Wyszukiwanie:

Logowanie:

Realizatorzy:

DKK dla dorosłych (spotk. 37)

 

Dnia 30 stycznia 2013 r. w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Pabianicach, 37 spotkaniem, rozpoczęłyśmy czwarty rok działalności Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych, na którym gościłyśmy jedenaście osób (prawie obsada drużyny piłkarskiej, tyle że bez zawodników rezerwowych, ale już po EURO, to może nie muszą być).

Ponieważ poprzednie spotkanie klubu odbyło się w listopadzie ub. roku, do omówienia mieliśmy, tym razem, dwie książki - „Fabrykę muchołapek” Andrzeja Barta i „Samotność liczb pierwszych” Paolo Giordano. Trudno mówić, by obie klubowe lektury zauroczyły naszych klubowiczów, bo nie są to książki „lekkie, łatwe i przyjemne”, ale za to na tyle zapadły im w pamięć, że klubowa dyskusja była naładowana elektrycznością do tego stopnia, że właściwie można było z powodzeniem zgasić światło, bo „wyładowania” powstałe w czasie rozmowy, spokojnie mogły oświetlić biblioteczną czytelnię. Nasi klubowi goście tak gorąco i ogniście dyskutowali o obu tytułach, że w końcowej fazie rozmów nawet sami doszli do wniosku, iż są zdziwieni, jak to się stało, że książki, które właściwie wcale nie przypadły im do gustu, wzbudziły tak potężne emocje.

Nie padło nawet stwierdzenie, które nieraz pojawia się na naszych klubowych spotkaniach, że przeczytali klubową lekturę, bo „powinno się i trzeba się przygotować do dyskusji na klubie, ale gdyby nie obowiązek, to była tak nudna, że szkoda byłoby na nią czasu”.

Części naszych klubowiczów bardziej zapadła w pamięć książka włoskiego fizyka, obecnie doktoranta w Państwowym Instytucie Fizyki Nuklearnej, z zamiłowania pisarza, Paolo Giordano o... samotności i to nie liczb pierwszych (wbrew rozumianemu dosłownie tytułowi), ale... ludzi. Skąd my to znamy, przecież właściwie każdy, niemal każdy, jest sam, jeśli nie całe życie, to bardzo często jego znakomitą większość. Mimo, tak smutnego tematu „Samotność liczb pierwszych” podobała się (chociaż, to chyba niezbyt fortunne określenie) naszym klubowiczom.

Podobnie rzecz się miała w przypadku drugiej klubowej lektury, choć to sami klubowicze chcieli zapoznać się z tym tytułem, po części zapewne dlatego, że jakiś czas temu „przerabialiśmy” na DKK inną książkę Andrzeja Barta – był to „Rewers”, który im się spodobał i chcieli przekonać się, czy inna książka tego autora będzie, ich zdaniem, równie dobra. No i okazało się, że cel został osiągnięty – klubowicze uznali „Fabrykę muchołapek” za całkiem udany dokument (lub prawie dokument), opisujący losy prawdziwej, znanej z wiarygodnych publikacji, postaci – człowieka będącego niekoronowanym królem łódzkiego getta – Chaima Mordechaja Rumkowskiego. Autor stara się bezstronnie przedstawić głównego bohatera swojej książki, chociaż nasi klubowicze zauważyli, że przychodzi mu to z dużym trudem. Być może spowodowane jest to tym, że „władca” getta w Łodzi był postacią, delikatnie mówiąc, kontrowersyjną i straszny koniec, który go spotkał, nasi klubowi goście uznali za „potworny, ale jednak, niestety, zasłużony”. Omawialiśmy książkę p. Barta w oparciu o inne jeszcze opracowania dotyczące łódzkiego getta w historii II wojny światowej, a nasz klubowy mężczyzna dodatkowo zadał sobie trud wyszukania informacji nt. niechlubnej sławy bohatera książki oraz powojennych losów jego rodziny. Trud naszego klubowicza został nagrodzony – paniom jego wypowiedź bardzo się podobała i były nią naprawdę zainteresowane, a przy okazji, na bazie tychże informacji, wywiązała się nam na klubie nader emocjonalna, a nawet zażarta, dyskusja. Dzięki temu zaś styczniowy DKK dla „dużych ludzi” był naprawdę fajny i bardzo... żywiołowy. Mam nadzieję, że i następne klubowe spotkanie, które umówiliśmy sobie na 27 lutego, jak zwykle o godz. 17.00, będzie równie udane. Porozmawiamy na nim o książce p. Jacka Dehnela „Rynek w Smyrnie”.

DKK dla dorosłych (spotk. 36)

 

Dnia 28 listopada br. w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Pabianicach odbyło się 36 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych, na którym „odliczyła się” rekordowa, jak do tej pory, liczba klubowiczów. Biblioteka nasza gościła, bowiem na ostatnim, w tym roku, klubowym spotkaniu aż dwadzieścia trzy osoby i gdyby nie to, że część z nich spóźniła się, a część, niestety, musiała wcześniej wyjść, to wprawdzie może i nie trzeba by lecieć i pożyczać krzeseł od sąsiadów, ale spotkanie DKK musiałoby się chyba odbyć na świeżym (choć to określenie, w odniesieniu do naszego miasta, jest mocno przesadzone) powietrzu (dobrze chociaż, że było tego dnia wyjątkowo, jak na tę porę roku, ciepło), z uwagi na rozmiary naszej czytelni, która choć naprawdę elastyczna, jest raczej przytulna i wielkością zdecydowanie nie przypomina hangaru na samoloty. Ale nic to, grunt że mimo ciasnoty, wszyscy, naprawdę wszyscy, nasi klubowicze, obecni na listopadowym „zlocie” DKK dobrze się bawili (co zresztą nawet widać na zdjęciach).

Być może fakt, że przez ten czas, od kiedy klub istnieje, zdążyli się wzajemnie naprawdę nieźle poznać, a co ważniejsze polubić, i chyba całkiem dobrze się czują w swoim towarzystwie, sprawił, że mimo dość dużego zaludnienia na listopadowym spotkaniu „książkowego klubu” nikt nie narzekał na mało komfortowe warunki. Mało tego, żartowali, opowiadali o tym, co im się przytrafiło w ciągu miesiąca, który minął od poprzedniego spotkania ich DKK, po to by, jak to ujęli „koleżanki i kolega mogli być na bieżąco zorientowani, co się człowiekowi przytrafiło w życiu, bo fajnie, jak można się z nimi podzielić radością. A czasem i smutkiem. Ale jak się porozmawia na klubie, nawet o kłopotach, to zawsze trochę ulży i od razu jest weselej”.

Oczywiście nie poświęciliśmy całego klubu na omawianie prywatnych spraw, co to, to nie. To nie o naszych klubowiczach, za czasów napoleońskich, jeden z samozwańczych polityków polskich wydumał powiedzenie - „Stale prywata – Rzeczpospolito, giń!”. Nasi klubowicze są na takie niefrasobliwe i, bądź, co bądź, lekceważące podejście do sprawy zbyt profesjonalni - „Co boskie – Bogu, a co cesarskie, to cesarzowi”, więc i rozmowie o klubowej lekturze poświęciliśmy „trochę” czasu.

Tym razem omawialiśmy powieść Harlana Cobena - „Obiecaj mi”, która podzieliła naszych klubowiczów na dwa obozy. W jednym zgromadzili się zwolennicy tegoż tytułu, drugi zgrupował, może nie tyle zajadłych przeciwników, co sceptycznie do pomysłu Cobena nastawionych adwesarzy. Ci ostatni rzeczowo udowadniali, grupie stojącej po drugiej stronie barykady literackiego sporu, że autor - po pierwsze nie zaproponował czytelnikom nic nowatorskiego, po drugie, to o czym pisze przypomina powieść niemal science – fiction (i to koniecznie, wedle opinii naszych klubowych gości, z gruntu amerykańskiego), a nie thiller psychologiczny, jak sugeruje nota na okładce, a w dodatku postaci bohaterów są tak kiepsko, wręcz infantylnie, skonstruowane, że czytelnik odnosi wrażenie, jakby autor potraktował go, już nawet nie z przymrużeniem oka, ale zgoła, jak środek od kapusty.

Jako, że nasi klubowicze, to jednak, jakby nie patrzeć, wyrobieni czytelnicy, więc oczekują od książek wyższego poziomu i dlatego niech nikogo nie dziwi taka opinia o książce Cobena. Co nie przeszkadza, że drugi klubowy obóz postawił zdecydowaną kontrę, tak ostrej krytyce, motywując swoje, z kolei nader przychylne zdanie nt. tej powieści, tym że „choć nie jest to literatura wysokiego lotu, dobrze się tę książkę czyta, jako lekki przerywnik dla poważniejszych pozycji”. Poza tym stwierdzili, że im „podobały się perypetie, wymyślone przez autora dla bohaterów”. Mało tego, nawet całkiem pokaźną dawkę sympatii, u tej części klubowych gości, tzn. pozytywnie do książki Cobena nastawionych, owi bohaterowie wzbudzili.

Mnie osobiście cieszyło to, że dzięki tym kompletnie różnym opiniom, dyskusja nt. „Obiecaj mi” była tak bardzo żywiołowa i gorąca, a przy tym dowcipna i lekka, że naprawdę czas klubowego spotkania zleciał nam błyskawicznie i, co chyba ważniejsze, przyjemnie.

Najfajniejsze zaś było to, że nikt się na nim nie nudził, ani nie próbował udawać Śpiącej Królewny. A to już naprawdę ogromny sukces. Natomiast osoby, które, jak już wspominałam, musiały, z rozmaitych powodów, wcześniej nas opuścić, wyglądały na autentycznie z tego niezadowolone, bo jak mówiły, wolałyby „zostać na spotkaniu do końca, pośmiać się i porozmawiać”, tak wg nich było miło i wesoło na tej listopadowej „zbiórce” DKK.

Ponieważ nie pozwolono nam przedłużać klubowych spotkań na czas po zamknięciu biblioteki, pozostali klubowicze także mówili o, wg nich, „zbyt krótkim czasie trwania DKK i niedosycie nagadania się na zapas aż do następnego spotkania w klubowym gronie”. Ponieważ na to nie mam wpływu, mogę tylko mieć nadzieję, że stęsknieni przyjdą na następny „zlot”, który umówiliśmy sobie na 30 stycznia 2013 r. i omawiając na nim dwie klubowe lektury (a co, niech się „nie lenią” przez te dwa miesiące) – Andrzeja Barta „Fabrykę muchołapek” i Paola Giordano „Samotność liczb pierwszych” będą się bawili, jak na tym listopadowym i równie miło spędzą czas w, jak to określili, „kręgu przemiłych ludzi”.

 

DKK dla dorosłych (spotk. 35)

 

Dnia 24 października br. w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Pabianicach odbyło się 35 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych, w którym udział wzięło dwanaście osób.

Rozmawialiśmy o książce p. Hanny Kowalewskiej - „Góra śpiących węży”.

W czerwcu 2010 r. „przerobiliśmy” powieść p. Hanny - „Tego lata w Zawrociu”, która bardzo się naszym klubowiczom podobała, zaś w październiku tegoż samego roku mieliśmy zaszczyt i przyjemność gościć sympatyczną pisarkę w naszej bibliotece.

„Góra śpiących węży”, to drugi tom „Zawrociowej” sagi, a ponieważ, jak już wspomniałam, pierwsza część bardzo przypadła do gustu naszym klubowiczom, prosili o kontynuowanie tego cyklu powieści p. Kowalewskiej na spotkaniach ich klubu książki. I stąd taki właśnie wybór klubowej lektury. Tyle, że niestety przy okazji tegoż tytułu spotkał nas leciutki zawód. Już wyjaśniam dlaczego... Otóż wszyscy nasi klubowicze, jakkolwiek cieszyli się z ponownego spotkania z bohaterami książek o Zawrociu, to jednak nie omieszkali, trzeźwo i rzeczowo oceniając sytuację, wyrazić swojej krytycznej, nt. drugiej części „Zawrociowej” historii, opinii. Krytyka zaś wzięła się stąd, że druga z cyklu powieść o Zawrociu podobała się klubowiczom zdecydowanie mniej, niż pierwsza. Zgodnie uznali, że choć dwa razy obszerniejsza od tomu pierwszego, „zawiera w sobie daleko mniej treści, a za to solidną porcję „lania wody”, która, jak to woda, niewiele wartościowych „esencji” wnosi do akcji w książce”.

Oczywiście, z sympatii dla, naprawdę uroczej, osoby autorki i, do dziś bardzo ciepło wspominanego pierwszego tomu sagi o Zawrociu, krytyczne słowa, które padły na październikowym DKK pod adresem „Góry śpiących węży” nie były zbyt srogie czy złośliwe, ale nie zawierały także zachwytu, który do dziś towarzyszy wspomnieniom lektury „Tego lata w Zawrociu”.

Mimo, że „śpiące węże” niespecjalnie przypadły do gustu naszym klubowiczom, omówiliśmy klubową lekturę szczegółowo i bardzo profesjonalnie, jako że osoby należące do książkowego klubu, to wyrobieni czytelnicy i nawet, jeśli książka nie zyskuje ich aprobaty (o zachwycie nie wspominając) podchodzą do rozmowy o niej poważnie, choć starają się zawsze, by ta rozmowa była przy „okazji” lekka i dowcipna. I tym razem ta „recepta na sukces” także się sprawdziła, a książkowy klub dla „dużych ludzi” był, jak zawsze zresztą, miły, żywiołowy i uroczo rozgadany.

W związku z czym mam nadzieję, że i kolejne spotkanie DKK dla dorosłych będzie równie udane.

Umówiliśmy się na nie 28 listopada, jak zwykle o g. 17.00 (nieważny „Teleexpress” i in.), a na klubowy „warsztat” weźmiemy wtedy powieść Harlana Cobena - „Obiecaj mi”.

 

 

DKK dla dorosłych (spotk. 34)

 

Dnia 26 września br. w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Pabianicach odbyło się 34 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych, w którym udział wzięło dwunastu klubowiczów.

Rozmawialiśmy o dwóch, „zadanych” do przeczytania przez wakacje, książkach – Elizabeth Gilbert - „Ludzie z wysp” oraz Ali Shaw - „Dziewczyna o szklanych stopach”.

Pierwsza powieść, autorki, najbardziej znanej z przeniesionej na ekran, z Julią Roberts w roli głównej, książki „Jedz, módl się, kochaj”, zdecydowanie nie podobała się naszym klubowiczom, a to ze względu na sposób narracji zastosowany przez autorkę, który wydał się naszym klubowiczom

„nudny, ciężkostrawny i zupełnie niewciągający” oraz na tematykę książki, która teoretycznie miała być „historią o losach dwóch zwaśnionych rodów, „doprawioną” sosem miłości” (czyli „Romeo i Julia” wiecznie żywi!), a zawiera w sobie li tylko „długie i nader szczegółowe opisy hodowli i obyczajów krabów, co dla nikogo po prostu nie może być na tyle interesujące, by po ten tytuł sięgnąć”. Także żaden z bohaterów tejże opowieści nie zyskał sympatii naszych klubowiczów i szczerze mówiąc wcale mnie to nie dziwi.

Jeśli zaś chodzi o drugą z omawianych powieści, czyli o „Dziewczynę o szklanych stopach”, to wprawdzie także nie zauroczyła naszych klubowiczów, ale w porównaniu z książką Elizabeth Gilbert i tak wysunęła się na prowadzenie w klubowej dyskusji, co w praktyce oznacza, że poświęciliśmy jej omawianiu więcej czasu i... zainteresowania. Wprawdzie i ta powieść nie zachwyciła naszych klubowiczów, ale przynajmniej na tyle zdołała ich zaciekawić, że bez specjalnych oporów przeczytali ją całą, by dowiedzieć się jakie zakończenie zaplanowała autorka i czy dobrze je odgadli. I chociaż większość osób obecnych na wrześniowym DKK chciała innego zakończenia tej, jak ją reklamuje na okładce wydawca, „love story”, to i tak uznali ją za „całkiem interesujący i nietuzinkowy, oryginalny pomysł na opowiedzenie, niby całkiem banalnej historii dwojga młodych ludzi”

Szkoda, że nie udało nam się trafniej dobrać klubowych lektur, ale może bardziej udana będzie kolejna, tym razem powieść znanej i lubianej przez naszych klubowiczów, polskiej autorki p. Hanny Kowalewskiej - „Góra śpiących węży”, o której porozmawiamy na, umówionym na 24 października o g. 17.00, spotkaniu DKK dla dorosłych.

Myślę, że nadzieja na przychylność naszych klubowiczów dla tego tytułu nie jest całkowicie bezpodstawna, z uwagi na fakt, że książki p. Kowalewskiej i sama pisarka, którą mieliśmy zaszczyt gościć w naszej bibliotece w październiku 2010 r., są ogromnie lubiani przez naszych klubowiczów.

DKK dla dorosłych (spotk. 33)

Dnia 27 czerwca br. w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Pabianicach odbyło się 33 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych, na którym gościłyśmy czternaście pań. 
Rozmawiałyśmy o książce Marcii Willett - „Letni domek”, której lekturę „zleciło” nam Wydawnictwo Replika. Oczywiście nie byliśmy jedynym klubem książki, który miał „zadane” przeczytanie tego tytułu, także Dyskusyjne Kluby Książki, działające przy Miejskiej Bibliotece Publicznej oraz przy Filii nr 4 MBP, miały „za zadanie” zapoznać się z nią. 
Nie wiem, czy klubowiczom z tamtych DKK, powieść Marcii Willett przypadła do gustu czy nie, ale naszym, niestety, w znakomitej większości, niespecjalnie się podobała. Już wyjaśniam dlaczego – otóż klubowe panie, obecne na czerwcowym spotkaniu, tłumaczyły fakt, że „Letni domek” raczej nie wzbudził ich zachwytu, m. in. tym, że „jak na powieść romantyczną, zbyt mało tam romantyczności, a jeśli chodzi o powieść obyczajową, to, jak na polskie realia, zbyt dziwna panuje tam atmosfera i zupełnie niezrozumiałe układy domowo – rodzinne”. 
Poza tym gros klubowiczek nie podobało się tłumaczenie książki, uznały je bowiem „za nudne, niewciągające i męczące dla czytelnika”. To stwierdzenie jest, jak najbardziej jasne i przejrzyste, bo wiadomo przecież powszechnie, że tłumacz musi książkę napisać niejako od nowa, zaś NAPRAWDĘ DOBRY tłumacz potrafi tak „pokierować” przekładem, że z niekoniecznie rewelacyjnego tekstu stworzy frapującą opowieść, wciągającą czytelnika w fajnie i ciekawie wykreowany (właśnie podczas tegoż tłumaczenia) świat, a w tym przypadku, przynajmniej zdaniem naszych klubowych pań, „zdecydowanie tego magicznego czegoś - zabrakło”. 
Książka Marcii Willett nie jest zresztą, broń Boże, pod względem tłumaczenia (rzeczywiście raczej kiepskiej jakości) odosobniona, przykładem pierwszym z brzegu może być choćby, naprawdę nieciekawie przetłumaczona, powieść znanego i bardzo przez czytelników lubianego, nieżyjącego już, niestety, angielskiego pisarza Alistaira MacLeana, pt. „Złote Wrota” (celowo nie podaję nazwiska tłumacza, bo co bardziej dociekliwe osoby mogą do tej informacji dotrzeć same, jeśli oczywiście będą chciały). Książki MacLeana zna właściwie większość czytelników, w latach 80 – tych świeżo minionego XX wieku był zresztą jednym z najpopularniejszych autorów obcojęzycznych wydawanych w Polsce i ogromna rzesza odbiorców jego twórczości do tej pory uważa, że monopol na tłumaczenie książek MacLeana ma Robert Ginalski, który genialnie potrafił wczuć się w klimat powieści znanego Anglika i przetłumaczyć je tak, że w czasie lektury czytelnik spokojnie mógł zapomnieć o jedzeniu i był stracony dla świata, dopóki danej książki nie doczytał do końca. Przykładem na potwierdzenie naprawdę świetnego przekładu p. Ginalskiego (czasem w duecie z żoną, Grażyną) mogą być, np. „Mroczny Krzyżowiec”, „Wiedźma Morska”, „Przełęcz Złamanego Serca”, „Tabor do Vaccares” czy prawdziwe „perełki” - „Jedynym wyjściem jest śmierć” i „Złote rendez – vous”,.
Pewnie, że różnym pisarzom zdarza się „spadek formy” i nie wszystkie tytuły „wyprodukowane” przez nich są jednakowo „super – hiper” wiekopomne, ale, jak to trafnie ujęła jedna z obecnych na spotkaniu DKK klubowych pań, „dobry translator dopisze, przy tłumaczeniu tekstu (zwłaszcza, jeśli chodzi o literaturę piękną), to czego autor nie napisał, w taki sposób, że czytelnik nie ma wrażenia, że czyta słownik czy książkę popularno – naukową, ale naprawdę dobrą opowieść, która nic nie traci ze swoich walorów, a jednocześnie z przyjemnością i bezboleśnie się ją przyswaja”. 
Poza tym, że nie podobało się naszym klubowiczkom tłumaczenie „Letniego domku”, nie przypadła im także do gustu „opowiedziana przez autorkę historia, jakich wiele, więc nic w niej nowatorskiego i zaskakującego nie ma, przez co cała książka stała się nudna i nużąca, do tego stopnia, że nie miało się ochoty doczytać jej do końca, który zresztą był łatwy do przewidzenia”. 
Oczywiście nie wszystkie klubowe panie podeszły do książki Marcii Willett aż tak krytycznie (choć większość niestety była „na nie”), niektórym „Letni domek” się podobał i przeczytały go z niekłamaną przyjemnością, traktując tę historię na zasadzie „przerywnika” w czytaniu, jak to określiły „poważnych i trudnych w odbiorze tytułów, przerabianych na klubowych spotkaniach”.
Reasumując - nie należy, na bazie powyższego „wywodu”, wyciągać pochopnych wniosków i sądzić, że „Letni domek” jest niewartą poświęcenia uwagi, powieścią. Nic bardziej mylnego! To, co można stwierdzić z całą pewnością, to to, że jest to lekka, łatwa i, dla wielu osób, przyjemna lektura, zwłaszcza na czas leniwego, letniego odpoczynku (co zresztą sugeruje nawet sam jej tytuł). Naprawdę, czasem dobrze jest przeczytać coś, przy czym nie trzeba się wysilać i intensywnie zastanawiać, co też autor chciał przez to czy inne zdanie powiedzieć i często... nie powiedział, bo coś nie miał weny, a silił się na wysokich lotów literaturę, co mu jakoś niestety nie wyszło. Podczas lektury „Letniego domku” takich dylematów autorka czytelnikowi nie przysparza, jest to prosta, lekka opowieść na chwilę wakacyjnego relaksu i nie ma najmniejszego sensu dorabianie do niej górnolotnych ideologii, bo z pewnością, pisząc ją, Marcia Willett nie miała zamiaru i... wygórowanych ambicji stworzenia dzieła, dla wszystkich przyszłych pokoleń, tak wysublimowanego i ponadczasowego, że literacki Nobel, to, jako nagroda za owoż dzieło, zdecydowanie za mało. Można za to, z całą pewnością, zakładać się „o wszystkie pieniądze świata”, że celem pisarki było dostarczenie czytelnikom miłej, niemęczącej rozrywki i zdaniem, przynajmniej części naszego dorosłego DKK, ten zamysł Marcii Willett został uwieńczony sukcesem.
Podsumowując to czerwcowe spotkanie naszego DKK dla „ludzi dużych” można je uznać za całkiem udane, bezproblemowo, leciutko, miło i spokojnie wprowadzające w lato i wakacyjny odpoczynek. Tak też zostało potraktowane przez nasze klubowiczki, które, jak to określiły, „nie musiały się silić na trudną i wyczerpującą rozmowę o trudnej książce”, co w obliczu, ogłuszającego wręcz, upału panującego nam tego dnia niepodzielnie, byłoby po prostu „niewyobrażalnie niehumanitarne, a klubowe spotkanie stałoby się zdecydowanie mało przyjemne”, a tak, dzięki książce Marcii Willett, zostało nam to zaoszczędzone, więc już choćby dlatego, „można ten tytuł spokojnie polecić innym czytelnikom, którzy też mają ochotę na przeczytanie lekkiej, niezobowiązującej historii”. 
I tym, całkiem optymistycznym, stwierdzeniem zakończyłyśmy nasze klubowe spotkanie, po czym życzyłyśmy sobie miłych, udanych, słonecznych wakacji i pożegnałyśmy się na aż trzy miesiące, bowiem na kolejne spotkanie „książkowego klubu” dla dorosłych, na którym porozmawiamy o dwóch „zadanych” do przeczytania przez wakacje, powieściach (już nie tak łatwych i lekkich, jak książka Marcii Willett) – Ali Shaw - „Dziewczyna o szklanych stopach” i Elizabeth Gilbert - „Ludzie z wysp”, umówiłyśmy się dopiero 26 września, jak zwykle o g. 17.00.  

DKK dla dorosłych (spotk. 32)

Dnia 30 maja br. w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Pabianicach odbyło się 32 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych, na którym gościłyśmy czternaście osób - tym razem były to same panie. Rozmawiałyśmy sobie w tym „babskim” gronie o książce „Opowieści starego Kairu”, zdobywczyni literackiej Nagrody Nobla za rok 1988, autorstwa egipskiego prozaika, zmarłego w 2006 r., Nadżiba Mahfuza.
Może nawet, w jakiś przewrotny sposób, dobrze się stało, że byłyśmy same, tzn. bez klubowych facetów (ściśle biorąc od dłuższego czasu, jednego faceta), bo dzięki temu nasza klubowa dyskusja była bardzo szczera i osobista, a w obecności choćby najbardziej zakumplowanego przedstawiciela „męskiego rodu”, raczej by taka nie była. Klubowa lektura, bowiem wywołała u naszych klubowiczek nieco mieszane uczucia i już tłumaczę dlaczego. Otóż książki o podobnej do „Opowieści starego Kairu” tematyce, na DKK kilka razy już „przerabialiśmy”, ale nie znaczy to, że można je „wrzucić do jednego worka” - każda była inna i każdą nasze klubowe panie inaczej wspominały, porównując je, na tym majowym klubie, z książką Mahfuza. Było kilka głosów krytycznych, ale większości klubowiczek „Opowieści starego Kairu” się podobały, choć niewielki dyskomfort podczas lektury odczuwały właściwie wszystkie panie, a to ze względu na specyficzny, kwiecisty, szalenie ozdobnikowy styl pisania, tak charakterystyczny dla książek autorów wywodzących się z kultury Wschodu. Ale poza tym zastrzeżeń raczej nie było, chociaż, oczywiście, gorącą dyskusję na klubie wywołał sam temat oraz postaci bohaterów książki Mahfuza, zwłaszcza, zgodnie z tamtejszą tradycją, godzących się na swoją bardzo, bardzo podrzędną rolę, kobiet, a szczególnie Aminy, żony As – Sajjid Ahmada Abd al – Dżawwada, głównego bohatera powieści. Klubowe panie bardzo żarliwie i z prawdziwą pasją dyskutowały o krzywdach, jakich doznają kobiety, przy czym, w pewnej chwili, rozmowa „podążyła” nam w nieoczekiwanym kierunku, nagle bowiem okazało się, że rozmawiamy o sytuacji... polskich kobiet, wprawdzie, na szczęście, tylko w niektórych środowiskach, ale argumenty i przykłady przedstawione przez nasze klubowiczki były bardzo trafnie dobrane a, co za tym idzie, sytuacja kobiet w naszym kraju okazała się szalenie niepokojąca i zdecydowanie nie do pozazdroszczenia. Panie podsumowały ten nieciekawy stan rzeczy: „Tradycja od pokoleń i żadnego poparcia w rodzinnym domu”.
Na szczęście ogólna konkluzja naszego spotkania była nieco bardziej optymistyczna - „Całe szczęście, że się człowiek (w domyśle kobieta, ale kobieta, to „podobno” też człowiek) tam (tj. w krajach, owszem egzotycznych, ale kobietom, łagodnie i dyplomatycznie rzecz ujmując, nie sprzyjających) nie urodził”. 
W sumie, mimo powagi tematu książki Mahfuza, majowy DKK dla „dużych ludzi” był całkiem fajny i nawet wesoły, dzięki czemu pozwalam sobie mieć nadzieję, że może i następny, który umówiłyśmy sobie na 27 czerwca, jak zwykle o g. 17.00 też będzie tak udany. Celem, zaś wprowadzenia na nim wakacyjnego klimatu, porozmawiamy wtedy o książce Marci Willett - „Letni domek”. 



 

DKK dla dorosłych (spotk. 31)

Dnia 25 kwietnia br. w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Pabianicach odbyło się 31 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych, na którym „odliczyło się” jedenaście osób.
Rozmawialiśmy o książce p. Ingi Iwasiów, pt. „Bambino”. Ta powieść opisująca losy czworga bohaterów od lat 30-tych do 80-tych XX wieku, osadzona przez autorkę głównie w Szczecinie i jego okolicach, została oceniona przez naszych klubowiczów jako „dziwna i początkowo zdecydowanie zniechęcająca”. Zgodnie stwierdzili, że przez pierwsze jej strony bardzo trudno było im się przebić i mieli „ogromną ochotę odłożyć ją i w ogóle nie czytać”, ale później zainteresowała ich i wciągnęła w opisane przez autorkę losy Uli, Ani, Janka i Marysi, przedstawiające pokolenie przedwojennych dzieci, które po wojnie, już jako osoby dorosłe, próbowały ułożyć sobie nowe, normalne i... wygodne życie, ale niestety wszyscy zostali przez to życie pokonani.
Mimo tej nieoptymistycznej wymowy powieść p. Iwasiów, naszym klubowiczom jednak się podobała, co tłumaczyli m. in. tym, że autorka wiernie i bardzo plastycznie przedstawiła lata, które oni sami przeżyli i mimo iż lekkie nie były, to czytanie o nich wywołało uczucia sentymentu i nostalgii, bo przecież były to czasy ich młodości, a za młodością wszyscy tęsknimy. Czasem zdarza się, że nie jest ona super rewelacyjna, ale na ogół czas wygładza zadry i zaciera złe wspomnienia, pamięta się rzeczy dobre, a przy tym wiemy, niestety, że młodość mija bezpowrotnie i możemy tylko za nią tęsknić i z sentymentem ją wspominać. Tak właśnie stało się na kwietniowym spotkaniu DKK dla dorosłych, po lekturze powieści p. Iwasiów. Pewnie dlatego nie było osoby, której książka zdecydowanie by się nie podobała, choć początki jej czytania, jak już wspomniałam zachęcające nie były. Najważniejsze jednak, że całość klubowego spotkania wyszła na plus i oby zawsze było tak, jak na tym kwietniowym „spędzie”.
Pożyjemy – zobaczymy, co przyniesie nam następny klub książki dla „dużych ludzi”. Spotkamy się 30 maja, jak zwykle o g. 17.00 i porozmawiamy o, nagrodzonej literackim Noblem za rok 1988, powieści Nadżiba Mahfuza „Opowieści starego Kairu”.

DKK dla dorosłych (spotk. 30)

 

Dnia 28 marca br. w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Pabianicach odbyło się 30 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych.

Ten marcowy klubowy „spęd” był nieco nietypowy, a to dlatego, że tym razem nie omawialiśmy książki „zadanej” do przeczytania jako klubowa lektura, a ściśle mówiąc nie omawialiśmy jednego czy dwóch tytułów, ale każdy z klubowiczów opowiadał o innej książce.

Skąd taka różnorodność i innowacja?... Ano stąd, że 27 marca to Międzynarodowy Dzień Teatru i nasz klub zadecydował by uhonorować to „teatralne święto” lekturą biografii znanych polskich aktorów oraz rozmową o tym w jakich rolach teatralnych mieli możliwość ich podziwiać.

I udało się nam sprawić, że klubowe spotkanie, mimo omawianych na nim różnorakich książek, co mogło skończyć się totalnym chaosem i zamieszaniem, było bardzo fajne i naprawdę interesujące.

Każda z dziesięciu osób obecnych na marcowym DKK opowiadała o przeczytanej przez siebie biografii polskiego aktora, a byli wśród nich tak znane, cenione osoby, jak np. p. Gustaw Holoubek, p. Witold Pyrkosz, p. Krystyna Janda, p. Tadeusz Łomnicki, p. Piotr Skrzynecki, p. Anna Dymna, p. Anna Prucnal, p. Andrzej Łapicki, p. Artur Barciś, p. Jerzy Stuhr, p. Andrzej Seweryn i wielu innych, a następnie wspólnie rozmawialiśmy o sztukach teatralnych z ich udziałem, które nasi klubowicze oglądali, czy to na deskach teatrów łódzkich, ale nie tylko, ponieważ bywali także w teatrach innych miast, czy też w teatrze TV.

Było bardzo sympatycznie, a ta nietypowa klubowa „nasiadówka”, o dziwo, udana. Następna będzie już „zwyczajna i normalna”, ponieważ spotykając się 25 kwietnia, jak zwykle o g. 17.00, porozmawiamy o książce p. Ingi Iwasiów - „Bambino”.

Statystyki działalności

Wykaz zakupionych ksiażek

Jak założyć lub dołączyć?

KONTAKT

Koordynatorkami wojewódzkimi DKK są:
Danuta Wachulak i Magdalena Szymańska
(Dział Metodyki, Analiz i Szkoleń WBP w Łodzi).

tel. 42 663 03 53
42 63 768 35

adres e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Deklaracja dostępności

2011 WiMBP w Łodzi