Recenzja książki "Stateczna i postrzelona" Moniki Szwaja
- Szczegóły
- Kategoria: Stateczna i postrzelona - Monika Szwaja
- Utworzono: piątek, 22, kwiecień 2011 13:24
- Katarzyna Pietrych
Recenzja książki Moniki Szwaja „Stateczna i postrzelona”
Powieść Moniki Szwaji „Stateczna i postrzelona” czyta się lekko i przyjemnie. To fantastyczna lektura na wczasy lub podróż i dla wszystkich, którzy chcą odpocząć po ciężkim dniu pracy. Książka ta, dotyczy różnych aspektów życia ludzkiego, łącząc jednocześnie w sobie różnorakie ludzkie zachowania, wybory, rozterki, problemy, emocje i uczucia.
Głównymi, a zarazem tytułowymi bohaterkami powieści są dwie przyjaciółki, które mimo odmiennych charakterów i stylów, a nawet poziomów życia zawsze mogą na siebie liczyć w trudnych sytuacjach. Pewnego dnia obydwie dochodzą do wniosku, że muszą zmienić „coś” w swoim życiu, które okazuje się schematyczne, w przypadku rozważnej kustoszki- Luli i pełne fałszu oraz kłamstwa- w przypadku roztrzepanej narzeczonej „ganstera”- Emilki. Razem postanawiają zostawić wszystko, co do tej pory udało im się osiągnąć i gdzieś daleko zacząć wszystko od początku. Z grupką dawnych przyjaciół zakładają gospodarstwo agroturystyczne w podupadającej, po śmierci właściciela, Rotmistrzówce. Już za niedługo okaże się, że kobiety podjęły najlepszą decyzję swojego życia. Nie tylko potrafiły siłą charakteru, własną wytrwałością i konsekwencją działania stworzyć, utrzymać i rozwinąć takowe gospodarstwo, ale przede wszystkim znaleźć dla siebie właśnie to odpowiednie miejsce, o jakim marzyły.
Dzięki Rotmistrzówce i „ interwencji” gospodyń domu, obie odnajdują w końcu prawdziwą miłość, szczęście, życiowe wsparcie, czyli jednym słowem upragniony sens życia. Inni mieszkańcy Rotmistrzówki, także mimo różnych osobistych problemów, osiągają wymarzony spokój. Czytając zatem tę powieść, zostajemy przekonani przez autorkę, o niesamowitości i magiczności tego miejsca u podnóża gór.
Na dodatek wszystkie perypetie bohaterów, a jest ich niemało, „wtopione” są w dozę aż „kipiącego” humoru, który stał się wielkim autem artystycznym tej powieści.
Można śmiało w takim przypadku powiedzieć, że książka „Stateczna i postrzelona” to świetna kobieca lektura, którą warto przeczytać, by móc w tej fikcji literackiej odnaleźć zagubiony na co dzień optymizm i radość.
Helena Małek, Filia nr 1 MBP w Sieradzu
"Stateczna i postrzelona" Moniki Szwai
- Szczegóły
- Kategoria: Stateczna i postrzelona - Monika Szwaja
- Utworzono: środa, 17, czerwiec 2009 01:00
- Katarzyna Kuchler
Chcecie bajki ? Oto bajka... Tak najkrócej można by zrecenzować książkę p. Moniki Szwai „Stateczna i postrzelona”. Można chyba też pokusić się o stwierdzenie, że ta „bajka” pisana była przez autorkę „z przeznaczeniem dla pań”, bo panowie po książki typu „żyli długo i szczęśliwie” raczej nie sięgają. Więc proszę pań (stwa – bo, a nuż jednak sięgają), jeśli „książę na białym koniu” nie dojechał lub zapanował nieurodzaj na księżniczki i nie spełniły się (chwilowo) marzenia „o życiu, jak w bajce”, to śmiało można sobie zaaplikować, (celem pocieszenia) powieść p. Szwai.
Ta sympatyczna opowiastka o dwóch przyjaciółkach, którym początkowo los dał trochę „po łapach\" jest sprawnie i co bardzo istotne, z humorem napisana – fajnie się to czyta. Dobrym pomysłem autorki jest także forma w jakiej swoją książkę przelała na papier – rodzaj pamiętnika, który piszą obie bohaterki. Oczywiście należało zaakcentować jakieś różnice, żeby było zgodnie z tytułem, więc „stateczna Ludwika” pisze swój pamiętnik w sposób tradycyjny – ręcznie, zaś „postrzelona Emilia”, jako bardziej nowoczesna, używa laptopa. Obie to miłe, ma się rozumieć ładne i zgrabne, (jak to w bajce) dziewczyny o „złotych sercach”, ale o ile początkowo przynajmniej, czytającemu wydaje się, że z dwóch dziewczyn, to Ludwika (zwana w książce Lulą), jako rozsądniejsza, urządzona życiowo dzięki własnej pracy, taka właśnie stateczna, jest tą bardziej pozytywną i lubianą przez odbiorcę postacią, to w trakcie lektury „szala zwycięstwa” przechyla się na stronę „postrzelonej Emilki”, która okazuje się całkiem niepostrzeloną, logiczną, „równą dziewczyną”, obdarzoną dodatkowo przez autorkę błyskotliwym poczuciem humoru. Dzięki temu ostatniemu walorowi chętniej czyta się „laptopowe zapiski” Emilki, które choć dłuższe „przelatuje się” dużo szybciej i właśnie chętniej, niż niby krótsze, ale jakby nudniejsze pisemne perturbacje poważnej Luli. Choć to właśnie Lula wyciąga, na początku powieści, pomocną dłoń do swojej młodszej, trochę zwariowanej przyjaciółki, która pechowo narwała się na, zdawałoby się cudowne, luksusowe życie u boku tego wyśnionego księcia (okazującego się „w praniu”, tj. prawdziwym życiu – gangsterem „najwyższych lotów”). Po tych ciężkich przejściach Emilka ląduje pod opiekuńczymi skrzydłami Luli, poznaje jej znajomych, (w jednym z nich zresztą Lula jest od lat beznadziejnie zakochana) i wtedy właśnie dla obu przyjaciółek zaczyna się bajka. Dlaczego bajka ? Z bardzo prostej przyczyny – tylko w bajkach wszystko, ale to absolutnie wszystko układa się tak, jak sobie zamarzą bohaterowie. I tu też tak jest – dziewczyny spotykają na swojej drodze samych dobrych, życzliwych, pomocnych ludzi, jeśli „ludź” jest facetem, to naturalnie przystojnym, a nawet jeżeli, jak to w porządnej bajce, pojawia się „czarny charakter”, (exemplum Lesio – gangster, eks - narzeczony Emilki), to oczywiście zostaje na końcu przykładnie ukarany. No i czego tu chcieć więcej na „niepogodę życia” ? Drogie panie, (bo jeśli nawet „drodzy panowie”, to oni się, jako „stuprocentowi macho”, nie przy - znają do czytania takich książek), jeśli chcecie odpocząć i poprawić sobie humor przy czytaniu, to jedną ze „sztandarowych” pozycji literatury „ku pokrzepieniu serc” powinna być „Stateczna i postrzelona”.
Wprawdzie chcę od razu zaznaczyć, że moim zdaniem, choć zaczęłam tę, nazwijmy to (z braku właściwszego określenia) recenzję, cytatem z Jana Brzechwy, bądź co bądź klasyka literatury polskiej, to p. Monika Szwaja i jej książka, z całym szacunkiem, raczej nie zostaną w tę klasykę jw. włączone. Jeśli, więc ktoś chciałby przeczytać coś z „górnej półki”, to niechże nie sięga po książki typu „Stateczna i postrzelona”, bo się zawiedzie i będzie marudził, wybrzydzał i odradzał tę powieść innym czytelnikom, „bo jemu się nie podobała”, a niesłusznie, bo to miła, lekka „pocieszajka” na niepogodę, (także niepogodę ducha), taka „witamina M”, czyli tzw. „lek uniwersalny, który niemal każdy, fatalny koi stan”, (parafrazując modny w latach 60 – tych, dopiero co minionego stulecia, przebój). No to zaaplikujmy sobie, proszę państwa, tę „witaminę” i zaraz będzie nam lepiej, choćby na chwilę, (a to też ważne).
Zresztą większość ludzi (w domyśle – kobiet, ale kobieta to w końcu, do licha, też człowiek), zna taką literaturę i książki autorstwa p. Szwai, więc chyba zbytnia rekomendacja nie jest w tym przypadku, aż tak bardzo potrzebna.
Ewelina Piwińska Moderator DKK przy MBP w Pabianicach FB nr 2