W promocję spotkań DKK przy WBP w Łodzi prężnie włączył się PUB BIBLIOTEKA, mieszczący się na rogu ulic Struga/Kołciuszki w Łodzi. więcej: |
Spotkanie w "Przedziale dla pań"
- Szczegóły
- Kategoria: Relacje DKK przy WBP w Łodzi
- Utworzono: wtorek, 13, maj 2008 01:00
- Danuta Kapela
Majowe spotkanie poświęciliśmy książce indyjskiej pisarki Anity Nair "Przedział dla pań". Egzotyczne tło powieści nie przeszkodziło nam w odkryciu, iż w gruncie rzeczy jest to bardzo uniwersalna opowieść o kobietach, które próbują być szczęśliwe i poszukują spełnienia, często wbrew rodzinie, tradycji.
Problemy bohaterek, choć zanurzone w indyjskiej obyczajowości, nie są bynajmniej tak egzotyczne jak obyczajowość i do złudzenia przypominają nasze własne kobiece kłopoty. Jedno z pytań, na które próbowaliśmy sobie odpowiedzieć było właśnie takie: czy jest to historia dotycząca tylko kobiet urodzonych w Indiach? Odpowiedź brzmiała jednoznacznie: nie. Akhili (imię głównej bohaterki) przejmujących obowiązki rodzinne, przebywających w świecie bez pragnień, marzeń i burzliwych uczuć, samotnych, uwikłanych w społeczny stereotyp niezamężnej kobiety jest wokół nas wiele i wcale nie trzeba wyjeżdżać do Indii, by je spotkać.
Czy jednak równie wiele jest wśród nas Akhili podejmujących próbę ucieczki ze świata sztywnych reguł i zależności narzuconych przez stereotyp i tradycję?...
Nie były to jedyne pytania, które 13 maja zadaliśmy sobie w gronie 10 klubowiczów. Nasze spotkanie zamieniło się właściwie w jeden wielki strumień pytań. Za sprawą zresztą samej autorki Anity Nair, która na swojej stronie internetowej (http://www.anitanair.net/) w "Reading Group Guide Questions" wiele takich pytań z myślą o dyskusyjnych klubach książkowych umieściła. Oto niektóre z nich. Dlaczego Padma, siostra Akhili, traktowała ją tak źle? Czy Akhila powinna była wyjść za mąż za Hariego - byłaby wówczas traktowana lepiej czy gorzej przez swoją rodzinę? Czego nauczyła się Akhila z opowieści Marikolanthu i dlaczego tę opowieść usłyszała jako ostatnią? Czego Akhila nauczyła się od kobiet w pociągu? W pewnym momencie Akhila myśli, że najbardziej na świecie pragnie pozostać sobą, dlaczego więc dzwoni do Hariego?
Podróż pociągiem nad morze w "przedziale dla pań" była dla głównej bohaterki powieści wydarzeniem przełomowym, wielką wyprawą w głąb siebie. Kobieta, która nigdy przedtem nie miała własnego życia, po wysłuchaniu historii pięciu towarzyszek podróż i opowiedzeniu swojej własnej, nagle odkrywa drogę ku szczęściu, odzyskuje własne imię i siebie samą. A staje się to możliwe dzięki rozmowie - dzięki spotkaniu z innymi kobietami w bezpiecznej przestrzeni kolejowego przedziału, w którym zapanowały otwartość, szczerość i swoistego rodzaju kobieca wspólnota.
Wartość takiej rozmowy potwierdziliśmy zgodnie na podstawie własnych doświadczeń. W polskich warunkach często do znaczących zwierzeń dochodzi w sytuacjach ekstremalnych, na przykład podczas pobytu w szpitalu, ale i podczas podróży. Czy również podczas naszych klubowych rozmów? Czy dyskusja nad wybraną książką tworzy również klimat sprzyjający refleksji nad własnym życiem w gronie klubowych przyjaciół?...
Książka Anity Nair z pewnością bliska jest każdemu, kto docenia wartość spotkania z drugim człowiekiem.
Moderator DKK przy WiMBP Łódź
Panienka w PRL-u Jolanty Wachowicz-Makowskiej
- Szczegóły
- Kategoria: Relacje DKK przy WBP w Łodzi
- Utworzono: wtorek, 08, kwiecień 2008 02:00
- Domagalska Elżbieta
We wtorek, 8 kwietnia spotkaliśmy się, żeby podyskutować o wspomnieniowej książce Jolanty Wachowicz-Makowskiej "Panienka w PRL-u". Niestety, chyba brzydka pogoda sprawiła, że było nas nieco mniej niż zwykle – tylko 8 osób.
Jolanta Wachowicz- Makowska nie była nam wcześniej znana jako pisarka. Okazało się, że jest ona autorką kilkunastu książek popularno-naukowych z dziedziny psychologii i pedagogiki, beletrystycznej książki dla dzieci "Mój przyjaciel Zawisza", powieści drukowanej w odcinkach "List do Pani", oraz trzech tomów wspomnień: "Chochlą i mieczem", "Świat zapamiętany" i właśnie "Panienka w PRL-u".
Jak przekonuje autorka, jej "Panienka ..." to nie osąd PRL-u, ale obraz konkretnej osoby, konkretnej rodziny, kilku miejsc i środowisk, które były jej bliskie.
Autorka opisuje w niej świat swojego dzieciństwa i młodości, a jej losy są tożsame
z historią polski ludowej. Wraz z nią wspominamy ponure czasy stalinowskie, rządy Gomułki, wydarzenia 68 roku, grudzień 1970, wypadki radomskie, "Solidarność", stan wojenny, pontyfikat Jana Pawła II. Przywołana zostaje socjalistyczna, siermiężna rzeczywistość: trudy w zdobywaniu jedzenia, "polowanie" na meble i sprzęty, wczasy FWP, uroczyste akademie i apele, święta państwowe, czyny partyjne itd.
Autorka zdaje sobie sprawę, że jej wspomnienia będą czytać uczestnicy tamtych wydarzeń, że będą oni dopowiadać i korygować błędy jej pamięci, dopisywać swoje własne losy. I tak właśnie było na naszym spotkaniu. Wspominaliśmy dużo i chętnie. Mówiliśmy o trudnościach ze zdobyciem białego materiału na komunijne sukienki i garniturki, o wielopokoleniowych rodzinach gnieżdżących się w jednym wspólnym mieszkaniu, o kolejkach, o rarytasie jakim był papier toaletowy, o "babach" ze wsi handlujących nabiałem i cielęciną, o dzieciach bawiących się na podwórku, o szkole, o studenckich stołówkach, o pierwszych wczasach za granicą – w Bułgarii, itd. , itd.
Nie ze wszystkim się zgadzaliśmy. Nic dziwnego. Każdy z nas ma w pamięci swój obraz ówczesnej rzeczywistości. Każdy wspomina PRL przez pryzmat osobistych doświadczeń i przeżyć. Pewne przeżycia są jednak wspólne nam wszystkim. Warto było do nich wrócić, bo choć czasy były trudne, zawsze chętnie wraca się do czasów dzieciństwa i młodości.
Na następnym spotkaniu (13 maja) będziemy dzielić się wrażeniami po lekturze książki indyjskiej dziennikarki i pisarki Anity Nair zatytułowanej "Przedział dla pań".
Moderator DKK przy WiMBP w Łodzi
Powolny człowiek J.M. Coetzee'ego
- Szczegóły
- Kategoria: Relacje DKK przy WBP w Łodzi
- Utworzono: wtorek, 26, luty 2008 01:00
- Domagalska Elżbieta
Ostatni wtorek miesiąca (26 lutego) poświęciliśmy jak zwykle spotkaniu i dyskusji nad książką. Tym razem był to "Powolny człowiek" Johna Maxwella Coetzee'ego, najnowsza powieść laureata literackiej Nagrody Nobla z 2003 roku.
Spotkanie rozpoczęliśmy od prześledzenia polskich korzeni tego południowoafrykańskiego pisarza, które okazały się niespodzianką dla większości uczestników. Niewiele bowiem osób wiedziało, że pradziadek pisarza Baltazar Dubiel był Polakiem i pochodził ze wsi Czarnylas w województwie wielkopolskim.
W 2006 roku, podczas wizyty w Polsce na zaproszenie wydawnictwa "Znak" Coetzee odwiedził Czarnylas i pobliski Odolanów, gdzie jego pradziadek uczęszczał do szkoły.
Coetzee, jak przystało na potomka odważnego emigranta z Polski, też dużo podróżował, zmieniał kraje i kontynenty: większość swego dzieciństwa spędził
w Kapsztadzie, we wczesnych latach 60-tych przeniósł się do Londynu, doktorat
z lingwistyki uzyskał w Stanach Zjednoczonych ( gdzie wykładał angielski i literaturę), potem wrócił do RPA, a po przejściu na emeryturę w 2002 roku przeniósł się do Adelajdy w Australii i w 2006 roku został obywatelem australijskim.
Tu też rozgrywa się akcja jego powieści. Bohater, podobnie jak autor ma sześćdziesiąt lat, również jest w Australii imigrantem i mieszka w Adelajdzie. Na tym jednak podobieństwa się kończą.
Paul Rayment, emerytowany fotograf wkraczający w jesień swojego życia, ulega wypadkowi (zostaje potrącony przez samochód) i traci nogę. Od tego momentu cały jego świat się zmienia. Bohater, który do tej pory cieszył się życiem, popada
w przygnębienie i marazm, z którego trudno mu się wydobyć. I nie chodzi tu tylko
o utratę kończyny - wypadek staje się przyczyną gorzkiego rozliczenia całego dotychczasowego życia.
Zdeklarowany samotnik i trochę dziwak, staje się uzależniony od pomocy opiekunki, chorwackiej emigrantki Marianny, która wnosi w jego życie dawno zapomniane uczucia : ciepło i kobiecość. Zakochany, stopniowo coraz mocniej angażuje się w jej problemy rodzinne, a konfrontacja z rodziną Jokičów uświadamia mu pustkę
i jałowość dotychczasowego życia. Budzi się w nim tęsknota za zbudowaniem gniazda i chęć pozostawienia po sobie śladu.
Wtedy właśnie w jego życie wkracza tajemnicza i wszystko o nim i jego myślach wiedząca Elizabeth Costello.
Postać ta wzbudziła wśród naszych klubowiczów sporo kontrowersji, różne były też próby jej interpretacji. Wiemy, że ta słynna, choć fikcyjna pisarka jest tytułową bohaterką poprzedniej książki Coetzee'ego , gdzie była jakby alter ego samego pisarza. Tu pełni rolę bardziej złożoną: jest zarazem jego demiurgiem i sumieniem.
"Powolny człowiek" to książka zatrzymująca i skupiająca uwagę czytelnika na tych przerażających, strasznych rzeczach, o których na co dzień nie chcemy ani mówić, ani myśleć - takich jak: wypadek, śmierć, starcza samotność.
Większość naszych klubowiczów nastroiła ona pesymistycznie i smutno, tylko najmłodsza nasza dyskutantka widziała w niej pozytywne i optymistyczne akcenty : jej zdaniem bohater został zmuszony przez los do rozpoczęcia życia na nowo – może będzie ono lepsze, pełniejsze?
Na wszelki wypadek na następne spotkanie wybraliśmy "Panienkę w PRL-u" Jolanty Wachowicz-Makowskiej, która na pewno pozwoli nam zrelaksować się przy czytaniu i da odpocząć od poważniejszej tematyki. Tym bardziej, że spotkanie odbędzie się już po Świętach Wielkanocnych - tradycyjnie we wtorek, 8 kwietnia.
Moderator DKK przy WiMBP w Łodzi
"O pięknie" Zadie Smith
- Szczegóły
- Kategoria: Relacje DKK przy WBP w Łodzi
- Utworzono: wtorek, 29, styczeń 2008 02:00
- Domagalska Elżbieta
Tradycyjnie, we wtorek o 17.00 spotkaliśmy się w sali naszej Biblioteki, aby podyskutować o książce Zadie Smith "O pięknie". Tytuł okazał się zwodniczy " zamiast rozważań o wartościach estetycznych otrzymaliśmy historię o zdradzie, która niszczy piękno, burzy spokój i harmonię, przynosi ból i rozpad rodziny. Bohaterem zbiorowym powieści jest rodzina Howarda Belseya " profesora na Wydziale Sztuk Wyzwolonych Uniwersytetu w Weelinton. Nie jest to rodzina do jakich jesteśmy przyzwyczajeni: Howard jest Anglikiem, jego żona Kiki to afroamerykanka - on jest profesorem sztuki, a ona administratorem szpitala. Mają troje dzieci, które łączy jedynie ciemny kolor skóry odziedziczony po matce: najstarszy syn Jerome, który jako jedyny w rodzinie jest chrześcijaninem, to bystry i pracowity student, córka Zora brak wybitnych zdolności nadrabia uporem i tupetem (jest ambitną perfekcjonistką), zaś najmłodszy syn Levi wyznaje ideologię "gangsta rap" i poszukuje swojej drogi, pomagając "biednym, czarnym braciom" handlować "lewym" towarem na ulicy. Mieszkają na przedmieściach Bostonu we wspaniałym starym domu otoczonym ogrodem, z galerią rodzinnych zdjęć na ścianach. Niestety, zdrada Howarda burzy i tak z trudem utrzymywaną rodzinną harmonię. Zagubieni i poszukujący swojej drogi młodzi ludzie dojrzewają w poczuciu totalnej destabilizacji. Rozpadowi małżeństwa towarzyszy rozpad rodziny.
"O pięknie" to w pewnym sensie powieść feministyczna. Przedstawieni w niej mężczyźni są egocentrykami żyjącymi w świecie abstrakcyjnych idei, sporów intelektualnych oraz wojen podjazdowych prowadzonych w imię próżności i niezdrowych ambicji. Zarówno Howard, jaki i jego największy zawodowy przeciwnik " profesor Monty Kipp okazują się słabi i egoistyczni, nieodpowiedzialni i zakłamani. Szczere i prawdziwe są tu tylko kobiety " paradoksalnie, choć odległe od świata wielkich idei i intelektualnych dysput, to one właśnie są "piękne wewnętrznie".
Książka wzbudziła wiele emocji, dyskusja potoczyła się wartko i burzliwie. Co do jednego klubowiczki były zgodne - wszystkie jednogłośnie potępiły obu panów " zarówno profesora Howarda Belseya, jak i profesora Monty'ego Kippa. Obaj zdradzili swoje żony, obaj okłamywali je i oszukiwali " nie było żadnych okoliczności łagodzących.
Kontrowersje wzbudziło natomiast zakończenie książki - część pań uważała, że Kiki przebaczy Howardowi i małżonkowie pomimo wszystko pozostaną razem, inne były zdania, że małżeństwo nieodwołalnie się rozpadło i nie da się go już uratować. Wszyscy jednak zgodzili się, że warto było przeczytać te 598 stron. I że ostatnia część książki okazała się najciekawsza, bo czytało się ją najlepiej.
"Moje kroniki" Boba Dylana (spotkanie w Pubie Biblioteka)
- Szczegóły
- Kategoria: Relacje DKK przy WBP w Łodzi
- Utworzono: wtorek, 11, grudzień 2007 02:00
- Danuta Kapela
Dlaczego "Kroniki" sprawiły tyle kłopotu? Są na wskroś amerykańskie, mnóstwo w nich szczegółów znanych jedynie lokalnie, odniesień łatwych do rozszyfrowania wyłącznie przez znawców rocka, szczególnie jego początków. Ponadto, jak na prawdziwą kronikę przystało, Bob Dylan w swojej własnej lokuje dziesiątki tytułów i nazwisk - jest ich tak dużo, że książka staje się miejscami niemal polsko-angielska. Żeby choć dla osłody jakieś dialogi, trochę przestrzeni pomiędzy jednym czy drugim tytułem, nic z tego, w zamyśle autora miał być to rzetelny rejestr wydarzeń, prawdziwy kronikarski zapis.
To tyle dla usprawiedliwienia naszej częściowej niedyspozycji. Częściowej, bo oczywiście, nie było nikogo wśród całej osiemnastki, kto nie znałby samego Dylana i jego muzyki. Dzieliliśmy się zatem wiedzą o sławnym muzyku, a Łukasz przy akompaniamencie gitary zaśpiewał nam kilka jego utworów (m.in. Tambourine Man, Knocking on the Heaven’s Door, Blowing in the Wind, House of the Rising Sun). Teksty utworów wykonanych przez Łukasza (oryginalne i ich tłumaczenia) zamieściliśmy w klubowej gazetce.
Ot, wydawałoby się, że kompletna klapa, a tymczasem było to jedno z najciekawszych klubowych spotkań. Dziękujemy właścicielom Pubu Biblioteka za miłe przyjęcie.
Moderator DKK przy WiMBP w Łodzi
Listopadowy wieczór z książką Frederica Beigbedera
- Szczegóły
- Kategoria: Relacje DKK przy WBP w Łodzi
- Utworzono: wtorek, 20, listopad 2007 02:00
- Danuta Kapela
Listopadowe nastroje trudno zaliczyć do tych, które kuszą, kręcą lub solidnie krzepią... Tymczasem w naszym kolejnym spotkaniu znowu uczestniczyło kilkanaście (16) osób. Wiedzieliśmy, że tym razem tak właśnie będzie: melancholijnie, bez szczególnych pozytywnych wzmocnień i wyjątkowo dobrego humoru. I bez odkryć, do których zdążyliśmy już przywyknąć. Tę książkę każdy z nas dobrze znał, wiedział, co zdarzy się na początku i w zakończeniu jeszcze przed przeczytaniem treści. Nie wybraliśmy przecież prozy Frederica Beigbedera po to, by w niej coś szczególnego odkryć. Wybraliśmy, by wrócić wspólnie pamięcią do dramatycznych wydarzeń z 11 września 2001 roku, by przywołać raz jeszcze obraz absurdalnej śmierci w płonących wieżowcach World Trade Center i zbliżyć się do ogromu tragedii wywołanej terrorystycznym zamachem.
"Windows on the World" (tytuł książki) to nazwa restauracji, która niegdyś mieściła się na 107 piętrze północnej wieży WTC. W dniu terrorystycznego zamachu restaurację odwiedził Carthew Yorston i jego synowie, 7-letni David oraz 9-letni Jerry. Cała trójka, jak nietrudno się domyślić, wraz z ponad setką innych ludzi, zginęła, a powieść jest zapisem ich powolnego umierania. Również zapisem myśli snujących się po głowach bohaterów skazanych na przeżycie tak okrutnego doświadczenia.
Bohaterowie książki są postaciami fikcyjnymi, i też nie rzecz w tym, by teraz w szczegółach dochodzić prawdziwego przebiegu zdarzeń - takiego przecież ustalić się nie da. Jakie by te szczegóły nie były, nieuchronnie prowadzą do znanego nam tragicznego finału, a przeraża właśnie ten finał. W czym zatem rzecz? W postawieniu ważnych dla przyszłości świata pytań i w próbie odpowiedzi na nie. Książka jest osobistym wyznaniem autora, który próbuje zaprezentować własny stosunek do tragedii, jej przyczyn i ewentualnych konsekwencji.
Czy w dyskusji poszliśmy tropem wskazanym przez krytykę literacką? Czy zajęliśmy się tym, czym zajęli się specjaliści od twórczości Beigbedera? Jasne, że jak zwykle, nie. Wypowiedzi krytyków umieściliśmy do poczytania w naszej gazetce, a sami w listopadowy, jesienny wieczór oddaliśmy się melancholijnym nastrojom. Melancholia przywiodła nas do miejsca, w którym prawie zawrzało emocjonalnie. Ach ci terroryści, nawet w małej bibliotecznej salce, bez użycia dynamitu doprowadzą do zagrożenia wybuchem. Wystarczy uczynić ich przedmiotem klubowej dyskusji.
Włodzimierz Odojewski "... i poniosły konie"
- Szczegóły
- Kategoria: Relacje DKK przy WBP w Łodzi
- Utworzono: wtorek, 23, październik 2007 12:20
- Kinga Siekierska
Członkowie Dyskusyjnego Klubu Książkowego przy Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Marszałka J. Piłsudskiego na spotkanie w dniu 11 września 2007 r. w PUBIE BIBLIOTEKA wybrali zbiór opowiadań Włodzimierza Odojewskiego "… i poniosły konie".
Klubowicz wprowadzający do dyskusji i autor tej relacji w słowie wstępnym skupił się na wybranych faktach z biografii pisarza (zamieszkiwanie w czasie wojny w Wielkopolsce, niemieckie korzenie rodziny Odojewskich, wyjazd 13-letniego Włodzimierza z matką na Podole latem 1943 roku). Rozpoczynając dyskusję wskazał na trzy opowiadania, które z jego punktu widzenia uznał za ważne w dorobku pisarza i które powinny być znane i czytane ("… i poniosły konie" , "Zapis zbrodni", "Sprawa Agnieszki".
W opozycji do twierdzenia o znaczeniu tragicznych dziejów ludności polskiej na Podolu, Wołyniu i uwzględniania tego tematu w twórczości literackiej oraz popularyzacji historii Polski prezentowany był szczególnie przez jednego z dyskutantów pogląd, iż przypominanie tych spraw nie służy porozumieniu, w tym przypadku między narodami polskim i ukraińskim.
Ze sprzeciwem części osób biorących udział w dyskusji spotkała się opinia, iż problematyka zbrodni jest tak samo "obca" dla młodego pokolenia Polaków jak bitwa pod Grunwaldem.
Ponad godzinna dyskusja skupiła się wokół poszukiwania źródeł, przyczyn konfliktów między Polakami i ludnością ukraińską, o wybuchem nienawiści Ukraińców do Polaków, którego apogeum przypada na lato 1943 roku.
Emocje, które towarzyszyły niektórym wypowiedziom, były zrozumiałe. Jak ważne jest przywoływanie, także w utworach literackich faktów z tragicznej historii Polski z ostatniej wojny może świadczyć fakt, iż niektórym obecnym dopiero lektura tego zbioru uświadomiła ogrom dokonanych zbrodni na ludności polskiej.
Zwyczajem DKK przy WiMBP stało się, że osoba prowadząca spotkanie przygotowuje również Gazetkę Niecodzienną "Książka Krzepi, Kusi, Kręci". Piszący te słowa wybrał z materiałów dostępnych w Internecie, w książkach i czasopismach subiektywny materiał, którego celem było przybliżenie sylwetki pisarza i jego twórczości, szczególnie zaś omawianego tomu opowiadań. Zamieszczony materiał może służyć odkrywaniu i zachowywaniu prawdy o tragicznych dziejach w nim opisywanych.
Pod znakiem poezji
- Szczegóły
- Kategoria: Relacje DKK przy WBP w Łodzi
- Utworzono: wtorek, 16, październik 2007 03:00
- Kinga Siekierska
Październikowe spotkanie w Dyskusyjnym Klubie Książki odbyło się pod znakiem POEZJI.
POEZJĘ reprezentowali Wisława Szymborska (z tomikiem Dwukropek) i Marcin Świetlicki (z tomikiem Muzyka środka).
Stanęłam przed trudnym zadaniem prowadzenia tego spotkania. Jak tu rozmawiać o poezji? Czy ktoś w ogóle ją czyta?
Czytamy, ale nie tak często jakby wypadało. Dlaczego? Bo poezja wymaga czasu, skupienia. Bo zawsze zostajemy z wrażeniem, że jeszcze czegoś nie odkryliśmy. Bo za każdym razem czytamy tak naprawdę o czym innym. Poezja zmienia się razem z nami. Poezji nie można po prostu PRZECZYTAĆ. Można ją tylko CZYTAĆ.
Szymborska i Świetlicki. Oboje z Krakowa, choć żadne z nich w Krakowie się nie urodziło. Ona – dystyngowana LAUREATKA, on nieustannie dobrze zapowiadający się POZER. Wiersze Szymborskiej są jak studnia bez dna, tak wypełnione treścią, że nie sposób jej wyczerpać w żadnej ludzkiej rozmowie. Wiersze Świetlickiego tchną pustką, którą afirmuje sam poeta.
Który tomik zabrałbyś na bezludną wyspę? Szymborską? Świetlickiego?
W rozmowie o poezji trudno nie zapytać o samą poezję. Czym jest poezja? Co stanowi jej istotę? Czy to jest rym, forma? Czy może umiejętność wskazania na pewną prawdę? A może chęć wyrażenia siebie?
Jedna z uczestniczek DKK, która sama pisze wiersze podzieliła się z nami refleksją twórcy: poezja powstaje pod wpływem pewnego natchnienia, siadam i piszę, ale rzadko jestem zadowolona z efektów, dlatego poprawiam albo wyrzucam do kosza.
Poezja to poszukiwanie formy, która zdoła wyrazić tą jedną chwilę, jeden moment, kiedy mamy poczucie, że WIEMY.
Nasza uwaga przeskakiwała z jednego utworu na drugi, z jednego tomiku do następnego. Pamiętam jednak bardzo dobrze dwa wiersze: Dwukropek Szymborskiej i Filandia Świetlickiego. Pierwszy z nich pamiętam dlatego, że usłyszałam jego ciekawą interpretację podczas naszego spotkania w październikowym DKK. Tytułowy dwukropek to zapowiedź ciągu dalszego. I można to rozumieć w wielu wymiarach rzeczywistości: jako następne tomiki Szymborskiej, jako ciąg dalszy naszego życia, jako nowe życie po śmierci. Filandię pamiętam, ponieważ stanowić miała przykład tej "jaśniejszej strony" poezji Świetlickiego.
Być może muzyczne wykonanie tego wiersza ze wspaniałą melorecytacją Bogusława Lindy brzmi kojąco. Sam tekst jednak jest raczej ponury. I chyba nie udało się przekonać uczestników DKK do zabrania tomiku Muzyka środka na bezludną wyspę.
Wbrew moim obawom rozmowa o poezji okazała się nie tylko możliwa, ale także ciekawa i odkrywcza. Zachęceni brakiem przymusu „właściwej” interpretacji mogliśmy podzielić się własnymi przemyśleniami.
Zapewniam Was, że były one zaskakujące.
"Jeżeli czytać, jeżeli czytać ... jeżeli czytać to nie indywidualnie, jeżeli czytać to tylko we dwóch…."
Albo razem z nami w Dyskusyjnym Klubie Książki.
Członek DKK przy WiMBP w Łodzi
(Spotkanie odbyło się w dniu 16 października 2007 r. i wzięło w nim udział 12 osób.)
"Lala" Jacka Dehnela w DKK
- Szczegóły
- Kategoria: Relacje DKK przy WBP w Łodzi
- Utworzono: wtorek, 19, czerwiec 2007 04:00
- Redakcja WBP
Pozytywnie zaskoczyła nas frekwencja - 16 osób, w tym aż sześciu panów. Zawdzięczamy to prawdopodobnie kontrowersjom, jakie towarzyszą osobie autora. Twórca „Lali” jest bowiem ze wszech miar postacią nietuzinkową, o szerokich, wręcz renesansowych zainteresowaniach - pisze wiersze, teksty piosenek, powieści i opowiadania, tłumaczy, zajmuje się malarstwem i rysunkiem, zasiada w Radzie Programowej Galerii „Zachęta” w Warszawie, jest felietonistą portalu Wirtualna Polska (dział Książki), prowadzi w TVP 2 program kulturalny „Łossskot”.
Lektura „Lali” wzbudziła szereg emocji, co zaowocowało gorącą dyskusją. Wnioski były jednoznaczne - powieść urzeka nas, bawi i wzrusza. Należy do tego rodzaju książek, które czyta się szybko, bo chce się wiedzieć, co dalej. Na uwagę zasługuje również język, jakim została napisana – Jacek Dehnel to poeta świetnie władający prozą.
Następne spotkanie odbędzie się 24 lipca 2007 r. w PUBIE BIBLIOTEKA ( róg al. Kościuszki i A. Struga) o godzinie 17.00, będziemy dyskutować nad „Opowieścią o Blanche i Marie” szwedzkiego pisarza i dramaturga Pera Olova Enquista
Moderator DKK przy WiMBP w Łodzi
Spotkanie organizacyjne
- Szczegóły
- Kategoria: Relacje DKK przy WBP w Łodzi
- Utworzono: wtorek, 17, kwiecień 2007 04:00
- Redakcja WBP