"Cztery po północy" swoją konstrukcją przypominają "Cztery pory roku". Znów mamy do czynienia z czterema opowiadaniami zamkniętymi w jednym tomie. Opowieści jednak nie mają w żadnym stopniu wspólnej fabuły. Całość jest napisana charakterystycznym dla autora językiem. Groza u Kinga rodzi się gdzieś nieopodal, a u jej podstaw leży jakieś drobne wydarzenie: drzemka w czasie lotu samolotem pasażerskim, wizyta nieznajomego w domu wziętego pisarza, zagubiona książka z biblioteki czy uszkodzony prezent urodzinowy. Na siedmiuset stronach groza miesza się z groteską a wyobraźnia z rzeczywistością, Pomimo objętości książkę czyta się szybko, z zapartym tchem i przyspieszonym biciem serca.