Wyszukiwanie:

Logowanie:

Realizatorzy:

„Nikczemność nie dla nas”

Spotkanie DKK dla Dorosłych, które odbyło się 25 marca 2013 r., wyraźnie przebiegało pod znakiem niezgody na przeczytane lub częściowo przeczytane historie.  Bowiem dwanaście opowiadań zebranych pod wspólnym tytułem „Historie Nikczemne” Moniki Piątkowskiej, stały się tematem rozmowy  krótkiej, treściwej  i  wielce nieprzychylnej.  To wyraźnie nie  są klimaty do czytania dla żadnej z nas.  A cóż to za historie, które nie znalazły w nas uznania.   Autorka próbuje pokazać odbiorcom, dając bohaterom opowiadań narzędzia w postaci różnych historii, czym jest nikczemność.  Opowiadania te,  to studium ludzkiej duszy, przedstawione  jako obraz człowieka zdolnego do zbrodni, człowieka, który musi zmierzyć się z prawdą o samym sobie.  Aby w pełni oddać wizerunek ludzkiej nikczemności, autorka operuje historiami z  różnych epok i środowisk, które łączą przestępstwa kryminalne, ale i te popełniane na własnej pamięci, duszy.  Przedstawione historie, uczestniczki określiły, jako opowieści, które mogą  człowieka zdołować, swoim nasyceniem, a może  przesyceniem zła i nawet próba analizy zachowań ludzkich w sytuacjach, które się pojawiły, nie przekonała czytelniczki do głębszych przemyśleń.  Jednymi, wypowiedziami, które tworzyły naszej dyskusji to nigdy więcej  nikczemnych historii, których dość jest pokazywanych we wszystkich wiadomościach telewizyjnych.  Mnogość podłości i nikczemności obecna na świecie, wzbudziła w naszych uczestniczkach bunt przed zatapianiem się w świat tak ciemny, gdzie człowiek odkrywa prawdę o ludzkiej możliwości czynienia zła.  Ta prawda, choć szokująca, jest  oczywista, ale czy jest potrzeba ciągłej rozmowy, czytania o tym, co złego drzemie w każdym z nas.?.  Może, to jest  wybieg, którym autorka  chciała   nas  zaskoczyć, wplatając  nikczemne historie w zwyczajne  opowieści?.   Trudno na to no dać odpowiedź, dlatego w naszym przypadku pozostanie to kwestią niewypowiedzianą. 

 

„Siła w kobietach zaklęta”

18 lutego 2013 r. odbyło się kolejne spotkanie DKK dla Dorosłych, podczas,  którego rozmawiałyśmy o książce Grażyny Jeromin-Gałuszki „Kobiety z Czerwonych Bagien”.  Dla większości Pań to pierwsze

spotkanie z autorką i od razu wielki sukces.  Powieść, bowiem przypadła do gustu uczestniczkom, a to zdarza się rzadko.  Panie są prawdziwymi koneserkami literatury i nie każda propozycja na naszych spotkaniach budzi ich entuzjazm.  W tym przypadku Panie jednym głosem powiedziały, że dawno nie czytały tak pięknej książki.   „Kobiety z Czerwonych Bagien” to historia czterech pokoleń kobiet, które walczą z przeciwnościami losu samotnie, bez mężczyzn.  Jakimś dziwnym zrządzeniem losu, mężczyźni pojawiali się w różny okolicznościach w życiu Rozy, Anastazji, Joanny, Mimi, Gabrieli (siostry) oraz Kornelii na krótko i zaraz odchodzili.  Opowieść snuje najmłodsza z rodu Kornelia, która jako jedyna buntowała się przed niezwykłą więzią towarzyszącą kobietom z Czerwonych Bagien.  Sama wraca po latach, samotna z własną córką do rodzinnego domu, by tu przy boku seniorki rodu stuletniej prawie Rozy, wyznać skrywaną głęboko tajemnicę, która nie pozwalała jej normalnie żyć.  Roza doskonale wie, że, dopóki prawda nie wyjdzie na jaw, jej prawnuczka nie zazna szczęścia, dlatego krasi jej opowieść swoim wspomnieniami nie łatwego życia. Powieść kończy się happy endem, który uzupełnia tę wzruszającą i piękną historię nadzieją dla wielu kobiet, które samotnie borykają się z życiem. Z powieści jak powiedziały uczestniczki, DKK emanuje siła, determinacja, nadzieja, a także radość z przeżytych dni, miesięcy, lat oraz swoiste poczucie humoru, które Czytelnik może znaleźć na łamach tej historii.  Każda z nas  w mieszkankach  Czerwonych Bagien odnalazła siebie.  Byłyśmy, więc Rozą z jej poczuciem humoru, wytrwałością, niesamowitą siłą, praktyczną,  rozsądną Gabrielą czy radosną, pełną życia Joanną, poszukującą swojej drogi Mimi czy wreszcie zagubioną, nieco zamkniętą w sobie Kornelią.   Ta książka pozostawiła w nas przekonanie, że na życie  kobiety składa się wiele elementów, tych trudnych, wymagających, bolesnych, ale i pięknych,  niosących miłość, radość,  przyjaźń oraz siłę do walki o własne szczęście. 

 Na kolejne spotkanie zapraszamy 25 marca 2013 r., będziemy rozmawiać o „Historiach Nikczemnych” Moniki Piątkowskiej

 

"Wiedeńska miłość na angielskim dworze"

          „Wiedenka żydowskiego pochodzenia, lat 19, szuka posady poko­jówki. Mówię ciekle po

angielsku. Narobię wam pasztetu. Elise Landau, Wiedeń 4, Dorotheegasse 30/5.

 

    Ten krótki napisany łamaną angielszczyzną artykuł, opublikowany w londyńskim 

Timesie w 1938 r., dał początek historii, która stała się udziałem 19 –letniej Elise –

Wiedenki żydowskiego pochodzenia.  Poznajemy ją w momencie, gdy do głosu w Europie dochodzą naziści z ich wielce niepokojącymi hasłami, które godzą w egzystencje  ludności żydowskiej.  Obawy przed rozprzestrzeniającą się falą nienawiści skłaniają młodą bohaterkę „Powieści w altówce” N. Solomons do wyjazdu, do Anglii, gdzie ma podjąć pracę pokojówki.  Wychowana w dobrobycie, w mieście sztuki, muzyki,  doświadczająca życia, jako panienka z uprzywilejowanej warstwy społecznej musi  zmierzyć się z obcością, niezrozumieniem, samotnością w domu, w którym przyszło jej pracować.  Autorka w prosty, pozbawiony egzaltacji sposób, oczami młodej Wiedenki  opisuje świat bogatego, angielskiego ziemiaństwa, które za chwilę straci swą  uprzywilejowaną pozycję, w wyniku działań wojennych i trwających przemian  

społecznych.   Powieść czytało się nam lekko, ze sporą dawką zainteresowania.  Każda z

uczestniczek DKK dla Dorosłych (21.01.2013 R.), odebrała, wyczuła coś innego dla siebie z kart tej niezwykłej historii, która kończy się niewątpliwą zagadką.  Zagadką, którą  autorka pozostawiła do rozstrzygnięcia czytelnikowi.  Choć powieść czytało się dobrze to pojawiły się głosy, mówiące o nieco monotonnych, pozbawionym żywszej narracji  odczuciach. Tak jakby czasami, wszystko było zbyt oczywiste. 

     Warto jednak sięgnąć po powieść Natashy Solomons, z uwagi na bogactwo opisów

dotyczących angielskiej obyczajowości, tradycji, krajobrazu, które pozwalają w barwnych  słowach zrozumieć społeczność w jej odchodzącej odsłonie.

„Gdy człowiek się zagubi… w rozpaczy ”

17 grudnia 2012 r. w przedświątecznej atmosferze i scenerii, odbyło się kolejne spotkanie DKK dla Dorosłych.   Na czas grudniowego dyskutowania, wybrałyśmy książkę  Debbie Macomber „Dom nad Zatoką”.  Ta z pozoru łatwa i przyjemna opowieść, kryje w sobie wiele wydarzeń, które mają duży wypływ na ludzkie życie.  Często w rodzinach dochodzi do tragedii, śmierci najbliższej osoby, a niekiedy dziecka, wówczas rozpada się związek, pojawiają się wzajemne wyrzuty, oskarżenia, emocje, które potęgują stratę.   To właśnie o takiej historii, a właściwie dwóch opowiada Debbie Macomber w swej powieści. 

 Cecilia i Ian po roku małżeństwa chcą się rozwieść. Pogubili się.  Iana, oficera służącego w marynarce wojennej, nie było w domu, kiedy Cecilia urodziła przedwcześnie ich córeczkę. Nie było go przy niej również w czasie pogrzebu. Cecilia musiała sama sobie radzić z rozpaczą i bólem. Ma żal do niego i nie potrafi mu przebaczyć… 

Wbrew pozorom  to nie jest tylko opowieść o młodej parze, która boryka się z kryzysem małżeńskim, ale autorka umiejętnie wplotła problemy ludzi starszych i w średnim wieku, rozważania o rozwodach i ich sensie, trudne relacje rodzice i  dzieci. Te problemy przedstawione są może nieco powierzchownie i naiwnie, ale z pewnym wdziękiem, okraszone ciepłem  oraz odrobiną poczucia humoru. 

Na czas świąteczny, lektura „Domu nad Zatoką” okazała się dla większości uczestniczek, dobrym prezentem, który wlał w nasze serca cichą radość, nadzieję i poczucie wiary w drugiego człowieka, jego siłę i moc pokonywania przeciwności losu. 

 

„Ach te wrażenia, te emocje… niezapomniane ”

19 listopada 2012 r., kolejne spotkanie DKK dla Dorosłych poświęcone było, omówieniu wrażeń związanych ze spotkaniem autorskim z Panią Dorotą Combrzyńską-Nogala, (14.11). Uczestniczki naszego klubu przeczytały prawie wszystkie powieści naszego wyjątkowego gościa.  Choć dyskusja rozgorzała już na imprezie, to,  jednak we własnym gronie, odczułyśmy potrzebę podzielania się emocjami, które ujawniły się w naszych sercach i umysłach.  Powieści Doroty Combrzyńskiej-Nogala, urzekły nas fabułą, w której to autorka przemyca w sposób często niezmierzony, jak sama nam rzekła, pewne prawdy o życiu.  Niezwykle, ciepła, pozytywna energia płynąca od autorki, jak oceniłyśmy silna kobieta, znajduje swój wyraz w bohaterkach  powieści, tak jak ona silnych, zdecydowanych, które pokonują przeciwności losu, jakie napotykają na swej drodze (Eleonora z „Wytwórni wód gazowanych”, czy Iga z „Naszyjnik z Madrytu”).   Jednocześnie to, co nas, zachwyciło, to, to, że niektóre z jej powieści, są osadzone w realiach łódzkich.  Autorka lubi, jak sama opowiadała na spotkaniu odwiedzać stare, zapyziałe podwórka, słuchać opowieści ludzi, którzy często mieszają tam od zawsze (Łucja z „Drewniaka”).  Potrafi łączyć i przenosić owe niezwykłe historie na stronice swych powieści, by odkrywać przed Czytelnikami tajemnice łódzkich podwórek, czyli tak naprawdę kawałek historii życia codziennego.  Pasjonuje się historią miasta, z którego się wywodzi, opowiada o jej tragicznych dziejach (Łódzkim Getcie), również młodym ludziom w książce „Bezsenność Jutki”.  To inspirujące spotkanie z Panią Dorotą, wyzwoliło w nas chęć dalszej rozmowy, dzięki czemu mogłyśmy nieco dłużej delektować się przyjemnością dyskusji o książkach jej autorstwa.

„Tajemnica życia w dzienniku zaklęta”

Gdyby można było cofnąć się w czasie i spojrzeć oczyma dojrzałej osoby na młodość, czy, inaczej potoczyłoby się życie?. Czy dostrzegłoby się, wtedy osobę lub osoby, które pozostawały niezauważone?. Czy,  gdyby nie okoliczności, a może ludzka głupota, nie doszłoby do  tragedii?.  

Takie,  a nie inne pytania pojawiły się na kolejnym spotkaniu DKK dla Dorosłych, które miało miejsce 22 października, w jesienne popołudnie.  Choć powoli robiło się ciemno, to blask jesiennych barw nadał naszym dyskusjom atmosfę, która pozwoliła zagłębić się  w niezwykły, tajemniczy sekret życia, który jawił się na kartach powieści „Słoneczniki” Dominiki Stec.   To fabuła tej jakże niecodziennej historii, skłoniła nas do rozmyślań….

 Teresa jest po siedemdziesiątce, otrzymuje od obcego mężczyzny dziennik, dzięki któremu odbywamy  podróż do lat pięćdziesiątych, a dokładnie w lato 1957 roku... Ważne wakacje w życiu młodziutkiej wówczas Teresy, której udziałem będzie nieszczęśliwa, tragiczna miłość,  ale  także zwyczajne życie nastolatki, codzienność tamtych lat, trochę humoru, szczypta głupoty...  i dziennikarz, który dostrzega coś, co wydaje się nie mieć znaczenia, racji ,bytu choć płaci, za to najwyższą cenę. 

Gdzieś poza, pierwszoplanowym, odgrywającym się na naszych oczach dramatem, pierwszej nieszczęśliwej, naiwnej miłości, wyłania się obraz trudnych czasów komuny. W nieco, humorystyczny, zabarwiony lekką nutą ironii sposób, autorka kreśli atmosferę tamtych wydarzeń, ubeków, braku wolności słowa,  opiewającego  swe  osiągnięcia  systemu. 

Teresa czyta dziennik, człowieka, którego nie zauważyła w swym młodym życiu, który był dla niej nic nieznaczącym redaktorem.  Jego miłość do niej była dla niej kompletnym zaskoczeniem, a jego poświęcenie odkryła będą na ostatnim etapie życia.  Czy Teresa mogła coś zmienić?. Nie, nie mogła, to  ona była bohaterką tej historii, która musiała się toczyć dalej, do końca.   

Powieść  pozostawiła w nas wiele emocji, które nie zawsze znalazły ujście w rozmowie, pewne odczucia każda z nas pozostawiła dla siebie. Niewątpliwie nie przeszłyśmy obojętnie obok niej, pytania, które padły na początku uzyskały swe odpowiedzi, ale, czy do końca były one zadawalające…. Każda z nas  na resztę odpowiedziała sobie sama. 

 

„Mroczne tajemnice … londyńskiego półświatka”

„ Patrz pod nogi. Nie trać głowy – będzie ci potrzebna. Miasto, do którego cię prowadzę, jest ogromne i skomplikowane jak labirynt. Nigdy przedtem w nim nie byłeś.”  M. Faber

Bardzo dobre recenzje powieści Michaela Fabera, „Szkarłatny płatek i biały”, sprawiły, że sięgnęłyśmy po jego książkę, podczas kolejnego spotkania (24.09) DKK dla Dorosłych.  Trudno jest, jednak opisać, jakim wielkim rozczarowaniem była dla nas, bez wyjątku lektura tej  powieści.  Choć tematyka, pod względem okresu i miejsca lubiana przez Czytelniczki,  to  jednak, XIX-wieczny Londyn przedstawiony w „Szkarłatnym płatku…”, to świat zgoła inny niż dotychczas znany nam z opisów salonów arystokracji londyńskiej. Z jednej strony autor narysował bigoterię, ciemnotę wśród arystokracji i zakłamanie posuwające się do absurdu. Z drugiej strony przeciwstawia dzielnice biedoty, wyuzdany, szokująco perwersyjny świat, w którym kobiety zarabiają własnym ciałem na siebie i swoje rodziny, a bogaci mężczyźni szukają rozkoszy w podejrzanych domach publicznych.  To wszystko nie byłoby, niczym niezwykłym do przyjęcia, gdyby nie język, sposób wyrażania i przedstawiania, relacji międzyludzkich, opisy, które męczyły i zniechęcały do dalszego czytania. Powieści towarzyszy jakiś, trudny do pojęcia ciężki sposób uchwycenia sensu, niemożność skupienia się na jednym, czy nawet kilku wątkach poruszanych przez autora.  Trudno powiedzieć, czy nie trafiłyśmy w czas na czytanie „Szkarłatnego płatka i białego”, czy nie jest to powieść, która może zaspokoić nasze potrzeby czytelnicze.  Opnie były nadzwyczaj zgodne, choć często zdarza się nam mieć różne zapatrywania na czytane pozycje. Tym razem żadna z nas nie miała wątpliwości,  to nie była lektura dla nas.  Nie czułyśmy się dobrze czytając ją, budziła w nas zniechęcenie, a  czasem niesmak. 

 

Być może nasze grono, nie mogło przejść przez trudną drogę, jaką nakreślił Michael Faber w swej powieści, czasem tak bywa. Warto, jednak podkreślić, że jest to pozycja, która wizualizuje na stronicach świat podziemia londyńskiego społeczeństwa z prawdziwą troską o szczegóły, z zachowaniem wierności realiom tamtego okresu w dziejach Anglii.

 

 

 

 

 

„Magia czy miłość?”

Kiedy, do akcji wkracza magia, robi się niesamowicie, niewiarygodnie, tajemniczo i zaskakująco.  W letnie, sierpniowe popołudnie (27.08),  uczestniczki DKK dla Dorosłych, spotkały się w atmosferze, zgoła magicznej i niewiarygodnej. A co wpłynęło na tajemniczość naszej dyskusji ?.  Otóż bohaterowie debiutanckiej powieści, scenarzystki filmowej i dziennikarki Agaty Harrison, „Aby do pełni”.  Sam tytuł sugeruje, że ktoś tu się bawił magią, kreśląc  marzenia do spełnienia.  A rzecz zaczyna się mniej więcej tak: „ Niezbyt atrakcyjna matematyczka Lenka Lipowska, pisująca do szuflady opowiadania, podkochuje się w przystojnym bracie swojej uczennicy, Oskarze Brzuskim, obiecującym dziennikarzu. Zainspirowana przez zwariowaną ciotkę, wróżkę, namawia Oskara na wspólne przeprowadzenie rytuału magicznego. Podczas pełni księżyca każde z nich ma zapalić świecę z przyczepioną do niej kartką ze swoim największym marzeniem. Lenka chce zdobyć serce Oskara i wydać książkę, a Oskar – zrobić karierę w telewizji. Marzenia mają się spełnić podczas najbliższej pełni. Niestety, ktoś przestawia świece. Los zaczyna piętrzyć trudności na drodze bohaterów. Całe szczęście, że nad wszystkim czuwają czarownice”. 

 

Dla zwykłego człowieka, konszachty ze światem magii, nie do końca są zrozumiałe i, o ile nie są kontrolowane przez profesjonalne czarownice mogą namieszać w życiu, spowodować nieodwracalne zmiany, czy wprowadzić zawirowania, które trudno zlekceważyć.   Nasze  dyskusyjne grono,  poważnie zastanawiało się nad konsekwencjami oddawania się owym magicznym rytuałom.  Na szczęście wśród nas był ktoś, kto profesjonalnie owe niewiadome wyjaśnił, uspokoił nieco wzburzone emocje.  Wydaje się, że odrobina magii w życiu każdego człowieka, może dodać mu kolorytu, byle, by nie przesadzać, a o realizację własnych marzeń, czy to w życiu prywatnym, czy zawodowym powinniśmy zadbać sami.  Zaś magii szukajmy w pięknie przyrody, uśmiechu na twarzy ukochanej osoby, w delikatnym dotyku, muśnięciu wiatru, czy w dobrej powieści, gdzie miłość zwycięża wszelkie przeszkody.

 

„Powróćmy jak za dawnych lat…”

16 lipca 2012 r., a więc,  kiedy wakacje były już w pełni, nasze dyskusyjne grono (DKK dla Dorosłych) spotkało się w letniej odsłonie, by powspominać czasy PRL-u, a to za sprawą książki Jolanty Wachwicz-Makowskiej „Panienka z PRL-u”. Autorka na stronicach swej książki, przypomina lub dla niektórych odkrywa świat swego dzieciństwa, prezentując obrazy zburzonej, okaleczonej wojną Warszawy.  Na jej oczach powstaje nowy świat, teoretycznej wolności, której towarzyszą wydarzenia z okresu Polski Ludowej.  Wydarzenia, które ciemną, ale i jasną barwą oświetlały lata 50, 60, 70 i 80 XX w.,  jak, choćby powstanie „Solidarności”, czy wybór na Stolicę Apostolską Karola Wojtyły.   Wśród całej tej otoczki społeczno-politycznych nastrojów tamtych lat, Wachowicz ukazuje życie codzienne, które toczyło się wokół trudów w zdobywaniu jedzenia, „polowanie” na meble i sprzęty, wczasy FWP, akademie, święta państwowe, czyny partyjne... Z nostalgią powraca myślami do czasów studiów na wydziale socjologii UW, odtwarza w pamięci twarze i nazwiska ulubionych wykładowców. Wspomina, jak i ,gdzie bawiła się i jadała brać studencka. I kolejne wspomnienia: współpraca z Ośrodkiem Adopcyjnym, praca w TPD, a później w redakcji czasopisma „Twoje Dziecko”.   Choć Wachowicz nie uniknęła błędów, to, jednak w sposób lekki, z odrobiną humoru rysuje obraz tamtych lat, do których mogłyśmy się odnieść osobiście lub poprzez wspomnienia naszych bliskich, rodziców, dziadków.   Czasem taki powrót, był trudny, bo i czasy były ciężkie, ale, z drugiej strony było wiele momentów, które przypominały uczestniczkom młodość, czas aktywności zawodowej oraz czas poświęcony rodzinie.  To były miłe wspomnienia, inspirowane lekturą, którą nasze grono uzupełniło o swoje własne wspaniałe relacje. 

„Życia nie powinno mierzyć się w latach, lecz w chwilach szczęścia"

„… Kobieta nosiła przypiętą do swego białego pielęgniarskiego fartucha tabliczkę z wypisanym imieniem i nazwiskiem, ale nikt nawet nie próbował zapamiętać, jak się nazywa. Pacjenci, inne pielęgniarki, salowe, lekarze, a nawet ordynator zwracali się do niej bezosobowo: siostro. Myśleli natomiast i mówili o niej Siostra Zmora. Pracowała na oddziale od ponad dwudziestu lat, ale mimo to nikt nie pamiętał, czy przezwisko przylgnęło do niej z powodu jej wyglądu, czy też to ona stopniowo upodabniała się do nadanego jej miana. Była chuda, kostyczna, miała bardzo ciemne, nigdy nierozjaśniane uśmiechem oczy i wąskie usta zaciśnięte w grymasie – nie wiadomo – rozżalenia, pretensji, rozczarowania czy smutku. Rzadko się odzywała, a jeśli, to jedynie po to, by jak najkrócej, w sposób jak najbardziej rzeczowy i bezosobowy odpowiedzieć na zadane jej pytanie lub przekazać polecenie lekarza. „Proszę to połknąć”. „O dziesiątej zaprowadzę panią na EKG”. „Proszę jutro nie jeść śniadania”. „Wieczorem zrobimy lewatywę”. Nie dodawała żadnego komentarza. Nie starała się dodawać otuchy, pocieszać, wyjaśniać, uspokajać. Robiła swoje. I nic więcej…”

Siostra Zmora, kiedy słyszy się takie określenie, o pielęgniarce,  to każdemu pacjentowi marzy się, by mieć z nią jak najmniej do czynienia.  Zazwyczaj ludzie dziwią się, czemu taka osoba pracuje w miejscu, gdzie choroba przynosi  cierpienie i smutek, a, wtedy najbardziej potrzeba pocieszenia, ciepłego gestu, czy zwykłego ludzkiego uśmiechu.  Tymczasem na oddział szpitala trafia bohaterka powieści „ Czas nadziei” – doktor Stanisława Drzewiecka, lekarz-pediatra z podejrzeniem raka płuc. Otrzymuje diagnozę, która wpływa na jej dalsze życie, która skłania do podjęcia decyzji o spełnieniu przynajmniej jednego z marzeń, jakie nosi w sercu.  W tej czeluści rozpaczy spotyka na swej szpitalnej drodze najpierw ową Zmorę, w której dostrzega pod fasadą surowości i rutyny niezwykle wrażliwą osobowość i serce oddane dla drugiego człowieka, a potem podczas wycieczki do Rzymu, człowieka, który, będzie miłością jej życia.  26 czerwca 2012 r. uczestniczki DKK dla Dorosłych, spotkały się, by wspólnie przeżywać kolejne dni, miesiące… naszej bohaterki, Stanisławy, której losy opowiedziała Barbara Wachowska-Makowska.  Opowieścią, zainspirowaną faktami autorka chciała dodać otuchy tym, którzy zmagają się z różnymi przeciwnościami losu, czy to chorobą, śmiercią, nieudanym związkiem, wypadkiem, a może więzieniem, podjęciem złych życiowych decyzji.  Przesłanie powieści można zamknąć w takich oto słowach: „Życia nie powinno mierzyć się w latach, lecz w chwilach szczęścia".   Uczestniczkom spotkania książka przypadła do gustu, z uwagi na jej życiowość, choć Panie uznały, że historia zwłaszcza miłości jest nieco przesadzona, bo oto nagle ta sfera życia naszej bohaterki układa się tak  jakby ktoś wszystko przygotował i podał na tacy.   Ja, jednak myślę, że takie „cuda” zdarzają się, może, to naiwne, ale budujące, a to w tej historii chodzi.  Tam, gdzie jest choroba, śmierć (Stanisława i Serge zakładają w Alzacji hospicjum dla dzieci chorych na raka), tam też pojawia się miłość, wiara w drugiego człowieka, wiara, że życie niesie jeszcze wiele miłych niespodzianek, a przede wszystkim wiarę, że można pokonać chorobę, wygrać walkę o życie.  I, to jest mim zdaniem najpiękniejsze w tej historii.  Dla niektórych „Czas nadziei”, to historia zbyt banalna, zbyt słodka, może zbyt religijna , zaś dla innych ciepła, optymistyczna opowieść o drogach życia i śmierci.  Każdy oceni sam, tak jak oceniły uczestniczki DKK dla Dorosłych, opowiadając się za jedną bądź drugą opcją i to jest najwspanialsze w naszych dyskusjach, że każdy głos niesie inne emocje, odczucia, inne doświadczenie życiowe. 

 

Statystyki działalności

Wykaz zakupionych ksiażek

Jak założyć lub dołączyć?

KONTAKT

Koordynatorkami wojewódzkimi DKK są:
Danuta Wachulak i Dorota Jankowska
(Dział Metodyki, Analiz i Szkoleń WBP w Łodzi).

tel. 42 663 03 53
42 63 768 35

adres e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Deklaracja dostępności

2011 WiMBP w Łodzi