Wyszukiwanie:

Logowanie:

Realizatorzy:

Recenzje czytelników klubów DKK

Artur Baniewicz Dobry powód, by zabijać DKK Rawa Maz.

Artur Baniewicz
Dobry powód, by zabijać
wydawnictwo: W.A.B. 2005

W październiku lekturą „obowiązkową”, w oddziale DKK do którego przynależę, była powieść Artura Baniewicza Dobry powód, by zabijać. Dotąd nie miałem do czynienia z prozą tego autora, lecz pozytywne opinie, jakie zebrały jego wcześniejsze powieści fantasy, dawały nadzieję na dobrą lekturę.

Pierwszym zgrzytem jest sama okładka, w moim odczuciu wyraźnie kiczowata i odwołująca się do niskich instynktów. Widzimy na niej zlepek dwóch lub trzech zdjęć ukazujących dwa elementy, które zawsze kojarzą się z dobrą sprzedażą, czyli broń palną symbolizującą przemoc oraz popiersie obnażonej kobiety w czymś w rodzaju ekstazy. Niestety, pani grafik (Magdalena Podgórska-Bartkiewicz) nie wykazała się odwagą i konsekwencją, i nie pokazała tego, co naprawdę kusi większość facetów, co sprawia, iż kalendarze wiszące we wszystkich warsztatach mechanicznych naszej sfery kulturowej wyglądają tak podobnie. Nie wspominam o wrażeniach, jakie taka grafika wywiera na potencjalnej czytelniczce.

Nico zniesmaczony okładką, przypominającą pierwszą stronę brukowca, rozpocząłem lekturę mając nadzieję, iż front to chwyt marketingowy, tani bo tani, ale niekoniecznie mający przełożenie na treść książki. W pierwszej chwili, gdy tylko zacząłem czytać, miałem wrażenie, iż trafiłem na prawdziwą perełkę. Polska baza wojskowa sił pokojowych w Turkmenii. Terroryści w okolicy. Grupa spiskowców wewnątrz bazy planująca kradzież amunicji i sprzedanie jej wrogowi. Ciekawy pomysł na powieść wypełniającą pustkę, jaką mamy w naszej literaturze. Brak bowiem dotąd dobrej prozy z pogranicza sensacji i wojny, której fabuła umiejscowiona byłaby w poperelowskiej polskiej rzeczywistości. Jak dotąd nie mamy wciąż w ogóle polskiej powieści wojennej, która mogłaby przebić fenomen Czterech Pancernych, choć od zmiany ustroju minęły już pokolenia.

Był taki moment, gdy myślałem, iż to jest to! Lecz to była tylko chwila. Fabuła okazała się mocno naciągana, wręcz nierealna. A styl…

No właśnie. Z tym to już naprawdę ciekawa sprawa. Gdyby losowo wyciąć niezbyt długie fragmenty z książki i rozdać ludziom do przeczytania, w co drugim pewnie przypadku wrażenia byłyby całkiem pozytywne. Kończą się jednak po złożeniu tych kawałków w całość. Chwile świetnie zapowiadającej się akcji są przerywane niekończącymi się refleksjami głównego bohatera, który jest zarazem narratorem. Ba, nie tylko rozmyślaniami, ale nawet dialogami. Mielenie jęzorem i tasiemcowe rozważania w czasie, gdy toczy się walka o życie, kojarzą mi się tylko z jednym – z brazilianą i innymi telenowelami. Nie wiem, czy autor kiedykolwiek był w prawdziwym wojsku, czy kiedykolwiek stoczył choćby zwykłą podwórkową walkę na serio. Ważne jest to, że wygląda z jego powieści, jakby takie doświadczenia były mu najzupełniej obce, a w dodatku, co jest jeszcze gorsze, jakby takie przejścia przekraczały możliwości jego wyobraźni. Tego się nawet nie da opisać, to trzeba samemu przeczytać.

Niestety, jak ukazał nasz (czyli klubowiczów DKK) przykład, tylko niewielu jest w stanie ukończyć tę lekturę. W naszym klubie sztuki tej dokonało trzydzieści procent śmiałków. Padały nawet propozycje, by recenzję z tego dzieła nazwać "Baniewicz do bani", lecz uważam, iż nie można oceniać pisarza po jednej powieści. Każdą książkę należy wartościować niezależnie od dotychczasowego dorobku autora. Z podpowiedzi tych więc nie skorzystałem.

O błędach merytorycznych, takich jak nierealne skutki użycia broni czy nieodróżnianie karabinu od karabinku, co jest tym samym dla powieści wojennej i sensacyjnej, czym nieodróżnianie marchewki od pietruszki dla literatury kulinarnej, nawet nie będę wspominał. Jakby tego wszystkiego było mało, autor czasami pisze w taki sposób, że trafia tylko do tych, co wiedzą, a i oni momentami się zastanawiają, co też artysta ma na myśli. Przykładem choćby bagnet, który w połączeniu z pochwą do niego tworzy swego rodzaju nożyce do cięcia drutu. Autor opisuje to w taki sposób, że każdy wiedzący zastanawia się, o czym on przynudza, a każdy, kto nie zna tego rozwiązania technicznego i tak nie zrozumie, gdyż zabrakło kluczowego zwrotu – tworzy nożyce. Jestem przekonany, a potwierdziłem to kilkoma testami na ludziach, iż na podstawie lektury tej powieści nikt nie dowie się, o co chodzi z tym bagnetem, drutami i pochwą. Kto wie, ten wie, a reszta niczego nie zrozumie. Takich kwiatków niestety jest kilka. Dalszych uchybień nie będę już wyłuszczał. To by nawet nie wyglądało na kopanie leżącego, a na bezczeszczenie zwłok.

Wielka szkoda, że wyszło jak wyszło. Był i dobry temat wojskowo-sensacyjny, i wątki erotyczno-miłosne, i niezły pomysł na fabułę, i sądząc po króciutkich fragmentach być może całkiem niezłe pióro. Nawet ocena realiów armii naszej obecnej (której to już) Rzeczpospolitej wydaje się dość celna i przekonująca. I wszystko na nic.

Ja osobiście nie odczuwam tej lektury jako straconego czasu, ale tylko dlatego, że uciekając od niej uruchamiałem wyobraźnię i zastanawiałem się, jak by to mogło wyglądać. Jakbym tworzył alternatywną powieść w głowie. Nie każdy jednak tak ma, co potwierdziły zdecydowanie negatywne wypowiedzi innych członków klubu.

Gdybym miał porównywać tę książkę Baniewicza do innej o podobnej tematyce, napisanej zresztą też przez polskiego fantastę, czyli do Żmii Sapkowskiego, musiałbym powiedzieć, że ta druga jest zdecydowanie lepsza, pomimo wszystkich tych krytycznych uwag, które wobec niej miałem, i które nadal podtrzymuję. Niech to posłuży za końcową ocenę


Radosław Magiera
DKK Rawa Mazowiecka

Statystyki działalności

Wykaz zakupionych ksiażek

Jak założyć lub dołączyć?

KONTAKT

Koordynatorkami wojewódzkimi DKK są:
Danuta Wachulak i Dorota Jankowska
(Dział Metodyki, Analiz i Szkoleń WBP w Łodzi).

tel. 42 663 03 53
42 63 768 35

adres e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Deklaracja dostępności

2011 WiMBP w Łodzi