Wyszukiwanie:

Logowanie:

Realizatorzy:

Paw królowej- Dorota Masłowska

Książka Doroty Masłowskiej "Paw królowej" bardzo mi się podobała. Na pewno nie jest to literatura dla każdego i znajdzie tyle samo zwolenników co przeciwników. Autorka podobnie jak w „Wojnie polsko - ruskiej..." posługuje się specyficznym stylem nawiązującym do slangu blokersów, hiphopowców, ale też języka reklam, sloganów politycznych, a nawet innych pisarzy. Bardzo długie zdania układają się jednak melodyjnie w całość. Najgorzej jest zacząć, ale poźniej wpada się w rytm czytania.

To opowieść dziejąca się we współczesnej Warszawie, w środowisku artystów i tzw. showbiznesie. Możemy tu odnaleźć galerię pełnych humoru postaci przedstawionych przez pisarkę w krzywym zwierciadle. Całość jest okraszona błyskotliwymi i ciętymi obserwacjami autorki. Masłowska bawi się skojarzeniami, utartymi schematami, a my czytając bawimy się razem z nią. Polecam z czystym sumieniem nie tylko fanom „Wojny polsko – ruskiej…”.



"Cień Poego” Matthew Pearl

 

Recenzja powstała na podstawie wypowiedzi naszych klubowiczów.

 

Powieść „Cień Poego” Matthew Pearl`a przeczytało 7 naszych klubowiczów.  Niestety nie spotkała się ona ze zbyt entuzjastycznym przyjęciem. Po zapoznaniu się z nią, wśród czytelników przeważały opinie negatywne. Na plus można zaliczyć jedynie to, iż autor doskonale oddaje obraz Ameryki XIX wieku. Już w pierwszych zdaniach powieści pozwala odczuć, że znajdujemy się w innej epoce. Za pomocą drobnych i subtelnie wplecionych w akcję zdań autor buduje pełny i wyrazisty obraz wydarzeń tak, że czytelnik czuje się jakby naprawdę tam był. Niestety poza tym powieść nie porywa. Główny bohater Quentin Clark jest dla czytelnika mało pociągający i pusty, trudno się z nim identyfikować. Można odnieść wrażenie, że przez kilkadziesiąt początkowych stron nie posuwa się wcale w swych wysiłkach mających rozwiązać tajemnicę śmierci Edgara Allana Poe. Zbędne wątki w powieści, rozciagnięta fabuła – to wszystko sprawia, że ciężko przez nią przebrnąć. Niestety nie jest to książka, którą pochłania się w jeden wieczór z zapartym tchem. To raczej pozycja dla koneserów takiego gatunku literackiego. Można ją porównać do powieści pisanych przez Umberto Eco – nie każdy je lubi i rozumie, ale warto je przeczytać.

 

 

"Wyrwany z piekła.Świadectwo narkomana"

Człowiek sam zgotował sobie taki los….


Tematem, który ostatnio zdominował polskie media były dopalacze, a właściwie ich zgubny wpływ na życie ludzi. W dobie takich zagrożeń za przestrogę przed ich czasem śmiertelnym skutkiem może uchodzić książka Laurenta Gay'a „Wyrwany z piekła. Świadectwo narkomana”.
To wstrząsające świadectwo człowieka, któremu narkotyki zmarnowały prawie piętnaście lat życia. Wychowywał się w normalnej rodzinie: matka niepraktykująca katoliczka, ojciec zagorzały ateista. W jego domu królowało wychowanie bezstresowe, czyli z zasadzie zero rygoru. Jako dziecko już w przedszkolu miał pierwszy kontakt z przemocą. W zasadzie codziennie przechodził tzw. „kocenie” ze strony starszych kolegów, aż do momentu kiedy postanowił się postawić i to on ich pobił. Odniósł pierwsze zwycięstwo, które stało się zaczątkiem błędnego koła. Kolejne bójki, przynależność do różnych band, rozboje, bijatyki, jednak najgorsze miało dopiero przyjść.
Wszystko zaczęło się od jednego jointa wypalonego na klatce. Nowa używka, zapewniająca odlot, w zasadzie na stałe zagościła w życiu jedenastoletniego bohatera. Wyrzucenie ze szkoły to był dopiero początek kłopotów. Brak środków na dość drogą jeszcze wtedy marihuanę, zmusił Laurenca do przejścia na tańsze narkotyki, więc nadeszła pora m.in. na klej . Niczego nieświadomi rodzice byli zszokowani, gdy przyszło im odebrać syna z komisariatu. Wiek dojrzewania to początek równi pochyłej, to czas mieszania alkoholu i leków uspokajających, przejścia do twardych narkotyków. Nadzór policyjny, aż wreszcie zakończona niepowodzeniem próba obrabowania magazynu doprowadziła Laurenaca przed sąd, a w efekcie do więzienia. Historia bohatera kończy się … dobrze, biorąc pod uwagę jego tak aktywne życie…
Książka –to głos narkomana, który przeszedł wszystkie stadia staczania się aż na samo dno. Bójki, pierwszy joint, wąchanie kleju, przejście do twardych narkotyków, napady, rozboje, aż wreszcie dwa morderstwa doprowadziły go do więzienia. Tam podczas próby samobójczej doznał łaski Bożej, która uchroniła go przed potępieniem wiecznym i dała nadzieję na lepsze jutro.
Dość drastyczne świadectwo człowieka, takiego jak większość z nas to przestroga dla wszystkich przed szukaniem lekkiego sposobu na życie albo poszukiwaniu wyłącznie zabawy.

"Firmin" Sam Savage

Normal 0 21 false false false MicrosoftInternetExplorer4 /* Style Definitions */ table.MsoNormalTable {mso-style-name:Standardowy; mso-tstyle-rowband-size:0; mso-tstyle-colband-size:0; mso-style-noshow:yes; mso-style-parent:""; mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt; mso-para-margin:0cm; mso-para-margin-bottom:.0001pt; mso-pagination:widow-orphan; font-size:10.0pt; font-family:"Times New Roman"; mso-ansi-language:#0400; mso-fareast-language:#0400; mso-bidi-language:#0400;}

„Firmin” Sam Savage

Recenzja powstała na podstawie wypowiedzi klubowiczów

 

Boston, mroczna deszczowa noc, Flo przyszła matka szuka bezpiecznego schronienia by wydać na świat swoje potomstwo. Pięciu mężczyzn których ją goni nie daje chwili wytchnienia. Nagle dostrzega wąską szczelinie przy suterenie sklepu, robi wszystko by jak najszybciej tam dotrzeć i schronić. Udaje się. Chwila odpoczynku, zmęczenie, sen. Gdy się budzi musi jak najszybciej dotrzeć do jamy swojego pokoju. Moment porodu zbliża się nieubłaganie. Jarzeniówki oświetlają pomieszczenie wypełnione książkami. Flo wybiera największą z nich i pieczołowicie zębami tnie jej kartki na małe kawałeczki. Miejsce gotowe. Nadchodzi czas porodu, pierwsze dziecko, drugie dziecko, trzecie …… i na końcu on Firmin jako trzynasty z rodzeństwa. Rodzina dość liczna, matka jedna, sutków dwanaście. On jako najsłabszy w szczurzym gnieździe musi zadawalać się resztkami. By zabić głód podjada to czym wymoszczone jest legowisko, więc kartki książki. Jak się okazuje nie byle jakiej książki, mianowicie „Finnegans Wake” Joyce’a. Jednak „kurczące” się gniazdo irytowało rodzinę. Młody Firmin rusza więc w poszukiwaniu innych książek, w ten sposób poznaje zaplecze księgarni w której mieszka. Szuka książek od których się uzależnił, na razie powiedzmy to sobie szczerze, kulinarnie. Gdy dociera do półek wypełnionych przeróżnymi woluminami okazuje się, że bez problemu odczytuje ich tytuły. Nadchodzi moment gdy konsumuje je fizycznie ale i duchowo. Gdy je podjada stwierdza, iż mają różne smaki i zapachy w zależności od treści. Zaczyna czytać. Jak potoczą się losy szczura Frmina i jaki wpływ na jego życie będą miały ksiązki dowiecie się czytając znakomitą powieść Sama Savage pt. „Firmin”

Wspaniała, zachwycająca, piękna, wzruszająca, niezwykła, magiczna, idealna, fantastyczna, ezoteryczna albo po prostu bardzo dobra ponieważ nie wiem jakich przymiotników użyć by oddać to co stworzył Sam Savage. „Firmin” to książka doskonała i odnosi się to co do treści jak i formy. Czyta się ją z zapartym tchem i ciekawością co przyniesie następna strona. Savage w swojej powieści głównym bohaterem czyni szczura. Zwierzę nieodłącznie towarzyszące ludziom jednak nie wzbudzające, delikatnie mówiąc, sympatii. Firmin jest jednak inny, autor nadał mu tyle ludzkich cech iż momentami zastanawiamy się czy jest to szczur któremu wydaje się, że jest człowiekiem czy człowiek żyjący jak szczur. To ostatnie stwierdzenie mimo wszystko do komplementów nie należy. Ale wracając do książki, znakomitym wprowadzeniem do klimatu powieści jest cytat który możemy przeczytać zaraz na początku. Doskonale obrazuje on przewrotność tej opowieści i jej drugie dno. Ponad to Sam Savage opisując losy Firmina w sposób wręcz mistrzowski oddał jego charakter, rozterki i uczucia które nim kierują. A to uważam za najtrudniejsze do oddania i przekazania słowami. Reasumując jest to magiczna i fantastyczna podróż w głąb w brew pozorom ludzkiego umysłu i serca. Sama Savage śmiało można dołączyć do takich pisarzy jak Marquez, Zafon czy Mankell których magia pisarstwa nas wręcz oczarowuje !!!.

 

Zbigniew Pacho

 

"Apetyt na kwaśne winogrona" Irena Matuszkiewicz

 

„Apetyt na kwaśne winogrona” Ireny Matuszkiewicz to interesująca pozycja o problemach współczesnych „świeżo upieczonych” licealistów, ich wewnętrznych dylematach, przyjaźniach. trudach podejmowania pierwszych „już” dorosłych decyzji. To również opowieść o mądrym wychowaniu, wspaniałej przyjaźni matki i córki, opartej na wzajemnym zaufaniu.

Trójka przyjaciół: Lilka, Oliwia i Mikołaj tworzą od lat zgrane tak zwane trio. Spotykamy ich na nowym etapie życia, a mianowicie, kiedy rozpoczynają ciężki żywot licealisty. Dodatkowo Lilkę czeka inne wyzwanie - jej mama wyjeżdża do USA do chorego ojca i dziewczyna zostaje sama na kilka miesięcy. „Doglądać” mają jej dwie dość koszmarne ciotki i całkiem życiowy wujek.

Autorka pokazuje całą paletę wyzwań, jakie stoją przed współczesnymi nastolatkami. W nowej klasie nawiązują się pierwsze znajomości, a trio stoi nieco na uboczu. Nową osobą w „starej” paczce staje się kłopotliwa dziewczyna –Majka, która nie budzi zbyt przyjemnych odczuć (przynajmniej) u żeńskiej części tria. Rzeczywiście dziewczyna stanowi przyczyną wielu problemów, z którymi troje bohaterów musi sobie jakoś poradzić. Liceum to także czas pierwszych miłości, zauroczeń, nowych przyjaźni, lecz także konfliktów z nauczycielami.

Matuszkiewicz w swojej książce wykazuje się świetną znajomością środowiska licealnej młodzieży, m.in. slangu, w umiejętny sposób wprowadza czytelnika w tematykę samodzielności, konfrontuje nastolatków z obecnymi we współczesnym świecie narkotykami i alkoholem. Wszystko to odbywa się bez zbędnego pouczania czy uświadamiania z pozycji osoby dorosłej i bardziej doświadczonej.

Książka Matuszkiewicz jest pełna realizmu i szybko przypada do gustu zarówno młodemu, jak i starszemu czytelnikowi

 

„Gomorra” Roberto Saviano

 

„Gomorra” Roberto Saviano

Recenzja powstała na podstawie wypowiedzi klubowiczów

 

„Wszystko, co istnieje, przechodzi tędy. Tędy, przez port w Napolu. Nie ma na rynku przedmiotu: zabawki, kawałka plastyku, młotka, butów, śrubokrętu, gry wideo, kurtki, śruby, spodni, wiertarki czy zegarka, który nie przeszedłby przez port. Port w Neapolu jest jak rana. Szeroka.”

Wszystko co zostało wyprodukowane w Chinach trafia właśnie to tego portu i tutaj zostaje wyładowane. Legalnie księguje się około jednej piątej tego towaru reszta trafia na czarny rynek. Wartości towarów są zaniżane by koszty i Vat zostały maksymalnie zminimalizowane. Tony towarów zostają przerzucane tutaj w ekspresowym tempie, urząd celny nie nadąża z kontrolą chińskich wyrobów. Sznury ciężarówek poruszają się tutaj jak mrówki w mrowisku. Towar zostaje rozprowadzony w zastraszającym tempie. Czas to pieniądz. Logistyka i spedycja na najwyższym poziome. „Chińszczyzna” zalewa cały świat.

Włoska kamorra „okryła” dużo wcześniej możliwości chińskiego przemysłu….

 

Jaki obraz mafii funkcjonuje w Polsce, oczywiście trzeba dodać włoskiej mafii?. Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta – wyidealizowany. Wychowaliśmy się na książkach Maro Puzo czy filmach z gatunku „Bella mafia”. Dlatego też wspaniałe włoskie rody, dodajmy mafijne rody i ich kodeks honorowy czy nawet vendetta po prostu nam się podobają a nawet powiedziałbym fascynują. Któż z nas, mam na myśli raczej panów, czytając czy nawet oglądając znakomitą ekranizacje „Ojca chrzestnego” nie marzył by być członkiem Rodziny?. Cóż Roberto Saviano swoją książka pod tytułem „Gomorra” brutalnie sprowadza nas na ziemię. Nie jest to powieść oparta na fikcji literackiej lecz reportaż z masą szczegółów na temat funkcjonowania włoskiej kamorry. Samą książkę podzieliłbym na dwa sposoby przekazywania informacji a mianowicie relacja naocznego świadka oraz spisanie informacji dotyczących mafii i ich członków z policyjnych podsłuchów, stenogramów czy akt sądowych opartych na „spowiedzi skruszonych przestępców”. Osobiście do mnie bardziej przemawia relacja naocznego świadka. Fragmenty te są o wiele ciekawsze, wciągają czytelnika są bardziej wyraziste, momentami wręcz pasjonujące, czujemy emocje autora. Natomiast drugi sposób przekazywania informacji jest bardziej męczący do czytania. Saviano nie szczędzi nam włoskich nazwisk czy miejscowości w oryginalnej pisowni. Gdyby było to przekazywane stopniowo, dawkowane, ale jest to podane w takiej ilości, iż czytając mimowolnie zaczyna się je pomijać. Niemniej jest to znakomita książka która daje naprawdę do myślenia i otwiera oczy na tę całą znakomicie zorganizowana przestępczą machinę. Po przeczytaniu „Gomorry” można sobie zadać pytanie jak żyć by mimowolnie nie brać w tym wszystkim udziału. Niestety chyba się nie da ..

Na koniec by dodać smaku całej wypowiedzi przypomnę, że na Roberto Saviano ciąży wyrok śmierci wydany przez kamorrę, wyrok do tej pory nie zrealizowany co po lekturze książki i opisach mafijnej bezwzględności daje trochę do myślenia, zaś patrząc na to z drugiej strony skoro mafia zarabia na wszystkim czemu nie miała by zarobić na jego książce….

 

Koordynator

rawskiego Dyskusyjnego Klubu Książki

Zbigniew Pacho

 

„Święta księga wilkołaka” Wiktor Pielewin

 

„Święta księga wilkołaka”

Wiktor Pielewin

Recenzja powstała na podstawie wypowiedzi klubowiczów

A Huli jest mityczną lisicą żyjącą we współczesnej Moskwie. Jest nieśmiertelna. Energię do życia czepie z seksu, pracuje w najstarszym zawodzie świata czyli jest prostytutką o wyglądzie siedemnastolatki. Stosunek z lisicą nie jest jednak tradycyjny, fizyczny. A Huli przy pomocy swego ogona stwarza iluzję zbliżenia. Klientowi wydaje się, iż wszystko dzieje się naprawdę podczas gdy jest on wprowadzany w hipnozę. Pewnego dnia w hotelu „National” lisica poznaje potencjalnego klienta, udaje się z nim do pokoju, wprowadza go w trans a sama w tym czasie czyta. Wszystko idzie zgodnie z planem. Niestety nagle zasypia kontakt z klientem urywa się, gdy człowiek nagle wybudzony z transu widzi co się dzieje pod wpływem szoku wyskakuje przez okno. Samobójstwo klienta powoduje, że lisica jest na tym terenie „spalona”. A Huli zmienia rejon łowów i tak poznaje wilkołaka. Wybucha miedzy nimi wielkie uczucie. Kim jest niezwykły wilkołak i jak potoczą się losy głównej bohaterki dowiecie się czytając wspaniałą i niezwykłą książkę Wiktora Pielewina pod tytułem „Święta księga wilkołaka”.

Wiktor Pielewin jest niewątpliwie znakomitym i lubianym pisarzem ale niestety tylko w Rosji. W Polsce jest trochę mniej rozpoznawalny ale mam nadzieję, iż to się jeszcze zmieni. Sam muszę się przyznać, że wcześniej o nim nie słyszałem ale teraz na pewno w ciemno każdemu go polecę. Wracając do książki jest ona po prostu niesamowita. Styl jakim jest napisana, różnorodność tematyki oraz zabawa formą powoduje, iż jest to pozycja godna uwagi nie tylko dla miłośników fantasy ale dla każdego poszukiwacz po prostu dobrej książki. I tak w „Świętej księdze wilkołaka” mamy klimat współczesnej Rosji przedstawionej w sposób ironiczny i momentami przezabawny. Poczucie humoru Pielewina niewątpliwie dodało tej książce mnóstwo tz. smaczku. Ponad to ocieramy się o znakomicie przedstawione elementy popkultury, chińskie baśnie, buddyzm, filozofię i mistycyzm. Zaś sama postać głównej bohaterki lisicy A Huli jest esencją tej książki. Po pierwsze jest to postać niepowtarzalna, nie spotkałem się by któryś ze współczesnych autorów wybrał na główną postać swojej książki bohaterkę podań czy legend. A Huli i jej postawa oraz przemyślenia stanowią mega fantastyczny trzon tej powieści. Reasumując, widząc na półce tę lub inne książki Wiktora Pielewina nie możecie przejść obok nich obojętnie. Dajcie się przenieść w krainę metafizycznej baśniowej magii która jak widać może istnieć nawet w XXI wieku. POLECAMY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

 

Koordynator

rawskiego Dyskusyjnego Klubu Książki

Zbigniew Pacho

 

„Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna Szczakowej” Michał Witkowski

 

„Barbara Radziwiłłówna z

Jaworzna Szczakowej”

Michał Witkowski

Recenzja powstała na podstawie wypowiedzi klubowiczów

Pan Hubert, pseudonim Barbara Radziwiłłówna prowadzi lombard w małej miejscowości na Górnym Śląsku. Pewnego dnia jego „pomagierzy” Feluś i Sasza przynoszą mu do firmy komputer studenta który nie oddał na czas długu. Podczas przeglądania zawartości twardego dysku Pan Hubert natknął się na pewne zapiski, coś w formie wspomnień. Fakt ten stał się inspiracją do stworzenia własnej nazwijmy to biografii. I tak poznajemy losy drobnego cinkciarza, dorobkiewicza który parał się nie jednym zajęciem by pomnożyć swój majątek na przełomie lat 80-tych i 90-tych ubiegłego stulecia. Swój pseudonim „Barbara Radziwiłłówna” zyskuje dzięki temu, iż namiętnie wkłada na swoją szyję sznur pereł które to zastawiła u niego pewna starsza dama i oczywiście ich nie odebrała.

Kim jest wiec nasz bohater?. Tak jak wspomniałem jest to drobny spekulant jakich w tym czasie było sporo. Poznajemy barwną historię człowieka który był małomiasteczkowym biznesmenem, drobnym paserem i jeszcze drobniejszym mafioso, który od czasów PRL-u próbuje swoich sił w rozmaitych "interesach", legalnych i nielegalnych, gwarantujących pewny zysk i całkowicie szalonych: handluje, czym się da (nawet chryzantemami kradzionymi z cmentarzy), prowadzi półlegalne kino, w którym puszcza filmy z kaset wideo, ma budę z zapiekankami i lombard, zajmuje się ściąganiem długów i cinkciarstwem. Jest to barwna historia o człowieku w latach transformacji o jego sposobie myślenia i funkcjonowania. Jeżeli chcecie poznać szczegóły tej historii sięgnijcie po „Barbarę Radziwiłłównę z Jaworzna - Szczakowej”. Michała Witkowskiego.

Wielu z nas pamięta „koników” pod bankiem lub budki z zapiekankami. Książka ta w całkiem ciekawy sposób oddaje klimat tamtych czasów. Główny bohater, Pan Hubert to postać wyrazista. Witkowski w sposób ironiczny, groteskowy a momentami prześmiewczy ukazuje pewne przywary naszego narodu na przykładzie Huberta vel Barbary Radziwiłłówny - Dobór tejże pewnie także nie był przypadkowy nie tylko ze względu na miłość do pereł -. Dzięki temu Witkowski stworzył postać wiecznego dorobkiewicza a zarazem wiernego katolika wpatrzonego w obrazek Najświętszej Panienki, przed którym na klęczniku modli się o … pomnożenie swojego majątku. Ciekawy jest także język jakim jest napisana ta książka. Z racji umiejscowienia akcji na Śląski poznajemy trochę gwary oraz z tego względu, iż obracamy się w światku nazwijmy to pół przestępczym nie brakuje tu także slangu związanego z tym środowiskiem. Wszystko to czyta się całkiem nieźle, zatem reasumując jest to książka która nas rozbawi, wywoła w nas pewne refleksje ale da także do myślenia – niezły kawałek polskiej prozy.



 

Koordynator

rawskiego Dyskusyjnego Klubu Książki

Zbigniew Pacho

 

Statystyki działalności

Wykaz zakupionych ksiażek

Jak założyć lub dołączyć?

KONTAKT

Koordynatorkami wojewódzkimi DKK są:
Danuta Wachulak i Dorota Jankowska
(Dział Metodyki, Analiz i Szkoleń WBP w Łodzi).

tel. 42 663 03 53
42 63 768 35

adres e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Deklaracja dostępności

2011 WiMBP w Łodzi