Po raz kolejny o sile kobiet - "Szwaczka" Frances de Pontes Peebles
- Szczegóły
- Kategoria: Relacje DKK przy MBP w Ozorkowie
- Utworzono: wtorek, 15, marzec 2011 13:48
- Marieta Kaźmierczak
W lutym spotkaniu ozorkowskiego DKK patronowała „Szwaczka” – powieść autorstwa Frances de Pontes Peebles o siostrzanej miłości, o przeznaczeniu i wyborach.
Siostry Emilia i Luzia dos Santos po stracie rodziców wychowują się pod opieką ciotki, znakomitej szwaczki, w położonej wśród gór brazylijskiej wiosce Taquaritindze. Dziewczynki dorastają w wiosce, jednak obie – każda na swój sposób – pragnie się z tego miejsca wybrać do innego, jak mniemają – lepszego świata. Piękna Emilia marzy o ucieczce do dużego miasta, gdzie mogłaby poślubić bogatego mężczyznę i żyć u jego boku w luksusie, otoczona pięknymi strojami. Z kolei Luzia, która jest kaleką traktowaną jak dziwoląg, najlepiej czuje się z dala od ludzi i często wymyka się na długie wędrówki po pustyni.
Obie siostry w końcu opuszczają Taquaritingę – Emilia poślubia zamożnego Degasa Coelho
i wyjeżdża z nim do Pernambuco, gdzie prowadzi dostatnie i na pozór tylko szczęśliwe życie. Natomiast Luzia zostaje porwana przez zafascynowanego nią groźnego cangaceiro – słynnego Jastrzębia. Razem z nim i jego bandą przemierza pustynię, zakochuje się i staje członkiem bandy. Zarówno Luzia, jak i Emilia uczą się żyć w świecie, którego wcześniej nie znały, dojrzewają i żyją na własnych zasadach.
„Szwaczka” zaintrygowała ozorkowskie czytelniczki, trzymała w napięciu i poruszała. Z upodobaniem dyskutowano o sile kobiet wplatanych w siec konwenansów, o mocnych charakterach sióstr dos Santos, o ich wyborach i uporze, o faktycznych i pozornych zwycięstwach. Za mocną stronę powieści uznano także jej warstwę faktograficzną – opis panujących zwyczajów, mody, potraw, wielkiego miasta, wiosek i przemian cywilizacyjnych, jakie następowały w Brazylii na początku XX wieku.
Mimo, iż omawiana książka była dość pokaźnych rozmiarów, klubowiczki przeczytały ją „od deski do deski”. Zgodnie potem stwierdziły, że powieść mogłaby być „odchudzona”
o przynajmniej 200 stron, bo choć „Szwaczkę” cechuje bardzo ładny język
i czytanie stanowi dużą przyjemność, to jednak ciągnące się po horyzont opisy przyrody rozmywają wydarzenia i obniżają temperaturę emocji czytającego.