Wyszukiwanie:

Logowanie:

Realizatorzy:

"Zbliżenia" J. L. Wiśniewski - relacja ze spotkania

 

Już sam dźwięk nazwiska Janusza Leona Wiśniewskiego wywołał wśród zebranych lekkie zamieszanie. Okazało się, że klubowiczki dzielą się na zaciekłe fanki i zaciekłe przeciwniczki (to znaczna mniejszość) prozy tego pisarza. Spór miały rozstrzygnąć „Zbliżenia” – zbiór felietonów po przeczytaniu których, w wyważonej rozmowie, rozstrzygniemy czy ”J. L. Wiśniewski wielkim pisarzem jest”.
Przeczytanie książki nie zajęło klubowiczkom wiele czasu, to zaledwie 100 stron. Ale dyskusja już tak, zwłaszcza, że na czas dyskusji musiałyśmy pożegnać się ze spokojem. Zadane felietony były już przez część rozmówczyń wcześniej czytane na łamach miesięcznika „Pani”, i tam ich zdaniem, przemawiały do czytelników. Przeczytanie jednego krótkiego tekstu zmuszało do zastanowienia i bardziej zapadało w pamięć, niż kilkanaście równie ciekawych, ale czytanych jeden po drugim. W tym kontekście pomysł zebrania felietonów i wydania w formie książki nie wydawał się więc trafiony. Były i oczywiście głosy przeciwne, bo...to dobrze, że jest ich tak wiele, bo są bardzo ciekawe, ale krótkie i pozostawiają niedosyt, bo jeden tekst może umknąć, a wiele zmusi do refleksji... W tym temacie konsensusu nie osiągnięto.
Co innego zaś motyw przewodni „Zbliżeń” – ludzkie dążenie do bliskości i szczęścia właściwe wszystkim ludziom niezależnie od adresu. Tu zachwytom nie było końca, podziwiano uważność pisarza i to, że potrafi wyłuskać z codzienności ważne historie i znakomicie je zawrzeć w zwięzłej formie.
Dyskusja, choć długa, nie pozwoliła na zajęcie jednego stanowiska, więc na koniec spotkania uznano, że Janusz Leon Wiśniewski należy do grona tych pisarzy, których się uwielbia albo nie, a twórczość tego pisarza będzie wywoływać duże emocje.

Po "Dwukropku" w Ozorkowie.

 

Takiego  literackiego zaskoczenia ozorkowski DKK nie pamięta. Najpierw było małe niedowierzanie, potem lekki strach, a na koniec totalne zauroczenie. I to wszystko za sprawą pani Wisławy Szymborskiej i  czytanego w kwietniu tomiku poetyckiego „Dwukropek”. Prawie wszystkie klubowiczki bały się spotkania z poezją, mając w pamięci szkolne potyczki pod hasłem „co poeta miał na myśli?” i swoje, jak twierdzą, nietrafione odpowiedzi.  Czytelniczki przeczuwały także, że o własnych emocjach wywołanych przez lekturę powieści mówić jest znacznie łatwiej niż dzielić się intymnością poezji. Na szczęście „nie taki diabeł straszny…” a obawy okazały się bezpodstawne. Po wielu klubowych dyskusjach ufamy sobie i chętnie rozmawiamy nawet o bardzo osobistych skojarzeniach.
W czasie cichej i wręcz refleksyjnej dyskusji często wybrzmiewały słowa: „…niby takie proste, a tak przecież głębokie”, „takie po prostu piękne”, „cudne i rozumiem!”. Po  lekturze wierszy za najwartościowsze uznano  zachwyt i chwile zamyśleń, które sprezentowała klubowiczkom  poezja - „zatrzymałam się i wiersz utkwił we mnie na dłużej „ na chwilę musiałam się zatrzymać i pomyśleć, to dobrze”.

Podczas tego spotkania, za sprawą pięknych wierszy pani Wisławy Szymborskiej, wydarzyło się znacznie więcej, niż interesująca dyskusja. Kolejne czytelniczki doceniły urok poezji i tym razem chętnie zabrały do domu całkiem grube tomiki wierszy.

Dotykanie teatru w Ozorkowie.

 

To spotkanie było inne niż wszystkie. Inne, bo realizowane w ramach DKK, ale i programu „Dotknij Teatru”. Inne, bo rozmowy były bardziej wyciszone, bardziej stonowane. Inne, i może to zasługa książki Erica-Emmanuela Schmitta "Oskar i pani Róża", a może magii teatru. Bo stwierdzenie, że teatr to magiczne miejsce, w czasie spotkania padało wielokrotnie. Tak jak wielokrotnie przeplatały się ze sobą wątki teatralny i książkowy.

    "Oskar i pani Róża" to zbiór listów pisanych do Pana Boga przez umierającego na białaczkę 10-letniego chłopca i jednocześnie traktat o życiu, a raczej o umieraniu i zgodzie na to, co nieuniknione. Książka doczekała się wielu adaptacji teatralnych, także w Polsce. Telewizyjną wersję przygotował Marek Piwowski i o niej właśnie rozmawialiśmy w Klubie.

Oskarowi pozostało kilkanaście dni życia w sterylnym szpitalu, a nikt z dorosłych nie ma odwagi by mu w ostatnich chwilach towarzyszyć.  Oskar otrzymuje jednak (od losu? Boga?) Panią Różę - wolontariuszkę, która staje się jego przyjaciółką i poznaje Oskara z Bogiem. Pani Róża snuje rozpalające chłopięcą wyobraźnię, opowieści o swojej karierze zapaśniczki. Dzięki jej pomysłowi Oskar przeżywa „małżeństwo” i „rozstanie” z ukochaną, doświadcza ojcostwa. W ciągu tych kilkunastu dni „dożywa” sędziwego wieku, bo każdą dobę traktuje jak 10 lat. Umiera wyczerpany, ale spełniony i pogodzony z najbliższymi i ze swoim losem.

     Jak rozmawiać z umierającym dzieckiem o odchodzeniu? Jak o tym pisać i jak zrealizować spektakl? Literatura czy teatr lepiej pokaże, że nie należy uciekać przed umieraniem i towarzyszeniem umierającemu? Czy rady zawarte w książkach, spektaklach i filmach dadzą się wykorzystać w życiu? Czy sztuka może pełnić funkcję terapeutyczną? Dyskusja była długa i momentami trudna, bo naznaczona osobistym doświadczeniem, ale bez wątpienia potrzebna. Bardzo oszczędna inscenizacja „Oskara i Pani Róży” w reżyserii Marka Piwowskiego wydała się klubowiczkom jak najbardziej odpowiednia. Ich uwaga skupiona była na bezbłędnie dobranych aktorach, szczególnie na grającym Oskara Macieju Matulce i Oli Czarneckiej (Niebieska). Podobały się proste zdjęcia Jacka Bławuta, a poruszona w trakcie spotkania kwestia czy inscenizacja tej bestsellerowej książki to teatr telewizji czy jednak film, okazała się mniej ważna.

    Część rozmów toczyła się też wokół innych znakomitych spektakli Teatru TV. Choć żadna z klubowiczek nie pamiętała pierwszego spektaklu przygotowanego specjalnie dla telewizji ( „Okno w lesie” Leonida Rachmanowa i Jewgienija Ryssa, reż. Józefa Słowińskiego, 6 listopada 1953 roku,), to i tak przywoływano wiele zapamiętanych i bardzo różnorodnych przedstawień. Padały znakomite nazwiska: reżyserów Olgi Lipińskiej, Macieja Englerta, Krystiana Lupy, Jerzego Gruzy, aktorów Krystyny Jandy, Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej, Stanisławy Celińskiej, Tadeusza Łomnickiego, Gustawa Holoubka, Zbigniewa Zapasiewicza.
W rozmowach podkreślano, że teatr TV to „klasyka i współczesność, dramat i komedia, sztuki obyczajowe, utwory dotykające drażliwych problemów współczesności, spektakle fabularno-dokumentalne, ujawniające wiedzę o długo ukrywanych zdarzeniach i postaciach z historii Polski”. Przywoływano złotą setkę Teatru Telewizji”, listę zawierająca sto najwybitniejszych inscenizacji pokazanych przez Teatr Telewizji w ciągu ponad pięćdziesięciu lat. Ważnym wydał się dyskutantkom także fakt, że Teatr Telewizji daje wielu ludziom wyjątkową szansę obcowania z teatrem.

   Po spotkaniu, w kuluarach, na plan pierwszy wybijała się myśl, że przecież teatr to magiczne miejsce i że naprawdę warto go „dotykać”.

Szkarłatnie i biało w Ozorkowie, czyli Michel Faber po raz kolejny..

      Tym razem spotkaliśmy się w nieco okrojonym składzie. Życie „wypisało” z Klubu kilka zapalonych czytelniczek zostawiając, jak same twierdzą,  niezapomniane wspomnienia fascynujących rozmów.
Nie znaczy to jednak, że w czasie naszych spotkań jest teraz mniej gwarno i mniej burzliwie. Rozmowy o lekturach wciąż nasycone są emocjami i argumentami nie do podważenia. Tak było i w czasie ostatniego spotkania, gdy przed klubowiczkami stanęło poważne i ciężkie (także dosłownie) wyzwanie.
"Szkarłatny płatek i biały" M. Fabera to ponad 800 stron małym drukiem. Stron, które w zadziwiający sposób trudno przestać czytać, ale które jednocześnie zmuszają czytelnika do odrywania się od bardzo realnie opisanego XIX- wiecznego świata. Powieść spodobała się wszystkim, choć nikomu bez zastrzeżeń. Wzbudziła jednocześnie ciekawość i podziw, przyciągała, ale i nużyła.                                                              Wnikliwe opisane tło społeczno-obyczajowe oraz pruderia i absurd wiktoriańskiego Londynu zainspirowały bardzo ciekawą i długą rozmowę. Dyskutowano także i o innych poruszonych w powieści zagadnieniach m.in. prostytucji i reakcji na nią, sytuacji kobiet w XIX wieku. Także historia związku ambitnej prostytutki Sugar z bogatym przedsiębiorcą Williamem Rackhamem wzbudziła niemałe emocje. To miłość, pożądanie czy wyrachowanie - zastanawiano się w Ozorkowie. Bardzo podobał się sposób kreowania bohaterów, postaci dynamicznych i niejednoznacznych. Zaskoczyła surowość z jaką M. Faber rysuje  portrety mężczyzn próżnych i zarozumiałych. Powieści zarzucano przegadanie i wielość rozwlekłych, nic nie wnoszących opisów. Kwestią sporną, dla niepruderyjnych przecież klubowiczek, stał się też temat wszechobecnej erotyki i zagęszczenie wulgaryzmów. Nie wzbudzały one niesmaku, ale po pewnym czasie po prostu nudziły czytelniczki.
Nawet ciekawa i gorąca dyskusja musi kiedyś dobiec końca. "Szkarłatny płatek i biały" uznano za powieść niezmiernie interesującą a jej autor Michel Faber zyskał kolejne fanki.

 

 

 

"Pensjonat" w Ozorkowie

        W grudniu, w Ozorkowie rozmawialiśmy o „Pensjonacie” Piotra Pazińskiego. Dyskusja o książce zaczęła się nietypowo, bo od rozmowy o jej okładce. Ze stwierdzeniem, że okładka jest symboliczna, zgodzili się wszyscy. Czy jest na niej drabina do nieba, po której schodzą i wchodzą aniołowie a za nimi ludzie, czy może tory kolejowe prowadzące do zagłady? W tej kwestii konsensusu nie osiągnięto.
Lektura „Pensjonatu” wprawiła klubowiczki  jednocześnie w rozterkę i w smutny nastrój. Debiut powieściowy Piotra Pazińskiego ujął je pięknym językiem i liryką opowieści. Uwagę przykuły także temat (pamięć, bezpowrotne odejścia, ślady zostawiane przez to, co było) i kompozycja utworu.
Ale... ale książka „ nie zawładnęła” czytelniczkami. W czasie spotkania nie było ani zażartej dyskusji, ani mówienia jednym głosem. Było trochę nostalgicznie, trochę melancholijnie.

Może okołoświąteczny czas, to nie to nie był dobry czas na lekturę tej właśnie książki – podsumowały rozmowy członkinie DKK.

Tego wieczoru w Ozorkowie...

 Mamy szczęście do ciekawych tytułów – tak zgodnie stwierdziły ozorkowskie klubowiczki po przeczytaniu kolejnej książki. Tym razem to powieść Hanny Kowalewskiej „Tego lata w Zawrociu” podbiła serca czytelniczek, a z bibliotecznej półki zniknęły błyskawicznie kolejne części cyklu.
  W Ozorkowie lubimy, i to chyba bardzo, niekonwencjonalne i silne kobiety (patrz babka Aleksandra i Matylda) i historie starych domów. I jeszcze, gdy te tajemnicze domy i ogrody są opisane tak poetyckim językiem, to dyskusja o książce toczy się długo i zażarcie. Lubimy być zaskakiwane, więc w powieści H. Kowalewskiej spodobała się też misternie skonstruowana intryga i niemożność szybkiego jej rozwikłania.
  I lubimy jeszcze czytać o tych momentach w życiu, kiedy bohater musi się na chwilę zatrzymać, by dostrzec nowe, więc i my szukałyśmy takich momentów.
  A ponieważ bardzo lubimy czytać i dyskutować, to z przyjemnością i niecierpliwością czekamy na kolejną książkę i kolejną rozmowę.

Wrześniowe "babske" gadanie w Ozorkowie

Na to spotkanie klubowiczki w Ozorkowie przyszły trochę niespokojne, ale i podekscytowane, bo dotychczas czytane książki nie zmuszały w sposób tak nachalny do autoanalizy i nie były poradnikiem. Oczywiście zawsze można było pomyśleć o przeczytanej książce w kontekście własnych doświadczeń. Ale żeby aż tak!

„Być kobietą i nie zwariować” Katarzyny Miller Moniki Pawluczuk zachwyciło wszystkie czytelniczki. Tyle wartościowego "babskiego" gadania, gadania szczerego, czasem bolesnego, ale pomagającego dotrzeć do siebie! Uwagi dosadne, dowcipne, czasem nawet prześmiewcze. Klubowiczkom podobał się także brak moralizatorstwa, prostych rad, obiecanek, że zmiany będą łatwe i szybkie, że wystarczy tylko przeczytać książkę i już będziemy lepsze i mądrzejsze.
Klubowe dyskutantki pozornie dzieli wiele - wiek, stan cywilny, zainteresowania, ale łączy jedno – wszystkie uwielbiają książkowe wyzwania i barwne dyskusje. A ta we wrześniu toczyła się długo i burzliwie. Najpierw o bohaterkach, które przyglądają się swoim nawykom, oczekiwaniom i marzeniom, a potem, w ciepłej i sprzyjającej zwierzeniom atmosferze, o sobie. Wszak klubowiczki znają się już długo, ufają sobie i chętnie dzielą się nie tylko uwagami nt. przeczytanych książek.

Cieszcie się, dziewczyny, życiem. Z facetem czy bez faceta, cieszcie się nim. Doceniajcie to, co wam przynosi. – ten cytat z „Być kobietą i nie zwariować” nie tylko skończył się wrześniowe spotkanie, ale ma towarzyszyć klubowiczkom na co dzień.

W Ozorkowie o powieści "Zimno mi, mamo" Hanny Samson

Burzliwe i bardzo ciekawe marcowe spotkanie klubu dyskusyjnego poświęcone było - za sprawą powieści Hanny Samson „Zimno mi, mamo” - trudnym historiom rodzinnym.

Zawarta w książce opowieść o skomplikowanym, choć na pozór normalnym, dzieciństwie bohaterki i jej patologicznej relacji z matką skłoniła nas do długiej i uważnej dyskusji nad metodami wychowawczymi rodziców i wpływem tych metod na późniejsze życie dzieci. Tym razem zdania nie były podzielone – rodzicielstwo to ogrom odpowiedzialności, także za każde słowo, a dzieci muszą być kochane bezwarunkowo i bardzo mocno, by kiedyś umieć kochać i tworzyć dobre związki (całkiem inaczej niż w powieści Hanny Samson, gdzie dorosła, spragniona miłości bohaterka wynosi z patologicznej relacji z matką nieumiejętność kochania i tworzenia trwałych związków).

Czytelniczki „Zimno mi, mamo” uznały, że takie powieści choć trudne, są potrzebne także po to, by się na moment zatrzymać i pomyśleć. Relacja nieszczęśliwej kobiety poszukującej uczucia, spokojnego życia i zadowolenia z siebie zmusiła bowiem czytelniczki do refleksji nad życiem – nad własnymi relacjami z matkami, córkami i innymi członkami najbliższej rodziny. A przecież nie tylko rozrywki oczekują od książek.

Po raz kolejny o sile kobiet - "Szwaczka" Frances de Pontes Peebles

W lutym spotkaniu ozorkowskiego DKK patronowała „Szwaczka” – powieść autorstwa Frances de Pontes Peebles o siostrzanej miłości, o przeznaczeniu i wyborach.
Siostry Emilia i Luzia dos Santos po stracie rodziców wychowują się pod opieką ciotki, znakomitej szwaczki, w położonej wśród gór brazylijskiej wiosce Taquaritindze. Dziewczynki dorastają w wiosce, jednak obie – każda na swój sposób – pragnie się z tego miejsca wybrać do innego, jak mniemają – lepszego świata. Piękna Emilia marzy o ucieczce do dużego miasta, gdzie mogłaby poślubić bogatego mężczyznę i żyć u jego boku w luksusie, otoczona pięknymi strojami. Z kolei Luzia, która jest kaleką traktowaną jak dziwoląg, najlepiej czuje się z dala od ludzi i często wymyka się na długie wędrówki po pustyni.
Obie siostry w końcu opuszczają Taquaritingę – Emilia poślubia zamożnego Degasa Coelho
i wyjeżdża z nim do Pernambuco, gdzie prowadzi dostatnie i na pozór tylko szczęśliwe życie. Natomiast Luzia zostaje porwana przez zafascynowanego nią groźnego cangaceiro – słynnego Jastrzębia. Razem z nim i jego bandą przemierza pustynię, zakochuje się i staje członkiem bandy. Zarówno Luzia, jak i Emilia uczą się żyć w świecie, którego wcześniej nie znały, dojrzewają i żyją na własnych zasadach.

„Szwaczka” zaintrygowała ozorkowskie czytelniczki, trzymała w napięciu i poruszała. Z upodobaniem dyskutowano o sile kobiet wplatanych w siec konwenansów, o mocnych charakterach sióstr dos Santos, o ich wyborach i uporze, o faktycznych i pozornych zwycięstwach. Za mocną stronę powieści uznano także jej warstwę faktograficzną – opis panujących zwyczajów, mody, potraw, wielkiego miasta, wiosek i przemian cywilizacyjnych, jakie następowały w Brazylii na początku XX wieku.

Mimo, iż omawiana książka była dość pokaźnych rozmiarów, klubowiczki przeczytały ją „od deski do deski”. Zgodnie potem stwierdziły, że powieść mogłaby być „odchudzona”
o przynajmniej 200 stron, bo choć „Szwaczkę” cechuje bardzo ładny język
i czytanie stanowi dużą przyjemność, to jednak ciągnące się po horyzont opisy przyrody rozmywają wydarzenia i obniżają temperaturę emocji czytającego.

Zobacz zdjęcia ze spotkania:
  • 1
  • 2

"Nielegalne związki" przyczyną burzliwej dyskusji.

Listopadowe spotkanie ozorkowskiego DKK przebiegało pod znakiem... zdrady. A wszystko to za sprawą książki Grażyny Plebanek, zatytułowanej „Nielegalne związki”. Powieść, opisująca romans żonatego mężczyzny, Jonathana, z niezwykle ponętną Andreą wywołała silne emocje wśród klubowiczek. Przez cały wieczór zastanawiałyśmy się nad przyczynami, nad skutkami i nad tym czego zabrakło w z pozoru idealnym małżeństwie Jonathana i Megi. Oboje młodzi, oboje ambitni. Rodzice dwójki wspaniałych dzieci. Małżonkowie, a jednocześnie przyjaciele, którzy rozumieją się niemal bez słów... Po żarliwej dyskusji doszłyśmy do wniosku, że to właśnie słów w tym związku było za mało. Mimo iż główni bohaterowie dużo ze sobą rozmawiają, poruszają wiele mniej lub bardziej istotnych tematów, nie rozmawiają o tym, co jest dla nich najistotniejsze – o ukrytych pragnieniach, tęsknotach, poczuciu wzajemnej bliskości.
Romans, w jaki wdał się Jonathan, był niezwykle zmysłowy. Z czasem z bliskości fizycznej zaczęła rodzić się bliskość emocjonalna – czy jednak była to miłość? A Andrea – kochała czy tylko manipulowała?  I choć dyskusja była burzliwa i długa, to jednak wiele pytań pozostało bez jednoznacznej odpowiedzi.
Jedno jest pewne, lektura „Nielegalnych związków” zmusiła wszystkie klubowiczki do rozmyślań nad kondycją  nie tylko powieści.

Statystyki działalności

Wykaz zakupionych ksiażek

Jak założyć lub dołączyć?

KONTAKT

Koordynatorkami wojewódzkimi DKK są:
Danuta Wachulak i Dorota Jankowska
(Dział Metodyki, Analiz i Szkoleń WBP w Łodzi).

tel. 42 663 03 53
42 63 768 35

adres e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Deklaracja dostępności

2011 WiMBP w Łodzi