Wyszukiwanie:

Logowanie:

Realizatorzy:

Złoty pelikan Stefana Chwina, czyli upadek czy wyzwolenie

Przystojny profesor uniwersytetu nadbałtyckiej miejscowości o burzliwej historii, pełnej niedomówień i kłamstw historyków w służbie władzy, uczynił to miasto, obok dziś mieszkających tam ludzi, bohaterem swojej powieści.

Niestety, nie podążaliśmy śladami realnych i wyimaginowanych budynków, ulic i miejsc Gdańska, gdyż znamy go jedynie z dawno odbytych wycieczek i prospektów turystycznych. Ale mogliśmy zanurkować w słoneczno-wilgotnej i złowieszczo-bezbronnej aurze miasta wciąż przechowującej podmuchy odległych i bliższych wydarzeń, śledzić losy Jakuba i tropy jego myśli, rozpoznawać w powieściowych postaciach rysy znanych osób.

Klubowicze odkryli urodę powieści, ale mieli zastrzeżenia co do poprowadzenia losów Jakuba i prawdopodobieństwa psychologicznego motywacji jego czynów. Nie przychylili się bowiem do metaforycznej, moralitetowej interpretacji utworu.

Eseistyczne elementy powieści zaakceptowali i czuli się chyba bezpiecznie, gdy autor opowiadał się po stronie dobra, tak że nie musieli podejmować w tej kwestii żadnych decyzji.

Mieli żal do Stefana Chwina za tragiczne, ich zdaniem, zakończenie powieści. Oczekiwali happy endu. Bardzo są spragnieni gustownego, nieodmiennie szczęśliwego finału losów bohaterów powieściowych.

Piękna rupieciarnia nie dla każdego piękna

Październikowe spotkanie DKK poświęcone było zbiorowi wybranych esejów, szkiców i wywiadów Bohumila Hrabala „Piękna rupieciarnia”.

Już pierwszy kontakt z tą pozycją wywołał lawinę protestów, najpierw niemych, wyrażonych grymasem twarzy, wydęciem warg i  wzruszeniem ramion -  później wyartykułowanych mocno, zdecydowanie z niezachwianą pewnością, że słuszność oceny jest po mojej, czytelnika, stronie.

Bo kimże jest ten autor?

Autokreacja zwyciężyła. Został odebrany jako moczymorda, leń i obibok. Bo czyż nim nie był? Siłę sprawczą swej twórczości znajdował w złocistym trunku, wśród marginesu, ludzi bez ambicji i wzniosłych celów. (Trochę zawahano się w deprecjonowaniu twórczości Bohumila Hrabala na wieść o studiach podjętych przez pisarza).

Nie znalazł zrozumienia koloryt lokalny, czułość kryjąca się za brzydotą, współczucie dla bohaterów, a genialny portret namalowany niesamowitym językiem Vladimira Boudnika musi czekać na zachwyty i wzruszenia innych czytelników.

Na pewien czas rezygnujemy z tekstów zainspirowanych opowieściami „waryjatów”  i innych podejrzanych indywiduów. W listopadzie czytamy książkę napisaną przez przystojnego, eleganckiego, kulturalnego, taktownego, umiarkowanie pijącego jedynie drogie alkohole (zwłaszcza wina) w bardzo dobrym, często międzynarodowym towarzystwie, profesora Uniwersytetu Gdańskiego Stefan Chwina – Złoty pelikan.

Podróże z Herodotem, czyli na świecie nadal bez zmian

Książka reportażowa „Podróże z Herodotem” (bardzo) dojrzałego Ryszarda Kapuścińskiego jednogłośnie została uznana przez klubowiczów za nadzwyczaj interesującą, wręcz zachwycającą.
 
„Dzieje” Herodota są dla „króla polskiego reportażu” przewodnikiem po sztuce pisania reportażu i podręcznikiem  poznawania Inności, i nauki pokory wobec obcych kultur. Podczas lektury „Podróży” klubowicze stali się współuczestnikami czytania starożytnego historyka i wraz z autorem śledzili przeplatanie się odległej przeszłości ze współczesnością, oraz poznawali biografię dziennikarską Kapuścińskiego.
 
Uczestnicy spotkania zgodnie orzekli, że istota człowieka, jego pragnienia i pasje, niebezpieczeństwa nań czyhające, historia, którą tworzy są, bez względu na epokę, tej samej natury. Słowem: nic nowego pod słońcem.
 
O autentycznym zainteresowaniu klubowiczów twórczością Ryszarda Kapuścińskiego świadczy wypożyczenie przez nich książek tego autora.
 
W spotkaniu wzięło udział 5 osób.

Śmierć czeskiego psa, czyli przygody polskiego Gastarbeitera-Sowizdrzała

Tym razem klubowicze zostali tak poruszeni przez Janusza Rudnickiego, że spotkanie rozpoczęło się od milczenia i wymownego kręcenia  głowami. Są oni bowiem w większości zwolennikami „przyzwoitej”, „dobrze ułożonej”  literatury, używającej książkowego języka, wolnej od wulgaryzmów i złego traktowania bohaterów.

Rozmowa o tych miniopowiadaniach doprowadziła jednak do zmiany pierwszych opinii, które pojawiły się w trakcie lektury. Wędrówka za korowodem nieudaczników, spryciarzy, rozmaitych Rudnickich byłaby trywialna, gdyby nie język. To on jest smyczą trzymającą czytelnika przy książce, niekiedy nawet wbrew jego woli.

Barbara pierwsza zwróciła na to uwagę. Według niej, Katarzyny i moderatora język Rudnickiego żyje potocznością, w nim tkwi siła tych tekstów i z niego zbudowani są bohaterowie. Mimo to uznaliśmy, że tych wulgaryzmów jest nadmiar i nie podzielamy całkowicie opinii autora, który twierdzi, uzasadniając oczywiście swój warsztat, że „Wulgaryzmy to maszty statku języka polskiego. Na nich dopiero rozpiąć można czyste, białe żagle mowy wysokiej.”

Bawiły nas anegdota i żart, sytuacje rodem z filmu niemego; ale odnaleźliśmy także pewną czułość autora dla swoich postaci. Doceniliśmy jego nieziemski zmysł obserwacji, niespotykaną umiejętność widzenia zwyczajnych sytuacji w niezwykły sposób.

Regina, mimo uznania walorów prozy Rudnickiego, nie przeczyta już jego tekstów, a Katarzyna i Barbara chciałyby sprawdzić, czy jego kolejne książki są powtórką z Śmierci czeskiego psa, czy świadczą o ewolucji, rozwoju autora.

Zbliżają się wakacje, więc życzyliśmy sobie podróży, w charakterze turystów, nie gastarbeiterów, po trasach przemierzanych przez Janusza Rudnickiego. A zatem do zobaczenia w Dojczlandzie!

Poza horyzonty, czyli wyzwanie dla każdego

Jasia Melę znają prawie wszyscy, znają także jego historię, przedstawianą wielokrotnie w telewizji. Dzięki mass mediom stał się wręcz postacią sztandarową środowiska osób niepełnosprawnych.

Nie wszyscy jednak znają jego książkę Poza horyzonty; łatwiej przecież się słucha i ogląda, niż czyta. Uznaliśmy się zatem za szczęściarzy, że mogliśmy ją przeczytać, by później porozmawiać, dzielić się spostrzeżeniami i odnaleźć dla siebie wskazówki.

Zauważyliśmy, że w ostatnich latach nastąpił zwrot w traktowaniu niepełnosprawności. Jaś właśnie jest przykładem odchodzenia od uważania takiej sytuacji za dożywotni wyrok, skazujący na społeczną izolację i odrzucenie.

Byliśmy pełni podziwu dla jego walki ze zniechęceniem i załamaniem. Podziwialiśmy także jego rodziców, ich wolę uczynienia dalszego życia syna pełnym sensu i wartości. To oni pomogli Jasiowi w przezwyciężaniu traumy wypadku. Spotkanie z Markiem Kamińskim, dzięki staraniom państwa Melów, stało się punktem zwrotnym, sprzyjającą okolicznością, niesamowitą szansą. Ale pracę nad sobą, swoim ciałem i psychiką Jaś wykonał samodzielnie.

Najmłodsi uczestnicy naszego spotkania, troje gimnazjalistów: Kacper, Sandra i Anka dzięki lekturze odkryło i upewniło się, że najważniejszą rzeczą pozwalającą pokonać trudności jest wytrwałość i posiadanie celu. A wspierający rodzice i życzliwość otoczenia to nie dający się przecenić skarb, bardzo potrzebny młodym ludziom.

Miłość, czyli wzajemne uzależnienie

Pierwszą reakcją większości klubowiczów na sytuację emocjonalną, w jakiej znalazła się Grażyna Jagielska było zdziwienie zabarwione skrywaną złością, że nie rozstała się z mężem. To radykalne (formalnie) rozwiązanie miało ją uratować przed bólem, cierpieniem i leczeniem w klinice psychiatrycznej z powodu objawów stresu bojowego.

Zgodziliśmy się jednak ostatecznie, że pragnienie przeżycia czegoś jedynego w swoim rodzaju, bycia najlepszym, poczucia własnej wyjątkowości, zadowolenia z siebie, odniesienia zwycięstwa jest pragnieniem powszechnym i dotyczy każdego: od przedszkolaka do seniora.

 

Uznaliśmy także, że w przypadku osoby odpornej na stres, zdolnej do ryzyka, chętnie przyjmującej najtrudniejsze wyzwania, czyli podobnej do Wojciecha, wszystko jest intensywniejsze, a przekraczanie granic staje się koniecznością. Spełnienie znalazł w dziennikarstwie wydarzeniowym. A my, żyjący w świecie bez kataklizmów, możemy mieć udział w jego „przygodzie”, możemy czytać i oglądać obrazy wojenne przez niego. Stał się „medium” konfliktów zbrojnych.

A cena? 

Znamy tylko cenę, jaką płaci żona korespondenta wojennego.

Współczuliśmy jej, ale nie widzieliśmy rozwiązania. 

 

Podobała nam się konstrukcja książki, powolne otwieranie drzwi, za którymi znajdowała się panika i bezbrzeżny smutek. I zastanawialiśmy się, czy naprawdę można widzieć okaleczone ofiary wojny, tzn. ludzi, którym inni wyrządzili okrutną krzywdę, i mieszkać spokojnie w „normalnym”, zwyczajnym świecie? 

Regina uznała, że książka jest okrutna, rani ją i już nie chce czytać podobnych. Dlatego majowe spotkanie będzie pogodne, radosne, nawet optymistyczne, będziemy bowiem rozmawiać o książce Jaśka Meli Poza horyzonty.

Lala, czyli w hołdzie babci

Na marcowym spotkaniu członkowie naszego DKK dzieli się uwagami po lekturze Lali Jacka Dehnela.

Tak, ta powieść podobała się wszystkim. Jej gawędziarski ton, bezpośredniość relacji, wyjątkowość głównej bohaterki, zawiłość losów rodziny sprawiają, że jest naprawdę atrakcyjna. I jeszcze wzruszająca dzięki pełnej miłości i wzajemnego zachwytu relacji wnuka i babci – kobiety jego dzieciństwa. Smaku powieści nadają liczne anegdoty rodzinne dotyczące także znanych postaci: Kazimierza Brokla i Juliana Rogozińskiego.

Jedynie najmłodszy uczestnik spotkania, Kacper, czuł się zagubiony wśród tłumu krewnych Jacusia, bezustannych wędrówek rodziny i miejsc, których nazwy słyszał po raz pierwszy. No i ta narracja! Chaotyczna, kapryśna jak pamięć, płynąca meandrami zdarzeń minionych i współczesnych. Historia opowiadana wielokrotnie w różnym czasie różnym postaciom.

Niekłamaną radość sprawił większości fakt, że nadszedł czas, gdy można już, bez stosowania kamuflażu, autocenzury i nie cierpiąc na schizofreniczne rozdwojenie, pisać o polskich losach na kresach wschodnich. Lala powstała właśnie dzięki wolności, dzięki wolności pojawiła się na półce księgarskiej, a później w naszych rękach.

 Życzyłyśmy sobie bycia babciami tak wspaniałymi, jak Helena Bielecka i posiadania wnuków podobnych do Jacusia.

Dżungla miasta obłaskawiona

Mimo że Łódź w porównaniu do olbrzymów miejskich jest „tycia, tyciuśka jak ziarnko kawy”, przypomina niekiedy z powodu istniejących zagrożeń dżunglę metropolitalnego ośrodka. Dlatego na dzisiejszym spotkaniu omawialiśmy sposoby radzenia sobie w niebezpiecznych sytuacjach, jakie mogą pojawić się w mieście. Naszym przewodnikiem, doświadczonym i godnym zaufania, był Jacek Pałkiewicz – autor książki Jak żyć bezpiecznie w dżungli miasta.

Rozmowa odbyła się w gronie zaledwie trzech osób, gdyż członkowie naszego DKK nie potrafili poradzić sobie z zagrożeniem, jakie niesie ze sobą zbyt otwarty kontakt z drobnoustrojami chorobotwórczymi.

Doszły nas słuchy, że infekcje zostały pokonane. Mamy nadzieję, że przedświąteczne spotkanie przebiegnie bez przeszkód.

Wielka inauguracja DKK przy Filii 21 MBP Łódź-Bałuty

Wielka inauguracja Dyskusyjnego Klubu Książki przy Filii 21 MBP Łódź-Bałuty miała miejsce 25 stycznia 2016 r. 

Dlaczego wielka?

  • Ponieważ DKK jest ogromnym  przedsięwzięciem stworzonym przez Instytut Książki, a my mamy zaszczyt włączyć się w akcję popularyzowania książek i czytelnictwa.
  • Ponieważ w inauguracyjnym spotkaniu wzięło udział aż dziesięć osób.
  • Ponieważ mamy nadzieję, że nasz lokalny DKK będzie się rozwijał i gromadził wokół książek osoby w różnym wieku, by stać się międzypokoleniową platformą czytelniczą.

 

Nieprzypadkowo powieść Harper Lee Zabić drozda otworzyła comiesięczne spotkania DKK. Może przeczytać ją zarówno nastolatek, jak i osoba dojrzała. I obie odnajdą w niej coś interesującego, gdyż łatwo poddaje się różnym interpretacjom. 

Tym razem szczególną uwagę zwróciliśmy na rolę książki i czytania w życiu bohaterów. Wyjątkowość bowiem rodziny Finchów polegała między innymi na tym, że czytanie było ich codziennym nawykiem. Atticusa widzimy z gazetą lub książką w dłoniach i czytającego głośno dzieciom, mimo że dzięki niemu właśnie, jak powiedział Jem podczas prezentacji rodzeństwa Dillowi, „ta mała, Skaut, czyta od urodzenia, a jeszcze nie chodzi do szkoły”. 

Odkryliśmy symbole, motywy i główne tematy powieści, o której można także powiedzieć, że jest ekscytującą choć często bolesną relacją z dojrzewania psychicznego i społecznego dwojga bohaterów: Skaut i Jema. Pokusiliśmy się o interpretację tytułu powieści. Dużą inicjatywę, pomysłowość i intuicyjne rozumienie przejawił zwłaszcza Eryk. Dlatego w podziękowaniu moderator podarował mu tekst wiersza Ch. Bukowskiego Drozd.

 

Pożyteczna i prawdziwie cudowna umiejętność czytania była dla Finchów wyróżnikiem statusu społecznego i nieukrywanym powodem dumy, lecz nie arogancji.  Oby ta tradycja utrzymała się także dzięki wkładowi naszego DKK.

 

Bluebird (Drozd)

 

 w moim sercu jest drozd

który chce się wydostać

ale jestem dla niego za mocny

mówię: zostań tu

nie zamierzam się tobą

przed nikim chwalić

 

w moim sercu jest drozd

który chce się wydostać

ale topię go w whisky

a potem duszę nikotyną

i ani kurwy

ani barmani

ani nawet sprzedawcy

nie mają pojęcia

że tam jest

 

w moim sercu jest drozd

który chce się wydostać

ale jestem dla niego za mocny

mówię: zostań tu

chcesz wszystko spieprzyć?

chcesz popsuć całą robotę?

chcesz obniżyć nakład

moich książek w Europie?

 

w moim sercu jest drozd

który chce się wydostać

ale jestem dla niego zbyt bystry,

czasem tylko, gdy wszyscy śpią,

mówię: nie smuć się

wiem że tam jesteś

 

odkładam go z powrotem

ale on wciąż cichutko śpiewa

(widać nie pozwalam by zdechł)

więc zasypiamy razem

z naszą słodką tajemnicą

i jest to na tyle ładne

by doprowadzić mężczyznę do płaczu

ale ja nie płaczę

a ty?

 

Charles Bukowski

tłumaczenie: Mateusz Witkowski

 

źródło: https://poema.pl/publikacja/171429-bluebird-drozd

Statystyki działalności

Wykaz zakupionych ksiażek

Jak założyć lub dołączyć?

KONTAKT

Koordynatorkami wojewódzkimi DKK są:
Danuta Wachulak i Dorota Jankowska
(Dział Metodyki, Analiz i Szkoleń WBP w Łodzi).

tel. 42 663 03 53
42 63 768 35

adres e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Deklaracja dostępności

2011 WiMBP w Łodzi