Recenzje czytelników klubów DKK
„Z głowy” Janusz Głowacki
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: piątek, 25, styczeń 2013 12:12
- Zibi
„Z głowy” Janusz Głowacki
Recenzja powstała na podstawie wypowiedzi klubowiczów
Po przeczytaniu „Z głowy” Janusza Głowackiego chciało by się rzec, parafrazując powiedzenie – co w głowie to na języku. Pisarz opowiada historię swojego dotychczasowego życia, komentując przy okazji ówczesne wydarzenia. Swoje spostrzeżenia opisuje z charakterystycznym sobie, powiedzmy to, lekkim sarkazmem ale z trafnością większości jego autorskich spostrzeżeń nie sposób się nie zgodzić. Jest to opowieść człowieka którego moglibyśmy spotkać w barze przy kuflu piwa snującego swoją opowieść. „Z głowy” czyta się po prostu znakomicie. Krótkie rozdziały, podróżowanie w czasie i przestrzeni, nie sposób się nudzić. Co chwila poznajemy nowych znanych i ciekawych ludzi z którymi zetknął się pisarz. Głowacki w mistrzowski sposób opisuje losy, postawy polskiej emigracji której był przecież częścią. W książce nie ma tematów tabu, Głowacki pisze tak jak on postrzegał tamtejsze realia. Nie ma autorytetów z których nie można byłoby zażartować. Jednakowo w swojej książce opisuje znajomą dziwkę jak i postać z panteonu. Nie ma rozróżnienia na tych dole i tych na górze wszystko to w jednolity sposób składa się na całość, na świat według Głowackiego. To stanowi o sile tej opowieści, nie ma zbędnego koloryzowania, ubarwiania. Pan Janusz „wywala” kawę na ławę a gdy komuś ma się dostać to dostaje. Każdemu według zasług.
„Z głowy” jest też pewnym urealnieniem tak zwanego amerykańskiego snu. Wielu ludzi porzuca swoje dotychczasowe życie, dorobek, pozycje, by spróbować amerykańskiego marzenia - „z zupełnej nędzy do potężnych pieniędzy. I tak poznajemy losy ludzi którzy w Polsce coś znaczyli a Stanach w najlepszym przypadku skończyli na zmywaku a z czasem gdy nie maja już sił by walczyć, lądują w parku w kartonie. Bardzo podobała mi się taka myśl obrazująca obawę Głowackiego a mianowicie – w Polsce już byłem kimś, miałem wyrobione układy, wiedziałem jak żyć w tym systemie, zaś w USA będę twórcą jakich wielu, Panem Nikt.
Wracając do Głowackiego, jemu jednak się udało, ogólnie czytając tę książkę odniosłem wrażenie, iż Głowacki w całym swoim życiu miał dużo szczęścia. Krótko mówiąc dobrze mu się powodziło. Z racji koligacji i znajomości jego rodziny w okresie PRL-u miał dość łatwą drogę do tego by próbować aktorstwa czy pisarstwa nie brukając się pracą fizyczną. Nie był również jakimś wielkim buntownikiem który walczył z systemem. Ale trzeba też przyznać, że na takiego nie pozuje. Na emigracji też raczej spadał na „cztery łapy”.
Niemniej trzeba mieć sporo odwagi by tak dosłownie opisać swoje życie i postawę.
Reasumując, Głowacki jest ekshibicjonistą którego „obnażenia się”, trzeba przeczytać.
Zbigniew Pacho
DKK Rawa Mazowiecka
woj. łódzkie