Recenzja książki Wojciecha Cejrowskiego "Rio Anaconda"
- Szczegóły
- Kategoria: Rio Anaconda - Wojciech Cejrowski
- Utworzono: środa, 04, listopad 2009 00:00
„Nazwa nie dla map ani dla potomności, tylko dla własnej wygody”. Tak autor pisze o przyczynach nazwania jednej z rzek na Dzikich Ziemiach. Rio Anaconda, bo miała kolor anakondy i dziwne zakręty, które w wyniku pracy wielu Czarowników zostały przesunięte z innych okolic i wtłoczone w jedno miejsce. Wszystko po to, aby Obcy nie znaleźli zagubionych w puszczy Indian.
Szaman plemienia Carapana wie jednak, że zacieranie śladów może się w końcu nie powieść. Wojciech Cejrowski dotarł przecież tam, gdzie pragnął i dzięki jego książce możemy poznać kulturę Indian Carapana. A jednak czekał osiem lat z napisaniem książki, aby „wszystkie możliwe ślady w dżungli zarosły”. Zniszczył też klisze ze zdjęciami.
„Carapana chcieli się ukryć, więc uszanowałem ich wolę” – to słowa autora. Powstała barwna, dowcipna opowieść nie tylko o charakterze sprawozdawczym. To właściwie powieść, w której, jak zapewnia Cejrowski, wszystko jest prawdą. Chyba nie do końca mu wierzymy, ale czyta się bardzo dobrze.
„Rio Anaconda” jest pięknie wydana: dużo kolorowych zdjęć, brązowe strony z informacjami na temat Kolumbii, obyczajów i wierzeń Dzikich Plemion. Niektóre z nich mogą wywołać lekki odruch wymiotny, np. sposób wytwarzania musującego napoju alkoholowego o dźwięcznej nazwie „chicha” czy zupki codziennej zwanej „kina pira” kojarzącej się z herbatą rybną. Są podane przepisy – kto odważny, może spróbować.
Chyba rzeczywiście trzeba odwagi, by wybrać się w tamte rejony świata. W puszczy czyha tyle niebezpieczeństw. „Pachnący kwiatek – nie wąchaj, bo zwymiotujesz. Dorodny owoc – nie jedz, bo się otrujesz. Pięknie wyglądająca żółta żabka…pluje jadem w oko. I już tym okiem na nic nie spojrzysz”, itd. itd. Szkoleni przez życie… i śmierć Indianie potrafią sobie radzić i bez ich pomocy wyprawa jest niemożliwa.
Wojciech Cejrowski umie znaleźć z nimi kontakt, podobno nawet mówiąc po polsku jest rozumiany przez szamana. Czy to już ostatni szaman plemienia Carapana ? Autor dedykuje mu książkę, ale jest dopisek … i wszystkim Jego następcom. Niestety w zakończeniu nie ma już optymistycznej nutki.
„Ostatni ludzie puszczy znikają z naszej planety zadeptywani buciorami cywilizacji. Wkrótce ślad po nich zaginie”.
„Rio Anaconda” to świetna lektura, zwłaszcza na takie jesienne, deszczowe, trochę już mroźne dni.
Wiesława Kruszek Uczestnik DKK przy PBP w Sieradzu