"Pingpongista" Józefa Hena
- Szczegóły
- Kategoria: Pingpongista - Józef Hen
- Utworzono: czwartek, 16, kwiecień 2009 01:00
- Marcin Filipowicz
Rewanż "Pingpongistą"
Jeszcze kilka lat temu narzekaliśmy na brak w literaturze polskiej utworów dotyczących współczesności. W postaci "Pingpongisty" Józefa Hena otrzymaliśmy odpowiedź na ów postulat. W tej, na wskroś współczesnej, powieści znajdujemy odważne nawiązanie do bolesnego wydarzenia, jakim jest mord w Jedwabnem. To bardzo ważny głos w rozmowie na ten temat, tym bardziej, że znane jest pochodzenie autora, które daje mu szczególne prawo do wypowiadania się w tej drażliwej sprawie.
Przyzwyczailiśmy się do tego, że Józef Hen w ostatnich swoich książkach oddalił się od współczesności: "Mój przyjaciel król: Opowieść o Stanisławie Auguście" czy " Błazen wielki mąż: Opowieść o Tadeuszu Boyu-Żeleńskim " to biografie. Chyba wszystkich zaskoczyło to, że ich autor zainteresował się dniem dzisiejszym.
Swoją książkę napełnił postaciami i przywołał zdarzenia, które ogół zna tylko z doniesień mediów oraz z faktograficznych książek Jana Tomasza Grossa "Sąsiedzi" oraz Anny Bikont "My z Jedwabnego". Jako pisarz odpowiedział na pytanie: jakby to mogło wyglądać ?. Stworzył postacie, wyposażył je w indywidualne cechy i wprawił je w ruch. Postacie-jak autor stwierdził w rozmowie w radio-ożyły i wyposażone przez autora w cały zasób cech : wad i zalet, zaczęły żyć własnym życiem. Ludzie przez niego stworzeni, zaczęli zaglądać w swoje sumienia. Akcja powieści dzieje się w czasie przygotowań do odsłonięcia pomnika ku czci pomordowanych Żydów w Charemcu . I chociaż nazwa Jedwabne nie pada ani razu, czytelnik momentalnie domyśla się, o jaką miejscowość chodzi.
Przyjazd jednego z dawnych Charemczan na uroczystości wiąże się ze wspomnieniami z czasów młodości, bo przecież Charemce to nie tylko miejsce kaźni, to także miejscowość, w której toczyło i toczy się życie:
"Trawa się urwie wraz ze stokiem- i ja, ukryty w sitowiu, będę podpatrywał dziewczyny piorące w łukowisku Cheremu bieliznę. Spódnice miały podwinięte do kolan, woda pieniąca się od ługu oblewała im łydki, one biły kijankami rozłożoną na deszczułkach bieliznę, słyszał to zaciekłe postukiwanie, słyszał śmiechy dziewcząt, wiedziały, że są podpatrywane, obracały się w stronę sitowia i wygrażały pięściami."
Józef Hen stworzył postaci z krwi i kości niewolne od namiętności. Bohaterowie przyjeżdżający na kilka dni do Charemca przeżywają tam różnego rodzaju wzruszenia, także przygody erotyczne. Patrz elektryzująca scena zbliżenia przybyłego z USA sędziego i "rodzimej" prostytutki. Przygody miłosne przeżywa też inny przybysz z zawodu dyrektor wydziału kultury. Józef Hen wypełnił swoją powieść solidną materią życia. Jest w niej też miejsce na obserwację zachowań licealistów z lokalnej szkoły w obliczu ważnego dla ich społeczności -wydarzenia. Postacie tych młodych ludzi nie są papierowe. Przeżywają one osobiste tragedie i wzruszenia. Znajdują też złożone motywacje dla udziału w opisywanych uroczystościach . Nie wszystko jest tu cukierkowe i proste. Teraźniejszość przeplata się z tragiczną przeszłością, która rzuca swoje światło na uczestników i świadków tamtych wydarzeń i ich dzisiejsze życie. Pokaleczeni pamięcią nawet po latach nie mogą otrząsnąć się z tragicznych wspomnień. Do niesłychanie ciekawych rozmów między bohaterami należą dialog sędziego Marphy z miejscowym księdzem. To raczej nie rozmowa, a wstrząsająca spowiedź księdza. Jak się okazało, on także ma wyrzuty sumienia :
" W dwa czy trzy dni później odprawiałem mszę. Widziałem, co kto miał na sobie cudzego, widziałem dzieci w ubrankach swoich rówieśników. Pomyślałem sobie: Jezu, a przecież ci którzy wzięli w tym udział, powinni czuć się niespokojni, przynajmniej tyle, jeśli nie czuli się winni i grzeszni. Kładli na tacę więcej niż zwykle, dzielili się z Kościołem swoją korzyścią. Dlaczego nikt nie wybuchnął skruchą? Dlaczego nikt nie powiedział: księże Ziemowicie-czy Bóg mi wybaczy? Powiem ci, panie sędzio dlaczego: te żydowskie trupy to nie były prawdziwe trupy. Bo przez lata całe uczyliśmy pogardy dla tych ludzi. Żeby móc bez zadraśnięcia sumienia zabijać, najpierw trzeba ofiary odczłowieczyć. Hitlerowcy się w to wpisali. Żydzi to tyfus. Żydzi to robactwo. Gryzonie. Kiedy się tępi gryzonie..."
Jak wiadomo od autora, inspiracją do napisania książki były wspomnienia czasów gimnazjalnych, a w szczególności jednego z kolegów ( także Żyda) mistrza gry w pingponga, z którym kiedyś grał. Jego genialny przeciwnik dał mu fory: 18 punktów na 21 i autor nie zdobył tych trzech punktów dzielących go od zwycięstwa. Po latach wspomniał swojego kolegę pingpongistę i zastanawiał się, jaki los go spotkał...
Pomyślał o jakimś rewanżu- stała się nim książka.
Moderator DKK przy MBP Łódź-Polesie FB nr 15