Recenzje czytelników klubów DKK
Recenzja książki „Mózg i błazen. Rozmowa z Jerzym Vetulanim” Marcina Rotkiewicza
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 11, luty 2020 07:36
- Wiesława Kruszek
Marcin Rotkiewicz, dziennikarz „Polityki”, który popularyzuje wiedzę m.in. o mózgu i biotechnologii rozmawia z neurobiologiem profesorem Jerzym Vetulanim. To wybitny naukowiec i niezwykle barwna osobowość. Autorowi udało się w tej książce pokazać różne oblicza, dobiegającego w chwili wywiadu osiemdziesiątki, profesora.
W szczerej rozmowie odsłania on kolejne etapy swojego bogatego życia; opowiada o rodzinie i jej włoskich, a nawet etruskich korzeniach, wojnie, studiach, Piwnicy pod Baranami, gdzie był konferansjerem, pracy w Stanach Zjednoczonych i w Krakowie, w którym spędził większość życia.
Vetulani otwarcie mówi o swoim światopoglądzie (jest ateistą), swobodnie wypowiada się na temat seksu, gender, narkotyków, eutanazji. Jego poglądy mogą budzić kontrowersje, niekoniecznie można się z nim zgadzać we wszystkim. Niewątpliwie jest bardzo interesującym człowiekiem, podkreślić należy jego wielką erudycję, otwartość i niesłychaną pogodę ducha. Trudno wręcz uwierzyć, że rozmówca Rotkiewicza ma prawie osiemdziesiąt lat. Ma tak młode spojrzenie na wiele spraw, jest niezwykle aktywny, czynny zawodowo, a nawet występuje w programie kabaretowym.
Można pozazdrościć profesorowi poczucia humoru, dystansu do siebie i świata. Dobrze określają go słowa: „Po prostu zawsze byłem błaznem. Dla mnie posągowość jest podejrzana, sztuczna i nadęta”. W książce jest sporo anegdot, żartów i ciekawostek, są jednak i poważniejsze wywody dotyczące działania ludzkiego mózgu. Vetulani potrafi o tym opowiadać zajmująco i zrozumiale nawet dla tych, którzy o neurobiologii mają mgliste pojęcie. Warto szczególnie uważnie prześledzić rozdział „Moralność mózgu” czy „Kariera naukowa”.
Książka „Mózg i błazen” przybliża sylwetkę człowieka, który jesień życia (to jeden z rozdziałów) pokazuje jako czas aktywności, podkreśla, że „ze starością trzeba aktywnie walczyć”, zwraca uwagę na „wykorzystywanie wszystkich jej pozytywów”. Mówi o radości i sensie życia, o pasjach.
Warto przeczytać rozmowę z profesorem Vetulanim, na pewno sprawi nam dużą przyjemność, wzbogaci wiedzę i dostarczy dużej porcji optymizmu, a kto wie, może i będzie inspiracją, by zaktywizować własne życie.
Wiesława Kruszek
Dyskusyjny Klub Książki przy Powiatowej Bibliotece Publicznej w Sieradzu
Recenzja powieści Pascala Merciera „Nocny pociąg do Lizbony”
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: sobota, 11, styczeń 2020 17:12
- Wiesława Kruszek
Zmienić w jednej chwili swoje życie, uciec od rutyny, stabilizacji, ruszyć w nieznane. Któż o tym nie myślał, niewielu jednak decyduje się zostawić dom, pracę, bezpieczeństwo.
Bohater powieści Merciera, filolog klasyczny Raimund Gregorius, nauczyciel łaciny, greki i hebrajskiego w berneńskim gimnazjum pod wpływem przypadkowego spotkania z portugalską nieznajomą wychodzi
nieoczekiwanie z lekcji, zostawia swych uczniów, a kiedy w księgarni natrafia na książkę autorstwa Amadeu Inacio de Almeida Prado „Złotnik słów”, postanawia wyjechać do Lizbony, by go odnaleźć. Jest zauroczony
pięknem języka zapisków, ich głębią i trafnością. Szybko uczy się języka portugalskiego, który zachwycił go swoją melodyjnością już od momentu wypowiedzenia jednego słowa przez nieznajomą kobietę.
Czytelnik rusza z Gregoriusem nocnym pociągiem do stolicy Portugalii i jest to wspaniała podróż, pełna zaskakujących spotkań z wieloma życzliwymi ludźmi, którzy znali Amadeu, lekarza, bojownika ruchu
oporu, „bezbożnego kapłana”, człowieka niezwykle utalentowanego, „złotnika słów”. Powoli odsłaniane jest jego życie, (jego samego już nie ma wśród żywych), nauczyciel z Berna idzie jego śladami, rozmawia
z rodziną, przyjaciółmi, odwiedza jego rodzinny dom, stary i zapuszczony budynek liceum, do którego uczęszczał, gabinet lekarski. Czyta też kolejne zapiski Prado ukazujące jego bogate wnętrze, rozterki, mądre i głębokie przemyślenia nad naturą człowieka. Odnajduje w nich i siebie samego, są one inspiracją do podróży w przeszłość, do zastanowienia się nad dokonanymi wyborami. Mamy okazję poznać życie Raimunda Gregoriusa, który wraca do spraw minionych. Amadeu staje się mu bliski poprzez umiłowanie słowa, podziela jego poglądy na wiele spraw, niektóre myśli pojawiają się w powieści kilka razy.
Wiele z nich chciałoby się zapamiętać, zapisuje się je, myśląc, że najlepiej byłoby mieć tę książkę na własność, by móc do niej zaglądać. Wyróżnione kursywą zapiski urzekają pięknem i są okazją do ruszenia w
głąb samego siebie, dają okazję przemyśleń także nad swoim życiem, nad trafnością wyborów, przypadkowością zdarzeń, nad wyobrażeniami i ich rozmijaniem się z rzeczywistością.
Książka Pascala Merciera to piękna opowieść o niezwykłym życiu dwóch głównych bohaterów. Na uwagę zasługują jednak i drugoplanowe postaci, zwłaszcza Adriana, starsza siostra Amadeu czy Joao Eca, więziony i
torturowany za czasów dyktatury Salazara. Te mroczne lata są tu tłem wielu zdarzeń, przeszłość przeplata się z teraźniejszością, czyli początkiem XXI wieku.
Zainspirowani opowiedzianymi historiami możemy rozszerzyć swoją wiedzę o Portugalii, o Salazarze, o Mendesie, nazywanym „katem Lizbony”. Możemy „odbyć” podróż ulicami tego miasta w wyobraźni czy też
zapragnąć zobaczyć je w rzeczywistości. Zanim się tam wybierzemy, warto obejrzeć film z 2013 roku nakręcony na podstawie powieści z Jeremym Ironsem w roli głównej.
Wiesława Kruszek
Dyskusyjny Klub Książki przy Powiatowej Bibliotece Publicznej w Sieradzu
Gill Paul - Zaginiona córka
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: piątek, 10, styczeń 2020 15:15
- Beata Szymczak
Książka Gill Paul „Zaginiona córka”, to powieść o rodzinnej tragedii, przedstawiająca różne oblicza miłości, trzymająca w tajemnicy długo skrywany sekret. Historia zaczyna się latem 1918 roku. Rodzinie Romanowów zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo. Maria, to młoda osiemnastoletnia księżna, która wraz z rodziną jest więziona w domu Ipatiewa w Jekaterynburgu. Jedynym zajęciem Marii - ładnej, otwartej i życzliwej dziewczyny, odciętej od świata, są potajemne spotkania i rozmowy ze strażnikami, które z czasem stają się czymś więcej niż tylko niewinnym flirtem. W konsekwencji, przyjaźń ze strażnikami ratuje jej życie. Jeden z życzliwych strażników wykrada ciężko ranną Marię z wozu pełnego zwłok i porzuca całe swoje dotychczasowe życie, aby ją ochronić. Od tej pory Maria musi zapomnieć o wygodzie i przepychu, w jakich dorastała - jeśli chce przeżyć, nikt nie może dowiedzieć się, kim naprawdę jest, musi więc przyjąć nową tożsamość i odnaleźć dla siebie miejsce w nowej, komunistycznej rzeczywistości. Autorka lawiruje pomiędzy epokami, przedstawiając losy dwóch pozornie niezwiązanych ze sobą kobiet, powoli odkrywając tajemnice, które je łączą. Następnie, akcja toczy się 55 lat później, kiedy to Valerie słyszy ostatnie słowa swojego ojca: „Nie chciałem jej zabić”. Mężczyzna umiera, zabierając do grobu prawdę o swojej przeszłości, jednak Val chce dowiedzieć się, kim tak naprawdę był jej ojciec, co uczyniło go tak zimnym i surowym człowiekiem i co właściwie stało się z jej matką, która zniknęła ponad dwadzieścia lat wcześniej. Zagłębiając się w przeszłość, Val odkrywa w sobie siłę, aby zawalczyć o lepszą przyszłość dla siebie i swojej córki. To, czego się dowiaduje stawia ją przed jedną z wielkich tajemnic historii. "Zaginiona córka" to niezwykle wzruszająca historia o prawdziwej miłości i ogromnej tragedii.
„Maria Fiodorowna. Pamiętnik Carycy”
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 16, grudzień 2019 14:41
- Beata Szymczak
„Maria Fiodorowna. Pamiętnik Carycy” Christophera W. Gortnera, to barwna, porywająca opowieść o imperium, które drży w posadach. Portret arystokracji i pałacowych intryg, ale też opis pól bitewnych i kraju pogrążonego w krwawej bratobójczej walce. Historia widziana oczami kobiety, która pokochała Rosję i musiała bezradnie patrzeć na tragiczny koniec starego świata. Matka ostatniego cara Rosji, Maria Fiodorowna, powszechnie szanowana i światła władczyni była świadkiem wydarzeń, które wstrząsnęły światem i na zawsze zmieniły bieg historii. Dziewiętnastoletnia Maria Zofia Fryderyka Dagmara, duńska księżniczka, została wydana za rosyjskiego następcę tronu, późniejszego Aleksandra III. Po śmierci męża nie mogła pogodzić się ze statusem odsuniętej od władzy wdowy. Uważała, że syn, Mikołaj II, nie dość energicznie dąży do reform, które przekształciłyby Rosje w nowoczesne państwo. Była w wiecznym konflikcie z synową Aleksandrą, która znalazła się pod całkowitym wpływem demonicznego Rasputina. Książka ta jest jedną z lepszych fabularyzowanych biografii jakie można przeczytać, idealna dla wielbicieli powieści historycznych, romansów, historii wojennych, tekstów obyczajowych czy nawet poetyckich. Jednym zdaniem jest to powieść dla wszystkich.
Recenzja książki "O bibliotece" U. Eco
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: piątek, 06, grudzień 2019 17:56
- Wiesława Kruszek
Niewielka książka, właściwie książeczka, pięknie wydana, zawiera odczyt wygłoszony 10 marca 1981 roku z okazji dwudziestopięciolecia Biblioteki Miejskiej w Mediolanie, mieszczącej się w Palazzo Sormani.
Umberto Eco zaczyna od przytoczenia fragmentu „Biblioteki Babel” Jorge Luisa Borgesa, w którym biblioteka jest porównana do wszechświata. Następnie autor pisze o funkcjach bibliotek zmieniających się na przestrzeni lat, od gromadzenia zwojów i woluminów, przepisywania, ukrywania, chronienia, odnajdywania do umożliwienia czytania książek.
Proponuje też dziewiętnastopunktowy wzorzec złej biblioteki. W tym fikcyjnym modelu Eco z humorem roztacza wizje bibliotekarzy uważających czytelników za wrogów, nierobów i złodziei, zniechęcających do wypożyczania, pokazuje bibliotekę jako miejsce nieprzyjazne. Po tym żartobliwym wywodzie przechodzi do przedstawienia dwóch bibliotek, które lubi, w Yale i w Toronto. Podkreśla to, że można tam mieć swobodny dostęp do regałów, spędzić w niej cały dzień, wypić kawę, coś zjeść, czytać gazety. Pisze, że wtedy „biblioteka staje się przygodą”. Niestety swobodny dostęp czytelników do półek naraża bibliotekę na kradzieże książek, na ich niszczenie.
Eco pisze też o kserokulturze, jednak te uwagi wydają się już dziś w dobie Internetu i smartfonów trochę nieaktualne.
Z kolei propozycje kursów uczących szacunku dla książki i sposobu korzystania z książek są jak najbardziej aktualne i na pewno warto by o takich pomyśleć.
Wydaje się dziś bardzo dużo książek, pojawiły się czytniki, audiobooki, są portale czytelnicze, np. lubimy czytać.pl, nakapanie.pl. Czytelnicy często przychodzą do biblioteki po już przygotowane dla nich, zamówione przez konto internetowe książki. Coraz rzadziej potrzebują porady bibliotekarza.
Jednak wiele uwag Umberta Eco ma, myślę, wymiar ponadczasowy. Pisze on o „bibliotece radosnej”, „na miarę człowieka”, łatwo dostępnej, przyjaznej, otwartej w dogodnych godzinach. Dzisiejsze biblioteki takie są, może nie we wszystkich można wypić proponowaną przez Eco „kawę ze śmietanką”, ale na pewno można w nich spędzić ciekawie wolny czas, uczestnicząc w spotkaniach z ciekawymi ludźmi, biorąc udział w konkursach, oglądając wystawy, dyskutując o książkach w ramach Dyskusyjnych Klubów Książki.
Takim przyjaznym miejscem jest moja biblioteka, Powiatowa Biblioteka Publiczna w Sieradzu, do której wciąż wchodzę z radością i wychodzę też zadowolona, unosząc ze sobą kolejne książki. Jest wiele osób, „którym nieobcy jest szelest kartek” i które „łączy miłość do książek”.
Wiesława Kruszek
DKK przy PBP w Sieradzu
Katarzyna Enerlich - Wiatr od jezior
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 25, listopad 2019 11:28
- Beata Szymczak
Katarzyna Enerlich w swej najnowszej powieści „Wiatr od jezior” porusza bardzo wiele tematów. Świetnie miesza realia z fikcją. Zaczyna od dawnych wierzeń pogańskich, przez religię Żydów, po krzewienie wiary Mormonów na ziemiach polskich. W książce rozbudowany jest wątek społeczny - dawny i obecny. Mieszkańcy Zełwąg bardzo sobie pomagali, tworzyli zżytą społeczność. Taką społeczność tworzą też mieszkańcy Mrągowa, spiesząc z pomocą bezdomnym. W książce ukazane są obrazy ludzi reagujących na zło i okrucieństwo, osób starszych czy bezdomnych, a także pracy dziennikarzy w lokalnym tygodniku pod koniec XX wieku. Czytelnik podgląda życie wszystkich mieszkańców, także dziennikarki, towarzyszy im w chwilach dobrych i złych na przestrzeni prawie 80 lat, obserwuje zachowania i relacje międzyludzkie, poznaje ich myśli, czuje emocje. Przy tym poznaje historię i okolice. Oprócz wątków dotyczących historii mormonów i ich mitycznego mniej lub bardziej wielożeństwa, jest też sfingowane samobójstwo przyjaciółki głównej bohaterki książki. A że jest nią dziennikarka lokalnej gazety - poznajemy nie tylko kulisy pracy redakcji i priorytety jakimi się dziennikarze w małych miejscowościach zajmują, to przy okazji zostajemy wciągnięci w prywatne śledztwo. Zawarte są kolejne zbrodnie i dramatyczny finał. Katarzyna Enerlich pisze w prosty, przystępny sposób, właściwie opowiada swoją historię, dbając o koloryt i detale. Po prostu - świetnie się tę historię czyta.
Guillaume Musso - Uratuj mnie
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 25, listopad 2019 11:25
- Beata Szymczak
Powieść Guillaume Musso „Uratuj mnie” idealnie wpisuje się w wyjątkowy klimat Nowego Jorku, gdzie bogactwo i rozrzutność zderzają się z ubóstwem i osamotnieniem. Autor serwuje cały wachlarz niesamowitych wydarzeń. Młoda francuska aktorka i przystojny lekarz poznają się w dość nietypowych okolicznościach. Juliette bez szwanku wychodzi z wypadku do którego doprowadza Sam. Wystarczyło kilkanaście minut niezobowiązującej rozmowy, aby tych dwoje zakochało się w sobie bez pamięci. Bojąc się zaangażować, każde udaje kogoś, kim nie jest i nie zaradza się ze swoim uczuciem. Mimo to, Juliette postanawia nie wracać z powrotem do Francji. I okazuje się, że ta decyzja ratuje jej życie, ponieważ samolot ulega katastrofie. Przerażony Sam dowiaduje się o tragedii z telewizji, a następnego dnia od spotkanej w parku, tajemniczej kobiety, uzyskuje informację, że Juliette żyje. Kobieta okazuje się być zesłanym na ziemię duchem nieżyjącej policjantki Grace Costello, która ma w drodze powrotnej zabrać Juliette ze sobą. Okazuje się, że śmierć w katastrofie lotniczej była jej przeznaczeniem, a od niego nie ma przecież ucieczki. Sam Galloway musi zrobić wszystko, żeby Juliette została wśród żywych. Ponieważ w fabułę zamieszane zostają duchy, dilerzy narkotyków, zamachowcy, policjanci i zbuntowana nastolatka, czytając powieść, jesteśmy przekonani, że Sam i Juliette nigdy nie będą razem. Autor szykuje jednak niespodziankę. Książka daje daje wyjątkową okazję, by razem z bohaterami „Uratuj mnie” wędrować po Manhattanie, zapuszczać się do zakazanych dzielnic, odwiedzać kafejki i restauracje. G. Musso doskonale oddaje atmosferę wielkiego miasta, w którym więcej jest ludzi samotnych niż zakochanych.
Jodi Picoult - Dziewiętnaście minut
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 25, listopad 2019 11:20
- Beata Szymczak
„Dziewiętnaście minut” Jodi Picoult na pierwszy rzut oka może wydawać się typowo amerykańską książką, jednak po wczytaniu się, czytelnik zrozumie, że autorka porusza tematykę problemów uniwersalnych. Gdy siedemnastoletni chłopak wyrusza do szkoły z bronią w plecaku, w dosłownie parę minut życie mieszkańców sielankowego Sterling zamienia się w koszmar. Peter, który już od czasów przedszkolnych jest ofiarą regularnych upokorzeń ze strony rówieśników, pozostawiony sam sobie, żyjący w ciągłym strachu przed kolejną falą podłości, sięga po broń i zaczyna strzelać do ludzi. J. Picoult nie boi się kontrowersyjnych tematów. Obiektywnie i uczciwie pokazuje rację każdej ze stron. Choć prawdą jest, że Peter dopuścił się czynu niewybaczalnego i łatwo nazwać go mordercą, to z drugiej strony można rzec, że to nie broń, lecz człowiek dokonuje zniszczenia. Autorka sama nie ocenia, nie opowiada się po żadnej ze stron. Refleksję i osobistą ocenę pozostawia czytelnikowi. Jodi Picoult w przejmujący sposób ukazuje również dramat rodziców chłopca w chwili, gdy cały świat określa Petera mianem potwora. Matka, będąca położną, dręczy się pytaniami, czy naprawdę aż tak źle wychowała chłopca. Natomiast ojciec, który nauczył go posługiwania się bronią, nie mógł przewidzieć, że chłopiec wykorzysta swoje umiejętności w tak okrutny sposób. Czytelnik do samego końca nie może przewidzieć jak zakończy się ta historia. Rozwiązanie, na jakie zdecydowała się pisarka, jest zaskakujące, ale i w pełni satysfakcjonujące. Mimo, iż oczywistym jest, że Peter musi ponieść karę, to z drugiej strony wydaje się to też w pewnym sensie niesprawiedliwe. Książka z pewnością na długo pozostanie w pamięci czytelników.
Recenzja książki "Ja nie jestem Miriam"
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: niedziela, 10, listopad 2019 11:02
- Wiesława Kruszek
Majgull Axelsson zaliczam do moich ulubionych pisarek. Jej książki podejmują trudne tematy i są bolesne. Autorka uważa, że „szkoda czasu na pisanie o rzeczach, które nie są ważne. Z kolei sprawy ważne zwykle są w jakiś sposób bolesne”. Zatem trzeba się przygotować na to, że lektura jej powieści nie będzie relaksująca. Trzeba będzie się zmierzyć ze smutkiem, lękiem, czasem nawet rozpaczą, które są udziałem stworzonych przez nią bohaterów. Te uczucia przechodzą i na czytelnika. Pamiętam dojmujący smutek, który czuliśmy, omawiając w naszym DKK „Dom Augusty”.
W przypadku „Ja nie jestem Miriam” nasze odczucia są jeszcze silniejsze, tematyka bowiem dotyczy II wojny światowej, obozów w Auschwitz i Ravensbruck, ukrywania przez główną bohaterkę swej romskiej tożsamości.
Jak zwykle u Axelsson zaburzona jest chronologia zdarzeń. Poznajemy najpierw osiemdziesięciopięcioletnią Miriam Adolfsson w dniu jej urodzin, rodzina daje jej w prezencie romską bransoletkę. Zaczynają powracać wspomnienia, przeplatają się one jednak ze współczesnością. Miriam cofa się w czasie o sześćdziesiąt osiem, a może i więcej lat, gdy była Maliką, miała braciszka Didiego, kuzynkę Anuszę, ojca, dziadka, rodzinę. Pewnego dnia wszystko to runie, skończy się beztroski czas dzieciństwa. Nadejdzie wojenna, obozowa rzeczywistość, trudne do wyobrażenia dni głodu, strachu, upokorzenia.
Malika stanie się Miriam Goldberg i nie zrezygnuje nigdy ze swej nowej żydowskiej tożsamości. Po wojnie trafi do Szwecji i tam, po zajściach ulicznych w miasteczku Jonkoping, upewni się, że nie powinna nikomu zdradzić, że jest Cyganką, nawet najbliższym. Wie, że mogłaby być wtedy odtrącona, a pragnie przede wszystkim zachować to spokojne, dobre życie, które prowadzi u boku męża Olofa, syna Thomasa i jego rodziny.
Stopniowo poznajemy obozowe przeżycia bohaterki i jej losy po dostaniu się do Szwecji. Straszne doświadczenia w Auschwitz i Ravensbruck są nieco łagodzone przez opisy wspierania się przez więźniarki. Zapadają w pamięci obrazy dzielenia się jednym jabłkiem, rozmowy o przyszłości, pomoc w najcięższych chwilach. Piękna postać Else opiekującej się Miriam jak własną córką pozwala wierzyć, że i w tych nieludzkich czasach można było zachować człowieczeństwo.
W Szwecji Miriam też spotka ludzi, którzy pozwolą jej uwierzyć w przyszłość. Najpierw będzie to Hanna, potem Olof i jego maleńki synek, dla którego stanie się mamą. Gdy Thomas założy rodzinę, Miriam zyska jeszcze synową Katarinę, wnuczkę Camillę, pojawi się też mały Sixten.
Osiemdziesięciopięcioletnia Miriam pozwoli sobie wreszcie na szczerość, to wnuczce będzie mogła opowiedzieć o swoim życiu, o obozach. Camilla wysłucha jej, zada pytania, będzie dociekliwa. Jako przedstawicielka młodego pokolenia nie jest obciążona wojenną pamięcią. Długi spacer po parku będzie dla nich obu bardzo ważny, na pewno wzmocni ich wzajemne uczucia.
Powieść Axelsson, mimo że trudna i bolesna, niesie i optymistyczne przesłanie. Miriam spotka ludzi, którzy ją pokochają, a ona uwierzy w tę miłość i odwzajemni ją. Będzie bronić swojego nowego życia, bo dla niej jest ono rajem.
Książka „Ja nie jestem Miriam” Majgull Axelsson, autorki, która „nie potrafi pisać tylko dla zabawy”, jest piękna i poruszająca, skłania do wielu przemyśleń.
Co ciekawe, znalazły się tu polskie akcenty; wśród więźniarek w Ravensbruck było wiele Polek, niektóre też trafiły do Szwecji razem z Miriam. Z kolei jednym z utworów rozpoczynających każdy rozdział jest wiersz Bronisławy Wajs – Papuszy.
Gorąco polecam książki Majgull Axelsson.
Wiesława Kruszek
DKK przy PBP w Sieradzu
Majgull Axelsson- Pępowina
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 21, październik 2019 15:59
- Beata Szymczak
Majgull Axelsson w książce pt. „ Pępowina” przedstawia czytelnikowi różne ciekawe postacie kobiet jako jedne z nielicznych potrafi je wyszczególnić oraz pokazać ich wewnętrzne życie. Autor zaskakuje nas swoją fabuła uzmysławia czytelnikowi jak wielki mamy wpływ na własne życie oraz jak duże znaczenie ma los człowieka. Axelsson zaprasza nas w piękne miasteczko szwedzkie lecz tam niespodziewanie zrywa się sztorm i nadciąga straszna powódź przedstawia pewną grupę osób, która wobec tego kataklizmu znajduje schronienie w pewnej restauracji. Tam ci ludzie odkrywają niebezpieczeństwo są schwytani w pułapkę coraz rozpaczliwiej wypatrują ratunku. Tam w restauracji i rodzinie dowiadują się mrocznej przeszłości, która swe piętno niesie do czasów w jakim są obecnie. Pokazuje nam jak głęboko mogą tkwić i ranić rany zadane z czasów dzieciństwa dotyka spraw najboleśniejszych pisze o śmierci, o tym że dzieci obarczane ciężarem ponad miarę nie chcą żyć. Opowiedziana też pewna historia o miłości stanowi dowód na to, że nadmiar miłości może być równie katastrofalny w skutkach jak jej brak. Autor przekazuje pewną płętę, że nie za wszelką cenę powinno się wychowywać swoje dzieci jak się samemu zostało wychowanym czasami trzeba odpuścić i sprawić aby los sam zadecydował i dzieci wzięły sprawy we własne ręce.
Relacja I. Matuszkiewicz- Przerwana podróż
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 21, październik 2019 14:30
- Beata Szymczak
Spotkanie Dyskusyjnego Klubu książki miało miejsce w dniu 14 sierpnia br przy budynku Biblioteki Panie dyskutowały w temacie książka Ireny Matuszkiewicz pt. „ Przerwana podróż” która jest powieścią niosącą przesłanie np. prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie . To przysłowie ma swoje odzwierciedlenie podczas wypadku Antoniny i trafieniu do szpitala wówczas wtedy kobieta widzi, że nie obraca się w świecie ludzi żyjących własnymi problemami i własnym życiem lecz w obrębie ludzi chorych poszkodowanych ale kochających ludzi i życie. Książka Pani Ireny zaowocowała i z pewnością na długo pozostanie w pamięci naszych czytelniczek.
I. Matuszkiewicz- Przerwana podróż
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 21, październik 2019 14:29
- Beata Szymczak
Irena Matuszkiewicz w powieści pt. „ Przerwana podróż” zapoznaje nas ze swoimi bohaterami wprowadza w ich problemy przemyślenia jak również ich codzienne życie. Książka podzielona jest na dwie części w pierwszej poznajemy relację dwojga ludzi, żeby było ciekawiej ludzi obcych sobie które pod wpływem kilku wydarzeń życiowych spotykają się w przestrzeni i rozmawiają ze sobą. Ci ludzie nie znając się mają wspólną nić porozumienia wiążą ich sprawy z życia. Relacje te się pogłębiają , autorka przedstawia czytelnikowi główną bohaterkę której nadaje cechy osoby szanowanej i lubianej przedstawia ją nam jako architekta i to właśnie jej osobie poświęca najwięcej uwagi. Kobieta ta oprócz swoich zawodowych obowiązków poświęca się pewnej staruszce i właśnie za sprawą staruszki coś się wydarzyło ponieważ się spóźniła. Kolejna z bohaterek to Monika autorka nadaje jej cechy osoby zagubionej życiowo związanej z człowiekiem prowadzącym hulaszczy tryb życia kobieta kocha Szczepana bezgranicznie jest w stanie tkwić w tym ze Szczepanem który wśród otoczenia nie cieszy się nienaganną opinią. Autorka przedstawia jeszcze kilkoro bohaterów postać Zofii która również odgrywa w powieści znaczącą rolę ponieważ zajmuje się wychowaniem swojej chrześnicy Moniki chce bowiem dla niej jak najlepiej chce wyrwać ją ze toksycznego dla niej związku jednakże nie udaje się jej to z takich względów że Monika bezgranicznie kocha Szczepana i chce tkwić w tym świecie. Ma ona żal do swej ciotki i uważa ją za dewotkę i osobę zbytnio przesądną . Poznajemy drugoplanowa postać którą jest Michał i jego dziewczyna. Tych kilkoro bohaterów nic z pozoru nie łączy , nie znają się nie mają wspólnych zainteresowań i nie wiedzą nic o sobie. Jedynym wspólnym elementem dzięki któremu mogli się do siebie zbliżyć jest fakt, iż znaleźli się o jednej godzinie w jednakowym miejscu jakim był przestanek autobusowy.. Wszystko zmienia się podczas wypadku w którym ciężko ranna zostaje główna bohaterka Antonina trafiając do szpitala poznaje przyjaciół i to w tym miejscu zostaje przekonana że są ludzie dobrego serca i ma wielu przyjaciół.
Aleksander Kaczorowski Hrabal- Słodka apokalipsa
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 21, październik 2019 14:26
- Beata Szymczak
Aleksander Kaczorowski „ Hrabal – Słodka Apokalipsa”
Bohumił Hrabal jeden z najwybitniejszych pisarzy czeskich. Ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie w Pradze, ale pracował fizycznie. W okresie wojny jako magazynier, robotnik kolejowy czy dyżurny ruchu na kolei, po wojnie jako agent ubezpieczeniowy, a następnie jako komiwojażer. W 1949 r. zgłasza się do pracy w hucie Poldi w Kladnie, 1954 r. rozpoczyna pracę jako pakowacz makulatury, dopiero 1962r. zostaje zarejestrowanym pisarzem ( naprawia wolny zawód). 1997 r wypada z okna na piątym piętrze szpitala na Bulovce. Życiowe doświadczenia związane z pracą , obcowanie z bywalcami knajpy, wydarzenia historyczne znajdują swoje odzwierciedlenie w utworach Hrabala. Sławę zyskuje w późnym wieku, głównie na Zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych. Najsłynniejsze dzieła Hrabala m.in. to „ Pociąg pod specjalnym nadzorem”, „ Obsługiwałem angielskiego króla”, „ Czuły Barbarzyńca”, „ Perełka na dnie”. Całe życie Hrabala jest pełne niejasności. Prawda miesza się z nieprawdą. Aleksander Kaczorowski plastycznie przedstawia losy pisarza wnikliwie prezentując rozwój twórczość Hrabal. W tle pojawiają się wątki historyczne(II wojna światowa, Praska Wiosna, Polska w czasach rządów Gomułki) Kaczorowski rekonstruuje biografię pisarza w oparciu o jego twórczość. W książce przytaczane są fragmenty utworów wywiady z przyjaciółmi Hrabala, wspomnienia jego znajomych a także cytaty samego Hrabala. Książka napisana w sposób bardzo oryginalny. W barwny sposób przedstawia życie i twórczość Bohumila Hrabala.
Recenzja książki "Skucha" Jacka Hugo-Badera
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 08, październik 2019 07:54
- Wiesława Kruszek
„Skucha” Jacka Hugo – Badera to opowieść o ludziach, którzy działali w „ Solidarności”, konspirowali, walczyli o wolną Polskę. Autor, nawiązując do znanej powieści Romana Bratnego, nazywa ich Kolumbami rocznik 50, choć znalazł się tu i autentyczny Kolumb z rocznika 20 Mietek Kobylecki. Książka jest głównie zapisem rozmów odbytych z tymi, których Hugo – Bader poznał osobiście w tamtych „partyzanckich” latach, sam bowiem też brał udział w konspiracji.
„Skucha” długo się rodziła, powstawała 22 lata, były problemy z wydaniem, kilka miesięcy wstrzymywano ukazanie się jej. Myślę, że pewien chaos kompozycyjny może być tu w pełni uzasadniony tymi problemami i dobrze współgra z poruszanymi zagadnieniami, mnie, a i pozostałym klubowiczom, nie przeszkadzał w lekturze, bolesnej – trzeba to przyznać. Sam autor w jednym z wywiadów mówi, że ta książka musi boleć. Tu zresztą przypominają mi się słowa jednej z moich ulubionych autorek Majgull Axelsson, że „sprawy ważne zwykle są w jakiś sposób bolesne”.
Czyta się więc trochę ze ściśniętym sercem o wojennych i rodzinnych traumach bohaterów i ich bliskich. Niezwykle szczere są tu opowieści Michała Boniego, Macieja Zalewskiego czy Marka (Ewy) Hołuszko. Smutne i gorzkie są rozdziały wypełnione pretensjami do tych, którzy potrafili się lepiej ustawić w wolnej Polsce. Niektórzy z tych przegranych stali się pieniaczami, dalej walcząc, szukając kolejnego wroga.
Nie brak jednak i pięknych przykładów ludzi spełnionych i zadowolonych. Ryszard Satel działający we Wspólnocie Chleb Życia mówi: „nie żałuję ani jednego dnia w swoim życiu”. Tomasz Dangel stworzył Warszawskie Hospicjum dla Dzieci i przyznaje, że „stara się łączyć grecką tradycję kształtowania charakteru z chrześcijańską koncepcją ascezy, a więc z dyscypliną, wyrzeczeniem i rozwojem duchowym”.
Skucha to słowo oznaczające błąd, niepowodzenie, zwłaszcza w jakiejś grze czy zabawie. Bohaterowie tej książki używają go czasem, ale mimo iż taki jest jej tytuł, na pewno nie wynika z niego, że ich działalność można by takim mianem określić. Była ważna i potrzebna, to oni, jak pisze Hugo – Bader „wywalczyli ten kraj”.
Zgodnie, w gronie naszego DKK, uznaliśmy „Skuchę” za bardzo prawdziwą i wartościową lekturę.
Wiesława Kruszek z Dyskusyjnego Klubu Książki działającego przy Powiatowej Bibliotece Publicznej w Sieradzu
Recenzja książki "Zaskoczony radością" C. S. Lewisa
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: niedziela, 08, wrzesień 2019 17:31
- Wiesława Kruszek
Clive Staples Lewis jest znany głównie jako autor „Opowieści z Narnii”. Pozostawił też po sobie wiele prac na temat literatury średniowiecznej, dzieł krytycznoliterackich oraz z zakresu apologetyki chrześcijańskiej.
„Zaskoczony radością” ma dopisek „moje wczesne lata” i jak autor zaznacza w przedmowie: ”Książka została napisana po części jako odpowiedź na prośby, bym opowiedział, jak z ateisty stałem się chrześcijaninem…” Tak naprawdę ten temat dominuje w dwóch końcowych rozdziałach, wcześniej mamy bardzo ciekawą opowieść o dzieciństwie i młodości Lewisa. Pokazuje on swoją rodzinę, ojca, matkę, która zmarła, gdy miał 10 lat, brata, z którym tworzył wyimaginowaną krainę Boxen. Obdarzony ogromną wyobraźnią chłopiec nie czuł się dobrze w angielskich szkołach prywatnych. Lewis z perspektywy dorosłego opisuje te placówki, nie szczędząc krytyki. Rozdział przedstawiający pierwszą z nich nosi tytuł „Obóz koncentracyjny”. Jednocześnie docenia to, czego mógł się w nich nauczyć. Z sympatią wspomina niektórych nauczycieli i kolegów.
Wiele miejsca w jego książce zajmują lektury czytane w dzieciństwie i młodości, jest ich bardzo dużo, autor najlepiej się czuł, czytając, chowając się w bibliotece. Pisze o „złotych godzinach spędzanych na czytaniu”. Nie był zwolennikiem grupowych gier sportowych, a sukcesy na tym polu decydowały często o awansie do szkolnych Gwardzistów. Nie czuł się jednak z tego powodu gorszy, co najwyżej narażony był czasem na drobne szykany ze strony kolegów.
Dylematy wieku dziecięcego i młodzieńczego są też u Lewisa związane z problemami wiary. Początkowa żarliwość w modlitwie, wiara w uzdrowienie matki, strach o zbawienie zaczynają ustępować. Rozpoczyna
się okres fascynacji mitologią nordycką, celtycką i grecką, rośnie zainteresowanie teozofią i spirytualizmem. Prowadzi to do utraty wiary, choć jednocześnie pojawia się niekiedy chęć doświadczenia „niezaspokojonego pragnienia, które samo w sobie było godniejsze pożądania niż cokolwiek, co mogłoby je zaspokoić”. Ten stan nazwany przez autora Radością objawi się w pełni, gdy „Bóg dopadnie Lewisa”. Pisze o tym jednak bez patosu, w sposób wyważony i głęboki, w prostych słowach: „Uznałem, że Bóg jest Bogiem, padłem na kolana i zacząłem się modlić”.
„Zaskoczony radością” to piękna i mądra lektura, to książka, którą mogę określić mianem ubogacającej. Czytając, miałam wrażenie uczestnictwa w rozmyślaniach i rozterkach autora, wierzyłam w szczerość jego wyznań. Podziwiałam jego literackie i muzyczne zainteresowania, fascynację Wagnerem, mądre refleksje na temat czytanych lektur.
Książka C.S.Lewisa może pozwolić samemu doświadczyć „Radości”, nie ma w niej żadnej gotowej recepty na to, jak żyć, jak odnaleźć wiarę. To raczej błądzenie, poszukiwanie drogowskazów, dokonywanie wyborów.
Gorąco polecam „Zaskoczonego radością”.
Wiesława Kruszek
DKK przy PBP w Sieradzu
Usagi Yojimbo
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: niedziela, 21, lipiec 2019 14:16
- Paweł Jezierski
Usagi to cykl komiksów o króliku samuraju (podobnie jak u kaczek – niby zwierzaki, ale jednak ludzie – antropomorfizacja), samotnym „mieczu do wynajęcia”, wędrującym po Japonii w bardzo ciekawym okresie historycznym. Dbałość o szczegóły, zarówno historyczne czy socjologiczne nie powoduje u czytelnika znużenia podczas lektury. Przeciwnie, zachęca go do własnych poszukiwań.
Usagi jest komiksem zachodnim. Przy całej strukturze tła osadzonego w japońskich realiach, sposób narracji, jak i nawiązania czy mrugnięcia do czytelnika mieszczą się w kanonach naszej tradycji (mamy i Godzillę, i żółwie ninja, nie mówiąc o sposobie konstruowania akcji, który przypomina filmy „karate” z lat 80. ubiegłego wieku). Popkultura w pełnej krasie, a jednocześnie interesujący komiks. Jeden z tych, który wywołuje uśmiech na twarzy, wciąga jak bagno i powoduje reakcje w stylu: kurde, jakie to dobre!
Całość: https://pbp.sieradz.pl/kmf/2019/07/21/usagi-yojimbo/#more-3254
Królewska konna
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: piątek, 19, lipiec 2019 22:34
- Paweł Jezierski
Po przymiarkach z kontynuacjami (tu i tam) doczekaliśmy się pełnego albumu pod nazwą Królewska konna. Rysował Kiełbus a scenarzystą był Kur. Zanim zacznę krytykować, czas napisać kilka słów o fabule. Fabuła jest iście christowska: mamy klasyczny motyw wędrówki z wykorzystaniem magicznych gadżetów tudzież artefaktów, obowiązkowo pojawiają się Zbójcerze, którzy tradycyjnie przeszkadzają i parę głównych bohaterów, którzy wchodzą w interakcje (takie mądre słowo) z kasztelanem, Lubawą, Łamignatem, Jagą i postacią wokół której kręci się intryga – Salwą, kuzynką Mirmiła (trzeba to podkreślić!). Salwa skrywa również tajemnicę a atmosfera się zagęszcza, gdy Kokosz chce wstąpić do elitarnej jednostki i… pojawia się Czarny Kaptur, złowrogi typ, który… [spoiler alert].
Opowieść jest bardzo fajna, szybko i przyjemnie się czyta. Mamy masę nawiązań, nie tylko dla starych fanów historii Christy! Pojawiają się aluzje do naszej rzeczywistości i mrugnięcia okiem do czytelnika, nie mówiąc o jednej historycznej z przyśpiewką. Wszystko to sprawia, że akcja nie zwalnia. Nie ma przegadanych kadrów. Wszyscy którzy pamiętają Kajka i Kokosza, po lekturze stwierdzą, że to bardzo dobry album. Jednocześnie oddający ducha oryginałów, jak i wnoszący sporo nowych rzeczy.
Całość: https://pbp.sieradz.pl/kmf/2019/07/19/krolewska-konna/#more-3238
Kolorowa rzeczywistość
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 15, lipiec 2019 20:40
- Paweł Jezierski
Maciej Jasiński, znany w polskim komiksowie scenarzysta ale i badacz (m. in. pozycja o Jerzym Wróblewskim) przygotował dla czytelników i miłośników „dymków” nie lada gratkę. Wyprodukował książkę dotyczącą obrazu PRL w polskim komiksie i nie waham się napisać, że jest to iście naukowa analiza. A przy okazji na pewno dawała dużo przyjemności :)
Autor w krótkich rozdziałach analizuje różne elementy epoki słusznie minionej. Zajmuje się kolejkami, mieszkaniami, wakacjami, kinem (koniki!), wsią, młodzieżą, sportem, wyposażeniem mieszkań, własnymi czterema kółkami, lokalizacjami, alkoholem, problemami dnia codziennego, polityką i religią oraz wydarzeniami realnymi zawartymi w komiksach. Interesujący jest także ostatni rozdział poświęcony odniesieniom do PRL-u we współczesnym komiksie.
Komiksy poddane analizie są różne. Mamy zarówno te już mocno trącące myszką i znane raczej koneserom, jak i znane większości pokoleniu wychowanemu w latach 70. czy 80. XX wieku. Nie da się ukryć, że jest to swoista podróż sentymentalna a przy okazji wnikliwe spojrzenie na… propagandę. Nie oszukujmy się, jak prawie wszystko w tamtych czasach, komiks również nie ustrzegł się bacznego oka Saurona cenzora. Najbardziej widać to w „relaksach” i twórczości Jerzego Wróblewskiego.
Całość: https://pbp.sieradz.pl/kmf/2019/07/15/kolorowa-rzeczywistosc/#more-3219
Recenzja książki "Miasto ślepców"
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: piątek, 07, czerwiec 2019 08:04
- Wiesława Kruszek
„…jak u diabła można zarazić się ślepotą, Śmiercią też nikt się nie zaraża, a przecież wszyscy umieramy”. To fragment rozmowy lekarza okulisty, który informuje ordynatora kliniki o groźbie epidemii ślepoty.
Choroba szybko zaczyna się rozprzestrzeniać w mieście bez nazwy, w nienazwanym przez Jose Saramago kraju. Bohaterowie też pozostają anonimowi, to np. lekarz, żona lekarza, pierwszy ślepiec, dziewczyna w ciemnych okularach, zezowaty chłopiec, złodziej, pies pocieszyciel.
„Biała choroba”, jak określi ją jeden z urzędników, bo chorzy widzą biel, zaczyna się rozwijać. Zapadają na nią kolejni ludzie. Władze izolują ich w starym, nieczynnym szpitalu psychiatrycznym. Chorzy szybko zostają pozostawieni samym sobie i niestety, jak często w takich skrajnych sytuacjach się zdarza, w ludziach zaczynają „ budzić się demony”.
Grupka tych, którzy oślepli jako pierwsi, trzyma się razem. Wśród nich jest żona lekarza i to jedyna osoba widząca zdecydowana towarzyszyć swemu mężowi, i tylko on wie, że nie oślepła.
To pokrótce wprowadzenie w fabułę powieści Saramago dającej możliwość różnych interpretacji. Już cytat z Księgi Przestróg będący mottem może być pewną podpowiedzią: „Jeśli masz oczy, patrz. Jeśli widzisz, spostrzegaj”. Czy widząc, nie dostrzegamy innych ludzi, nie zwracamy uwagi na wiele otaczających nas rzeczy i spraw? Może nie potrafimy dokonywać właściwych wyborów, nie umiemy znaleźć właściwej drogi życia? Mówi się często, że ktoś jest zaślepiony żądzą zysku, nienawiścią, pragnieniem zemsty. Używamy określenia „przymknąć na coś oczy”; nie widzieć zła, niesprawiedliwości, oszustwa.
Powieść Noblisty można odczytywać na różne sposoby; niektórzy zobaczą w niej metaforę państwa totalitarnego, inni wizje apokaliptyczne. Dla mnie to przede wszystkim zachwycająca proza zmuszająca do zastanowienia się nad kondycją człowieka i świata, nad pojęciami dobra i zła, to obcowanie z pięknym językiem i ciekawą narracją. Pisarz nie wyróżnia dialogów, włącza je graficznie w tekst. Pozostawia też z pytaniem, kto jest narratorem, czy to ktoś ze ślepców, a może jednak ktoś z zewnątrz, kto zaprasza nas do obserwowania zdarzeń i uruchomienia wyobraźni: „Ciekawe, co się dzieje w środku, nie możemy ryzykować i wedrzeć się do środka, ale od czego wyobraźnia…”
Wyobraźnia daje możliwość zobaczenia rzeczy strasznych, przejmujących i poruszających. Sporo w tekście naturalistycznych opisów związanych z fizjologią człowieka i scen brutalnych. Są jednak i te krzepiące, pokazujące wzajemne oddanie i przyjaźń grupki ślepców. Niewątpliwie jest im łatwiej, dzięki będącej wśród nich żonie lekarza. To jedyna osoba, która nie oślepła. Ona sama wyjaśnia to, mówiąc: „… jestem zwykłym człowiekiem, który widocznie urodził się po to, by dać świadectwo tych wszystkich okropności…” Czy tak należy rozumieć symbolikę tej postaci? Skłaniałabym się do takiej właśnie interpretacji.
Powieść Saramago jest lekturą trudną, czyta się ją z emocjami i w napięciu. Można w niej zobaczyć wiele symbolicznych scen, zdarzeń, osób. Różnie można je odczytywać, stąd też ożywiona dyskusja na naszym spotkaniu DKK. Pani Ola mówiła, że książka to parabola, kazanie i metafora. Pani Eugenia, pracująca z ociemniałymi, dostrzegła w niej warstwę praktyczną, to, jak ślepcy próbowali ułatwiać sobie życie. Pani Ania chciała wyjaśnienia niedomówień i zrozumienia w pełni symboliki powieściowej. Jednak to chyba nie jest możliwe, każdy czytelnik dostrzeże w niej coś innego, zinterpretuje po swojemu, wreszcie, zostanie z pytaniami, i w tym jest wielkość „Miasta ślepców”.
Recenzja książki "Merhaba" Witolda Szabłowskiego
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: niedziela, 12, maj 2019 11:44
- Wiesława Kruszek
Witold Szabłowski jest dziennikarzem i reporterem, Turcję poznał bliżej, studiując i mieszkając tam prawie dwa lata. Można więc uznać, że jego literackie reportaże są wiarygodne i oddają choć w części klimat tego z pewnością ciekawego i zróżnicowanego kraju. Nigdy nie byłam w Turcji, ale dzięki Szabłowskiemu mogłam spróbować wyobrazić sobie to miejsce i jego mieszkańców. Dowiedziałam się wielu ciekawostek o ludziach i obyczajach.
Słownik turecko – polski przeplata się z reportażami, są też czarno – białe fotografie i mapa Turcji. To ułatwia lokalizowanie miejsc, o których pisze autor. Reporterskie pióro Szabłowskiego na pewno zasługuje na uznanie, pisze lekko i swobodnie, często z humorem. Nie stroni od osobistych odczuć i refleksji, jego niebieskie oczy spełniają czasem rolę amuletu, po turecku nazaru, czyli niebieskiej szklanej kuleczki z symboliczną źrenicą w środku. Niby Turcy nie są przesądni, ale nikt nie chce ryzykować.
Relacje Szabłowskiego opierają się w dużej mierze na rozmowach z mieszkańcami dużych miast, takich jak Stambuł, ale i mniejszych miejscowości. Podróżował często autobusami i autostopem, co sprzyjało bezpośrednim kontaktom z życzliwymi i gościnnymi w większości Turkami. Szczególnie podkreśla gościnność Kurdów, którzy pozbawieni własnego kraju czują potrzebę mówienia o tym. Jednocześnie najbardziej przejmujące i wstrząsające są reportaże opowiadające o częstych właśnie wśród tej społeczności morderstwach swych najbliższych, głównie kobiet, a wszystko dla honoru. Trudno uwierzyć, że takie rzeczy mogą mieć miejsce w XXI wieku.
Po przeczytaniu „Merhaby” te historie niestety pozostają w pamięci, takie odczucia mieli wszyscy klubowicze. Na pewno też na uwagę zasługuje reportaż o Ali Agcy, znajdziemy tu rozmowy z jego bliskimi z „miasta moreli”.
Książka Szabłowskiego wprowadza czytelnika również w świat tureckich potraw, m.in. dolmy (ryż zawinięty w liście winogron), patlican ezmesi (bakłażan z jogurtem) i oczywiście iskenderu (kebabu). Dowiemy się sporo o poecie z polskimi korzeniami, Nazimie Hikmecie Borzęckim, o reformach wciąż uwielbianego Mustafy Kemala Ataturka, marzeniach architekta Sinana, polskiej wsi Adampol i o rządach Erdogana.
„Merhaba”(po turecku „cześć”) może być pomocna przed wyjazdem do Turcji, pomoże choć trochę poznać ten kraj, wskazać to, co warto wiedzieć wyruszając na ulice, daje możność przyswojenia sobie kilku zwrotów w języku Sulejmana Wspaniałego i jego pięknej Hurrem (naszej rodaczki). Przypominam tu cieszący się wielką popularnością serial „Wspaniałe stulecie”. Jeśli nie mamy w planach wyjazdu do Turcji, warto po prostu usiąść wygodnie i „ruszyć” tam, czytając książkę Witolda Szabłowskiego.
Więcej artykułów…
- Dziesięć godzin- M. Nurowska
- Niechciana prawda - A. Kołakowska
- Recenzja książki "Skoruń"
- Recenzja książki "Komeda. Osobiste życie jazzu"
- Temat na pierwszą stronę
- Recenzja książki "Saga, czyli filiżanka, której nie ma" Cezarego Harasimowicza
- Okrążyć słońce
- Recenzja książki "Krótka historia o długiej miłości"
- Szmaragdowa tablica. C. Montero
- Recenzja książki "Romans prowincjonalny i inne historie" Kornela Filipowicza