Recenzje czytelników klubów DKK
"Przypadek" Grzegorza Miecugowa
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: środa, 27, luty 2013 11:33
- Marzanna Wiśniewska
Biorąc do ręki książkę Grzegorza Miecugowa „Przypadek” zastanawiałam się czy jej tytuł stanowi nawiązanie do filmu Krzysztofa Kieślowskiego. Nic bardziej mylnego. Jeśli już miałabym szukać odniesień filmowych czy literackich to znajduję je w filmie „Ścigany” z Harrisonem Fordem.
Miecugow opowiada prostą historię o miłości, zdradzie, oszustwie i roli przypadków w życiu.
Główny bohater Marcin Szuster to człowiek spełniony zawodowo, wierny swojej ukochanej. Zostaje on, poniekąd na własne życzenie uwikłany w splot zbiegów okoliczności. Będąc przekonany o zdradzie narzeczonej i przyjaciela doznaje wstrząsu i zachowuje się totalnie irracjonalnie. Zamiast dać upust swoim emocjom, porozmawiać, czy nawet pokłócić się z ukochaną, on ucieka. Takie zachowanie jest dla mnie niezrozumiałe, ale czy działania człowieka zawsze są racjonalne? Podczas tej ucieczki czuje się osamotniony i momentami zaczyna mieć wątpliwości, czy postępuje słusznie. Pod koniec książki Szuster spotyka profesora Żelińskiego. Bohaterowie rozmawiają o fenomenie powstania świata, o jego sensie i robią to na najwyższym poziomie. Przypomina to program realizowany przez Miecugowa „Inny punkt widzenia, w którym dziennikarz rozmawia z zaproszonym gościem (zwykle przedstawicielem świata nauki, kultury, sportu) o otaczającej rzeczywistości, historii, filozofii.
Książka jest napisana sprawnie, prostym językiem. Na początku czytało mi się ją bardzo dobrze. Nie wiedząc co się naprawdę wydarzyło i jaki Marcin ma plan ukarania zdrajców, czekałam z niecierpliwością na rozwój wypadków. Ale w miarę poznawania losów bohaterów miałam wrażenie, że wszystko spowalnia, w tym również tempo mojego czytania.
Moja konkluzja jest taka, że życia zaplanować się nie da, nie mamy na wszystko wpływu nawet gdy nam się tak wydaje. Życie pisze własne scenariusze. Poza tym nie zawsze to, co widzimy jest tym, co nam podpowiada nasza wyobraźnia. Czasami widzimy tylko część obrazka , a resztę sami sobie dopowiadamy.
Aneta -
DKK przy GBP w Wodzieradach
"Dom w domu" Anny Kamieńskiej (cz. 1)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 26, luty 2013 14:38
- Katarzyna Kuchler
Dnia 17 stycznia 2013 roku byliśmy na biblioterapii. Książka, którą czytała nam pani Ewelina miała tytuł: „Dom w domu”. Autorką jest Anna Kamieńska. Autorka napisała te książkę w formie pamiętnika. Najpierw pani Ewelina przedstawiła nam jakie postacie będą występować. Opowiadanie zaczyna się od piątku. Poznajemy Misię – jamniczkę, która urodziła małe jamniczki. Narratorka – Dorota ukończyła w ten dzień 10 lat. W tym dniu urodził się także Kuba. Tata zaprosił córkę do kawiarni na ciastko. Od mamy dostała sweterek na urodziny. Opowiadaliśmy o swoich psach i przygodach z nimi. Adaś pokazał pani Ewelinie swego psa w telefonie. Drugie opowiadanie zaczęło się od soboty. Autorka opisała w nim całe życie, które rozgrywa się w domu. Dom jest pełen odgłosów i nalewania herbaty, odgłosów kroków babci. Misia warczy gdy ktoś wyciąga rękę do jej dzieci. Tylko tata może je głaskać. Doroty tata jest z zawodu pisarzem. Pisze na maszynie. Klawisze też wydają odgłosy. Dorota wspomina rozmowę z tatą w kawiarni. Tata powiedział jej, że nadal jest ich ukochaną córeczką, mówił że urodził się bratanek Kuba. Dorocie nie spodobało się, że zostanie ciotką a tacie że został dziadkiem, bo przecież nadal są młodzi. Dalsze opowiadanie zostało napisane w poniedziałek. Mama Doroty jest z zawodu dyrektorem. Dużo pracuje, jeździ maluchem. Dorota nic nie napisała w niedzielę, bo miała urodzinową imprezę. Miała duży tort, dostała prezenty. Gdy skończyła się impreza to posprzątała z mamą. Wieczorem mama położyła się koło córki i wspominały dzieciństwo. Mama opowiedziała jej bajkę o Dorocie która lubiła kwiaty i pewnego dnia do ogrodu przyszedł malutki chłopiec. Dorotka oprowadzała Kubę po ogrodzie. Mama chciała wprowadzić Dorotkę w klimat jaki będzie w domu gdy będzie w nim Kuba. Kolejnym dniem w pamiętniku była środa. Grzegorz był w liceum gdy Dorota się urodziła. Zawsze patrzył na siostrę z góry bo był wysoki. Dorota wystraszała mu dziewczyny mówiąc do niego „tata”. Jolkę pierwsza poznała Misia, którą Grzegorz zabierał na spacery. Zrobił się łagodniejszy, lepszy. Zaproponował Dorocie spacer po parku. Na ławce siedziała dziewczyna, do której szybko podbiegła Misia. Była to Jolka. Zamieszkała jako żona Grzegorza razem w domu. Oprócz Jolki w tym domu pojawił się mały Kuba. Kolejny rozdział był w czwartek. Jolka pomagała Dorocie w odrabianiu matematyki. Gdy Jola wprowadziła się do Grzegorza ładnie urządziła pokój, zawiesiła czerwone firanki. Pewnego dnia pokłóciła się z Grzegorzem. Potem on kupił bukiet na przeprosiny. Kolejnym dniem opisywanym w pamiętniku był piątek. Cała rodzina szykuje się na przyjazd Kuby ze szpitala. Ważył 3800 g i długi na 54 cm. Dorota przy oknie czekała na Kubę. W końcu przyjechali z dzieckiem. Pakuneczek leży na tapczanie, wydobywa się płacz. Wszyscy nachylają się i oglądają dziecko. Dla Grzegorza początki były trochę trudne, ponieważ nie zdawał sobie sprawy że przy takim dziecku będzie dużo roboty. Pan Grzegorz w niedzielę poprosił swoją mamę żeby pomogła wykąpać Kubę. Jego mama przygotowała kąpiel dla Kuby. Dorota patrzyła na to, Grzegorz bardzo się denerwował. Kuba po kąpieli zasnął. W piątek do Kuby ciągle ktoś przychodził z wizytą i przynosił ubranka i zabawki. Kuba ssie całą pięść, w nocy krzyczy bo jest głodny. Gdy go mama nakarmi to Kuba śpi sobie spokojnie. Dorota szykuje dla Kuby podarek – obrazek. Dorota jest zauroczona Kubą. Na stole była dla nas naszykowana herbata, kawa i ciasteczka, którymi mogliśmy się poczęstować. Na koniec pani Ewelina robiła nam zdjęcia. Niedługo spotkamy się na kolejnym Dyskusyjnym Klubie Książki.
Recenzja zbiorowa klubowiczów
z Dyskusyjnego Klubu Książki dla osób niepełnosprawnych,
przy Filii nr 2 MBP w Pabianicach
"A jeśli zostanę..." Barbary Ciwoniuk
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 26, luty 2013 14:36
- Katarzyna Kuchler
Książka pt. „A jeśli zostanę...” Barbary Ciwoniuk bardzo mi się podobała ponieważ, może nie było wielu emocji, ale były fajne sytuacje z naszych czasów.
Podobało mi się również, że w nowej szkole Wiktorii uczniowie mówili nie tylko w jednym języku. Ale nie podobało mi się to, że w niektórych wersach książka była nudnawa.
Najbardziej podobała mi się postać „Wesołka”, czyli Mateusza, ponieważ zawsze i wszędzie miał dobry humor, oraz jest bardzo sympatyczny.
A najbardziej nie podobała mi się postać Janki, ponieważ ulegała swoim koleżankom, a Majce dawała pieniądze na ciuchy.
Polecam książkę każdemu, kto lubi dobre i niezadługie książki.
Kamil Sadowski
z DKK dla dzieci,
przy Filii nr2 MBP w Pabianicach
Rowling - Trafny wybór
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 19, luty 2013 14:32
- Elżbieta Tasarz
JAK PISAĆ PO POTTERZE?
Joanne K. Rowling podejmuje się nie lada wyzwanie, postanawia napisać powieść po Harrym Potterze? Na dodatek powieść dla dorosłych. Po sukcesie cyklu o młodym czarodzieju trudno jest wyrwać się z pewnego schematu. To tak jak z aktorami, których identyfikujemy z serialowymi rolami, a gdy spotykamy ich na deskach teatru w zupełnie innych kreacjach, to coś nam po prostu nie gra.
Jednak warsztat językowy pisarki po raz kolejny okazuje się bez zarzutu. Książkę czyta się sprawnie. Mimo początkowej dezorientacji, spowodowanej liczbą postaci, stopniowo angażujemy się w poznanie sylwetek bohaterów. Akcja powieści rozgrywa się w fikcyjnym angielskim miasteczku Pagford. Wydarzenia z pierwszych stron zaskakują – umiera Barry Fairbrother. Mało ważne staje się, jakim człowiekiem był Barry, istotne zaś to, że zwolnił miejsce w radzie. Wizja przedterminowych wyborów uruchamia całą serię wydarzeń budujących fabułę. W świat przedstawiony wprowadza nas wszechwiedzący narrator. Toteż z pozycji czytelnika wiemy o wiele więcej niż bohaterowie uwikłani w tok wydarzeń rozgrywających się w Pagford. Dzięki takiej konstrukcji narracji nie gubimy się też w gąszczu postaci. Dlaczego jeszcze narrator mówi nam, kto zabił, zdradził i kto ukrywa się pod pseudonimem Duch Barry’ego Fairbrtothera? Bo powieść Rowling to nie kryminał. Czego wobec powyższego oczekuje się od czytelnika? Myślę, że tego, aby dostrzegł doskonale skonstruowany portret małomiasteczkowego społeczeństwa – rzekłabym – portret psychologiczny. I tu wkraczamy na uniwersalność świata wykreowanego przez autorkę. Zresztą takie uniwersalne odczytywanie podpowiada nam narrator. Już w III rodziale poznajemy poglądy jednej z bohaterek, Shirley Mollison, która w Barrym widzi pewien typ człowieka obecnego zawsze i wszędzie: Wszyscy Fairbrotherowie tego świata uważali, że wyższe wykształcenie czyni z nich kogoś lepszego od takich ludzi jak ona i Howard i że ich opinie mają większą wartość. Idą tym tokiem rozumowania nasuwają się kolejne pytania. Ile takich miasteczek znajdziemy w Polsce? Ilu Barrych Fairbrotherów zasiada w radach naszych gmin? To chyba dość niewygodne pytania, a skoro niewygodne, to zmuszające czytelnika do pewnej obserwacji i oceny otaczającego świata. Taka konfrontacja fikcji literackiej z naszą rzeczywistością zdaje się być nieunikniona. Tak jak mieszkańcy Pagford jesteśmy zarażeni codziennością, jesteśmy częścią powiązań, które Rowling rewelacyjnie demaskuje. Autorka kreśli obraz społeczeństwa używając wyłącznie odcieni szarości. Brak opozycji dobry – zły. Bohaterowie Trafnego wyboru stanowią przekrój społeczeństwa. Mamy tu tak zwaną klasę średnią, są elity, nie brak też przedstawicieli nizin społecznych. Na kartkach powieści spotykamy sklepikarzy, nauczycieli, pielęgniarkę i wiele, wiele innych postaci. Ta panorama społeczeństwa, pokazanie mechanizmów władzy i obnażenie hipokryzji mieszkańców wydają się w powieści Rowling najcenniejsze. Toteż sięgnięcie po tę lekturę uważam za trafny wybór.
Anna Jagieło-Kępińska
DKK Trębaczew
Trafny wybór
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 19, luty 2013 10:59
- Elżbieta Tasarz
Barry Fairbrother nie żyje. Śmierć członka znaczącej i wpływowej Rady inicjuje kolejne wydarzenia w małym miasteczku Pagford.
Miasteczko może i jest małe ale Rowling pisze o nim wielką powieść. Drastyczną, szokującą ale jak najbardziej odzwierciedlającą rzeczywistość. Autorka podjęła się analizy ówczesnego świata – przecież Pagford to miniatura całego społeczeństwa, nie tylko brytyjskiego. Relacje miedzy mieszkańcami oparte na plotce i prowokacji, ich pozorna moralność, obłuda i antagonizmy obecne są w każdej społeczności.
Co stanie się z mieszkańcami Fields, o których walczył Barry i do których w pewien sposób przynależał? Przecież był dowodem na to, co klasa średnia może zrobić dla marginesu społecznego. Czy położona na granicy dwóch miast kolebka zła zostanie zintegrowana z Pagford? Czy zostanie podjęta próba resocjalizacji narkomanów, prostytutek, całego patologicznego światka tak, jak pragnął tego Barry?
Trafny wybór to powieść dla dorosłych, ale autorka dużo miejsca poświęca młodzieży. Obiekt przemocy domowej – Andrew daje upust swej nienawiści kompromitując ojca. Adoptowany Fats, z którym wychowawczo nie radzi sobie ojciec – dyrektor szkoły zmagający się z nerwicą natręctw oraz matka pedagog, ucieka w przypadkowy (a może jednak reżyserowany) seks. Sukhvinder – córka lekarki sięga po żyletkę, samookaleczenia są reakcją na brak akceptacji i samoakceptacji. Ale co jest interesujące – Rowling nie do końca ocenia zbuntowaną młodzież. Ona raczej wytyka błędy wychowawcze rodzicom, którzy nie dostrzegają problemu lub zamiatają je pod dywan.
Światełko nadziei pojawia się nad losem Krystal – czytając powieść liczymy na to, że może się jej uda oderwać od świata narkomanów, wyjścia z tego marazmu. A to dzięki Barremu – on daje jej wiosło, sadza do kajaka, który staje się symbolem lepszego jutra, wypłynięcia z „padołu cierpienia”. Niestety tragedia kończy historię opisaną przez Rowling. Czy małomiasteczkowi wyciągną wnioski?
I jeszcze to pytanie: czy można było temu zaradzić? Kogo obwiniać? – matkę narkomankę, mieszkańców, którzy patrzyli ale nie widzieli, a może całą machinę biurokratyczną, która ograniczyła możliwości opiekunce społecznej?
Wielowątkowa powieść, z wieloma bohaterami, których losy w pewien sposób się przenikają, ciekawie prowadzona narracja – wielogłosowość, która umożliwia przejrzenie każdego bohatera, plotka, która staje się motorem wydarzeń. A wszystkiego dopełnia język – cięty i wulgarny, odzwierciedlający i pagfordzką społeczność i współczesny świat.
Książka Rowling zmusza do myślenia, do krytycznego spojrzenia na otaczający świat i jego problemy.
Paulina Derek
DKK Trębaczew
„Z głowy” Janusz Głowacki
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: piątek, 25, styczeń 2013 12:12
- Zibi
„Z głowy” Janusz Głowacki
Recenzja powstała na podstawie wypowiedzi klubowiczów
Po przeczytaniu „Z głowy” Janusza Głowackiego chciało by się rzec, parafrazując powiedzenie – co w głowie to na języku. Pisarz opowiada historię swojego dotychczasowego życia, komentując przy okazji ówczesne wydarzenia. Swoje spostrzeżenia opisuje z charakterystycznym sobie, powiedzmy to, lekkim sarkazmem ale z trafnością większości jego autorskich spostrzeżeń nie sposób się nie zgodzić. Jest to opowieść człowieka którego moglibyśmy spotkać w barze przy kuflu piwa snującego swoją opowieść. „Z głowy” czyta się po prostu znakomicie. Krótkie rozdziały, podróżowanie w czasie i przestrzeni, nie sposób się nudzić. Co chwila poznajemy nowych znanych i ciekawych ludzi z którymi zetknął się pisarz. Głowacki w mistrzowski sposób opisuje losy, postawy polskiej emigracji której był przecież częścią. W książce nie ma tematów tabu, Głowacki pisze tak jak on postrzegał tamtejsze realia. Nie ma autorytetów z których nie można byłoby zażartować. Jednakowo w swojej książce opisuje znajomą dziwkę jak i postać z panteonu. Nie ma rozróżnienia na tych dole i tych na górze wszystko to w jednolity sposób składa się na całość, na świat według Głowackiego. To stanowi o sile tej opowieści, nie ma zbędnego koloryzowania, ubarwiania. Pan Janusz „wywala” kawę na ławę a gdy komuś ma się dostać to dostaje. Każdemu według zasług.
„Z głowy” jest też pewnym urealnieniem tak zwanego amerykańskiego snu. Wielu ludzi porzuca swoje dotychczasowe życie, dorobek, pozycje, by spróbować amerykańskiego marzenia - „z zupełnej nędzy do potężnych pieniędzy. I tak poznajemy losy ludzi którzy w Polsce coś znaczyli a Stanach w najlepszym przypadku skończyli na zmywaku a z czasem gdy nie maja już sił by walczyć, lądują w parku w kartonie. Bardzo podobała mi się taka myśl obrazująca obawę Głowackiego a mianowicie – w Polsce już byłem kimś, miałem wyrobione układy, wiedziałem jak żyć w tym systemie, zaś w USA będę twórcą jakich wielu, Panem Nikt.
Wracając do Głowackiego, jemu jednak się udało, ogólnie czytając tę książkę odniosłem wrażenie, iż Głowacki w całym swoim życiu miał dużo szczęścia. Krótko mówiąc dobrze mu się powodziło. Z racji koligacji i znajomości jego rodziny w okresie PRL-u miał dość łatwą drogę do tego by próbować aktorstwa czy pisarstwa nie brukając się pracą fizyczną. Nie był również jakimś wielkim buntownikiem który walczył z systemem. Ale trzeba też przyznać, że na takiego nie pozuje. Na emigracji też raczej spadał na „cztery łapy”.
Niemniej trzeba mieć sporo odwagi by tak dosłownie opisać swoje życie i postawę.
Reasumując, Głowacki jest ekshibicjonistą którego „obnażenia się”, trzeba przeczytać.
Zbigniew Pacho
DKK Rawa Mazowiecka
woj. łódzkie
Życie z pasją
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 22, styczeń 2013 12:34
- Monika Wajman
Antoni Libera, pisarz, tłumacz, reżyser, znawca literatury, ale przede wszystkim pasjonat twórczości Samuela Becketta. Przełożył i wydał wszystkie jego dzieła dramatyczne, część utworów prozą oraz eseje i wiersze. Sztukami Becketta zajmuje się również jako reżyser wystawiając je w Polsce i za granicą. O swojej fascynacji Beckettem napisał w autobiograficznej książce "Godot i jego cień". Znajdziemy w niej nie tylko analizę twórczości tego irlandzkiego pisarza, ale także wydarzenia z życia Libery, jego rozterki w kwestii wiary, poszukiwanie sensu życia. To książka osobista, głęboka, refleksyjna, wielowymiarowa. Nie sposób nie zwrócić uwagi także na opisaną w niej polską rzeczywistość czasów powojennych. Libera dzielnie zmagał się z absurdami PRL-u i mozolnie pokonywał trudności np. z wydaniem przekładu zagranicznych książek czy zdobyciem paszportu. Mimo różnych przeciwności realizował swoje marzenie. Samuel Beckett zdeterminował jego życie. Wyjechał z Polski, chodził śladami samego Becketta, jak i bohaterów jego utworów. Spotykał się z ludźmi teatru, poznawał znane osoby, by wreszcie osobiście spotkać się z samym mistrzem. To książka o determinacji, która sprawiła, że młody chłopak z komunistycznej Polski nie dał się stłamsić i konsekwentnie realizował swoje cele. A wszystko to napisane w sposób przystępny dla każdego, pięknym językiem, momentami nawet trzymające w napięciu. I przewijający się przez całą książkę Godot, który dla Polaków miał szczególnie symboliczne znaczenie, oni również wypatrywali swojego Godota, czekali na zmiany, które były nierealne. Każdy w tej książce znajdzie coś dla siebie: biografię Libery, postać Becketta, kulisy powstawania tłumaczeń, realia PRL-u, wielki świat artystów Londynu, Paryża i Nowego Jorku, a nade wszystko szczegółową analizę utworów Becketta, jego grę literami i liczbami i fascynację językiem.
„Gringo wśród dzikich plemion” Wojciech Cejrowski
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 21, styczeń 2013 08:55
- Zibi
„Gringo wśród dzikich plemion”
Wojciech Cejrowski
Recenzja powstała na podstawie wypowiedzi klubowiczów
Któż z nas nie lubi podróżować, choćby palcem po mapie, często zdarza się nam marzyć o wyprawach tych dalekich jak i o tych bliskich. Odzwierciedleniem tej sytuacji jest wzrost zainteresowania wszelkiego rodzaju przewodnikami jak i literaturą podróżniczą. Pionierem i zarazem klasykiem jeżeli chodzi o ksiązki podróżnicze jest na pewno Arkady Fiedler potem długo, długo nikt. Następnie niezapomniany Tony Halik wraz z Elżbietą Dzikowską (ale to bardziej telewizyjnie) i teraz zaczęło się : Pałkiewicz, Pawlikowska, Wojciechowska, Mader i ON. Wojciech Cejrowski pierwszy kowboj RP. Postać wyrazista , kontrowersyjna, budząca skrajne emocje. I ten człowiek (ówcześnie już dzięki mediom wszem i wobec rozpoznawalny) zabiera nas w podróż do krajów Ameryki Południowej. Wycieczka ta jest trzeba przyznać arcyciekawa, zabawna a momentami budzi dreszcz emocji. Cejrowski opowiada wszystkie historie z charakterystycznym sobie poczuciem humoru. I tak dowiadujemy się o pierwszej wyprawie tytułowego gringo, o jego pierwszych kontaktach z „Dzikimi”. Poznajemy ten region świata od zaplecza, docieramy z autorem do miejsc które mogłoby się wydawać niedostępne. Poznajemy świat w którym walutą jest praca, sól, żelazne groty strzał, noże, siekiery, maczety. I tak ruszmy przez Wenezuelę, Kolumbię, Ekwador, Peru czy Brazylię Piętrzące się trudności z wyjazdami i przekraczaniem granic mogą i zapewne odstraszyły nie jednego globtrotera, ale nie autora. A na szlaku gigantyczne mrówki, trujące motyle, piranie, anakondy oraz głód i pragnienie, ach i oczywiście najważniejsze „dzikie” plemiona ze swoimi trującymi dmuchawkami. Wszystko to Wojciech Cejrowski podaje nam w formie powieści awanturniczo – przygodowej co powoduje, iż od książki „Gringo wśród dzikich plemion nie sposób się oderwać.
Tak jak wspomniałem na wstępie podróżnik WC budzi wśród czytelników i telemaniaków skrajne emocje. Z osobami z którymi rozmawiałem o Cejrowskim jednoznacznie określały mi stosunek do jego osoby. Podobnie zresztą w Naszym Klubie. Czyli po prostu albo go się lubi albo nie. Przez wyrazistą postać autora wpadliśmy w swoistą pułapkę. Mianowicie zaczęliśmy dyskutować bardziej o Panu Wojciechu niż o jego książce. Zaczęliśmy szukać „dziury w całym” zastanawiając się z skąd miał tyle kasy by co chwila przekupywać graniczników, wynajmować łodzie przewodników, sprzęt. W końcu jak udawało mu się tak łatwo opuszczać Nasz kraj, padło nawet przypuszczenie czyżby TW – WC. I tak brnęliśmy dalej, by pewnym momencie się otrząsnąć i wrócić do sedna czyli super opowiedzianej przygody człowieka który wyruszył bądź co bądź do naprawdę egzotycznego dla nas miejsca czyli Ameryki Południowej. Trzeba także przyznać, że Wojciech Cejrowski ma naprawdę dar opowiadania. Czytając zatem „Gringo wśród dzikich plemion” elementem niezbędnym jest rozdzielenie własnych odczuć co do postawy autora (chyba, że się z nim zgadzamy) i jego dzieła a wtedy nie pozostanie nam nic innego jak oddać się lekturze i planować własne podróże.
Zbigniew Pacho
DKK Rawa Mazowiecka
woj. łódzkie
„Dwanaście” Marcin Świetlicki
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 21, styczeń 2013 08:53
- Zibi
„Dwanaście”
Marcin Świetlicki
Recenzja powstała na podstawie wypowiedzi klubowiczów
OTO DWANAŚCIE PRZESŁANEK BY TĘ KSIĄŻKĘ PRZECZYTAĆ ;-)
- Autor Marcin Świetlicki dotychczas bardziej rozpoznawalny przez nas jako poeta. Postać nietuzinkowa, wokalista zespołu Świetliki oraz Czarne Ciasteczka. Czy sprawdził się jako polski Raymond Chandler ?. Jak na debiut kryminalny naszym zdaniem bezapelacyjnie tak !!!
- Język, książka jest napisana znakomicie, bardzo dobrze się ją czyta a to podstawa sukcesu.
- Fabuła, intryga. Jawa mieszająca się z rzeczywistością. Świetlicki skonstruował to tak iż, bohater jakby mimochodem rozwiązuje zagadkę choć zostaje powiedzmy zatrudniony do jej rozwikłania. Przemyślenia głównego bohatera mieszają się z akcją która płynie na bieżąco. Misterna układanka która odsłania nam co rusz swoje kolejne elementy bu doprowadzić nas do zaskakującego finału. Zamknięte ramy czasowe bez zbędnych skoków a to w przeszłość a to w przyszłość, które z reguły zbędnie odciągają czytelnika od głównego wątku powieści.
- Tempo książki jest jak najbardziej adekwatnie do formy jakim jest kryminał, praktycznie każda strona wnosi coś nowego, nawet na pozór rzeczy błahe mają swoje odzwierciedlenie w dalszej części i mają wpływ na dalsze losy bohaterów. Jest jednak jeden wyłom w tym monolicie a mianowicie wątek młodej kobiety która bardzo spodobała się głównemu bohaterowi. Wydaje się, że związek ten będzie miał jakąś istotną rolę w powieści, jednak jest to jedyny nierozwinięty i nie spuentowany motyw tej książki.
- Ilość „trupów”, autor nie robi nam krwawej rzeźni, jak to się niektórym kryminalnym pisarzom zdarza, lecz „trup” pojawia się w jak najbardziej stosownych chwilach by nadać akcji nowego rozpędu.
- Miejsce akcji Kraków, podróżowanie z bohaterami po jego ulicach to czysta przyjemność. Wieczorne i nocne życie Krakowa i klimat tamtejszych małych knajpek to esencja tej ksiązki nadająca jej specyficznego klimatu dodajmy to wyraźnie krakowskiego klimatu, ludzie z zewnątrz nie są mile widziani.
- Główna postać, bohater młodzieżowego kryminalnego serialu z okresu PRL – u, obecnie samotnik, detektyw z przypadku, nadużywający alkoholu, nie potrafiący utrzymać przy swoim boku żadnej kobiety (nawet suka od niego ucieka, znaczy się samica psa). Jak mówi kryminalna maksyma „Prawdziwy bohater powinien być samotny”
- Pozostali bohaterowie, ludzie z otoczenia „mistrza” to postaci których pierwowzorów możemy doszukać się wśród aktualnej krakowskiej bohemy i to dodaje smaku tej książce. Część osób przedstawionych jest bezpośrednio po nazwisku co do pozostałych, jak wspomniałem musimy sami przeprowadzić małe dochodzenie.
- Odniesienie do współczesnych wydarzeń w Polsce i ukazanie ich z mocnym sarkazmem jest niewątpliwie atutem tego kryminału.
- Czytelnik może prowadzić śledztwo wraz z głównym bohaterem. Zawężone grono podejrzanych z których należy wyłonić sprawcę.
- Rozwiązanie zagadki jest zaskakujące dla czytelnika co w kryminale jest właściwie elementem niezbędnym.
- A to dopiero pierwsza część trylogii, przed nami jeszcze dwie kolejne, które ja jak i moi klubowicze z pewnością przeczytamy.
Jak widzicie kryminał Marcina Świetlickiego ma wszystkie cechy dobrego, rasowego kryminału, także nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Państwu udanej lektury.
Zbigniew Pacho
DKK Rawa Mazowiecka
woj. łódzkie
„Good night, Dżerzi” Janusz Głowacki
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 21, styczeń 2013 08:50
- Pacho Zbigniew
Normal 0 21 false false false PL X-NONE X-NONE MicrosoftInternetExplorer4
„Good night, Dżerzi”
Janusz Głowacki
Recenzja powstała na podstawie wypowiedzi klubowiczów
Scena pierwsza. Małe mieszkanie na Manhattanie jednego z pięciu okręgów Nowego Jorku, przy partii szachów siedzi ojciec Dżerziego. On sam zaś po powrocie do domu zdejmuje płaszcz, wita się z żoną, sprawdza wiadomości na automatycznej sekretarce, szykuje się by wejść do wanny. Ojca w ogóle nie zauważa. W tle słychać muzykę. Światła się zmieniają i po chwili z łazienki wychodzi mały chłopczyk. Scenografia ulega zmianie, niemiecka okupacja, przenosimy się w rok 1940. Dżerzi przysiada się do ojca, pada rozkaz – przeżegnaj się, chłopiec kreśli znak krzyża. Ojciec każe zrobić mu to szybciej, wykonuje polecenie. Ojciec po chwili pyta go jak się nazywa, ten odpowiada, że Jurek. Ojciec pyta o nazwisko, ten odpowiada Lewinkopf. Dostaje w twarz. Ojciec ponawia pytanie, chłopiec odpowiada Jurek Lewinkopf. Ojciec wyciąga pas. Zapłakany chłopiec szybko odpowiada kilkakrotnie Jurek, Jurek, Jurek ……….. Kosiński.
Tak miał by się zaczynać scenariusz do filmu o Józefie Lewinkopfie vel Jerzym Kosińskim. Zlecenie na napisanie takiego scenariusza dostaje od swojego agenta Dżanus Głowacki. Pisarz zaczyna zbierać informacje i tworzyć a co z tego powstanie dowiecie się czytając „Good night, Dżerzi” Janusza Głowackiego.
Postać Jerzego Kosińskiego jest na pewno niezwykła. Wielki mistyfikator jak zwykło się o nim mawiać. Człowiek który swoje życie uczynił fikcją a właściwie „matrixem” funkcjonując poniekąd w dwóch wymiarach. Człowiek który odniósł pewien sukces w Ameryce jako pisarz choć nie do końca wiadomo czy to on był twórcą swoich książek. Jedno wiemy na pewno podpisywał się pod nimi. Niewątpliwie był człowiekiem który znalazł sposób by wypromować siebie w Stanach, jak by się teraz powiedziało miał pomysł na siebie. Ale przejdźmy do książki „Good night, Dżerzi” Janusza Głowackiego. Gdy skończyłem ją czytać to pomyślałem – no tak ale co z tego wynika. Do kogo jest dedykowana ta książka, dla jakiego czytelnika. Dla fanów Kosińskiego, zbyt mało szczegółów. Dla osób które chcą poznać Kosińskiego, zbyt mało szczegółów. Koło się zamyka. Pewnych wątków czytelnicy którzy nie czytali Kosińskiego po prosu nie zrozumieją. Nawiedziła mnie jeszcze jedna refleksja po przeczytaniu „Good night, Dżerzi” i skwitować można byłoby ja jednym słowem – CHAOS. Nie wiem czy zamiarem autora było tak chaotyczne opisywanie kolejnych scen, być może miało to obrazować chaotyczne życie głównego bohatera. W każdym razie w czytaniu to nie pomaga. Ponadto brak pewnej spójności powoduje to, iż książkę tę momentami czyta się jednym tchem by po chwili męczyć z kolejna kartką, stroną czy nawet zdaniem. Czym się broni „Good night, Dżerzi”, znakomitymi opisami życia w Ameryce, jeszcze lepszymi dialogami, które są mocne, dosadne i dodają smaku tej powieści. Wspaniale także podróżuje się z bohaterami książki ulicami Nowego Yorku, ale temu akurat nie ma co się dziwić ponieważ emigrant Dżanus ma to w jednym palcu.
Reasumując jest to książka inspirowana Kosińskim oraz odsłaniająca trochę samego Głowackiego ale tak jak wspominałem nie odkryłem chyba przewrotności i dwuznaczności o której słyszałem przed wyborem tej historii. Książka dla zainteresowanych, ponieważ miłośnicy prozy Głowackiego mogą poczuć się trochę zawiedzeni.
Zbigniew Pacho
DKK Rawa Mazowiecka
woj. łódzkie
"Julita i huśtawki"
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: piątek, 18, styczeń 2013 13:21
- Beata Szymczak
„Julita i huśtawki” to ksiązka opowiadająca o losach pokolenia urodzonego pod koniec lat 50. Ksiązka ułożona jest chronologicznie, relacjonuje w czasie teraźniejszym poszczególne etapy życia bohaterów w zestawieniu ze swoistym kalendarium wydarzeń z historii Polski i świata.
W książce przedstawiony jest obraz komunistycznej Polski, ze wszystkimi jej atrybutami.
Dla mnie ksiązka trudna, ciężka i niezrozumiała
„Kobieta ze śniegu” Leena Lehtolainen
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: czwartek, 17, styczeń 2013 14:44
- Małgorzata Skwarek-Gałęska
Nie lubię kryminałów.
Od razu się do tego przyznaję. Jestem uprzedzona i z tym uprzedzeniem czytałam i oceniam tę książkę. Nie lubię tego schematu. Najpierw zabójstwo, potem dzielny policjant, niespodziewane komplikacje i na końcu rozwiązanie kryminalnej zagadki. W kwestii formalnej trudno więc zaskoczyć czytelnika, a już na pewno takiego jak ja, który za tą konwencją nie przepada.
Okiem laika nieczytającego kryminałów mogę jednak przyznać, że kilka elementów w powieści może zaskoczyć i się podobać. Podłych przestępców tropi nie silny mężczyzna, ale policjantka w ciąży, która w dodatku z tą niezaplanowaną ciąża nie może za bardzo się pogodzić. Bohaterami są feministki, lesbijki, kobiety sukcesu, świadome prostytutki lub żony wyzwalające się spod dominacji i terroru mężów. Czytając książkę nie ma się jednak wrażenia, że Leena Lehtolainen chciała napisać feministyczny manifest, ale raczej przedstawiła obraz współczesnego społeczeństwa fińskiego, gdzie o podziale ról coraz rzadziej decyduje płeć, a zdolności czy wybory życiowe postaci. Podczas lektury wciąga też zimowy, śnieżny klimat, a tropy do rozwiązania zagadki są tak nikłe i niejasne, że raczej nie sposób odgadnąć, kto jest mordercą.
Możliwe, że właśnie to wystarczy, żeby kryminał nazwać dobrym. Ja jednak pozostaję nieprzekonana.
Aleksandra Gajewska
"Dom nad Oniego" Mariusza Wika
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: czwartek, 17, styczeń 2013 14:41
- Małgorzata Skwarek-Gałęska
„A przecież, z drugiej strony patrząc, nigdzie nie żyję tak intensywnie jak właśnie tutaj – w tym dzienniku. Tutaj bowiem robię to, co lubię najbardziej, to znaczy – zabawiam się słowami. (...) No więc gdzie jest to życie? (...) Jeśli w dniach, które szczezają, to lepiej żyć – milcząc, jeśli tutaj, to bawmy się dalej.”
Czytając książkę bawiłam się z autorem i nie była to zabawa tylko i wyłącznie w podróż po mroźnej Północy Rosji. Bardziej niż reportażowa strona dziennika interesowała mnie, a może lepiej powtórzyć za autorem, zabawiała mnie strona lingwistyczna i światopoglądowa. Jakkolwiek ilość rusycyzmów w dzienniku może przerażać, czytając książkę ma się wrażenie, że jednak nie tak daleko nam do wschodnich sąsiadów, może nawet moglibyśmy porozmawiać i porozumieć się, nawet jeśli musiałby przy tym pomóc kieliszek wódki. Moglibyśmy też spoglądając na nasz kraj z dalekiej Północy nabrać dystansu do naszych zachować, przyzwyczajeń i fascynacji Zachodem.
To, co mnie zupełnie zachwyca w tej książce, to intymne wyznanie, może nawet deklaracja wiary, nie w jedną religię, lecz w niebywałą mieszankę kultury, literatury, metafizyki oraz Matki Natury okazującej się w wiosennych godach lub w kobiecej pochwie. Zupełnie nie ma w tym zdaniu ironii, tylko gorąca zachęta do czytania.
Aleksandra Gajewska
"Trafny wybór" - Recenzja na podstawie opinii uczestników spotkania.
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: środa, 16, styczeń 2013 18:37
- Barbus Beata
Joanne Kathleen Rowling jest autorką serii książek o przygodach Harry`ego Pottera, która przyniosła jej międzynarodową sławę. Każda kolejna część była z niecierpliwością oczekiwana przez czytelników, a premierom towarzyszył ogromny rozgłos i emocje. Siedem książek opublikowanych w latach 1997-2007 sprzedało się w ponad 450 milionach egzemplarzy w przeszło 200 krajach. Książki zostały przetłumaczone na 74 języki. Autorka jest laureatką licznych nagród, w tym Orderu Imperium Brytyjskiego za zasługi dla literatury dziecięcej, Nagrody Księcia Austrii za osiągnięcia na rzecz zgody między narodami, francuskiej Legii Honorowej i Nagrody Hansa Christiana Andersena. „Trafny wybór” to pierwsza powieść dla dorosłych z gatunku społeczno obyczajowych.
Czytaj więcej: "Trafny wybór" - Recenzja na podstawie opinii uczestników spotkania.
Barry z Pagfordu bez różdżki i miotły. Recenzja książki J.K. Rowling „Trafny wybór”
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 15, styczeń 2013 15:15
- Danuta Kapela
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że „Trafny wybór” jest rodzajem dialogu J.K. Rowling z fanami i przeciwnikami cyklu książek o Harrym Potterze. W konwencji tym razem na wskroś realistycznej autorka podejmuje ponownie temat zła, walki ze złem, odpowiedzialności za wybory i decyzje, które szkodzą ludziom, nie służąc ich szczęściu i pozytywnemu rozwojowi.
W pierwszej chwili, po przeczytaniu książki, chciałam powiedzieć: no proszę, mamy te swoje realia, bez magii i okultyzmu, bez różdżki i miotły, takie jakie one w rzeczywistości są, i jak teraz jest - lepiej, sensowniej, prawdziwiej, moralniej? Nie miałam na myśli, że lepiej, sensowniej, prawdziwiej, moralniej było przebywać w świecie czarodzieja z Hogwartu. Raczej to, że oba światy, pagfordzki i Harry’ego Pottera gdzieś się schodzą, w którymś miejscu są do siebie podobne i widać w nich wyraźnie, że żadna miotła i różdżka nie przysłonią prawdy o potrzebie chronienia wartości za wszelką cenę, ratowania siebie i innych przed niszczącym zalewem zła.
Nie ma w „Trafnym wyborze” Lorda Voldemorta, ale jest osiedle Fields, nie ma Harry’ego, ale jest przecież… Barry, a właściwie również go nie ma, bo jego miejsce zajmuje legenda, mit – Barry przeistacza się, można by rzec, w czarodziejskie lustro odbijające stany umysłów ludzi z Pagford. Lustro nie ma, co prawda, mocy miotły i różdżki, ale nie jest też czymś, ot tak sobie, bez znaczenia.
Nie wiemy dokładnie, kim za życia był Barry, wiemy jednak, że w zdecydowany sposób opowiedział się po stronie dobra, dostrzegł je tam, gdzie większość społeczności miasteczka widziała patologię, demoralizację, bezprawie i przemoc. Barry nie posiadł ponadludzkich mocy, nawet nie wiadomo, czy dałby radę przeforsować własny plan ratowania mieszkańców osiedla Fields przed utratą szans na godziwe, wolne od społecznych dysfunkcji, życie. Jednak spodziewano się po nim skuteczności działania, siły przekuwania zamiarów w czyn - to widać w powieści wyraźnie, że jedni tej siły się obawiali, inni próbowali ją wzmocnić własnym poparciem, jednych w związku z tym wiadomość o śmierci Barry’ego nie zmartwiła, innych mocno przybiła, osłabiając wiarę w możliwość zwycięstwa.
Czy Barry Fairbrother zmagał się na co dzień z własną bezsilnością, słabością, egoizmem, uwikłaniem w gry i niedomówienia - jak reszta pagfordzkiej społeczności, której portret maluje autorka bez retuszu i upiększeń? No cóż, i Harry Potter nie był wolny w którymś momencie od cząstki duszy Lorda Voldemorta. A jednak ta mała, na pierwszy rzut oka niepozorna istota, mogła wpłynąć na losy świata i walczyć ze złem. Czy Barry również zmienił Pagford i jego mieszkańców? Z tym pytaniem pozostałam, nie umiem na razie znaleźć na nie odpowiedzi.
Danuta Kapela
DKK przy WiMBP w Łodzi
J.K. Rowling „Trafny wybór”- powieść bez happy endu
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 15, styczeń 2013 15:02
- Danuta Kapela
Lektura powieści „Trafny wybór” nie stanowi rozrywki łatwej, lekkiej i przyjemnej. I chociaż autorce nie sposób odmówić lekkości pióra, wzbudza ona mieszane odczucia.
Pierwsze strony utworu to probierz cierpliwości i umiejętności koncentracji czytelnika, bowiem w nagromadzeniu imion bohaterów i ich powiązań łatwo można się pogubić. Szybko jednak dajemy się wciągnąć w rozgrywki i perypetie mieszkańców Pagford - miejsca zdarzeń.
Śmierć Barrego Fairbrothera, członka rady miasta, która rozpoczyna powieść, uruchamia serię wydarzeń i sytuacji, budujących napięcie i rozwijających ciekawość czytelnika.
Możliwość zajęcia stanowiska Barrego budzi demony, a sielskie z pozoru Pagford staje się miejscem walki jego mieszkańców. Są to ludzie w różnym wieku pochodzący z różnych klas społecznych. To cała galeria typów i typków, która posłużyła autorce do pokazania relacji międzyludzkich, problemów społeczeństwa brytyjskiego oraz tego, jakim jest współczesny człowiek. Ten zbiorowy portret budzi głęboki pesymizm, a nawet przerażenie. Czy naprawdę tacy jesteśmy? Pozbawieni empatii, ksenofobiczni hipokryci zdolni do największych podłości, nawet wobec własnych dzieci?
Relacje dzieci-rodzice to jeden z najważniejszych wątków powieści. Są one niezwykle poruszające. Ten świat dorosłych „mugoli” nie potrafi lub nie chce zrozumieć swoich dzieci, krzywdzi je w sposób mniej lub bardziej świadomy. Nie znajdziemy wśród dorosłych bohaterów żadnej w pełni pozytywnej postaci. Prawdziwe bohaterstwo prezentują tylko dwie nastolatki i to zdecydowanie po ich stronie wypowiada się autorka. Jednak środki, jakimi się posługuje, budzą mój sprzeciw. Tzw. mocne sceny, opisy wulgarnych zachowań, a zwłaszcza język młodocianych bohaterów są zbyt rażące.
Powieść J.K. Rowling „Trafny wybór” nie przynosi happy endu, rozpoczyna się od nagłej śmierci i na śmierci się kończy, ale na pewno zapisuje się w pamięci czytelnika, skłaniając go do refleksji.
Ewa Piechota
DKK przy WiMBP w Łodzi
Recenzja „Trafny wybór” J.K. Rowling
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 15, styczeń 2013 14:12
- Małgorzata Skwarek-Gałęska
Recenzja „Trafny wybór” J.K. Rowling
Bardzo czekałam na tę książkę. Dlaczego? No cóż, ze zdziwieniem patrzyłam kiedyś, jak dzieci w wieku 8, 9 lat, czytają grube księgi, opowieści o chłopcu , który był czarodziejem. Ten cud pewnie długo się nie powtórzy. Nic więc dziwnego, że chciałam zobaczyć jak pani J. K. Rowling poradziła sobie z powieścią dla dorosłych.
Gdy dostałam książkę do rąk, niemal natychmiast zaczęłam ją czytać. Niestety mój zapał stygł z każdą przeczytaną stroną. Książce brakowało lekkości i finezji, jakie możemy znaleźć w opowieściach o Harrym Potterze.
Jednak gdy przyzwyczaiłam się do stylu i wciągnęłam w świat małej, przyziemnej społeczności , nie mogłam jej już zostawić. Ot, ciekawość… ale coś jeszcze. Myślę, że podziw dla autorki. Tak, właśnie podziw. To duże zamierzenie, dickensowskie. Pisać o bohaterze, którym są mieszkańcy małego miasteczka, tak aby nikogo nie wyróżnić. To jest sztuka. Bo nie znajdziemy w tej książce postaci dobrych i złych. Wszyscy, którzy przewijają się przez opowieść mają w sobie trochę białego, trochę czarnego i dużo szarego kurzu. To nie jest ładne, ale i takie, zapewne, nie miało być.
Zamknęłam książkę smutna, ale wdzięczna autorce, że zostawiła w postaciach młodych ludzi iskierkę nadziei dla ludzkości.
Małgorzata Skwarek-Gałęska
ROWLING w ŚRODKU POLSKI
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 15, styczeń 2013 12:20
- Dąbrowska Ewa
J.R.ROWLING “TRAFNY WYBÓR”
recenzja
"Trafny wybór" to książka napisana przez J.R.Rowling. Jej dotychczasowa saga o Harrym Potterze stanowi bestsellerowy cykl, po który sięgają dorośli i dzieci, a swego czasu ustawiały się o północy kolejki przed księgarniami, by kupić najnowszą część. Przyznam szczerze, że „Potteromania” całkowicie mnie ominęła, znam tylko nieliczne fragmenty niektórych części.
Zapowiedź "Trafnego wyboru" jako książki dla dorosłych zainteresowała mnie na tyle,
by szybko sięgnąć po tę pozycję.
Książka wydana przez wydawnictwo Znak w tłumaczeniu Anny Gralak to ponad pięciuset stronicowa powieść. Utwór rozpoczyna się śmiercią Barrye' go Fairbrothera, członka rady małego miasteczka Pagford. W rocznicę swego ślubu Barry upada na parkingu przed restauracją, dokąd wybrał się z żoną na kolację. Jego odejście pozwala ukazać pisarce, jak mieszkańcy małej miejscowości silnie reagują na wiadomość o niespodziewanej śmierci radnego.
Początek książki zapowiada się średnio interesująco. Wśród mieszkańców Pagford
rozpoczyna się walka o objęcie wakatu w radzie miasteczka po zmarłym Barrym. Wokół tego sporu skupione są pozostałe wątki powieści. Poznajemy pierwsze miłości, odkrywanie erotyki przez młodzież, problemy małżeńskie, bunty dojrzewających dzieci, zakłamane relacje międzyludzkie, ale także przemoc, patologię w rodzinie, uzależnienie od narkotyków.
Trzeba przyznać, że autorka znakomicie buduje postaci powieści i dzięki ich kreacjom książka nabiera kolorytu. Razem z narratorem wszechwiedzącym i wszechobecnym wędrujemy z domu do domu, przenikamy przez ściany i umysły mieszkańców, by poznać ich sekrety, występki, bezsilność. Nie spotykamy postaci idealnych, kryształowych. Każda się
z czymś zmaga, błądzi, jak to w prawdziwym życiu. Autentyzm niektórych bohaterów odraża, budzi gniew w czytelniku, ale jest to zamierzony zabieg pisarki.
Każdy, kto mieszka w małym miasteczku, odnajduje klimat Pagford, a szczególnie relacje międzyludzkie, które zdominowane są przez plotki, pozerstwo, wścibstwo.
W tej powieści nie ma magii, jest brudno, odrażająco, czasem przerażająco. Nie jest to książka, którą czyta się z wypiekami na twarzy, ale losy bohaterów intrygują czytelnika
na tyle mocno, że skłaniają do głębokich refleksji, jak żyć, co dla mnie jest ważne, a co powinno być ważne. Smutna i gorzka historia ludzi w finale daje jednak nadzieję na lepsze jutro, bo niektórzy bohaterowie dostrzegają wreszcie swoje wady i próbują się zmienić.
Uważam, że jest to książka napisana z dużym rozmachem, mieszkańców Pagford nie sposób zapomnieć. Wydając tę powieść wydawnictwo Znak dokonało trafnego wyboru, czego gratuluję·
Elżbieta Kucharska,
uczestnik DKK w Piątku.
Nielegalne związki
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 07, styczeń 2013 13:42
- Beata Szymczak
"Nielegalne związki" - Grażyna Plebanek
To ksiąźka o miłości i zdradzie. Opowieść o uczuciu, które nie ma prawa istnieć, To książka magnetyczna i przyciągająca, która totalnie zawładnęła moimi myślami Autorka opowiada o zmaganiu z wymykającym się spod kontroli uczuciem, wyrzutach sumienia, lęku przed ranieniem bliskich. Bez pruderii pisze o seksie, otwarcie stawia pytania o miłość, pożądanie i wierność. W książkę wnika się głęboko, utożsamiamy się z bohaterami, którzy lękają się o przyszłe dni, o zażyłość relacji czy też reakcje, kiedy ich sekret wyjdzie na powierzchnie
Trafny Wybór- J.K. Rowling
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 18, grudzień 2012 16:00
- Marcin Cyrulski
Chybiony wybór
Recenzja książki J. K. Rowling „Trafny wybór”
W filmie Miloša Formana Amadeusz austriacki władca po obejrzeniu opery Mozarta nie bardzo wiedząc co powiedzieć o wysłuchanym dziele ulega podszeptom przybocznej świty i stwierdza, iż dzieło ma „za dużo nut”. O ile cesarz pomylił się w odniesieniu do arcydzieła wiedeńskiego geniusza, o tyle argument, iż książka pani Rowling zawiera, nie tyle za dużo słów, ile za dużo liter, nie jest chybiony.
Autorka bardzo popularnych książek dla dzieci postanowiła tym razem napisać coś dla dorosłych, coś „poważnego”. Chociaż miejscami sprawnie snuje opowieść, jej książka jest jednak zbyt zatomizowaną. Wielość wątków, które nie koniecznie się przenikają, które są nierówne (jedne ciekawsze, inne w ogóle mogłyby zniknąć z książki, nie przynosząc jej najmniejszego uszczerbku) a miejscami nużące powoduje, że czytelnik gubi się i błądzi po książce, czując czasem zmęczenie i zniechęcenie. Zdecydowanie lepiej czytałoby się książkę odchudzoną o co najmniej połowę.
Ani angielski tytuł książki The Casual Vacancy (dosłownie Przypadkowy wakat), ani tym bardziej polski Trafny wybór nie są do końca adekwatne do treści książki. Najnowszą powieść Rowling odbieram bowiem jako „sceny z życia” w małym, prowincjonalnym miasteczku, szczególnie sceny ze szkolnego życia brytyjskich nastolatków, a nie jako książkę o władzy. Zresztą trzeba przyznać, że w opisach szkoły i perypetii nastoletnich bohaterów Rowling wykazała się dobrym zmysłem obserwacji. Ale jednocześnie należy stwierdzić, iż autorka zatrzymała się w pół drogi między opowieścią dla nastolatków a historią dla dorosłych (jakby nie wyzwoliła się jeszcze od małego czarodzieja i opowieści rodem ze szkoły). Obserwacje nastolatków i ich życia są jednak najciekawszymi fragmentami tej książki. A co z resztą? Reszta nie zachwyca.
Pogamtwane koligacje i zaszłości między dorosłymi bohaterami Trafnego wyboru sprawiają, iż czytelnik ma czasem wrażenie chaosu i trudno mu w całej tej gmatwaninie odnaleźć sens. W zasadzie nie ma pozytywnych bohaterów, każdy ma coś na sumieniu, każdy jest na swój sposób odrażający. Może autorkę bawi wyciąganie „brudów” poszczególnych mieszkańców Pagford, ale nie bawi to czytelnika.
Dialogi dorosłych bohaterów przypominały mi niestety nieraz koszmarne dialogi z rodzimych telenowel i seriali. Są one nudne i o niczym, niewiele wnoszą do treści książki (pomnażają jedynie liczbę stron i arkuszy wydawniczych – a jednocześnie majątek pani Rowling). Powieść nie wnosi nic nowego w życie czytelnika. Jest tylko bardzo sprawnym (co podkreślam) opisem pewnych historii. Książka zmierza – jak stwierdziła jedna z uczestników spotkania – w kierunku tabloidu. Trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem, bowiem losy bohaterów (vide: Crystal Weedon i jej rodziny) czyta się jak opowieść zamieszczoną przez wysokonakładową, popularną gazetę, żerującą na naszym współczuciu dla patologicznej rodziny i jej losów oraz utwierdzającą nas w poczuciu, że przecież inni mają gorzej.
Powieść jest jedynie wiwisekcją małej społeczności, która jednak nie bardzo wiadomo w jakim celu zastała przeprowadzona. Autorka nie daje recept na pogmatwaną sytuację w miasteczku, nie ma do zaoferowania czytelnikowi nic poza epatowanim przemocą, hipokryzją i wulgarnym słownictwem. Zostajemy więc nad rozciętym ciałem Pagford i możemy jedynie napawać się widokiem „bebechów”.
A przecież nie od dziś wiadomo jak władza działa na ludzi (a wie to z pewnością autorka – z wykształcenia filolog klasyczny!). Nie trzeba do tego książki J.K. Rowling. Ale jeśli nie ma się w tej materii nic nowego do powiedzenia – to może lepiej poczytać starożytnych klasyków.
Czy Trafny wybór jest więc trafnym wyborem? Wprost przeciwnie jest wyborem chybionym.
Marcin Cyrulski
Filolog klasyczny
13.12.2012
Więcej artykułów…
- Trafny wybór J.K. Rowling
- Jutro będzie lepiej
- "Ziarno prawdy" Zygmunta Miłoszewskiego
- „Skaza”
- "Rzęsy na opak" D. Kornaga
- "Chłopiec z latawcem" K. Hosseini
- Recenzja książki Olgi Tokarczuk pt. Prowadź swój pług przez kości umarłych
- Prowadź swój pług przez kości umarłych - Olga Tokarczuk
- Tektonika uczuć-Erich a Emmanuela Schmitta
- „Pozłacana rybka” Barbary Kosmowskiej











