Wyszukiwanie:

Logowanie:

Realizatorzy:

Recenzja Książki B. Hrabala "Piękna rupieciarnia"

    Na lipcowym spotkaniu klubu DKK mieliśmy okazję podzielić się wrażeniami z książki czeskiego pisarza B. Hrabala "Piękna rupieciarnia", która została przyjęta z zadowoleniem i powszechną aprobatą. Mnie także ta książka urzekła  dzięki swojej prostocie i szczerości. Autor nie bawi się w zbędne i piękne rodem z baroku epitety ani porównania. Nie ukrywa swych wad i uzależnień. Miał już swój sposób na zainteresowanie czytelnika kolejną pozycją w swym dorobku literackim. Zwykły człowiek opowiadał wg niego zwykłą historię swego życia. Życia pełnego alkoholu, cierpienia, patologii, wzlotów i upadków, zarówno tych związanych z karierą jak i życiem osobistym. Tak się złożyło, że w trzy dni po omówieniu wyjechałam na wakacyjny odpoczynek do ojczyzny Hrabala. Mogłem doskonale poznać kulturę, zwyczaje i sposób życia jego rodaków. Podróżując przez kolejne strony wyobrażałem sobie ten browar, knajpę, restaurację, brudne mieszkanie bądź jedną ze słabo oświetlonych uliczek, którymi podróżował autor. Widziałem tych ludzi, którzy za stół piwa gotowi byli wskoczyć w ogień, a on wspaniałomyślnie wyciągał od nich historię z ich życia. Wiedział, że nic tak nie interesuje ludzi jak historie z życia wzięte, z którymi mogli się utożsamiać. Po prostu opowiadał historie, które mogły przytrafić się każdemu z nas.


    Jadąc przez Czechy mijałem ludzi, którzy ciekawym wzrokiem oglądali szybko znikające obce tablice rejestracyjne mojego samochodu. Gdy ich widziałem, pomyślałem,    że dla niektórych czas jakby stanął w miejscu lub mijał tak powoli jak nigdzie indziej nie jest możliwe. Zawsze spokojny i pewny krok ku wystawie sklepowej, miejscowej knajpie, bądź fabryce, która utrzymywała dawniej połowę miasta a dziś tylko daje zatrudnienie minimum ludzkiego, które nic innego już nie potrafi robić poza zawodem zdobytym w latach swej młodości. Ci starsi nie narzekają na politykę, młodzież lub bezrobocie. Oni już pogodzili się  z tym, że nic nie zdziałają. Jedyne, co im pozostało to godne życie, które może jeszcze przynieść im parę przyjemności z życia, np. wieczorne piwko ze starymi znajomymi, sąsiadami, rodziną. Będąc już u celu podróży w małym czeskim miasteczku na Szumawie postanowiłem wybrać się na spacer w poszukiwaniu obrazów podobnych do tych z książki Hrabala. Nieważne, że ważne, że to nie był jego rodzinny Nymburk. Ja odnalazłem tam to,   co chciałem odnaleźć z kart jego "Pięknej rupieciarni", a więc znalazłem: browar, gdzie można było usiąść w starej knajpie przy drewnianym stole i w spokoju wypić z kimś kufel miejscowego piwa. Odnalazłem schowane gdzieś w bocznych uliczkach Starego Miasta podupadłą knajpę, w której biedniejsi czescy obywatele mogli zjeść i wspominać dawne czasy.


    Wędrując dalej po mieści, poświęcając mu trochę więcej swojego czasu napotkałem biegnącą już wiele lat ścieżkę wzdłuż rzeki, po której można było spacerować godzinami jeśli mieliśmy dość miejscowego piwa. Obok już nowoczesne ścieżki rowerowe, zgiełk miasta obitego blachą ocynkowaną, w której kolejne prodejny oferowały tą samą europejszczyznę  na półkach, jaką można spotkać w Polsce, Niemczech czy Słowacji. To już nie to samo,       co dawniej, kiedy z każdego kraju przywoziło się torby produktów dostępnych tylko w danych miejscach na mapie Europy. Tak jak Hrabal szukałem śladów dawnego życia, które powoli znikają. Zapomniane i zaniedbane dziś już tylko szpecą nowe aluminiowe parki zabaw i jeżdżące, sezonowe bary ustawione przez nieco bogatszych poszukiwaczy pieniędzy. Widząc to zrozumiałem, za czym tęskni czeski pisarz odwiedzając rodzinne miasto po paru latach nieobecności. Każdy kto kochał tamte realia i tamtych ludzi dziś szuka po omacku śladów, by choć na chwilę powrócić do dawnych zwyczajów, aby jeszcze raz możliwe, że ostatni mieć z życia odrobinę przyjemności. Namiastkę radości i uśmiechu, kiedy to przy k9lejnym piwie nasz dawny znajomy opowiada kolejny raz tą samą śmieszną historię, która przytrafiła się jemu, bądź jego najbliższym. Pomimo tego, że znamy ją dokładnie to i tak uśmiejemy się serdecznie, dziękując, że dane nam było przeżyć tyle, by móc teraz przekrzykiwać się w opowiadaniu anegdot.


    Książka jest godna polecenia każdemu, kto chce posłuchać niezwykłych historii, z szarego codziennego życia niezwykłego pisarza i zwykłego człowieka. Pomimo tego, że to nie jest najlepsza pozycja w jego dorobku to jednak zachęci nas do odkrywania następnych historii okupionych wieloma litrami piwa i na pewno będą one gdzieś w naszej świadomości przez długi okres czasu. A może nawet niektórzy pokuszą się o wybranie się do naszych południowych sąsiadów w poszukiwaniu miejsc opisywanych przez Bohumila Hrabala i tak samo zachwycą się ich urokiem jak ja w te wakacje. Oczywiście sam autor daje nam wskazówkę by jak to powiedział: "Trzeba było siedzieć w domu na dupie". I oczami wyobraźni podróżować po książkowych lokalizacjach, co daje nam pewność, że nie zawiedziemy się widząc, że wielu z tych miejsc już po prostu nie ma. Tak jest bezpieczniej, ale kto powiedział, że ciekawiej?

        

Ariel Wojciechowski
Uczestnik DKK przy MBP w Tomaszowie Mazowieckim-Klub dla młodzieży

Statystyki działalności

Wykaz zakupionych ksiażek

Jak założyć lub dołączyć?

KONTAKT

Koordynatorkami wojewódzkimi DKK są:
Danuta Wachulak i Dorota Jankowska
(Dział Metodyki, Analiz i Szkoleń WBP w Łodzi).

tel. 42 663 03 53
42 63 768 35

adres e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Deklaracja dostępności

2011 WiMBP w Łodzi