Wyszukiwanie:

Logowanie:

Realizatorzy:

DKK dla dorosłych (spotk. 33)

Dnia 27 czerwca br. w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Pabianicach odbyło się 33 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych, na którym gościłyśmy czternaście pań. 
Rozmawiałyśmy o książce Marcii Willett - „Letni domek”, której lekturę „zleciło” nam Wydawnictwo Replika. Oczywiście nie byliśmy jedynym klubem książki, który miał „zadane” przeczytanie tego tytułu, także Dyskusyjne Kluby Książki, działające przy Miejskiej Bibliotece Publicznej oraz przy Filii nr 4 MBP, miały „za zadanie” zapoznać się z nią. 
Nie wiem, czy klubowiczom z tamtych DKK, powieść Marcii Willett przypadła do gustu czy nie, ale naszym, niestety, w znakomitej większości, niespecjalnie się podobała. Już wyjaśniam dlaczego – otóż klubowe panie, obecne na czerwcowym spotkaniu, tłumaczyły fakt, że „Letni domek” raczej nie wzbudził ich zachwytu, m. in. tym, że „jak na powieść romantyczną, zbyt mało tam romantyczności, a jeśli chodzi o powieść obyczajową, to, jak na polskie realia, zbyt dziwna panuje tam atmosfera i zupełnie niezrozumiałe układy domowo – rodzinne”. 
Poza tym gros klubowiczek nie podobało się tłumaczenie książki, uznały je bowiem „za nudne, niewciągające i męczące dla czytelnika”. To stwierdzenie jest, jak najbardziej jasne i przejrzyste, bo wiadomo przecież powszechnie, że tłumacz musi książkę napisać niejako od nowa, zaś NAPRAWDĘ DOBRY tłumacz potrafi tak „pokierować” przekładem, że z niekoniecznie rewelacyjnego tekstu stworzy frapującą opowieść, wciągającą czytelnika w fajnie i ciekawie wykreowany (właśnie podczas tegoż tłumaczenia) świat, a w tym przypadku, przynajmniej zdaniem naszych klubowych pań, „zdecydowanie tego magicznego czegoś - zabrakło”. 
Książka Marcii Willett nie jest zresztą, broń Boże, pod względem tłumaczenia (rzeczywiście raczej kiepskiej jakości) odosobniona, przykładem pierwszym z brzegu może być choćby, naprawdę nieciekawie przetłumaczona, powieść znanego i bardzo przez czytelników lubianego, nieżyjącego już, niestety, angielskiego pisarza Alistaira MacLeana, pt. „Złote Wrota” (celowo nie podaję nazwiska tłumacza, bo co bardziej dociekliwe osoby mogą do tej informacji dotrzeć same, jeśli oczywiście będą chciały). Książki MacLeana zna właściwie większość czytelników, w latach 80 – tych świeżo minionego XX wieku był zresztą jednym z najpopularniejszych autorów obcojęzycznych wydawanych w Polsce i ogromna rzesza odbiorców jego twórczości do tej pory uważa, że monopol na tłumaczenie książek MacLeana ma Robert Ginalski, który genialnie potrafił wczuć się w klimat powieści znanego Anglika i przetłumaczyć je tak, że w czasie lektury czytelnik spokojnie mógł zapomnieć o jedzeniu i był stracony dla świata, dopóki danej książki nie doczytał do końca. Przykładem na potwierdzenie naprawdę świetnego przekładu p. Ginalskiego (czasem w duecie z żoną, Grażyną) mogą być, np. „Mroczny Krzyżowiec”, „Wiedźma Morska”, „Przełęcz Złamanego Serca”, „Tabor do Vaccares” czy prawdziwe „perełki” - „Jedynym wyjściem jest śmierć” i „Złote rendez – vous”,.
Pewnie, że różnym pisarzom zdarza się „spadek formy” i nie wszystkie tytuły „wyprodukowane” przez nich są jednakowo „super – hiper” wiekopomne, ale, jak to trafnie ujęła jedna z obecnych na spotkaniu DKK klubowych pań, „dobry translator dopisze, przy tłumaczeniu tekstu (zwłaszcza, jeśli chodzi o literaturę piękną), to czego autor nie napisał, w taki sposób, że czytelnik nie ma wrażenia, że czyta słownik czy książkę popularno – naukową, ale naprawdę dobrą opowieść, która nic nie traci ze swoich walorów, a jednocześnie z przyjemnością i bezboleśnie się ją przyswaja”. 
Poza tym, że nie podobało się naszym klubowiczkom tłumaczenie „Letniego domku”, nie przypadła im także do gustu „opowiedziana przez autorkę historia, jakich wiele, więc nic w niej nowatorskiego i zaskakującego nie ma, przez co cała książka stała się nudna i nużąca, do tego stopnia, że nie miało się ochoty doczytać jej do końca, który zresztą był łatwy do przewidzenia”. 
Oczywiście nie wszystkie klubowe panie podeszły do książki Marcii Willett aż tak krytycznie (choć większość niestety była „na nie”), niektórym „Letni domek” się podobał i przeczytały go z niekłamaną przyjemnością, traktując tę historię na zasadzie „przerywnika” w czytaniu, jak to określiły „poważnych i trudnych w odbiorze tytułów, przerabianych na klubowych spotkaniach”.
Reasumując - nie należy, na bazie powyższego „wywodu”, wyciągać pochopnych wniosków i sądzić, że „Letni domek” jest niewartą poświęcenia uwagi, powieścią. Nic bardziej mylnego! To, co można stwierdzić z całą pewnością, to to, że jest to lekka, łatwa i, dla wielu osób, przyjemna lektura, zwłaszcza na czas leniwego, letniego odpoczynku (co zresztą sugeruje nawet sam jej tytuł). Naprawdę, czasem dobrze jest przeczytać coś, przy czym nie trzeba się wysilać i intensywnie zastanawiać, co też autor chciał przez to czy inne zdanie powiedzieć i często... nie powiedział, bo coś nie miał weny, a silił się na wysokich lotów literaturę, co mu jakoś niestety nie wyszło. Podczas lektury „Letniego domku” takich dylematów autorka czytelnikowi nie przysparza, jest to prosta, lekka opowieść na chwilę wakacyjnego relaksu i nie ma najmniejszego sensu dorabianie do niej górnolotnych ideologii, bo z pewnością, pisząc ją, Marcia Willett nie miała zamiaru i... wygórowanych ambicji stworzenia dzieła, dla wszystkich przyszłych pokoleń, tak wysublimowanego i ponadczasowego, że literacki Nobel, to, jako nagroda za owoż dzieło, zdecydowanie za mało. Można za to, z całą pewnością, zakładać się „o wszystkie pieniądze świata”, że celem pisarki było dostarczenie czytelnikom miłej, niemęczącej rozrywki i zdaniem, przynajmniej części naszego dorosłego DKK, ten zamysł Marcii Willett został uwieńczony sukcesem.
Podsumowując to czerwcowe spotkanie naszego DKK dla „ludzi dużych” można je uznać za całkiem udane, bezproblemowo, leciutko, miło i spokojnie wprowadzające w lato i wakacyjny odpoczynek. Tak też zostało potraktowane przez nasze klubowiczki, które, jak to określiły, „nie musiały się silić na trudną i wyczerpującą rozmowę o trudnej książce”, co w obliczu, ogłuszającego wręcz, upału panującego nam tego dnia niepodzielnie, byłoby po prostu „niewyobrażalnie niehumanitarne, a klubowe spotkanie stałoby się zdecydowanie mało przyjemne”, a tak, dzięki książce Marcii Willett, zostało nam to zaoszczędzone, więc już choćby dlatego, „można ten tytuł spokojnie polecić innym czytelnikom, którzy też mają ochotę na przeczytanie lekkiej, niezobowiązującej historii”. 
I tym, całkiem optymistycznym, stwierdzeniem zakończyłyśmy nasze klubowe spotkanie, po czym życzyłyśmy sobie miłych, udanych, słonecznych wakacji i pożegnałyśmy się na aż trzy miesiące, bowiem na kolejne spotkanie „książkowego klubu” dla dorosłych, na którym porozmawiamy o dwóch „zadanych” do przeczytania przez wakacje, powieściach (już nie tak łatwych i lekkich, jak książka Marcii Willett) – Ali Shaw - „Dziewczyna o szklanych stopach” i Elizabeth Gilbert - „Ludzie z wysp”, umówiłyśmy się dopiero 26 września, jak zwykle o g. 17.00.  

Statystyki działalności

Wykaz zakupionych ksiażek

Jak założyć lub dołączyć?

KONTAKT

Koordynatorkami wojewódzkimi DKK są:
Danuta Wachulak i Dorota Jankowska
(Dział Metodyki, Analiz i Szkoleń WBP w Łodzi).

tel. 42 663 03 53
42 63 768 35

adres e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Deklaracja dostępności

2011 WiMBP w Łodzi