Recenzje czytelników klubów DKK
„Tańczące niedźwiedzie” Witold Szabłowski
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 13, czerwiec 2017 14:02
- Zbigniew Pacho
O odzyskanej wolności, czyli Tańczące niedźwiedzie Szabłowskiego
„Tańczące niedźwiedzie”
Witold Szabłowski
Lekturą kwietnia 2017 w moim, czyli rawskim DKK, była książka Witolda Szabłowskiego Tańczące niedźwiedzie. Wydanie opatrzone na okładce interesującym zdjęciem, które już jednak chyba od wielu lat znane jest z Internetu* i w związku z tym zalatuje nieco pójściem na łatwiznę, to zbiór różnych reportaży podzielonych na dwie części, z których jedna ma być analogią dla drugiej. Pierwsza jest poświęcona dotąd mało znanemu tematowi – historii tresowanych niedźwiedzi i ich właścicieli, bułgarskich Cyganów, która skończyła się po wejściu Bułgarii do Unii i wprowadzeniu zakazu tresowania niedźwiedzi. Miśki „uwolniono” i umieszczono w czymś w rodzaju rezerwatu otoczonego ogrodzeniem pod napięciem, a Cyganów, którzy utracili tradycyjny sposób zarobkowania, pozostawiono samym sobie. Opowieść o niedźwiedziach potraktowana została jako metafora dla „uwolnienia” spod jarzma komunizmu, stąd resztę książki stanowią epizody z dziejów różnych krajów połączone wspólnym mianownikiem transformacji od komunizmu do demokracji.
Część o bułgarskich niedźwiednikach ze względu na sam temat jest zdecydowanie zajmująca, a i krótkie teksty z dziejów innych dekomunizacji też zawierają sporo cennych ciekawostek. Niestety, dobór reportaży sprawia wrażenie nieco przypadkowego, tak jakby brano na siłę i z braku bardziej pasujących, dołączano również takie, których pokrewieństwo z tematem jest mocno naciągane. Gorzej, że całość sprawia wrażenie płytkości, zwłaszcza w przypadku drugiej części, która jest zdecydowanie niższych lotów, niż wspomnienia o tańczących niedźwiedziach.
Mam również wątpliwości co do wartości poznawczej książki i tego, co, i czy w ogóle, autor chciał przekazać. Niewątpliwie Tańczące niedźwiedzie są materiałem do wielu interesujących refleksji, a nawet do gorącej dyskusji, czego dowodem było poświęcone im spotkanie naszego DKK, ale tym bardziej żal, że poziom całości wypada dość marnie. Stylu nie ma nawet co porównywać do mistrzów literatury faktu takich jak Kapuściński czy Szejnert, gdyż nie wypada to dla Szabłowskiego pozytywnie, ale cóż, wydawnictwa muszą coś promować, a na konkursach trzeba coś nagradzać, więc i recenzje dobre się zdarzają, i pochwały, i nagrody.
Najbardziej mnie razi, gdy profesjonalista, który w dodatku ma wsparcie innych zawodowców (wydanie książki to praca zespołowa), popełnia błędy, które nie uszłyby nie tylko amatorowi, ale nawet uczniowi podstawówki. Radzę autorowi zaglądnąć czasem do słownika języka polskiego, by uniknąć używania wyrazów niezgodnie z ich znaczeniem, używania zwyczajowych zwrotów w ich niepoprawnej formie czy pisania małą literą tego, co się dużą powinno pisać. Poprawa stylu pewnie jest sprawą dużo trudniejszą...
Pewne wątpliwości co do wiarygodności reportaży Szabłowskiego, wzbudzają też ewidentne „wtopy” autora, takie jak łyse punki czy jego odkrycia z zakresu biologii komary w dzień nie latają. To wszystko każe wątpić w krytycyzm autora, zwłaszcza w samokrytycyzm, i do wszystkich jego tekstów podchodzić z dużą dozą dystansu.
Radosław Magiera
DKK Rawa Mazowiecka
woj. łodzkie
* tutaj oczywiście mogę się mylić, bo pamięć zawodna a zawartość internetu i obfita, i ulotna, ale wydaje mi się, że to zdjęcie widziałem już dość dawno temu, tylko w kolorze i inaczej wykadrowane