Hit czy kit -" Kryształowy anioł" Katarzyny Grocholi
- Szczegóły
- Kategoria: Relacje DKK przy BP w Łasku - Dorośli
- Utworzono: sobota, 21, luty 2015 10:06
- Magdalena Binkowska
W marcowe, czwartkowe popołudnie sięgnęliśmy po książkę Katarzyny Grocholi „Kryształowy anioł”. Jest to historia nieśmiałej i pozbawionej pewności siebie Sary - niezbyt udane małżeństwo oraz niefortunna kariera zawodowa tylko utwierdzają Sarę w przekonaniu o niskiej własnej wartości. Wymarzona posada w radiu okazuje się przerastać jej możliwości, a romans męża Sary wychodzi na jaw... Jak w tej sytuacji poradzi sobie bohaterka? Swoimi smutkami, niepokojem i pytaniami dzieli się z radiowym mikrofonem podczas nocnych audycji radiowych. Nie zdaje sobie sprawy, że jej szczere improwizacje odbywają się przy włączonym mikrofonie! Każdej nocy zdobywa kolejnych wiernych i zafascynowanych opowieścią słuchaczy, a w końcu ... prestiżową nagrodę - Kryształowego Anioła.
Od tej chwili życie Sary zupełnie się zmienia…
Grono klubowiczów podzieliło się na dwa obozy – zachwyconych lekturą i tych rozczarowanych. Jako zarzut postawili autorce, że główna bohaterka, to jakieś dziwne stworzenie. Można jej wszystko wmówić, jest tak naiwna, że aż denerwująca. Powieść jest taka sobie, napisana rozwlekle, dość nudno, gdyby książka miała o połowę mniej stron byłaby ciekawsza i bardziej strawna. Kolejne ich zastrzeżenie dotyczyło chaotyczności wprowadzania wątków. Pojawiają się nagle, by po chwili znów zniknąć i pojawić się dopiero kilka rozdziałów dalej. Dopiero gdzieś na ok.300 stronie cały bałagan zaczyna się układać w miarę spójną, lecz bardzo naciąganą całość. Te mało pozytywne opinie, zrównoważyły jedna pochwały. Książka jest pełna gagów sytuacyjnych i ma bardzo specyficzny klimat. Tylko pozornie lekka, łatwa i przyjemna. Rzeczywiście prawdziwa. Życie nie jest czarne, ani białe, są chwile łez i czas radości. Świetna książka na chandrę. Mimo, że książka ma prawie 600 stron, czyta się błyskawicznie. Rewelacyjna pod każdym względem. Z bohaterami tej powieści naprawdę można się utożsamić, za co autorce należy się ogromny plus. Nie jest to tylko historia Sary, ale także jej matki, ojca, kuzynki, kochanki męża, terapeuty i można tak wymieniać bez końca. Łączy ich zasadniczo jedno: są ze sobą powiązani historią, którą pisze samo życie.