Listopadowe zmagania w Ozorkowie -"Miłość z kamienia" i dyktando.
- Szczegóły
- Kategoria: Relacje DKK przy MBP w Ozorkowie
- Utworzono: piątek, 04, grudzień 2015 14:09
- Marieta Kaźmierczak
„Miłość z kamienia. Życie z korespondentem wojennym” i „Anioły jedzą trzy razy dziennie. 147 dni w psychiatryku”- książki pani Grażyny Jagielskiej jeszcze przed przeczytaniem przyjmowane były przez klubowiczki z wielką nieufnością. Nieufność, ale i zaciekawienie towarzyszyły także i naszej rozmowie o nich. Rozmowie długiej i wyważonej, jak przystało na trudny temat i zawarte w nim ludzkie cierpienia. Początkowa niechęć do czytania książek napisanych przez żony sławnych mężów ustąpiła prawdziwemu zainteresowaniu i współczuciu. Rozważano zasadność powstania „Miłości z kamienia” i własny brak wiedzy na temat urazów psychicznych, traum i symptomów stresu bojowego. Zastanawiano się nad losami bohaterów, ale i nad własną niechęcią ( nie wszystkich klubowiczek, oczywiście) do czytania książek poruszających mroczne tematy. I rozmawiano, rozmawiano, rozmawiano…A potem wyciągnięto budujące wnioski i wskazówkę na dalsze klubowe czytania. Trzeba otwierać się na ludzi i trudne tematy, bo początkowa niechęć może bardzo zubożyć rozumienie świata.
Wiele emocji wzbudziło także klubowe dyktando. Bo to i wszyscy dorośli, i nie pamiętają lub za bardzo pamiętają szkolne zmagania, raczej oceniają , niż są oceniani. Tuż „przed” nerwowo żartowano i wzajemnie się wspierano, w trakcie ukradkiem zerkano, aż w końcu napisano i rozległo się głośne „UFF” i można już było porównywać swój tekst z oryginałem. Tekst uznano za raczej trudny, ale ciekawy. Już początkowe wersy przysporzyły trudności, zwłaszcza "rolls - royce" i "dyskdżokej". Prawie wszystkie klubowiczki popełniły też błąd w słowie „szwendał’. Po pierwszym zaskoczeniu i po naradzie, ale z przymrużeniem oka, za oczywiste przyjęły wyjaśnienie, że to z pewnością z powodu niewyraźnej artykulacji tego słowa przez czytającą tekst dyktanda ;) Rozpierała nas także klubowa duma, bo są wśród nas osoby nie popełniające błędów ortograficznych i dla nich owacja na stojąco, uściski dłoni i dyplomy. Początkowy leciutki dreszczyk strachu ustąpił, pośmiano się z własnych ograniczeń, cieszono z podjęcia wyzwania, ale po cichu postanowiono przypomnieć sobie, przed kolejnym dyktandem, niektóre z zasad polskiej pisowni.