Doris Lessing, Piąte dziecko
- Szczegóły
- Kategoria: Piąte dziecko - Lessing Doris
- Utworzono: poniedziałek, 06, czerwiec 2011 15:28
- Krieger Sylwia
Doris Lessing, Piąte dziecko
Piękny dom, dużo dzieci, szczęśliwa rodzina. Marzenia wielu ludzi można by tak opisać. O tym także marzyli Harriet i Dawid. Rodzina powiększa się, a ich dom staje się uroczą „przechowalnią” dla wielu członków rodziny, którzy odczuwają dojmujący brak bliskości i cieplejszych uczuć, jak jedna z kuzynek Dawida. Tam spędzają święta, urlopy, wolny czas. Pławią się w domowej atmosferze, podlanej słodkim syropem miłości i rodzinnego szczęścia. Aż do ... pojawienia się tytułowego „piątego dziecka”.
Idealistyczne plany głównych bohaterów po kilku latach przegrywają z rzeczywistością. Opieka nad kolejnymi dziećmi zdaje się przerastać Harriet, rodzina nie szczędzi uszczypliwych komentarzy, że rodząc kolejne dzieci, jest „nieodpowiedzialna, samolubna, szalona”. Gdy na świat przychodzi Ben – odmieniec, przybysz z innej planety, jego matka nie potrafi zaakceptować jego inności. Coraz wyraźniej dostrzega, że jej rodzina się rozpada, a duża w tym „zasługa” najmłodszego syna. Uważa, że jest to kara za marzenia, bo „uważaliśmy, że nam się to należy! Inni ludzie mogą się męczyć, ale my postanowiliśmy być szczęśliwi. A teraz musimy zapłacić”.
„Wydawało nam się, że jesteśmy lepsi” – mówi do męża. Ten odpowiada, że nie żyją w średniowieczu. A może jednak? Wciąż jesteśmy pod pręgierzem opinii. Ich plan na życie nie pasuje do przyjętego schematu. Wychodzą poza ramy, są więc poddawani surowej ocenie. Jak przed stuleciami. Jak zawsze. Podejrzewam, że dziś, dwadzieścia lat po pierwszym wydaniu powieści, taka historia niewiele by się zmieniła. Jedna z lekarek powiedziała Harriet, że dziecka „na szczęście, a może niestety, nie możemy wybrać”. Ale w epoce tylu różnych „możliwości” medycyny, Harriet być może podjęłaby dziś zupełnie inną decyzję?
Doris Lessing, laureatka Literackiej Nagrody Nobla 2007, pokazuje sugestywnie, jak bardzo życie nic sobie nie robi z naszych planów i jak łatwo rozpada się szczegółowo zaplanowana przyszłość. Ostrzega wszystkich: Nie planujcie być szczęśliwi, bo życie ma inne plany. To z pewnością nie jest książka dla przyszłych matek oraz dla kobiet w ciąży. Mnie przeraziła, wyraźnie pokazała straszliwą perspektywę i zaczęłam zastanawiać się, czy kiedykolwiek zdecyduję się na dziecko. Cieniutka, ledwie 140-stronicowa, do przeczytania w jeden wieczór, ale zasiewa ziarno lęku, że... tak może wyglądać też „zaplanowane i ułożone” życie każdego czytelnika.
Jeszcze na początku powieści w innym kontekście Dawid mówi: „Naprawdę wszystko może zostać odebrane”. Wszystko. I to chyba najważniejsza dla mnie przestroga, płynąca z książki noblistki.
Sylwia Krieger