Wyszukiwanie:

Logowanie:

Realizatorzy:

DKK dla dorosłych (spotk. 33)

Dnia 27 czerwca br. w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Pabianicach odbyło się 33 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych, na którym gościłyśmy czternaście pań. 
Rozmawiałyśmy o książce Marcii Willett - „Letni domek”, której lekturę „zleciło” nam Wydawnictwo Replika. Oczywiście nie byliśmy jedynym klubem książki, który miał „zadane” przeczytanie tego tytułu, także Dyskusyjne Kluby Książki, działające przy Miejskiej Bibliotece Publicznej oraz przy Filii nr 4 MBP, miały „za zadanie” zapoznać się z nią. 
Nie wiem, czy klubowiczom z tamtych DKK, powieść Marcii Willett przypadła do gustu czy nie, ale naszym, niestety, w znakomitej większości, niespecjalnie się podobała. Już wyjaśniam dlaczego – otóż klubowe panie, obecne na czerwcowym spotkaniu, tłumaczyły fakt, że „Letni domek” raczej nie wzbudził ich zachwytu, m. in. tym, że „jak na powieść romantyczną, zbyt mało tam romantyczności, a jeśli chodzi o powieść obyczajową, to, jak na polskie realia, zbyt dziwna panuje tam atmosfera i zupełnie niezrozumiałe układy domowo – rodzinne”. 
Poza tym gros klubowiczek nie podobało się tłumaczenie książki, uznały je bowiem „za nudne, niewciągające i męczące dla czytelnika”. To stwierdzenie jest, jak najbardziej jasne i przejrzyste, bo wiadomo przecież powszechnie, że tłumacz musi książkę napisać niejako od nowa, zaś NAPRAWDĘ DOBRY tłumacz potrafi tak „pokierować” przekładem, że z niekoniecznie rewelacyjnego tekstu stworzy frapującą opowieść, wciągającą czytelnika w fajnie i ciekawie wykreowany (właśnie podczas tegoż tłumaczenia) świat, a w tym przypadku, przynajmniej zdaniem naszych klubowych pań, „zdecydowanie tego magicznego czegoś - zabrakło”. 
Książka Marcii Willett nie jest zresztą, broń Boże, pod względem tłumaczenia (rzeczywiście raczej kiepskiej jakości) odosobniona, przykładem pierwszym z brzegu może być choćby, naprawdę nieciekawie przetłumaczona, powieść znanego i bardzo przez czytelników lubianego, nieżyjącego już, niestety, angielskiego pisarza Alistaira MacLeana, pt. „Złote Wrota” (celowo nie podaję nazwiska tłumacza, bo co bardziej dociekliwe osoby mogą do tej informacji dotrzeć same, jeśli oczywiście będą chciały). Książki MacLeana zna właściwie większość czytelników, w latach 80 – tych świeżo minionego XX wieku był zresztą jednym z najpopularniejszych autorów obcojęzycznych wydawanych w Polsce i ogromna rzesza odbiorców jego twórczości do tej pory uważa, że monopol na tłumaczenie książek MacLeana ma Robert Ginalski, który genialnie potrafił wczuć się w klimat powieści znanego Anglika i przetłumaczyć je tak, że w czasie lektury czytelnik spokojnie mógł zapomnieć o jedzeniu i był stracony dla świata, dopóki danej książki nie doczytał do końca. Przykładem na potwierdzenie naprawdę świetnego przekładu p. Ginalskiego (czasem w duecie z żoną, Grażyną) mogą być, np. „Mroczny Krzyżowiec”, „Wiedźma Morska”, „Przełęcz Złamanego Serca”, „Tabor do Vaccares” czy prawdziwe „perełki” - „Jedynym wyjściem jest śmierć” i „Złote rendez – vous”,.
Pewnie, że różnym pisarzom zdarza się „spadek formy” i nie wszystkie tytuły „wyprodukowane” przez nich są jednakowo „super – hiper” wiekopomne, ale, jak to trafnie ujęła jedna z obecnych na spotkaniu DKK klubowych pań, „dobry translator dopisze, przy tłumaczeniu tekstu (zwłaszcza, jeśli chodzi o literaturę piękną), to czego autor nie napisał, w taki sposób, że czytelnik nie ma wrażenia, że czyta słownik czy książkę popularno – naukową, ale naprawdę dobrą opowieść, która nic nie traci ze swoich walorów, a jednocześnie z przyjemnością i bezboleśnie się ją przyswaja”. 
Poza tym, że nie podobało się naszym klubowiczkom tłumaczenie „Letniego domku”, nie przypadła im także do gustu „opowiedziana przez autorkę historia, jakich wiele, więc nic w niej nowatorskiego i zaskakującego nie ma, przez co cała książka stała się nudna i nużąca, do tego stopnia, że nie miało się ochoty doczytać jej do końca, który zresztą był łatwy do przewidzenia”. 
Oczywiście nie wszystkie klubowe panie podeszły do książki Marcii Willett aż tak krytycznie (choć większość niestety była „na nie”), niektórym „Letni domek” się podobał i przeczytały go z niekłamaną przyjemnością, traktując tę historię na zasadzie „przerywnika” w czytaniu, jak to określiły „poważnych i trudnych w odbiorze tytułów, przerabianych na klubowych spotkaniach”.
Reasumując - nie należy, na bazie powyższego „wywodu”, wyciągać pochopnych wniosków i sądzić, że „Letni domek” jest niewartą poświęcenia uwagi, powieścią. Nic bardziej mylnego! To, co można stwierdzić z całą pewnością, to to, że jest to lekka, łatwa i, dla wielu osób, przyjemna lektura, zwłaszcza na czas leniwego, letniego odpoczynku (co zresztą sugeruje nawet sam jej tytuł). Naprawdę, czasem dobrze jest przeczytać coś, przy czym nie trzeba się wysilać i intensywnie zastanawiać, co też autor chciał przez to czy inne zdanie powiedzieć i często... nie powiedział, bo coś nie miał weny, a silił się na wysokich lotów literaturę, co mu jakoś niestety nie wyszło. Podczas lektury „Letniego domku” takich dylematów autorka czytelnikowi nie przysparza, jest to prosta, lekka opowieść na chwilę wakacyjnego relaksu i nie ma najmniejszego sensu dorabianie do niej górnolotnych ideologii, bo z pewnością, pisząc ją, Marcia Willett nie miała zamiaru i... wygórowanych ambicji stworzenia dzieła, dla wszystkich przyszłych pokoleń, tak wysublimowanego i ponadczasowego, że literacki Nobel, to, jako nagroda za owoż dzieło, zdecydowanie za mało. Można za to, z całą pewnością, zakładać się „o wszystkie pieniądze świata”, że celem pisarki było dostarczenie czytelnikom miłej, niemęczącej rozrywki i zdaniem, przynajmniej części naszego dorosłego DKK, ten zamysł Marcii Willett został uwieńczony sukcesem.
Podsumowując to czerwcowe spotkanie naszego DKK dla „ludzi dużych” można je uznać za całkiem udane, bezproblemowo, leciutko, miło i spokojnie wprowadzające w lato i wakacyjny odpoczynek. Tak też zostało potraktowane przez nasze klubowiczki, które, jak to określiły, „nie musiały się silić na trudną i wyczerpującą rozmowę o trudnej książce”, co w obliczu, ogłuszającego wręcz, upału panującego nam tego dnia niepodzielnie, byłoby po prostu „niewyobrażalnie niehumanitarne, a klubowe spotkanie stałoby się zdecydowanie mało przyjemne”, a tak, dzięki książce Marcii Willett, zostało nam to zaoszczędzone, więc już choćby dlatego, „można ten tytuł spokojnie polecić innym czytelnikom, którzy też mają ochotę na przeczytanie lekkiej, niezobowiązującej historii”. 
I tym, całkiem optymistycznym, stwierdzeniem zakończyłyśmy nasze klubowe spotkanie, po czym życzyłyśmy sobie miłych, udanych, słonecznych wakacji i pożegnałyśmy się na aż trzy miesiące, bowiem na kolejne spotkanie „książkowego klubu” dla dorosłych, na którym porozmawiamy o dwóch „zadanych” do przeczytania przez wakacje, powieściach (już nie tak łatwych i lekkich, jak książka Marcii Willett) – Ali Shaw - „Dziewczyna o szklanych stopach” i Elizabeth Gilbert - „Ludzie z wysp”, umówiłyśmy się dopiero 26 września, jak zwykle o g. 17.00.  

DKK dla dorosłych (spotk. 32)

Dnia 30 maja br. w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Pabianicach odbyło się 32 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych, na którym gościłyśmy czternaście osób - tym razem były to same panie. Rozmawiałyśmy sobie w tym „babskim” gronie o książce „Opowieści starego Kairu”, zdobywczyni literackiej Nagrody Nobla za rok 1988, autorstwa egipskiego prozaika, zmarłego w 2006 r., Nadżiba Mahfuza.
Może nawet, w jakiś przewrotny sposób, dobrze się stało, że byłyśmy same, tzn. bez klubowych facetów (ściśle biorąc od dłuższego czasu, jednego faceta), bo dzięki temu nasza klubowa dyskusja była bardzo szczera i osobista, a w obecności choćby najbardziej zakumplowanego przedstawiciela „męskiego rodu”, raczej by taka nie była. Klubowa lektura, bowiem wywołała u naszych klubowiczek nieco mieszane uczucia i już tłumaczę dlaczego. Otóż książki o podobnej do „Opowieści starego Kairu” tematyce, na DKK kilka razy już „przerabialiśmy”, ale nie znaczy to, że można je „wrzucić do jednego worka” - każda była inna i każdą nasze klubowe panie inaczej wspominały, porównując je, na tym majowym klubie, z książką Mahfuza. Było kilka głosów krytycznych, ale większości klubowiczek „Opowieści starego Kairu” się podobały, choć niewielki dyskomfort podczas lektury odczuwały właściwie wszystkie panie, a to ze względu na specyficzny, kwiecisty, szalenie ozdobnikowy styl pisania, tak charakterystyczny dla książek autorów wywodzących się z kultury Wschodu. Ale poza tym zastrzeżeń raczej nie było, chociaż, oczywiście, gorącą dyskusję na klubie wywołał sam temat oraz postaci bohaterów książki Mahfuza, zwłaszcza, zgodnie z tamtejszą tradycją, godzących się na swoją bardzo, bardzo podrzędną rolę, kobiet, a szczególnie Aminy, żony As – Sajjid Ahmada Abd al – Dżawwada, głównego bohatera powieści. Klubowe panie bardzo żarliwie i z prawdziwą pasją dyskutowały o krzywdach, jakich doznają kobiety, przy czym, w pewnej chwili, rozmowa „podążyła” nam w nieoczekiwanym kierunku, nagle bowiem okazało się, że rozmawiamy o sytuacji... polskich kobiet, wprawdzie, na szczęście, tylko w niektórych środowiskach, ale argumenty i przykłady przedstawione przez nasze klubowiczki były bardzo trafnie dobrane a, co za tym idzie, sytuacja kobiet w naszym kraju okazała się szalenie niepokojąca i zdecydowanie nie do pozazdroszczenia. Panie podsumowały ten nieciekawy stan rzeczy: „Tradycja od pokoleń i żadnego poparcia w rodzinnym domu”.
Na szczęście ogólna konkluzja naszego spotkania była nieco bardziej optymistyczna - „Całe szczęście, że się człowiek (w domyśle kobieta, ale kobieta, to „podobno” też człowiek) tam (tj. w krajach, owszem egzotycznych, ale kobietom, łagodnie i dyplomatycznie rzecz ujmując, nie sprzyjających) nie urodził”. 
W sumie, mimo powagi tematu książki Mahfuza, majowy DKK dla „dużych ludzi” był całkiem fajny i nawet wesoły, dzięki czemu pozwalam sobie mieć nadzieję, że może i następny, który umówiłyśmy sobie na 27 czerwca, jak zwykle o g. 17.00 też będzie tak udany. Celem, zaś wprowadzenia na nim wakacyjnego klimatu, porozmawiamy wtedy o książce Marci Willett - „Letni domek”. 



 

DKK dla dorosłych (spotk. 31)

Dnia 25 kwietnia br. w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Pabianicach odbyło się 31 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych, na którym „odliczyło się” jedenaście osób.
Rozmawialiśmy o książce p. Ingi Iwasiów, pt. „Bambino”. Ta powieść opisująca losy czworga bohaterów od lat 30-tych do 80-tych XX wieku, osadzona przez autorkę głównie w Szczecinie i jego okolicach, została oceniona przez naszych klubowiczów jako „dziwna i początkowo zdecydowanie zniechęcająca”. Zgodnie stwierdzili, że przez pierwsze jej strony bardzo trudno było im się przebić i mieli „ogromną ochotę odłożyć ją i w ogóle nie czytać”, ale później zainteresowała ich i wciągnęła w opisane przez autorkę losy Uli, Ani, Janka i Marysi, przedstawiające pokolenie przedwojennych dzieci, które po wojnie, już jako osoby dorosłe, próbowały ułożyć sobie nowe, normalne i... wygodne życie, ale niestety wszyscy zostali przez to życie pokonani.
Mimo tej nieoptymistycznej wymowy powieść p. Iwasiów, naszym klubowiczom jednak się podobała, co tłumaczyli m. in. tym, że autorka wiernie i bardzo plastycznie przedstawiła lata, które oni sami przeżyli i mimo iż lekkie nie były, to czytanie o nich wywołało uczucia sentymentu i nostalgii, bo przecież były to czasy ich młodości, a za młodością wszyscy tęsknimy. Czasem zdarza się, że nie jest ona super rewelacyjna, ale na ogół czas wygładza zadry i zaciera złe wspomnienia, pamięta się rzeczy dobre, a przy tym wiemy, niestety, że młodość mija bezpowrotnie i możemy tylko za nią tęsknić i z sentymentem ją wspominać. Tak właśnie stało się na kwietniowym spotkaniu DKK dla dorosłych, po lekturze powieści p. Iwasiów. Pewnie dlatego nie było osoby, której książka zdecydowanie by się nie podobała, choć początki jej czytania, jak już wspomniałam zachęcające nie były. Najważniejsze jednak, że całość klubowego spotkania wyszła na plus i oby zawsze było tak, jak na tym kwietniowym „spędzie”.
Pożyjemy – zobaczymy, co przyniesie nam następny klub książki dla „dużych ludzi”. Spotkamy się 30 maja, jak zwykle o g. 17.00 i porozmawiamy o, nagrodzonej literackim Noblem za rok 1988, powieści Nadżiba Mahfuza „Opowieści starego Kairu”.

DKK dla dorosłych (spotk. 30)

 

Dnia 28 marca br. w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Pabianicach odbyło się 30 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych.

Ten marcowy klubowy „spęd” był nieco nietypowy, a to dlatego, że tym razem nie omawialiśmy książki „zadanej” do przeczytania jako klubowa lektura, a ściśle mówiąc nie omawialiśmy jednego czy dwóch tytułów, ale każdy z klubowiczów opowiadał o innej książce.

Skąd taka różnorodność i innowacja?... Ano stąd, że 27 marca to Międzynarodowy Dzień Teatru i nasz klub zadecydował by uhonorować to „teatralne święto” lekturą biografii znanych polskich aktorów oraz rozmową o tym w jakich rolach teatralnych mieli możliwość ich podziwiać.

I udało się nam sprawić, że klubowe spotkanie, mimo omawianych na nim różnorakich książek, co mogło skończyć się totalnym chaosem i zamieszaniem, było bardzo fajne i naprawdę interesujące.

Każda z dziesięciu osób obecnych na marcowym DKK opowiadała o przeczytanej przez siebie biografii polskiego aktora, a byli wśród nich tak znane, cenione osoby, jak np. p. Gustaw Holoubek, p. Witold Pyrkosz, p. Krystyna Janda, p. Tadeusz Łomnicki, p. Piotr Skrzynecki, p. Anna Dymna, p. Anna Prucnal, p. Andrzej Łapicki, p. Artur Barciś, p. Jerzy Stuhr, p. Andrzej Seweryn i wielu innych, a następnie wspólnie rozmawialiśmy o sztukach teatralnych z ich udziałem, które nasi klubowicze oglądali, czy to na deskach teatrów łódzkich, ale nie tylko, ponieważ bywali także w teatrach innych miast, czy też w teatrze TV.

Było bardzo sympatycznie, a ta nietypowa klubowa „nasiadówka”, o dziwo, udana. Następna będzie już „zwyczajna i normalna”, ponieważ spotykając się 25 kwietnia, jak zwykle o g. 17.00, porozmawiamy o książce p. Ingi Iwasiów - „Bambino”.

DKK dla dorosłych (spotk. 29)

 

Dnia 29 lutego br. w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Pabianicach odbyło się 29 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych, na którym gościłyśmy, wcale niepechową, liczbę 13 osób.

Rozmawialiśmy o książce Erica Frattini - „Szpiedzy papieża”. Autor tego szczegółowego, drobiazgowego, niemal analitycznego, opracowania traktującego o jednym z najbardziej efektywnie działających wywiadów świata, czyli agentach Watykanu, jest znany z podejmowania w swoich książkach trudnych tematów i osiągania doskonałych rezultatów w trakcie zbierania materiałów do nich. Tak jest i tym razem, kiedy to opisując działania ludzi w służbie głowy państwa papieskiego, dotarł do tajnych archiwów watykańskich, dokumentując działalność „szpiegów papieży” od średniowiecza po XXI wiek.

Nasi klubowicze podzielili się na dwa obozy, z których jeden, niestety zdecydowanie mniej liczebny, zachwycił się klubową lekturą, drugi natomiast był książką Erica Frattini kompletnie znudzony i znużony. Część klubu zauroczona biografiami szpiegów w służbie papieży próbowała przekonać pozostałe osoby, obecne na spotkaniu, do swojego zdania, argumentując to ogromem pracy, jaką autor zainwestował w swoją publikację oraz, ich zdaniem, naprawdę bardzo interesujące, a mało znane fakty z historii państwa watykańskiego. Z kolei druga strona w tej klubowej dyskusji, nie dając się przekonać, twierdziła że „owszem należy docenić zaangażowanie autora w opracowanie tak obszernego materiału”, ale jednocześnie uznała, że jest to książka właściwie li tylko dla osób zainteresowanych tematem, dla nich zaś ta popularnonaukowa publikacja interesująca nie była i zupełnie ich nie wciągnęła, co nie przeszkadza, że nasze klubowe spotkanie było bardzo żywiołowe i absolutnie nie nadęte, bowiem nasi klubowicze spierali się w cudny, leciutki, uroczy sposób, z dużym poczuciem humoru, co mimo powagi tematu poruszonego w książce, zmieniło jej omawianie z „pomnikowej”, co byłoby z uwagi na temat całkiem zrozumiałe, w przesympatyczną, dowcipną dyskusję, przy której wszyscy świetnie się bawiliśmy.

Zobaczymy, czy uda się nam zachować ten rewelacyjny klimat na następnym klubowym „zlocie”, który umówiliśmy sobie na 28 marca, jak zwykle o godz. 17.00, kiedy to, celem uczczenia przypadającego na 27 marca Międzynarodowego Dnia Teatru, porozmawiamy, m. in. o sztukach oglądanych przez naszych klubowiczów na deskach teatrów polskich, opierając się o przeczytane przez naszych klubowych gości biografie znanych polskich aktorów, m. in. Gustawa Holoubka, Tadeusza Łomnickiego, Anny Prucnal, Krystyny Jandy i in. aktorskich znakomitości, które zostały im rozdane na lutowym spotkaniu DKK.

To będzie bardzo nietypowe klubowe spotkanie, ale nie z takimi wyzwaniami nasi klubowicze radzili sobie doskonale, więc ja osobiście niczego się nie boję i czekam na ten marcowy „klub książki” niecierpliwie.

DKK dla dorosłych (spotk. 28)

Dnia 18 stycznia 2012 r. w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Pabianicach odbyło się 28 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych, na którym gościłyśmy piętnaście osób.
Rozmawialiśmy o dwóch „zadanych” do przeczytania w listopadzie ub. roku, lekturach - „Bikini”, powieści p. Janusza Leona Wiśniewskiego oraz o publicystycznej książce p. Mariusza Szczygła „Gottland”.
Oba tytuły są, od momentu, kiedy się ukazały, znane i poszukiwane przez czytelników, zdobyły także pokaźną liczbę nagród oraz nominacji do tychże. Zaskarbiły sobie również, z czego bardzo się cieszę, uznanie naszych klubowiczów.
Ponieważ zdecydowaną przewagę liczebną w naszym „klubie książki” mają panie, a wszystkim, obecnym na styczniowym spotkaniu, bardziej podobała się powieść p. Wiśniewskiego, więc nikogo nie powinno dziwić, że jedyny przedstawiciel męskiego świata, który także wziął w nim udział, został przez klubowe kobiety przegłosowany. Oczywiście nie polegało to na nie dopuszczeniu naszego klubowego mężczyzny do głosu, ale po wygłoszeniu swojej opinii o obu książkach i zdecydowanemu opowiedzeniu się po stronie publicystyki p. Mariusza Szczygła, nasz klubowicz został, przez kobiecy „pierwiastek” klubu, poddany niemalże średniowiecznym ordaliom. Jako jednostka nieskłaniająca się ku sugestiom piękniejszej połowy ludzkości, wytrwał przy swoim zdaniu i mimo niejakich „uciążliwości” próbował przekonać nasze klubowe kobiety do zmiany zdania i przyznania mu racji, że lepszą, z dwóch omawianych na tym spotkaniu książek, jest publikacja p. Szczygła nt. totalitaryzmu w, już byłej, Czechosłowacji. Nie udało mu się to w najmniejszym stopniu, ale jako rasowy gentleman uznał ich racje i rozmowa potoczyła się bez dalszych „zakłóceń”.
Swoją opinię nt. klubowych lektur nasz „osobisty” klubowy mężczyzna motywował tym, że jego zdaniem powieść p. Wiśniewskiego to taka sobie banalna historyjka, hołdująca zasadzie „wszystko już było” i nie wnosząca nic, czego czytelnik nie wiedziałby z lektury innych, podobnych historii. 
Natomiast zupełnie inaczej, wg opinii naszego klubowicza, rzecz się ma w odniesieniu do książki p. Szczygła, opisującej wiele spraw, które do tej pory nie były znane szerokiemu kręgowi czytelników, tak bardzo, bowiem, strzeżono ich tajemnicy. 
Nasze klubowiczki z kolei, zdecydowaną większością głosów, stanęły po stronie prozy p. Wiśniewskiego, która po prostu je urzekła. Stwierdziły nawet, że, mimo iż „Bikini” liczy sobie ponad 500 stron, czytało im się tę książkę dużo szybciej i przyjemniej niż, zdecydowanie mniej obszerną, publicystykę p. Szczygła, która wg ich opinii „jest okropnie ponura i przygnębiająca”. Natomiast historię opowiedzianą piórem p. Wiśniewskiego uznały za „szalenie wciągającą, a czytało się ją niemal zachłannie”. 
Tak, więc kolejny raz, okazało się, że panowie i panie różnią się bardzo, jeśli chodzi o gusta, w tym przypadku czytelnicze i nawet na spotkaniach DKK, przy odbiorze klubowej lektury, dochodzi do leciutkich konfliktów na linii kobiety – mężczyźni, kiedy to każda ze stron sporu udowadnia swoje racje i dowodzi ich słuszności, absolutnie nie przyjmując do wiadomości zmiany zdania pod wpływem aktywnej „agitacji” drugiej strony. Ale to, moim zdaniem, dobrze, bo z całą pewnością nuda, senność i zniechęcenie są od klubowiczów, jak najdalsze i dzięki temu nasz klub nie tylko w nazwie ma słowo „dyskusyjny”. Innymi słowy, można chyba spokojnie powiedzieć, że działa zgodnie z zamierzeniem i wg projektu, wymyślonego kilka lat temu przez Instytut Książki. 
No i o to chodzi, o to chodzi... W związku z czym mam błogą nadzieję, że nasi klubowicze nie zniechęcą się i nadal będą mieli ochotę przychodzić na spotkania DKK. 
Czy tak optymistyczne założenie będzie miało pokrycie w rzeczywistości okaże się już 29 lutego o godz. 17.00, kiedy to spotkamy się, by porozmawiać o książce Erica Frattini, pt. „Szpiedzy papieża”.  



DKK dla dorosłych (spotk. 27)

Dnia 30 listopada br. w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Pabianicach odbyło się 27 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych, na którym gościłyśmy dwadzieścia osób. 
Na ostatnim w tym roku klubowym „zlocie” było naprawdę bardzo fajnie - wesoło i gwarno, chociaż omawiana na nim książka wcale wesoła nie była, ponieważ rozmawialiśmy o thillerze psychologicznym Laury Lippman „Co wiedzą zmarli”, który, choć właściwie nic na to nie wskazywało, okazał się co nieco kontrowersyjny i wywołał u naszych klubowiczów nader mieszane uczucia. Znakomitej większości, bowiem zdecydowanie nie przypadł do gustu, chociaż emocje wzbudził całkiem solidne, co z kolei sprawiło, że dyskusja nad książką była szalenie burzliwa, wobec czego można chyba uznać, że wybór klubowej lektury nie był tak bardzo chybiony, jak w pierwszym odruchu zadeklarowała znaczna większość naszych klubowych gości. Uznali, bowiem powieść o dwóch dziewczynkach, zaginionych w pogodne, wiosenne popołudnie, przed wielu laty, za temat zbyt oklepany i nie wnoszący nic nowego do „czytelniczego rozważania o książkach”. Krótko mówiąc początek rozmowy na temat klubowej lektury przebiegł nam pod hasłem „wszystko już było...”. 
Ponieważ jednak kilka osób miało nieco inny pogląd i nie zgodziło się potulnie ze zdaniem większości, więc rozmowa natychmiast nabrała rumieńców i przerodziła się w bardzo żywiołową, można nawet powiedzieć zażartą, dyskusję, która trwała nieprzerwanie niemal dwie godziny i zakończyła się li tylko dlatego, że trzeba było zamknąć bibliotekę, nie zaś ze względu na osiągnięty przez strony kompromis. Do końca spotkania, bowiem żaden z, umownie rzecz nazywając, „klubowych obozów” nie przekonał drugiego do swoich racji i każda ze stron w czytelniczym sporze pozostała przy swoim zdaniu nt. książki Laury Lippman, ale „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”, bo przynajmniej w żadnym razie nie można było mówić o nudzie, na tym naszym klubowym „spędzie”, a wydaje mi się, że o to chyba na spotkaniach DKK chodzi.
Poza tym, że nasi goście wykopali na siebie wzajemnie „topór wojenny” w dyskusji o książce, to prywatnie, oczywiście, wszyscy „przestawiliśmy się” na wyższą kulturę osobistą i złożyliśmy sobie wzajemnie serdeczne świąteczne i noworoczne życzenia, jako że listopadowe spotkanie DKK było, jak już wcześniej wspomniałam, ostatnim w tym roku.
Tak, więc było, jak zwykle zresztą, miło, serdecznie, uroczo, cieplutko i przesympatycznie. 
Mam błogą nadzieję, że nasi mili klubowicze nadal będą chcieli przychodzić na spotkania DKK i ten fantastyczny stan rzeczy nie ulegnie zmianie, a nasze kolejne klubowe „nasiadówki” będą podobne. 
Wobec tego optymistycznego nastawienia następne spotkanie naszego klubu książki „dla dużych” umówiliśmy sobie na 25 stycznia, już 2012 roku, jak zwykle o godz. 17.00, a że nasi klubowi goście to świetni i super wyrobieni czytelnicy, więc sami od siebie zaproponowali, żeby przygotować na nie dwie klubowe lektury, co oczywiście natychmiast stało się rzeczywistością, ph. „mówisz - masz” i w związku z tym zabrali ze sobą do domu „Bikini” Janusza L. Wiśniewskiego oraz „Gottland” Mariusza Szczygła. Na styczniowym spotkaniu DKK zaś zobaczymy, która z tych, jakby nie patrzeć, solidnie różniących się od siebie książek bardziej przypadła im do gustu.

 

DKK dla dorosłych (spotk. 26)

Dnia 26 października br. w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Pabianicach odbyło się dwudzieste szóste spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych, na którym gościłyśmy szesnaście osób. 
Rozmawialiśmy o głośnej, choćby z uwagi na to, że głośny, i nominowany do wielu nagród, m. in. do najbardziej chyba znanej w świecie filmowym – Oscara, jest film, który stał się jej zaczątkiem, powieści p. Andrzeja Barta „Rewers”. Autor jest bardziej scenarzystą niż pisarzem, wobec czego najpierw pojawił się scenariusz, na podstawie którego reżyser Borys Lankosz nakręcił film, ze świetną notabene obsadą, wystąpili bowiem, m. in. Krystyna Janda, Anna Polony, Marcin Dorociński, Bronisław Wrocławski i Agata Buzek, później zaś, tj. jako „produkt” końcowy – książka.
Napisałam, że to powieść, ale to nieprawda, ponieważ „Rewers” właściwie jest nowelą filmową, tak zresztą został opisany na stronie tytułowej, przez wydawnictwo W. A. B.
Zdaniem ludzi pióra „przeróbka” scenariusza na książkę, nie zaś odwrotnie, jest szalenie trudna i po przeczytaniu „Rewersu” przyznać muszę, że coś w tym jest. To nie tylko moja subiektywna ocena, podobnego zdania była również większość obecnych na klubowym spotkaniu osób. 
Nie chodzi bynajmniej o to, że naszym klubowiczom książka p. Barta się nie podobała, ale raczej o specyficzną formę, jaką nadał jej autor. Byliśmy zgodni, co do tego, że czyta się ją tak właśnie, jak scenariusz i to nawet nie filmowy, ale teatralny. Rozdziały wyglądają, jak rozpisane na sceny i ujęcia, co lekko utrudniało naszym klubowiczom wczucie się w klimat i nastrój książki. Nawet narracja jest specyficzna, jakby „poszarpana” na drobne kawałki, a nie płynna, jak w większości książek. 
Z tego, co napisałam wydawać by się mogło, że klubowa lektura niespecjalnie się podobała, ale nie, to były właściwie jedyne zastrzeżenia dotyczące książki p. Barta, poza tym, bowiem „Rewers” zyskał uznanie w oczach naszych klubowych gości. Podobała się ta opowieść, wg ich opinii, „oparta na psychologii człowieka, historia pogmatwanych losów jednej rodziny”. Uznanie zyskały zwłaszcza czasy, tj. wczesne lata 50-te XX wieku, w których książkowa historia się zaczyna.
Większość obecnych na klubie osób widziała także sfilmowany „Rewers” i zgodnie przyznała, że najlepiej lekturę książki zacząć dopiero wtedy, gdy obejrzy się film. Na ogół jest odwrotnie, najpierw sięga się po książkę, by po jej przeczytaniu skonfrontować swoje odczucia i wyobrażenie postaci z filmowymi, ale ponoć w tym akurat przypadku, wg opinii naszych klubowiczów, zdecydowanie należy postąpić na odwrót. Dopiero wtedy opowiedziana historia jest pełna i można ją właściwie zrozumieć, choć jakoś specjalnie ich nie urzekła. Na zakończenie, bowiem nasi klubowi goście stwierdzili, że gdyby stworzyć ranking książek omówionych do tej pory na spotkaniach DKK, to „Rewers” znalazłby się, gdzieś pośrodku tej listy. Krótko mówiąc niezły, ale nie arcydzieło, do którego mieliby ochotę wracać. Ogólnie jednak opowieść p. Barta podobała się naszym klubowiczom, w związku z czym październikowy DKK można chyba uznać za udany. 
Mam nadzieję, że i następne klubowe spotkanie, na które umówiliśmy się na 30 listopada, jak zwykle o godz. 17.00, nie będzie gorsze. Porozmawiamy na nim, jakże stosownie, zważywszy na porę roku i najbardziej chyba ponury miesiąc, jakim jest listopad, o powieści Laury Lippman „Co wiedzą zmarli”.  




 

DKK dla dorosłych (spotk. 25)

Dnia 28 września br. w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Pabianicach odbyło się dwudzieste piąte spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych, na którym gościłyśmy dwanaście osób.
Rozmawialiśmy o dwóch „zadanych” do przeczytania przez wakacje, książkach – Orhana Pamuka „Nazywam się Czerwień” i Artura Domosławskiego „Kapuściński non – fiction”. 
Pierwsza z nich, autorstwa zdobywcy literackiej Nagrody Nobla z 2006 r., wywołała nader żywiołową dyskusję, która podzieliła obecnych na klubowym spotkaniu, na dwie grupy – zafascynowanych egzotyczną, poetycko – malarską powieścią Pamuka oraz nieco sceptycznie do niej nastawionych. I wydaje mi się, że to akurat można poczytać za sukces pisarza, ponieważ gdyby książka nie wzbudzała w odbiorcach żadnych emocji należałoby ją uznać za kompletną porażkę autora, a w zaistniałej sytuacji pewnie on sam (gdyby oczywiście mógł się naszym rozmowom przysłuchiwać) podsumowałby klubową dyskusję stwierdzeniem: „Kochajcie mnie lub nienawidźcie, tylko nie bądźcie obojętni”. A ponieważ pod takim mniej więcej hasłem się ona odbyła, można założyć, że noblista poczułby się całkiem usatysfakcjonowany. 
Druga z omawianych na wrześniowym DKK dla „dużych ludzi”, lektura nie podzieliła naszych klubowiczów, aż tak kontrastowo, jak „Czerwień” Pamuka, ale to wcale nie znaczy, ze opinie na jej temat były mdłe i nijakie. Wręcz przeciwnie, to potężne tomiszcze wzbudziło gorące spory wśród klubowych gości. Tyle tylko, że w tym przypadku nie chodziło o to, czy książka p. Domosławskiego podobała się klubowiczom czy nie, ale zastanawiali się raczej nad etyczną stroną tego dość ryzykownego przedsięwzięcia znanego publicysty, współpracującego m. in. z tygodnikiem „Polityka”. O etyce zaś rozmawialiśmy dlatego, że p. Domosławski, wg dość zgodnej, powszechnej opinii wygłoszonej przez naszych gości, nie zdołał narzucić sobie dostatecznej autokrytyki i posunął się w swojej publikacji o jeden (co najmniej) krok za daleko. Prac nt. osób bardziej i mniej znanych powstawała zawsze pokaźna ilość i w znacznej mierze bywały to publikacje krytyczne, odsłaniające wiele skrzętnie przez ich bohaterów skrywanych tajemnic, ale w tym przypadku autor, już nawet mniejsza o to, że był uczniem Ryszarda Kapuścińskiego, ale niestety, i co gorsza, mienił się być jego przyjacielem. Fakt, że odbrązowił wizerunek Mistrza (jak sam go w książce określa), że starał się go ściągnąć z piedestału i uczłowieczyć, to dobrze, ale... No właśnie ale... Na tym winien poprzestać, a niestety tego nie zrobił. Wyciągnął na forum publiczne, życie i sprawy osób trzecich związanych blisko z p. Kapuścińskim, a to spowodowało przekroczenie tejże etycznej granicy, za którą, wg naszej klubowej opinii, nie powinien (a nawet nie wolno mu było) się zapuszczać. Fakt, że tego „dokonał” sprawia iż, skądinąd bardzo dobre opracowanie, staje się niestety niezbyt sympatyczną, plotkarską publikacją, czego chyba p. Domosławski, jako solidny fachowiec, raczej nie planował. Szkoda doprawdy, że w tę stronę sprawa się potoczyła i to zarówno z uwagi na osobę autora książki, jak i jej bohatera. 
Cieszę się, że obie klubowe lektury spotkały się z żywiołowym, a przy tym życzliwym i pozytywnym odbiorem ze strony naszych klubowych gości, tym bardziej, że każda z nich liczy sobie po kilkaset stron, co sprawiło, że początkowo na naszych biednych klubowiczów padł blady strach, jak im się uda przez nie przebrnąć. Ponieważ jednak, co by nie mówić, są to osoby ze świetnie wyrobionym gustem czytelniczym, wrześniowe spotkanie DKK dla dorosłych było na naprawdę dobrym poziomie. Mam nadzieję, że i następne, które odbędzie się 26 października, o godz. 17.00 będzie równie udane. Porozmawiamy na nim o książce p. Andrzeja Barta „Rewers”.  



DKK dla dorosłych (spotk. 24)

Dnia 29 czerwca br. w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Pabianicach odbyło się 24 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych, na którym gościłyśmy dwanaście pań. Rozmawiałyśmy o książce p. Marka Krajewskiego „Głowa Minotaura”. Ta mroczna, kryminalna opowieść, z akcją osadzoną przez autora we Lwowie i Wrocławiu, noszącego wtedy niemiecką nazwę Breslau, lat 30-tych, właściwie dosłownie chwilę przed II wojną światową, może nie tyle spodobała się naszym klubowiczkom, ale z całą pewnością spokojnie można uznać, że zainteresowała je i wciągnęła w wykreowany przez p. Krajewskiego świat brutalnych, odrażających morderstw (a zresztą, czy istnieją inne?), brudnych, nielegalnych interesów (a czy istnieją inne?), rozpasanych, często „zaprawianych” narkotykami, orgii, ale także świetnie przez autora przedstawionej historii przedwojennego Wrocławia i Lwowa, miasta wtedy należącego do Polski. Stworzył naprawdę rzetelny, poparty drobiazgową, żmudną pracą, szkic historyczny tej barwnej metropolii, śledztwo dwóch głównych bohaterów – kapitana Eberharda Mocka i komisarza Edwarda Popielskiego, koncentruje się bowiem głównie na terenie Lwowa i to właśnie to miasto jest tym, na którym autor skupia większą uwagę. I właśnie tą mrówczą pracą, wedle zdania naszych klubowych pań, zasłużył na duże uznanie. Z wielkim entuzjazmem omawiały klubową lekturę, podkreślając zasługi pisarza, któremu udała się, wcale niełatwa, sztuka stworzenia w swojej opowieści bardzo ludzkich bohaterów, bowiem nawet ci, których uczynił autor pozytywnymi mają całkiem pokaźny „bagaż” wad, przywar i ułomności, co czyni ich prawdziwymi ludźmi, nie zaś papierowymi, przesłodzonymi, mdłymi postaciami. 
Mimo, że „Głowa Minotaura” wydaje się książką, która przypadnie do gustu raczej panom, to nasze klubowiczki, jako że czerwcowe spotkanie okazało się bardzo sfeminizowane i nastąpił zdecydowany deficyt klubowych mężczyzn, stanęły na wysokości zadania i dyskusja nt. powieści p. Krajewskiego potoczyła się nie tylko wartko, ale nawet szalenie dynamicznie, choć dużych rozbieżności w opiniach klubowych pań nie było. Wszystkie były zgodne, co do rzetelnie przez autora opisanego, potwornego wynaturzenia mordercy, a właściwie morderców, bo choć początkowo zbrodnie popełnia „tylko” jeden mężczyzna, to prawdziwym potworem, wg zgodnej opinii obecnych na klubie pań, jest ten, który te zbrodnie ułatwia i niejako zleca. Na końcu makabrycznej historii jego zwyrodniała natura dochodzi zresztą do głosu i po zabiciu, wprawdzie jeszcze nieswoimi rękoma, tytułowego „Minotaura”, odrzuca maskę miłego, szarmanckiego, uroczego, bardzo przystojnego mężczyzny, człowieka z wyższych sfer, gentlemana w każdym calu i ostatnią ofiarą „zajmuje się” już sam. Mnie przypominało to trochę „Portret Doriana Graya” Oscara Wilde'a, klubowym paniom natomiast skojarzyło się z opowieścią o doktorze Jekyllu i panu Hyde, z czym zresztą, jak najbardziej się zgadzam. 
Cieszę się, że ta barwnie opisana historia zbrodni z terenu przedwojennego Lwowa znalazła takie uznanie w oczach naszych klubowiczek, iż wyraziły ochotę przeczytania innych jeszcze tytułów autorstwa p. Krajewskiego, znajdujących się w zbiorach naszej placówki. 
Chciałabym, żeby zawsze udawało się nam tak dobrać klubową lekturę, by rozmowa na klubie była równie żywiołowa, jak na tym ostatnim, przed wakacjami, spotkaniu DKK dla „dużych ludzi”.
Kolejny „zlot” klubu umówiliśmy sobie na 28 września, jak zwykle o. godz. 17.00, a porozmawiamy na nim o dwóch tytułach „zadanych” do przeczytania przez wakacje – p. Artura Domosławskiego „Kapuściński non – fiction” i zdobywcy literackiego Nobla za rok 2006, Orhana Pamuka „Nazywam się Czerwień”. Zobaczymy, czy któraś z nich, a może obie, zyskają u naszych klubowiczów opinię równie pochlebną, co powieść p. Krajewskiego, choć diametralnie się od niej różnią. 



Statystyki działalności

Wykaz zakupionych ksiażek

Jak założyć lub dołączyć?

KONTAKT

Koordynatorkami wojewódzkimi DKK są:
Danuta Wachulak i Dorota Jankowska
(Dział Metodyki, Analiz i Szkoleń WBP w Łodzi).

tel. 42 663 03 53
42 63 768 35

adres e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Deklaracja dostępności

2011 WiMBP w Łodzi