Włodzimierz Odojewski "... i poniosły konie"
- Szczegóły
- Kategoria: ... i poniosły konie - Włodzimierz Odojewski
- Opublikowano: wtorek, 18, wrzesień 2007 14:36
- Domagalska Elżbieta
Włodzimierz Odojewski określany bywa pisarzem jednej fabuły. Potwierdza to tom "... i poniosły konie", który zdominowało opowiadanie tytułowe, liczące aż 110 stron. Inne dłuższe opowiadania to „Zapis zbrodni”, Sprawa Agnieszki”, „Krótkie spotkanie w Koryncie” czy „Nie mogąc obudzić się jeszcze”. Pozostałe to miniatury będące kontrapunktem dla opowiadania tytułowego, jednego z ważniejszych w twórczości Odojewskiego. Stanowi ono syntezę dwudziestowiecznych stosunków polsko-ukraińskich z ich tragicznym punktem kulminacyjnym, czyli rzeziami ludności polskiej na Podolu i Wołyniu w 1943 roku. Losy dwóch bohaterów - Ukraińca
i Polaka, ich przyjaźń zawiązana we wczesnej młodości, jeszcze w Polsce przedwojennej, obrazują splątaną historię dwóch narodów, na skutek wielu czynników skazanych na nieustanną konfrontację, nie potrafiących żyć w zgodzie i sąsiedzkim braterstwie. Zarówno w tym opowiadaniu, jak i w „Zapisie zbrodni” porażające jest okrucieństwo przedstawionych wydarzeń. Trudno zapomnieć obraz zamęczonej Marusi „śmieszki”, brutalnie oślepionej, a potem dobitej bagnetem małej dziewczynki, czy widok ojca rozpaczającego nad ciałem córki, zabitej przez braci, którzy wcześniej – wyłącznie z pobudek nacjonalistycznych – zamordowali siekierą własną matkę. Pisarz chce wstrząsnąć sumieniami wskazując na nacjonalizm jako największe zło świata: nie tylko wczorajszego, dzisiejszego także. Co ważne - nie jest zaślepiony nienawiścią - o swoim ukraińskim bohaterze Mikołaju Damiatyczu potrafi napisać: „Był wspaniałym człowiekiem, drugiego takiego pewnie nie spotkałem nigdy. I pewnie nigdy już nie spotkam”. Warto to zapamiętać.
Warto także zwrócić uwagę na wielki kunszt literacki autora chętnie sięgającego po techniki Faulknerowskiego monologu wewnętrznego i odkrycia Joyce'a. Tomik „... i poniosły konie” jest poruszającą i pouczającą lekturą obowiązkową.
i Polaka, ich przyjaźń zawiązana we wczesnej młodości, jeszcze w Polsce przedwojennej, obrazują splątaną historię dwóch narodów, na skutek wielu czynników skazanych na nieustanną konfrontację, nie potrafiących żyć w zgodzie i sąsiedzkim braterstwie. Zarówno w tym opowiadaniu, jak i w „Zapisie zbrodni” porażające jest okrucieństwo przedstawionych wydarzeń. Trudno zapomnieć obraz zamęczonej Marusi „śmieszki”, brutalnie oślepionej, a potem dobitej bagnetem małej dziewczynki, czy widok ojca rozpaczającego nad ciałem córki, zabitej przez braci, którzy wcześniej – wyłącznie z pobudek nacjonalistycznych – zamordowali siekierą własną matkę. Pisarz chce wstrząsnąć sumieniami wskazując na nacjonalizm jako największe zło świata: nie tylko wczorajszego, dzisiejszego także. Co ważne - nie jest zaślepiony nienawiścią - o swoim ukraińskim bohaterze Mikołaju Damiatyczu potrafi napisać: „Był wspaniałym człowiekiem, drugiego takiego pewnie nie spotkałem nigdy. I pewnie nigdy już nie spotkam”. Warto to zapamiętać.
Warto także zwrócić uwagę na wielki kunszt literacki autora chętnie sięgającego po techniki Faulknerowskiego monologu wewnętrznego i odkrycia Joyce'a. Tomik „... i poniosły konie” jest poruszającą i pouczającą lekturą obowiązkową.
Elzbieta Domagalska
Moderator DKK przy WiMBP w Łodzi
Moderator DKK przy WiMBP w Łodzi