Wyszukiwanie:

Logowanie:

Realizatorzy:

Recenzje czytelników klubów DKK

Recenzja książki "Śpiąca Alicja" Judith Hooper

Bohaterka powieści, Alicja James, jest autentyczną postacią, przedstawicielką sławnej bostońskiej rodziny. Jej brat, Henry, to autor m.in. „Bostończyków” i „Portretu damy”, z kolei William zasłynął jako psycholog i filozof.

Żyjąca w drugiej połowie XIX wieku (1848 – 1892), zmarła przedwcześnie, Alicja zdecydowanie wyprzedza swoją epokę i nie pasuje do typowego obrazu kobiet tamtego okresu. Chce zdobywać wiedzę, kształcić się, dyskutować na różne tematy, a nie robić słodkie miny do mężczyzn, licząc na szybkie zamążpójście. Denerwują ją wszelkie ograniczenia wynikające z tego, że jest kobietą. Zazdrości braciom, którzy mogą się zajmować ważnymi kwestiami pozostającymi również w kręgu jej zainteresowań.

Niestety aktywność Alicji jest też ograniczona z powodu problemów zdrowotnych, nie do końca zdiagnozowanych. W książce Judith Hooper, opartej na pamiętnikach Alicji opublikowanych prawie czterdzieści lat po jej śmierci, poznajemy bohaterkę już praktycznie przykutą do łóżka w londyńskim pensjonacie i razem z nią „osuwamy się na powrót w przeszłość”.

Zdana na opiekę pielęgniarki, z daleka od swoich bliskich, poróżniona z ukochanym bratem Williamem, odbywa Alicja podróże w czas miniony. To dzięki nim czytelnik może poznać wcześniejsze lata jej życia, pierwsze symptomy choroby objawiające się krótkimi omdleniami, które były, jak to określa bohaterka, „bramą do innego świata”.

Wspomnienia Alicji odkrywają jej bogaty świat wewnętrzny, inteligencję, wrażliwość i oczytanie. Spędzając dużą część życia w łóżku, czytała książki, gazety, rozmawiała  z tymi, którzy ją odwiedzali i prowadziła ożywioną korespondencję. W powieści są fragmenty wielu listów, głównie jej braci.

Alicja James nie budzi we mnie, a i inni klubowicze też to przyznali, współczucia, dominuje tu podziw dla niej. Ona sama też nie jest typem cierpiętnicy, wręcz przeciwnie, często z humorem, a nawet z ironią mówi o swoich przypadłościach: „Ale nie będę się nad sobą użalać, gdyż znudzę nawet samą siebie”. Czytelnik też nie nudzi się ani przez moment, bo nieustannie poznaje nowe fakty z życia Alicji, jej rodziny, przyjaciół, historie jej intymnych związków z Sarą Sedgwick i Katherine Peabody, opowieści o wyprawach do Europy.

Powieść przybliża także czasy, w jakich żyła bohaterka, pokazuje zakłamanie i obłudę tzw. wyższych sfer. Ktoś taki jak Alicja może być dla otoczenia „źródłem nieustającego rozczarowania”, nie przystaje do obrazu dobrze wychowanej panienki, próbuje się tylko czasem ukrywać pod taką maską.

Pozostaje żałować, że Alicja James urodziła się za wcześnie, dziś mogłaby na pewno żyć inaczej, kształcić się, być aktywną, no i wreszcie zdiagnozowano by jej chorobę. A co właściwie dolega bohaterce książki? Tego nie będę zdradzać, proszę przeczytać „Śpiącą Alicję”. To bardzo interesująca powieść o fascynującej kobiecie.

 

Wiesława Kruszek

DKK przy PBP w Sieradzu

Zakończenie fantastycznej historii. Recenzja powieści Andrzeja Sapkowskiego pt. Lux perpetua

Tom trzeci trylogii husyckiej Andrzeja Sapkowskiego pt. Lux perpetua to znów rewelacyjna powieść historyczna na miarę Zofii Kossak czy Henryka Sienkiewicza. Powieść wzbogacona oczywiście o pierwiastek fantastyki. Wszak inaczej być nie mogło :) Dzieje wojny wyznaniowej na Śląsku autor podaje bez nachalności. Zręcznie wplata je w awanturniczą fabułę, od której nie sposób się oderwać. Szczerze polecam.

Judasz Amos Oz

Powieść Oza jest gorzkim rozrachunkiem z ideą państwa , pokoleniem budowniczych z krzywdą i przelana krwią. Autor przedstawia czytelnikowi postać jaką jest Szmuel poznajemy młodzieńca którego zadaniem jest napisanie pracy w temacie „Jezus w oczach Żydów”  Nie wierzy w Jezusa jako Syna Bożego , ale go lubi i chce się wgłębić w całą historię życia Jezusa i narodu. Według bohatera Judasz był najwierniejszym uczniem Jezusa, dąży do obalenia znaczenia 30 srebrników pisze o domniemanym samobójstwie Judasza. Chce bardziej poznać osobę Judasza przywiązując jej więcej uwagi. Młodzieniec po przerwaniu studiów z ogłoszenia trafia do ponurego domu i tam dzieli go z 40- letnim mężczyzną i kobietą Atalią w której z czasem się zakochuje, jednakże kobieta go zostawia dla innego mężczyzny, chłopak jest rozczarowany postawą kobiety chce zgłębić historię Jezusa i Judasza. Równolegle Oz toczy również rozważania nad sytuacją polityczną Izraela. Akcja powieści toczy się w Jerozolimie w latach 50 XX wieku na terenie państwa nowo utworzonego. W tym kontekście pojawia się drugi zdrajca Abrabalnel postać która miała czelność przeciwstawienia się utworzeniu państwa żydowskiego , marzenie ludności wyznawców Judaizmu , przeczuwał on że będzie to stanowiło zarzewienie konfliktu które przynieść może więcej szkód , po czym zostaje oskarżony za zdrajcę, jednak później okazuje się że Abrabalnel miał jednak sporo racji. W dniu ogłoszenia niepodległości wybucha wojna izraelsko- arabska a z nią kolejne konflikty. Oz napisał jedną z ciemniejszych i najlepszych swoich powieści , cień nadziei jest taki iż bohaterowi udaje się z tego domu wyjść i zacząć żyć na nowo.

Nie oddam dzieci K. Michalak

Akcja powieści  zaczyna się zwyczajnie autorka pokazuje rodzinę jakich wiele- kilkoro dzieci zapracowany mąż i zajmująca się domem żona. Poznajemy szanowanego chirurga Michała Sokołowskiego  kochającego ojca i męża, którego świat wokół rozpada się na kawałki, niedowierzanie zmienia się w przerażenie, nadzieja pryska a miejsce jej zajmuje bezgraniczna rozpacz. Sokołowski podczas dyżuru w pracy odbiera telefon, który wywraca mu życie do góry nogami. Chirurg otrzymuje wiadomość o wypadku swojej żony w którym ginie jego trzy letni synek Antoś oraz żona i przypomina sobie, że tak nie dawno obiecywał Antosiowi, że szybko dziś wróci do domu. Jak wielka jest rozpacz mężczyzny w natłoku myśli zatapia się w smutku zapomina o innych uczestnikach domu o swoich dzieciach zaniedbuje obowiązki domowe i pracę, chcąc szybko zapomnieć pije i zatapia smutki w alkoholu nie widzi on innego rozwiązania swoich problemów, nic dla niego już nie ma wartości. Popada w skrajność emocjonalną, gdyż do niewyobrażalnego bólu i cierpienia dochodzi ogromne poczucie winy. W głowie wirują wyrzuty sumienia gdyby nie był pracoholikiem i poświęcił swym bliskim więcej czasu, był z nimi w tym ważnym dla jego dziecka dniu w dniu urodzin. Marta i Antoś być może by żyli, lecz to nie koniec problemów chirurga, ktoś życzliwy za wszelką cenę pragnie odebrać mu dzieci . Czy Sokołowski będzie miał na tyle siły aby sprostać problemom- tak chirurg w pewnym momencie budzi się jakby z letargu i stawia czoło problemom chce dać szczęście swojej rodzinie i zmienia się. Michalak Katarzyna nie boi się poruszać w swych dziełach trudnych tematów. W „ Nie oddam dzieci” mowa o pracoholizmie, samotności, władzy pieniądza, , dziennikarskich hienach żerujących na ludzkiej tragedii , ludzkiej „ Życzliwości”, która niejednokrotnie prowadzi do kolejnych dramatów. Powieść ta dogłębnie wzrusza i odciska ślad w sercu i pamięci. To historia, której po prostu nie da się zapomnieć. Opowieść o ludzkim dramacie, bólu, cierpieniu, ale też przyjaźni, sile miłości i więzach rodzinnych.

Recenzja książki "Szum" Magdaleny Tulli

Dziewczynka w granatowym włoskim swetrze zamiast w przepisowym fartuchu z białym kołnierzykiem już tym wyróżnia się wśród uczniów. Choć może wyróżnia to nie jest tutaj dobre słowo, raczej odstaje, nie pasuje. Spóźnia się na lekcje, nie radzi sobie z czytaniem i pisaniem, kłamie, bywa agresywna. Jest wyśmiewana przez koleżanki, a nawet przez własną rodzinę na coniedzielnych spotkaniach przy szarlotce. Jej matka wciąż jest wzywana do szkoły, która nie chce zrozumieć, że sprawy córki „nie są jej sprawami i nie chce brać za nie odpowiedzialności”. Pamięć wojennych przeżyć wciąż tkwi bardzo mocno w matce i każe jej „trzymać świat na dystans”.

Toksyczna relacja z matką, poczucie obcości, samotność, budowanie wyobrażonych światów to tematy pojawiające się w „Szumie” i wcześniejszych „Włoskich szpilkach”. To powieści, w których autorka próbuje się zmierzyć z własnymi doświadczeniami dzieciństwa i młodości, chorobą matki i jej obozową przeszłością.

Dziewczynka z „Szumu” nie znajduje wsparcia u najbliższych, szuka zatem przyjaciół w świecie wyobrażonym. Pojawia się sympatyczny lis z włoskiej kolorowanki udzielający jej wielu przydatnych nauk. Zniknie potem, by w końcówce książki przewodniczyć Sądowi Najniższemu, gdzie niektóre z wcześniejszych postaci gromadzą się „żeby sobie wybaczyć”. Zanim to nastąpi, trzeba jednak, by „umarła w nich ofiara”.

To piękna metaforyczna scena, podobnie jak pojawiające się w powieści „telefony do zmarłych”. No bo jak właściwie z nimi rozmawiać? „Tylko przez telefon, inaczej się nie da”. Narratorka przyznaje, że są to trudne rozmowy, oni „mają za sobą coś takiego, co w nich wszystko zmienia”. Nie ma „tam” szumu, czyli życia po prostu, rozumianego naszymi kryteriami z zabieganiem, pośpiechem, chaosem, zamartwianiem się.

„Szum” Magdaleny Tulli to raczej smutna i bolesna proza. Podejmowane przez autorkę tematy są trudne, na pewno jednak warto podjąć wysiłek zmierzenia się z nimi. Może z kart książki „wyjrzą” i nasze, czytelników, doświadczenia, może w tej małej dziewczynce zobaczymy siebie, swoją koleżankę, kogoś bliskiego… Może lis przypomni nam „Małego księcia” Exupery’ego.  

Nasze klubowe grono przyznało, że warto tę powieść polecić, podobnie jak i „Włoskie szpilki”. Dodam, że mnie bardzo podobają się i wcześniejsze książki Tulli, przeczytałam „Skazę”, „W czerwieni” i „Tryby”.

Wiesława Kruszek

DKK przy PBP w Sieradzu

Historia fantastyczna. Recenzja powieści Andrzeja Sapkowskiego pt. Boży bojownicy

Tom drugi trylogii husyckiej Andrzeja Sapkowskiego pt. Boży bojownicy to powieść historyczna na miarę Zofii Kossak czy Henryka Sienkiewicza. Powieść wzbogacona oczywiście o pierwiastek fantastyki. Wszak inaczej być nie mogło :) Dzieje wojny wyznaniowej na Śląsku autor podaje bez nachalności. Zręcznie wplata je w awanturniczą fabułę, od której nie sposób się oderwać. Szczerze polecam.

Recenzja książki "Głód" Martina Caparrosa

„Jak , do diabła, możemy żyć, wiedząc, że dzieją się takie rzeczy?” Pytanie to powraca kilka razy na 710 stronach reportażu argentyńskiego dziennikarza i pisarza. Nie daje spokoju w trakcie lektury i bardzo długo po niej.

Przytaczane przez Caparrosa fakty, liczby, statystyki, opowieści i rozmowy są porażające. Problem głodu, niedożywienia i chorób z tego wynikających wciąż jest obecny w wielu krajach. Autor analizuje go w oparciu o swe wędrówki po Nigrze, Indiach, Bangladeszu, Stanach Zjednoczonych, Argentynie, Sudanie Południowym i Madagaskarze. Pomiędzy tymi relacjami zamieszcza refleksje dotyczące głodu w kontekście historycznym, politycznym, społecznym.

Czyta się tę książkę ze ściśniętym sercem. Wstrząsające są rozmowy z młodymi matkami, które niosą swe chore z niedożywienia dzieci przez kilka godzin, by dotrzeć do szpitala Lekarzy Bez Granic. Ich marzenia sprowadzają się do posiadania krowy i pragnienia zaspokojenia głodu swej rodziny, bez ciągłego zastanawiania się, co będą jedli jutro. Jedzą zresztą wciąż to samo, najczęściej proso, sorgo, ryż. Ahmad z Nigru mówi, że proso to jego ulubiona potrawa. Gdy Caparros pyta, czy jest lepsze niż kurczak, odpowiada: „Kurczaka nigdy nie jem. To po co miałby mi smakować?” W takim tonie wypowiadają się też i inni rozmówcy autora. Przyjmują biernie swój los, często podkreślając, że taki im przypadł. Być może zasłużyli na niego, obrażając w jakiś sposób Boga. Nie znajdują jednak odpowiedzi, co takiego strasznego mogli zrobić, by zasłużyć na taką karę.

Argentyński dziennikarz wskazuje na różne przyczyny głodu: nieurodzaj, susze, słabe ziemie. Oskarża też globalne korporacje, np. Monsanto, które bogacą się kosztem najuboższych. Pisze o świecie, który jest „bezwzględny, arogancki i przerażający”. Wskazuje na wzrost zainteresowania problemem głodu w sytuacjach klasycznych klęsk. Tymczasem obecnie takie klęski są rzadko i jak pisze: „Umierają oni tylko tak jak zawsze, dzień po dniu, bez przerwy”. Rocznie z przyczyn związanych z głodem umiera 9 min ludzi, „półtora Holokaustu”.

Krytycznie wypowiada się pisarz o organizacjach dobroczynnych, które pomagając, czerpią z tego zbyt wiele korzyści lub też wydatkują pieniądze w nieodpowiedni sposób.

Stara się nie moralizować, zadaje wiele pytań, na które trudno znaleźć odpowiedzi, poszukuje rozwiązań, pobudza do refleksji. „Głód” jest bardzo trudną i ciężką lekturą. Uważam jednak, że wartościową i ważną. Uświadamia, że może powinniśmy, chociaż „na własnym podwórku”, spróbować żyć nieco uważniej. Zastanawiać się, robiąc zakupy, czy rzeczywiście zjemy takie ilości produktów, czy nie będziemy ich potem wyrzucać do śmietnika. Może to niewiele, ale przecież takie małe kroki też mogą nauczyć nas wrażliwości.

Caparros w zakończeniu pisze: „Zjeździłem świat i coraz bardziej doprowadza mnie on do rozpaczy. Ale coraz bardziej wierzę w rozpacz i desperację”.

Przeczytajcie „Głód”; nie będzie łatwo, ja po pierwszych stu stronach myślałam, że nie dam rady. Jednak uznałam, że nie można zamknąć tej książki i stwierdzić, że lepiej nie wiedzieć o takich strasznych sprawach. Przecież głód, to „największa porażka ludzkości”.

Reportaż Caparrosa to lektura obowiązkowa.

 

Wiesława Kruszek

DKK przy PBP w Sieradzu

Właśnie dziś, własnie teraz. K. WilczyńskaRezenzja

Książka pt. „ Właśnie dziś, właśnie teraz” to historia trzech kobiet które w obliczu różnych sytuacji życiowych stają się nieporadne życiowo. Kobiety te nie są szczęśliwe gdyż ich szczęściu zawadza tęsknota. Pełna żalu Sabina od wielu lat jest opiekunką dla swego ojca, który jest osobą niedołężną, relacje tych dwojgu ludzi są toksyczne. Ojciec i jego córka Sabina są dla siebie obcymi ludźmi, nie potrafią odnaleźć wspólnego języka. Być może to jest powodem tęsknoty kobiety. Młoda kobieta Bronisława ledwo wiąże koniec z końcem utrzymując siebie oraz dorosłego syna który jest nałogowym alkoholikiem. Kobieta tęskni za normalnym życiem, chce uwolnić syna z nałogu i zacząć szczęśliwe i prawdziwe życie. Gustowna Sonia prowadzi idealne życie we wspaniałym domu, z kochającym i troskliwym mężem oraz córką. Idealne do czasu kryzysu. Nieszczęśliwy wypadek zmaże dotychczasowy porządek i splecie ich losy. Każdej z kobiet los zsyła zmierzenie się z problemami które są dla nich wyzwaniem czy będą miały tyle wiary we własne siły i przezwyciężą problemy. Każda z nich będzie musiała stawiać czoło prawdzie, nie zawsze przyjemnej. Prawdzie o sobie samej i najbliższych. Czasami życie i los jest nam dany odgórnie i nie zawsze możemy się z nim pogodzić, lecz autorka p. Wilczyńska Karolina chce nam uzmysłowić, że w wielu sytuacjach życiowych trzeba życie czasami musi nas potrząsnąć, dać nam w koć abyśmy nie zabłądzili i odnaleźli sens tego całego życia. „ właśnie dziś, właśnie teraz” przekornie pokazuje, że czekanie nie jednokrotnie może okazać się zgubne, a tragedia nie zawsze zapowiada koniec, lecz początek czegoś naprawdę wyjątkowego.

Bukareszt. Kurz i krew M. Rejmer. Recenzja

 

Książka Małgorzaty Rejmer przedstawia obraz zniewolonego miasta oraz krótkie i skomplikowane historie, które dotykają praw człowieka, czasów komunistycznych oraz wielu problemów społecznych. Niektóre opowieści w książce są niewiarygodnie, bo są tak smutne i przerażające. Czytając książkę czytelnik przyjmuję strategię opisywanych osób i zdarzeń. W książce autorka nie ucieka od scen naturalistycznych. Autorka tego interesującego reportażu stara się jak najlepiej zrozumieć, jakie konsekwencje ma ów kurz i krew.

Warto także podkreślić, że ta książka to także świadectwo wielkiej miłości i przywiązania do miejsca, które jest cierpiące, kalekie, ale na swój własny sposób niepowtarzalne. Wciąż w cierpieniu, mroku komunistycznego terroru i wciąż w atmosferze fatalizmu. Dzięki temu miastu poznajemy historię kraju. Tragizm wielkiej historii i pojedynczych losów miesza się tutaj ze smutkiem i melancholią.

Wspomnieć należy, że wadą tej literatury jest brak fotografii. Tym bardziej, że autorka zaznacza nie raz, że to, co zobaczyła upamiętniała na fotografiach. Nie można pominąć kwestii, że w literaturze tej są zdania, które po przeczytaniu zapadają na długo w pamięci. Na przykład: Ci, którzy widzieli wtedy miasto z góry, nie mogli uwierzyć, że bloki mogą się chwiać jak drzewa podczas burzy. W jednej chwili niebo pękło i miasto zawyło z przerażeniem. Zerwał się wiatr, który rozniósł smród spalenizny. Światła zgasły i w bezwzględnej ciemności można było dostrzec tylko wściekłe płomienie buchające ścianą albo pełgające pomarańczowymi językami.

            Autorka tego reportażu doskonale opowiada o trudnej historii Rumunii oraz jej mieszkańcach uwikłanych w ciężkie czasy. Ponadto interesująco opisuje własne refleksje i przeżycia. Aby lepiej opisać te ciężkie i trudne czasy musiała tam zamieszkać a także rozmawiać z ludźmi, analizować dokumenty i docierać do jak największej liczby świadków.

 

Wiedźmin 2.0. Recenzja powieści Andrzeja Sapkowskiego pt. Narrenturm

Narrerturm to pierwszy tom Trylogii Husyckiej, drugiego po Wiedźminie wielkiego uniwersum autorstwa ASa polskiej fantastyki. Które pod każdym względem jest lepsze od poprzedniczki.  Przede wszystkim trylogia posiada dużo lepiej skonstruowaną pod względem fabularnym i stylistycznym narrację, a także faktografię, jak przystało na powieść historyczną z elementami fantasy.
Można śmiało zaryzykować twierdzenie, że „Saga o wiedźminie” to ubogi krewny „Trylogii Husyckiej”. Z kart „Narrerturmu” wprost wylewa się bogactwo języka, jakim autor opisał wykreowany świat. Również główny bohater, w przeciwieństwie do momentami mocno enigmatycznego Geralta, prezentuje się jak Jaskier 2.0, ale bez wiedźmina u boku.
Reynevan od samego początku zostaje porwany przez wiatr historii i ciśnięty w sam środek wydarzeń, które wstrząsnęły naszym kawałkiem Europy. Bakałarz, medyk, szpieg, okazjonalnie zdrajca, kochanek na pełny etat, wojownik i żołnierz rewolucji, okazjonalnie zaś mag do spraw małych i większych; a wszystko to w realiach historycznego fantasy umiejscowionego na Śląsku i okolicach podczas wojen husyckich.
Poza warstwą faktograficzną to obecność elementów nadprzyrodzonych jest tym elementem (i bronią palną), który w zasadniczy sposób odróżnia świat Reynevana od świata Geralta. W „Trylogii Husyckiej” magia nie jest wszechobecna, nie ma tu magicznych teleportów, szybkostrzelnych różdżek i zaklęć rzucanych od niechcenia. Zamiast tego świat nadprzyrodzony został delikatnie wpleciony w tkankę świata powieści. W „Narrerturmie” elementy nadprzyrodzone bardziej uzupełniają rzeczywistość niż ją współtworzą, a mówiąc wprost, magia jest w tej powieści raczej przyprawą, niż jednym ze składników potrawy.
Narrerturm to jednak bardzo dobra książka, warta polecenia.

Wszechksięga

Otwarcie iście w klasycznym stylu nawiązujące do znanych nam ksiąg. Słowo stało się faktem i rozpoczęła się opowieść narysowana pieczołowicie przez Spella. Na pierwszy rzut oka komiks wydaje się być autorską perełką o wszystkim i niczym. Metaforą i wprawką. Gdy przyjrzymy się bliżej okazuje się, że pod warstwą artystycznych kadrów stylizowanych właśnie na iluminowane księgi lub stare gierki parobitowe mamy przypowieść o władzy, naturze ludzkiej, ale i studium szaleństwa.

Katastrofa niejako jest wyprzedzona czynami władcy, a wiedząc o niej robi wszystko by jej zapobiec. W specyficzny sposób. Mówiąc inaczej - odbija mu i staje się tyranem. Czy można było lepiej kombinować? Pewnie tak. Może nie tykać księgi ;) Niczym w tragedii autor prowadzi nas do nieuniknionego, chociaż momentami wydaje się, że istnieje szansa. Z tragedii w komedię. Wszystko, wydawać by się, że musi być megapoważne i smutne do przesady (głodni poddani czy końcowa katastrofa spowodowana przez czynnik ludzki). Tak jednak nie jest. Wątki poważne przeplatane są mocną autoironią i humorem pokazującym, że mimo upływających wieków ludzie są nadal... ludzcy ze wszystkimi przywarami jak i zaletami. Szczególnie widać to przy wątku "bezkrwawej rewolucji", gdy Muriel prowadzi ludzi do spichlerza.  Wiedza uzyskana przez Fulgrima z Wszechksięgi (w zasadzie przeczytał o sobie komiks) przyśpieszyła upadek. Ale autor nie poszedł na łatwiznę i nie zafundował nam deus ex machina, chociaż taniec szkieletów w płomieniach może świadczyć o czymś przeciwnym.

Zakończenie nieco mnie rozczarowało, bo jednak liczyłem, że wątek wynalazców zostanie pociągnięty dalej - toaleta i balon sugerowały większą rolę bohaterów. Trochę niejasny jest dla mnie przeskok od Morgana do Fulgrima i sprawa księcia wynalazcy. Interesująca jest scena, gdy Fulgrim niszczy sprzęty i gniewnie reaguje na zdobytą wiedzę - niszczy obraz przedstawiający siebie samego z czasów młodości. Młodzieńcze ideały w zderzeniu z rzeczywistością... Można też komiks odbierać inaczej - śmierć za śmierć. Kto zdobył władzę krwią, ten również zostanie utopiony we krwi. Własnej.

Wszechksięga jest wydana na dobrym papierze i w dużym formacie. Rysunki doskonale oddają opowieść a bardzo często są klasą samą w sobie - szczególnie przy scenach akcji i pejzażowych na płaskich ale różnych planach.  Jest to pięknie wydana rzecz i warto ją mieć a podejrzewam, że w szkołach mogłaby się przydać na niektórych lekcjach literatury.

Śmierć Stalina

Stalin – językoznawca. Stalin – cwaniak polityczny. Stalin – bezwzględny dyktator i „ojciec narodów”. Praktyk realizmu wyborczego. Mieliśmy okazję przeżyć dotyk tej dłoni „geniusza światowego proletariatu”… Wiemy o nim wiele ale nadal sporo pozostaje do zbadania. Nie tylko jego domniemana współpraca z Ochraną czy sprawy prywatne (kwestia pierwszej żony) ale przede wszystkim śmierć. I o tym właśnie traktuje komiks Nury’ego i Robina.

Jest to fikcja oparta na solidnych podstawach – w zasadzie historia alternatywna – mocno zagęszczona w czasie. Czas skraca się widocznie w przypadku dalszych wydarzeń związanych ze zdobyciem i umocnieniem władzy oraz strąceniem Berii w niebyt. Sam Beria ukazany jest tutaj jako małpolud. Obrzydliwy gad żądny władzy, który nie przepuści żadnej spódniczce. I poniekąd jest to prawda ale też jak w przypadku wszystkiego co zatrąca o sowietologię… niczego nie możemy być absolutnie pewni. I dlatego nie ma sensu traktować „Śmierci Stalina” jako prostej, odtwórczej opowieści historycznej. Czy czepiać się, że tak nie było, nie zastrzelili albo odbyło się później. Na minus – potraktowanie po macoszemu Żukowa i niuansów przejęcia władzy już dalej przez Chruszczowa.

Całość: https://pbp.sieradz.pl/kmf/2018/07/05/smierc-stalina/

Balzakiana J.Dehnel. Recenzja

Książka pt. „ Balzakiana” Jacka Dehnel  jest dialogiem z cyklem powieściowym francuskiego pisarza. Poprzez styl, treść, wzajemne relacje, autor dopisuje nowe akty współczesnej powieści. Znajome ulice, kluby w Gdańsku i we Warszawie, a ludzie jakby żywcem wyszli z balzakowskich kart. Kierowani odwiecznymi emocjami: pazerni, nadpobudliwi seksualnie, ze strachem w oczach  i lękiem odrzucenia. Krótkie opowieści autora nie mają szczęśliwych zakończeń , Dehnel nie ubarwia swoich opowieści.  Na przykład w pierwszej z nich pojawia się młoda kobieta, której życie runie jak domek z kar.  Przechodzi załamanie nerwowe i truje się środkami nasennymi i kretem po czym już po kilku dobach w agonii odchodzi. Kolejny przypadek,  który sam autor chce nam przekazać to rodzeństwo które w wielu rodzinach jest też tego odzwierciedleniem. Pojawia się w nim  wyłudzenie pieniędzy. Każda z historii ma swój przekaz który dobitnie trafia do czytelników.

Dynastia kaczek

„Kaczorowe” komiksy dla wielu były (i są) komiksami pierwszego kontaktu. Sporo osób od nich rozpoczyna swoją przygodę z komiksami (i na nich również ją kończy). Perypetie Donalda z siostrzeńcami i Sknerusem oraz kilkoma innymi postaciami cieszą się popularnością od wielu lat.

Oryginalne uniwersum zostało rozszerzone i uporządkowane. Ma własną historię i mity założycielskie. Bohaterów i indywidua spod ciemnej gwiazdy. W końcu, komiksy „giganty” i inne „mamuty” przekazują pozytywne treści i mogą być cenną pomocą w edukacji (pierwsze jaskółki z Christą w kanonie lektur już się objawiły!).

„Kaczorowe” są silne siłą rysowników i o ile Barks czy Rosa kierują narrację na dość tradycyjne tory, o tyle włoscy rysownicy wprowadzają do serii elementy współczesne i własne pomysły, które często nie są zgodne z „oficjalną” linią czasu kaczek. I doszliśmy do punktu, w którym pojawia się pytanie – co jest takiego wyjątkowego akurat w tym numerze Mega Giga – Dynastia? Oprócz pięciuset z kawałkiem stron komiksów mamy próbę (udaną) zaproponowania własnej chronologii i ukazania korzeni (i tożsamości) bohaterów poprzez dzieje.  Od starożytnego Egiptu, Rzymu i obowiązkowej Szkocji do XIX wieku z licznymi odniesieniami do historii, literatury i popkultury. Wszystko podlane ciekawie stworzonymi kreacjami znanych nam w nowych rolach swoich przodków.

Wiele z tych historyjek jest niesamowicie zabawnych ale… wszystko jest sensownie osadzone i mamy do czynienia z przenikaniem się dwóch światów: kaczogrodzkiego i myszogrodzkiego.  Masa akcji, humoru i inny sposób pokazania dziejów kaczego rodu. Polecam!

"Oskar i Pani Róża" - recenzja książki

   Książka pod tytułem "Oskar i Pani Róża" napisana przez Erica Emmanuela Schmitta opowiada o dziesięcioletnim chłopcu, który jest głównym bohaterem tej historii i umiera na białaczkę. W uporaniu się z codziennością pomaga mu Pani Róża. To właśnie Ona wpada na pomysł pisania listów do Pana Boga, a także traktowania każdego dnia życia jako dziesięciu lat.

   "Samotny Pan Bóg" staje się oskarowi coraz bliższy i chłopiec otwiera się przed nim z każdą chwilą bardziej. Przekazuje mu i dzieli się z nim swoimi problemami, myślami i spostrzeżeniami.

   Każdego dnia coraz bardziej jego wiara w Boga wzrasta, a strach przed śmiercią maleje.

   Pomimo dość smutnej tematyki, czyli choroby, poczucia osamotnienie i śmierci książka jest bardzo pogodna. Jest w niej bardzo dużo optymizmu i radości życia. czytając książkę i listy napisane przez Oskara do Pana Boga, jego przygody miłosne i rozmowy z Panią Różą zapierają dech w piersiach.

   Uważam, ze książka jest bardzo fajna i przyjemni się ją czyta.

   Polecam ją wszystkim, którzy lubią czytać i czasami przystaną na chwilkę, aby się zastanowić nad sensem życia.

 

                                                                                                 Basia M. DKK "Czytolandia"

Długie lato w Magnolii. G. Jeromin Gałuszka. Recenzja książki

Powieść pt. „ Długie lato w Magnolii” Grażyny Jeromin- Gałuszka jest kontynuacją serii Magnolia. Akcja powieści ma miejsce w pięknym zakątku Polski w Bieszczadach, w których znajduje się takie miejsce jak Magnolia, która dla bohaterów jest magicznym miejscem. Znajdują  tam odpoczynek od zgiełku życia,  wielkich miast i problemów. Tam zapoznajemy się z bohaterami wtapiamy w ich życie i  brniemy z nimi przez tą przygodę. W powieści pojawia się wątek kryminalny  związany z postacią Maurycego, który ucieka od zbrodni jakiej się dopuścił. Poznać można przesympatyczną Czesię, która chce swoimi kulinarnymi zdolnościami zaskoczyć domowników, poznajemy ją też jako osobę lubiącą pogawędki i ploteczki. Zaskakującą osoba jest Tośka, miła dziewczynka która pomimo swojego ciężkiego losu i tak potrafi cieszyć się z życia. Akcja powieści jest zaskakująca gdyż dowiedzieć, się można że Maurycy to nie ten człowiek prawdziwe jego imię to Tomasz, dokonuje on przestępstwa zabijając Maurycego i utożsamia się z nim. Czytając „ Długie lato w Magnolii” można odnieść i tak pozytywne wrażenie, że pomimo problemów są oni szczęśliwi w tym pensjonacie i to właśnie jest najważniejsze.

Recenzja książki "Król" Szczepana Twardocha

Czytając powieść Twardocha, ma się wrażenie niemal fizycznej obecności w Warszawie roku 1937. Spaceruje się po Nalewkach, Kercelaku, zagląda do barów, restauracji i do burdeli. To wrażenie osiąga się dzięki kunsztowi pisarza, który wiernie i plastycznie pokazał Warszawę z tamtych lat. Są to właściwie dwie stolice „mówiące dwoma językami, żyjące w osobnych światach, czytające inne gazety…” i oczywiście, delikatnie mówiąc, nie darzące się przyjaznymi uczuciami.

Widać to już na początku powieści, gdy obserwujemy mecz bokserski zawodników żydowskiego klubu Makabi i warszawskiej Legii. Publiczność jest podzielona, ale  sędziowie wyraźnie faworyzują Polaków. Jednak Jakub Szapiro znokautuje Andrzeja Ziembińskiego i tu już nikt nie może tego zakwestionować.

Ten pojedynek jest ważny dla narratora , Mojżesza Bernsztajna. Ogląda go i informuje czytelnika, że to Szapiro zabił jego ojca. Targany wyrzutami sumienia zaopiekował się chłopakiem i pokazał mu inne oblicze stolicy, miasta gangsterów i przestępców wymuszających haracze od właścicieli barów, restauracji, sklepów. Bokser jest tu prawą ręką Kuma Kaplicy, który szefuje gangowi i ma znajomości w sferach rządowych.

Przestępczy światek reprezentują też doktor Radziwiłek w mundurze Związku Strzeleckiego, towarzyszący mu wciąż Tiutczew czytający poezje rosyjskie czy niesamowity Pantaleon Karpiński.

Niezwykle barwnie pokazani są bohaterowie powieści, wśród których pojawią się też postaci historyczne, m.in. premier Składkowski, pułkownik Koc, Bolesław Piasecki. Kaplica zaś i doktor Radziwiłek są wzorowani na autentycznych postaciach Taty Tasiemki (Łukasza Siemiątkowskiego) i doktora Józefa Łokietka.

Bohaterowie nie pozostawiają czytelnika obojętnym, narzucają mu swój stosunek do nich. To niewątpliwa zasługa Twardocha, że bokser i gangster Szapiro budzi jednak sympatię, a Radziwiłkowi mówi się zdecydowane „nie”.

Są i w „Królu” ciekawe postaci kobiet; żona Szapiry Emilia, wciąż podejmująca temat wyjazdu do Palestyny, jego dawna kochanka Ryfka Kij niezapominająca o swym Jakubie, Anna Ziembińska, siostra Andrzeja, oenerowca i falangisty.

Bojówki ONR-u walczą na ulicach i na uniwersytecie z Żydami, których najchętniej wysłaliby na Madagaskar, a tymczasem organizują getto ławkowe i nawołują do ograniczenia przyjęć na studia. Narasta antysemityzm. Powoli nadchodzi już kres pokazanego wspaniale przez pisarza świata; jeszcze można napić się wódki Baczewski u Ryfki Kij, jeszcze wypełnione są bary i restauracje. Nad Warszawą jednak krąży już szary kaszalot i wieszczy nieszczęście, już słychać pieśń, którą śpiewa Litani.

Widzi go narrator, Mojsze Bernsztajn, po latach opowiada o nim i o tym, co zdarzyło się w 1937 roku Mojżesz Inbar. Zmienił nazwisko? Chciał o czymś zapomnieć? O czym?

Twardoch buduje napięcie, bardzo wolno odsłania przed nami przeszłość, zwodzi i zaskakuje. Warto się temu poddać, to świetna powieść, czyta się ją bardzo dobrze, przy okazji dowiadując się o nieudanych próbach zamachu stanu czy wzbogacając wiedzę o obozie w Berezie Kartuskiej.

Dosadny, niepozbawiony wulgaryzmów język powieści pozwala poczuć atmosferę świata przestępczego, rządzącego się twardymi i bezwzględnymi prawami. Oddaje drastyczność scen w Berezie. Nie razi, bo taki właśnie musi być, by próbować wniknąć w przeżycia i emocje bohaterów.

Większość klubowiczów dała się uwieść powieści Twardocha, niektórzy jednak narzekali na pewne zawiłości narracyjne i wulgarny język.

Mnie „Król” zachwycił, chyba nawet bardziej niż czytana wcześniej „Morfina”. Bardzo się więc cieszę, że autor pracuje nad jego kontynuacją.

Wiesława Kruszek - Dyskusyjny Klub Książki przy Powiatowej Bibliotece Publicznej w Sieradzu

Pan Higgins wraca do domu

Błe, znowu wampiry. Takie było moje pierwsze skojarzenie gdy zerknąłem na okładkę komiksu. No bo jak ma zachwycać skoro nie zachwyca? Wiadomo – klasyka ale ile można. Potem przeczytałem zajawkę z pierwszym zdaniem: „W zamku Golga rozpoczynają się przygotowania do corocznego święta nieumarłych.” Myślę – no ok, można. Gdzieś pod koniec zajawki padło zdanie o parodii klasycznej opowieści o wampirach. Co tu dużo gadać – było już lepiej. Nie uprzedzając się zanadto otworzyłem i… zdębiałem. Wmurowało mnie w herbatę i pozamiatało po resztkach ciasta.

Profesor Meinhardt pogodnie śniący o kapuście i króliczkach zostaje wciągnięty w małą intrygę przez hrabiego Golga. Jednocześnie profesor z pomocnikiem Knoxem spotykają się z tytułowym panem Higginsem w klasztorze.

Pan Higgins opowiada pogromcom wampirów swoją (i żony) historię. Łowcy postanawiają mu pomóc i zamierzają wybrać się do zamku, co wybitnie im ułatwił (bez spoilerów) hrabia. Hrabia okazuje się być godnym przeciwnikiem i niebywale cwanym. Jest również wampirem ale tego pewnie się już domyśliliście.

Zaproszeni goście są świadkami jedynego w swoim rodzaju bankietu wszystkich monstrów. Aby zbytnio nie psuć klimatu krwistej opowieści z dreszczykiem dopiszę jedynie, że scena finałowa jest bardzo zaskakująca i faktycznie parodystyczna. Poza tym mamy opowieść będącą hołdem dla grozy! Jak dla mnie – majstersztyk.

Rzeczony komiks Mignoli i Johnsona-Cadwella jest miniaturką, dziełem doskonale zamkniętym z przewrotnym końcem. Uważny czytelnik z pewnością spostrzeże masę tropów i nawiązań do klasyki literatury. Opowieść o panu Higginsie jest angolska do bólu, jednocześnie fantastycznie gotycka z licznymi odniesieniami graficznymi. Tutaj się na chwilę zatrzymam bo kreska bardzo mi się spodobała. Jest wysoka, zamaszysta i niedbale dokładna :) Kojarzy się momentami z malarstwem C. D. Friedricha. Szczególnie widać to w pejzażach i kadrach wewnątrz pomieszczeń. Wychowany na bajkach ilustrowanych Szancerem sądzę, że każdy kto ma jakieś poczucie smaku doceni dbałość o fizjonomie narysowanych indywiduów, tym bardziej, że faktycznie czasem można się pobać.

Zabłąkana rakieta

Twórczość Janusza Christy jest specyficzna i jednocześnie bardzo polska. Starsi ale też i młodsi (dzięki zmianom w kanonie lektur) poznali przygody Kajka i Kokosza czy ich nieco późniejszych (aczkolwiek wcześniej narysowanych) odpowiedników w rzeczywistości XX wieku. Po wydaniu prawie całego albumu Kajtka i Koko w kosmosie (wcześniej pojedynczych zeszytów na początku lat 90. XX wieku) a potem całości (uzupełnienia) fani komiksu zastanawiali się czy dojdzie do wydania jeszcze jednej „ostatecznie” całej całości ;) czy jednak wydawca zaserwuje nam niespodziankę – bo przecież teoretycznie mimo badań christologicznych ciągle coś jest możliwe do odnalezienia… I wyszła pierwsza spośród siedmiu części Kajtka i Koka w kosmosie. Na żywo i w kolorze!

Fabuła jest nieskomplikowana. Nasi dzielni marynarze na prośbę profesora Kosmosika uczestniczą w eksperymencie, który okazuje się niczym innym jak prawdziwą odyseją kosmiczną – jest to najdłuższy polski komiks. Kajtek i Koko podróżują po dziwnych planetach, stykają się przeróżnymi monstrami i kosmitami z obowiązkowym złym na czele. Wbrew pozorom dawka moralizatorstwa jest mniejsza niż w niektórych „tytusach” i dzięki temu historia łaskawiej się obeszła z twórczością Christy.

Pewnie, że niektóre elementy technologiczne dzisiaj trącą myszką ale zaskakująco dobrze Christa wymyślił spójny świat, który za jego czasów mógł się wydarzyć w nieodległej przyszłości. Wadą całości jest niewątpliwy gazetowy rodowód komiksu, co powoduje rozwleczenia narracji byle utrzymać się w polityce wydawniczej. Mamy większość motywów modnych także dzisiaj – kosmos, humanistyczne przesłanie, problemy z historią czy bunt robotów. Nie mam zastrzeżeń do kolorystyki chociaż pojawiały się głosy, że jest ona jaskrawa. Być może w scenach pokojowych. Kosmicznie i zewnętrznie jak dla mnie jest ok.

Spora dawka humoru i dbałość o kadry powodują, że komiks nadal jest czytelny i spokojnie może sięgnąć po niego czytelnik wymagający, jak i dopiero zaczynający przygodę z „paskami.”

Calvin i Hobbes

Calvin i Hobbes to komiks gazetowy przedstawiający perypetie małego chłopca i jego najlepszego przyjaciela – pluszowego tygrysa. Oczywiście tygrys ożywa tylko dla chłopca, inni widzą go jako maskotkę.

Komiks jest bardzo przyjemną odskocznią od rzeczywistości a jednocześnie ostrzega nas, że powrót do krainy dzieciństwa – tak hołubionej przez wielu jest średnio możliwy z wielu względów (m. in. z uwagi na bagaż naszych doświadczeń nabytych w ciągu życia). Umysł dziecka ma olbrzymi potencjał humorystyczny i widać to w każdym pasku. Dzieciaki budują własne konstrukcje i doskonale się nimi bawią czasem zupełnie nie zważając na otoczenie lub przerabiając je na własną modłę.

Sarkastyczny humor i sympatyczne postacie głównych bohaterów powodują, że szybko się z nimi utożsamiamy i współczujemy Calvinowi „przygłupich rodziców” czy użerania się z mniej kumatymi w stylu podkochującej się w bohaterze Zuzi, nauczycielki Pani Kornik czy klasycznego szkolnego rozrabiaki Moe. Komiks jest zrozumiały bo sami mieliśmy podobne przygody z rodzicami i „obowiązkiem szkolnym.” Baliśmy się wielu rzeczy i cieszyliśmy się drobiazgami. Jednocześnie Calvin ucieka w świat fantazji budując życiorysy superbohaterów, np. astronauty Spiffa co powoduje bardzo śmieszne konsekwencje. Polecam wszystkim, dla których niektóre wypowiedzi swoich dzieciaków czy tych z sąsiedztwa wydają się dziwne :)

Statystyki działalności

Wykaz zakupionych ksiażek

Jak założyć lub dołączyć?

KONTAKT

Koordynatorkami wojewódzkimi DKK są:
Danuta Wachulak i Dorota Jankowska
(Dział Metodyki, Analiz i Szkoleń WBP w Łodzi).

tel. 42 663 03 53
42 63 768 35

adres e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Deklaracja dostępności

2011 WiMBP w Łodzi