Wyszukiwanie:

Logowanie:

Realizatorzy:

Recenzje czytelników klubów DKK

Recenzja "Dzidzi" Sylwii Chutnik

W jednym z wywiadów zauważa Chutnik, że Nie ma twórczości bez polityki i zacięcia społecznego.  Przekonanie to najpełniej ilustruje powieść Dzidzia, w której to współczesna społeczno-polityczna rzeczywistość staje się ważnym punktem odniesienia. Poczucie własnych racji staje się  u Chutnik   nierozdzielne z jej szczególną wrażliwością na wierność podstawowym zasadom humanistycznego etosu i zanikającą dziś coraz bardziej polityczną i moralną odpowiedzialność władz za wspieranie losu biednych, słabszych jednostek.

Siła książki opiera się w dużej mierze na fundamentalnym  pytaniu, czy życie ludzkie prowadzi do nieuniknionej dziejowej sprawiedliwości historycznej. Danuta Mutter, wiodąca żywot matki trojga dzieci, rodzi czwarte, potworka z wodogłowiem, bez kończyn. Nieodgadniona kwestia „zbrodni i kary”  wraca w powieści Dzidzia jak bumerang: Co żeś pani złego uczyniła, że tak pokarał Bóg wadami genetycznymi? Matka przeciwstawia się owej zbiorowej wyobraźni, skłonnej uznać ją winną za bezlitosną krzywdę, jaka przydarzyła się jej córce: Ja? Co ja zrobiłam? No nic, przyrzekam. W pamięć pokolenia Danuty Mutter wrósł jednak haniebny epizod z życia jej matki Stefani Mutter. Znamienna jest jej barbarzyńska postawa na poziomie ludzkim, którą jednoznacznie wszyscy potępili i zapamiętali, to z powodu jej podłego charakteru. Świadczy o tym przekazanie w ręce Niemców dwóch Polek, matki i córki, uciekinierek z bombardowanej Warszawy – przejmujący portret babci Dzidzi jako człowieka bez wrażliwości na prawość, naznaczonego ubóstwem wewnętrznym. Stefania Mutter dobrze wiedziała, że denuncjacja skończy się ich śmiercią. Tak też się stało.  Komentując ówczesne wydarzenie współcześni Dzidzi widzą jej los w kontekście sprawiedliwości dziejowej. Nie to jest jednak jedynym zagadnieniem, które zajmuje wyobraźnię i umysł czytelnika.

Rodzi się pytanie. Jeśli Chutnik za bohaterkę powieści wybrała kadłub ludzkiego potworka, pomyślałem:  może to oznacza, że potrzebuje niezwykłej perspektywy, z której będzie mogła spojrzeć na rzeczywistość w sposób zupełnie nowy, ostry, precyzyjny i bezlitośnie odsłaniający prawdę. Owo spojrzenie dokonuje się, jak czytamy w powieści,  przez kalejdoskopowe oko. I jest to wyznanie mające niezwykle dramatyczne konsekwencje poznawcze. Podstawowym narzędziem poznawczym jest więc oko niepełnosprawnej dziewczynki, w którym przemiela się historia, zgodnie z formułą: jaka historia, takie medium.  Mamy więc historię miasta Warszawy zbudowaną z trupów, na trupach. Dzieciaki pognane z motykami na słońce………. Matek nie słuchały, na powstanie leciały i tylko potem leżały w szpitalu albo pod gruzami. Ojciec zjedzony przez szczury obozowe…. Nie ma wody …. Zaraz stado Niemców przyleciało……., aż tamci brudni zjedzą pół kostki cukru. I za karę……. Dzidzia – ta, która patrzy. Ktoś, kto uważnie obserwuje, by poznać tragiczny los Powstańców Warszawskich.

Uderza także konsekwencja, z jaką Dzidzia, by przetrwać ból i dramat swojej egzystencji, rozbudowuje wewnętrzne przestrzenie. Jej myśli i spostrzeżenia prowokują do zmagania się z tajemnicą istnienia, odsyła w obszary, które wymagają refleksji i odpowiedzi na pytania nurtujące współczesne jej pokolenie. W tym celu wciela się w myślach w postać didżejki durnej radiostacji i demonstruje dystans wobec tego świata. Zbuntowana i zgorzkniała wpisuje się w nurt myślenia jej rówieśników, dla których tworzy w  wyobraźni audycję po tytułem Stara baba gada, stara baba męczy.  Dynamiczna ekspresja tych słów wyraża typ wrażliwości czułej na ból – ból świata,  na końcu także ból istnienia. Nie dziwi więc organizowany przez Dzidzię konkursik z esemeskami, w którym słuchacze odpowiadają na kontrowersyjne pytanie: Czy powinno się zabijać tych, co nam psują dobry nastrój?”. W swej prostocie i bezpośredniości pytanie to odnosi się do męczących starych bab, które pieprzą o nieistotnych wspomnieniach z przeszłości, z gułagu, łagrów, obozów pracy, obozów koncentracyjnych etc. Ta zmuszająca do medytacji uwaga sprowadza się w swej istocie do wyboru między nieustanną walką o wyższe ideały bądź też, jak sugeruje Dzidzia, a naszą playlistą. Autoironia tego pytania stanowi bez wątpienia siłę przekazu tej powieści, z którą czytelnik musi się samodzielnie uporać.

Oczy Dzidzi wszystkowidzące patrzą na swój los << z tamtej strony>> świata, w którym brak dobra i miłości sprawia, że jednostka czuje się w nim obco. Odpowiedzią na ten brak stają się wymyślone przez Dzidzię  płynące z jej wnętrza audycje radiowe. To, co w tych audycjach uderza, to swoista „dostojność„ wynikająca z przemyślanego dystansu wobec świata obcego, wrogiego jednostce. I jakże – zastanowi się może czytelnik tych słów – zdumiewające jest to odbicie niepokoju w radości, w rozpoznaniu własnej tożsamości mówiącej własnym językiem. Symboliczną wymową są codzienne dyskoteki, które niepełnosprawna Dzidzia uskutecznia. Do tańca przygrywa, aż się nogi rwą. Nie jej, oczywiście, tylko ludziom innym. Ale też ze stanowiska pełnej dojrzałości medytującego <<ja>> nie wyrzeka się intelektualnego rozpoznania współczesności. W jednym z wywiadów dopuszcza Dzidzia głos dziennikarki, dążącej do ocalenia znikającej pamięci z pejzażu przeszłości:  Straszne, straszne to było, straszne, przede wszystkim trzeba pamiętać o tym, że wojna niosła ze sobą (…)  ruiny, pożary. Zgoła odmienny charakter mają zainteresowania rówieśników Dzidzi, którzy z łatwością zapominają przeszłość, by podążać w pełni drogą teraźniejszą.

Dopowiedzmy: Chutnik wyczula czytelnika na przykładzie Dzidzi na napięcia wynikające z doświadczeń we współczesnym obcym świecie. Odpowiedzią na postępujące poczucie niepewności jest dochodzenie do siebie poprzez określenie swojej tożsamości, tożsamości człowieka uwikłanego w grę tego świata. Tożsamość swą buduje poprzez subiektywizację spojrzenia na świat i ludzi, poprzez próbę dochodzenie do sensu, do siebie, do innych, przez uruchamianie gry wyobraźni.

Mistrzynią spojrzenia jest także matka Dzidzi, która jawi się jako przenikliwy obserwator i z uporem śledzi rzeczywistość. Talent Chutnik jest darem, który sprawia, że czytelnik głębiej rozpoznaje świat, w jakim przyszło mu żyć. Wszystkiego nie można było zmieścić, jednakże w powieści można znaleźć wystarczająco dużo obrazów, które składają się na istotę współczesnego świata i są nośne dla czytelnika. Niektóre z nich sprawiają wrażenie zderzenia z dantejskimi koszmarami: Mowa tu np. o mafiach policyjno-sądowych, nagannej opiece społecznej, oszustwach urzędników,  małostkowych dyrektywach unijnych, niesprawiedliwym Wymiarze Sprawiedliwości, braku perspektyw młodego pokolenia na godziwe życie, tendencjach antyrodzinnych (nie ma sensu rodzić), podejrzanych przetargach, promocjach w handlu, etc. - słowem: o nieładzie istnienia.

Reasumując: autorka powieści Dzidzia zdradza moralną wrażliwość na słabości natury ludzkiej, widocznej we współczesnej polskiej rzeczywistości. Pierwszym i nadrzędnym zadaniem staje się dla Chutnik bez wątpienia krytyka nieludzkości życia immanentnie wpisanego w ludzką kondycję, w warunkach wojennych i współczesnego, społecznego i obywatelskiego pejzażu. Panuje w nim tonacja minorowa. Dzidzia i jej matka mają świadomość, że nie mogą w życiu posuwać się naprzód po linii prostej, bo wszędzie natrafiają na mur, który osłabia ich moc egzystencji. Jednakże uświadamiając czytelnikowi poważne zaburzenia w zderzeniu jednostki ze światem, autorka  pozwala mu uczynić pierwszy krok ku autoterapii. 

 

Czesław Płusa - DKK w Filii nr 18 MBP Łódź-Bałuty, przy ul. Wodnika 7.

Statystyki działalności

Wykaz zakupionych ksiażek

Jak założyć lub dołączyć?

KONTAKT

Koordynatorkami wojewódzkimi DKK są:
Danuta Wachulak i Magdalena Szymańska
(Dział Metodyki, Analiz i Szkoleń WBP w Łodzi).

tel. 42 663 03 53
42 63 768 35

adres e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Deklaracja dostępności

2011 WiMBP w Łodzi