Wyszukiwanie:

Logowanie:

Realizatorzy:

Obudzę się na Shibui - relacja ze spotkania

I znów książka nas nie zawiodła i postawiła przed nami trudne czytelnicze wyzwanie. Trudne nie dlatego, że  powieść Anny Cimko Obudzę się na Shibui  wymaga szczególnych czytelniczych kompetencji. Trudne, bo historia Jany K… nie spodobała się i nie każdą klubowiczkę wciągnęła. Trzy przeplecione ze sobą opowieści – dziejąca się współcześnie w Pradze historia Jany studentki japonistyki, historia błąkającej się po  tokijskiej dzielnicy Shibui Jany licealistki oraz wplecione w fabułę autobiograficzna powieść i losy pisarza epoki Taisho Kiyomaru Kawashita, choć nie zachwyciły, to sprowokowały żywiołową dyskusję. Dostrzeżono zróżnicowany język jakim posługują się bohaterowie, język europejskiej nastolatki, potem studentki aspirującej do doktoratu, a wreszcie język japońskiego pisarza, klarowny i zachwycający. Doceniono historię zagadkowego japońskiego pisarza, niektórym podobał się wątek zagubienia bohaterki w czasoprzestrzeni i nierealność , a innym zupełnie nie. Długo rozmawiano o  japońskiej kulturze i obyczajach, tak silnie obecnych w powieści. Zakończenie powieści również wywołało spore zamieszanie i wielość interpretacji. Ale to właśnie to zamieszanie i wielość interpretacji, intensywna dyskusja i wymiana spostrzeżeń, nawet wtedy gdy lektura nie spełnia czytelniczych oczekiwań, jest ogromną wartością.

Zapomniany ogród w Ozorkowie

Tegoroczne październikowe spotkanie ozorkowskiego DKK odbyło się po naprawdę długiej przerwie. Ta przerwa, to nie tylko pandemia, zmiany związane z reorganizacją sieci bibliotecznej i ogrom pracy z nią związany. To także czas potrzebny na wyciszenie i znalezienie nowej formy spotkań po odejściu Osoby, która w 2008 roku  Klub współtworzyła i która była zawsze. To trudne, kiedy DKK jest nie tylko przestrzenią do ciekawych rozmów o literaturze, odkryć i rozczarowań literackich, ale również miejscem zawiązywania się i trwania przyjaźni. Będzie nam Beatko, bardzo brakowało twoich celnych czytelniczych spostrzeżeń, twojego poczucia humoru … i bezkrytycznej miłości do twórczości  Stephena Kinga.

                Zapomniany ogród  Kate Morton to nasza reaktywacyjna lektura. I dobrze się stało, że to właśnie ta wielowątkowa opowieść pozwoliła nam znów cieszyć się dyskusją.  Historia Nelli, która jako czteroletnia dziewczynka, z nieznanych powodów płynęła sama statkiem z Anglii do Australii, spodobała się niemalże wszystkim klubowiczkom. Żadna z nich nie zetknęła się wcześniej z twórczością autorki, podobał się język powieści i kilka perspektyw czasowych, intrygowały bohaterki, wciągała akcja, czekanie na to co będzie dalej. A potem rozmowa o bohaterkach, ich losach, czasami trudnych do zaakceptowania  wyborach,  o destrukcyjnej sile zazdrości, o złej i dobrej miłości. Samo życie, jak powiedziała jedna z klubowiczek.

Po przerwie, w innym składzie, ale atmosfera i radość z czytania i rozmów o książkach wciąż ta sama.

Nieważkość Julii Fiedorczuk w Ozorkowie

Ostatnimi czasy zdarzają się nam bardzo kameralne spotkania, mało osób i krótkie rozmowy („no bo czekamy na resztę”) Choroby, nowe miejsca pracy, nowe obowiązki, brak czasu – tak w skrócie można opisać ten rok. W październiku mało brakowało, w listopadzie prawie sukces. I tak, ostatnie spotkanie Klubu, było trochę październikowe, trochę listopadowe, bo skoro dotarła znakomita większość, to można ponownie omówić poprzednią książkę. Okazja była znakomita, bo książki, stara i nowa, trochę ze sobą korespondowały. „ Stara”, to Pępowina M. Axelsson, a „nowa”, to Nieważkość Julii Fiedorczuk. Obie bardzo się podobały. M. Axelsson ma w naszym Klubie zagorzałe wielbicielki, które doskonale pamiętają omawianą przez nas wieki temu „Kwietniową czarownicę”, ale twórczość Julii Fiedorczuk dla wszystkich była tajemnicą. Nieważkość, podobnie jak Pępowina, wzbudziła dużo emocji i wznieciła gorącą dyskusję. Szeroko rozważano motywy postępowania bohaterek, dyskutowano o ich dzieciństwie i jego wpływie na dorosłe decyzje, o relacjach z matką, o autorefleksji lub jej braku, o błędach popełnionych i niepopełnionych, o strachu, winie, karze, o kłamstwie lepszym od prawdy, o życiowej nieważkości i  o nieodciętych pępowinach. Dyskutowano długo i żarliwie, choć nie było różnicy zdań, przytaczano fragmenty powieści, cieszono się rozmową, przeczytanymi powieściami i sobą nawzajem…i poproszono o kolejną, trochę mniej smutną książkę.

Na koniec postanowiono także, że po to by odżegnać trudne tematy i pobawić się trochę, w grudniu, DKK zorganizuje  w bibliotece dla wszystkich chętnych grę  (nomen omen) Mafia.

Reminiscencje i niedosyt, czyli rozmowa o "Tańczących niedźwiedziedziach" W. Szabłowskiego

„Tańczące niedźwiedzie. Reportaże z transformacji” to zbiór tekstów Witolda Szabłowskiego, o którym z trochę mieszanymi odczuciami rozmawiano w ozorkowskim klubie. Klubowicze chętnie czytają reportaże, robią to często i mają wysokie wymagania. Oczywiście, pan Witold Szabłowski, laureat wielu prestiżowych nagród, jest cenionym w Klubie reportażystą, ale „Tańczące niedźwiedzie” nieco zawiodły oczekiwania klubowiczek. Historia bułgarskich niedźwiedzi czytana po raz pierwszy właśnie w zbiorze, uznana została za bardzo dobrą, ale nie znakomitą. Podziwiano sposób opowiedzenia historii, wzruszano się zarówno losem zwierząt i jak i ich właścicieli Cyganów niedźwiedników. Zastanawiano się nad rolą organizacji pomocowych, podkreślano nasuwające się w trakcie zgłębiania tematu wątpliwości, ale rozmawiano także o lekkim rozczarowaniu i nie do końca wykorzystanym potencjale tekstu o niedźwiedziach.

Teksty z drugiej i trzeciej części zbioru były znane części klubowiczek, ponieważ opublikowano je wcześniej „Dużym Formacie”. Fakt ten w dużej mierze zaważył na ocenie całej ksiązki, bo choć niewątpliwie są bardzo dobre, to sprawiały na czytających wrażenie „zapchajdziury” . Rozmawiano o podejmowanych w nich tematach, ale cały czas czuto niedosyt. Niedosyt, który jak kilkakrotnie stwierdzono, wynikał z pobieżnego potraktowania tematu bułgarskiego. Pobieżnego, a więc zupełnie niepodobnego do autora „Zabójcy z miasta moreli”

O boginiach i bogowaniu, czyli „Boginie z Žitkovej” K. Tučkovej

Do czeskiej literatury klubowiczki podchodziły jeszcze całkiem niedawno „ z pewną, taką nieśmiałością”.
W czytelniczej historii klubu odnotowano, że nie wszystkim przypadł do gustu „Batalion czołgów”
J. Škvoreckiego, że zna się tylko utwory B. Hrabala i że się lubi (lub nie) Szwejka.                               „Boginie z Žitkovej” młodej czeskiej pisarki Kateřiny Tučkovej stanowiły więc spore czytelnicze wyzwanie. Wyzwanie do pierwszych stron powieści, bo potem była już tylko czysta przyjemność. W czasie  klubowego spotkania entuzjastycznym recenzjom nie było końca. W książce podobało się wszystko: pomysł na fabułę, poprowadzenie opowiadanych historii i same historie, główne bohaterki, dobre i złe kobiety, ich moc, silni i słabi mężczyźni, ich sprawczość. Rozmawiano  też ciekawie o uwikłaniu ludzkich losów w wielką i w małą Historię i  o tym, dlaczego człowiek często nie jest w stanie odciąć się od przeszłości. Dyskusja była mocno ożywiona i długa, i co nie zawsze jest regułą, nie odbiegała zanadto od powieści.

Po raz kolejny także z satysfakcją zauważono, że członkowstwo w DKK umożliwia, a czasami wręcz zobowiązuje, do odkrywania nieznanych czytelniczych obszarów.

I znowu ciekawie - "Księga Diny" w Ozorkowie

Tym razem nawet pogoda postanowiła sprzyjać klubowym rozważaniom i zbliżyć nas do mrocznych klimatów Skandynawii. Za oknami ciemno, zimno, wietrznie i wilgotno, a w DKK spokojna, ciepła i ciekawa dyskusja o powieści Herbjorg Wassmo „Księga Diny”. O powieści, która pochłonęła czytelniczki  tak bardzo, że nawet przez chwilę nie przestawały być zaciekawione tym, co zadzieje się dalej. A że działo się wiele, długo rozmawiano  o sile, niezłomności, ale i słabościach bohaterów,
o  ich trudnych wyborach i o surowych warunkach prowincjonalnego życia w XIX -wiecznej Norwegii. Ale przede wszystkim żarliwie dyskutowano o tytułowej bohaterce powieści Dinie Gronelva, pani w posiadłości Reinsnes. Próbowano zrozumieć jej wybory, jej relacje i wpływ na innych ludzi, ale też podziwiano łatwość z jaką łamała konwenanse i zasady. Dina – dziewczynka wzbudzała współczucie i rozumiano ją, Dina – kobieta nie tylko nie wzbudziła sympatii, ale też nie chciano usprawiedliwiać jej postępowania. Podobał się też sugestywny język i sposób opisania opis miejsc  oraz wydarzeń. W czasie dyskusji, na poparcie swoich spostrzeżeń,  przywoływano liczne przykłady i długo wymieniano się wrażeniami.

A na koniec oczywiście, życzono sobie jeszcze wielu podobnych czytelniczych wrażeń.

"Śpiewaj ogrody" Pawła Huelle zachwyca Ozorków

Kolejna ciekawa książka i interesująca dyskusja za nami. „Śpiewaj ogrody” Pawła Huelle, bo o to o tej powieści tym razem rozmawialiśmy, zachwyciła wszystkie klubowiczki. Podobały się opowiedziane przez znakomitego pisarza erudytę historie, i język, i sposób przedstawienia wielokulturowego świata, i oczywiście opis Gdańska w przededniu wojny. A że powieść jest wielowątkowa, misternie skonstruowana i pełna  odnośników do wielkich tekstów kultury, było o czym dyskutować. W powieści splatają się trzy fabularne opowieści, pierwsza to losy niemieckiego małżeństwa Hoffmanów, Ernesta Teodora - niespełnionego kompozytora i posiadacza nieznanego rękopisu opery Wagnera i jego pięknej żony Grety, druga to historia dojrzewania małego chłopca i jego przyjaźni z wiekową już Gretą, a trzeci to dzieje pamiętnika pewnego francuskiego oficera i jego mroczne tajemnice. Splątane ze sobą wątki ciekawiły czytelniczki, choć jak się okazało, każdą z innego powodu, więc wymianie spostrzeżeń  nie było końca. Dużo rozmawiano także o bogactwie języka jakim napisana jest powieść, i o jej nostalgicznym klimacie przepełnionym tęsknotą za dzieciństwem i młodością.

A na koniec dyskusji niespodzianka: pierwszy raz w historii klubu wszystkim klubowiczkom w pamięci utkwiła ta sama scena, piękna, w ich ocenie, scena –  święto muzyki na początku każdego lata - wykonywanie  na łące w dolinie lasu w Dicke Eiche, przez ten sam kwartet, Śmierci dziewczyny  F. Schuberta.

Listopadowe zmagania w Ozorkowie -"Miłość z kamienia" i dyktando.

„Miłość z kamienia. Życie z korespondentem wojennym” i „Anioły jedzą trzy razy dziennie. 147 dni w psychiatryku”- książki pani Grażyny Jagielskiej jeszcze przed przeczytaniem przyjmowane  były przez klubowiczki z wielką nieufnością. Nieufność, ale i zaciekawienie towarzyszyły także i naszej rozmowie o nich. Rozmowie długiej i wyważonej, jak przystało na trudny temat i zawarte w nim ludzkie cierpienia. Początkowa niechęć do czytania książek napisanych przez żony sławnych mężów ustąpiła prawdziwemu zainteresowaniu i współczuciu. Rozważano zasadność powstania „Miłości z kamienia” i własny brak wiedzy na temat urazów psychicznych, traum i symptomów stresu bojowego. Zastanawiano się nad losami bohaterów, ale i nad własną niechęcią ( nie wszystkich klubowiczek, oczywiście) do czytania książek poruszających mroczne tematy. I rozmawiano, rozmawiano, rozmawiano…A potem wyciągnięto budujące wnioski i wskazówkę na dalsze klubowe czytania. Trzeba otwierać się na ludzi i trudne tematy, bo początkowa niechęć może bardzo zubożyć   rozumienie świata.

 

Wiele emocji wzbudziło także klubowe dyktando. Bo to i wszyscy dorośli, i nie pamiętają lub za bardzo pamiętają szkolne zmagania, raczej oceniają , niż są oceniani.  Tuż „przed” nerwowo żartowano i wzajemnie się wspierano, w trakcie ukradkiem zerkano, aż w końcu napisano i rozległo się głośne „UFF” i można już było porównywać swój tekst z oryginałem. Tekst uznano za raczej trudny, ale ciekawy. Już początkowe wersy przysporzyły trudności, zwłaszcza "rolls - royce" i "dyskdżokej". Prawie wszystkie klubowiczki popełniły też błąd w słowie „szwendał’. Po  pierwszym zaskoczeniu i po naradzie, ale z przymrużeniem oka, za oczywiste przyjęły wyjaśnienie, że to z pewnością z powodu niewyraźnej artykulacji  tego słowa przez czytającą tekst dyktanda ;) Rozpierała nas także klubowa duma, bo są wśród nas osoby nie popełniające błędów ortograficznych i dla nich owacja na stojąco, uściski dłoni i dyplomy. Początkowy leciutki dreszczyk strachu ustąpił, pośmiano się z własnych ograniczeń, cieszono z podjęcia wyzwania, ale po cichu postanowiono przypomnieć sobie, przed kolejnym dyktandem, niektóre z zasad polskiej pisowni.

"Prowadź swój pług przez kości umarłych" - za, a nawet przeciw.

Kwietniową dyskusję zdominowało niezrozumiane do końca uczucie rozczarowania. Zagorzałe wielbicielki prozy Olgi Tokarczuk nie kryły go ani przez chwilę, podobnie jak klubowiczki, które dopiero prozę tą odkrywają. Oczekiwały wrażeń podobnych do tych jakie towarzyszyły czytaniu „Prawieku” czy „Biegunów”, a otrzymały, jak się wyraziły „lżejsze  i niedoskonałe wydanie Olgi Tokarczuk”. „Prowadź swój pług przez kości umarłych” to kryminał, a raczej pastisz kryminału. Sprawnie napisany, wciągający, ale z jakiegoś powodu rozczarowujący klubowiczki. W czasie dyskusji przerzucano się argumentami „za”: czytelniczki czuły do pewnego momentu napięcie i oczekiwanie na rozwiązanie zagadki, doceniły protest przeciwko postawie bezmyślnego krzywdzenia i obojętności, wywołanie tematu stosunku ludzi, a zwłaszcza katolików do zwierząt, podziwiały też kunszt pisarki przejawiający się chociażby w nie cukierkowatym opisaniu piękna Kotliny Kłodzkiej. Ale żadna z czytających powieść nie potrafiła „zanurzyć się w niej”, czuły pewien dyskomfort czytając o wszechobecnym wpływie astrologii, a postać Janiny Duszejko wydała się klubowiczkom jednowymiarowa i nie przekonująca. Nie chciały też być pouczane i bezwarunkowo opowiadać się po jedynie słusznej stronie.
W Ozorkowie po przeczytaniu powieści "Prowadź swój pług przez kości umarłych" wszystkie klubowiczki są „za, a nawet przeciw”.

"Papusza" w Ozorkowie

Papusza - ciekawa postać, ciekawa książka i ciekawa dyskusja w ozorkowskim DKK. Ciekawe było więc także
i nasze spotkanie. Wszystkie klubowiczki były pod wrażeniem osobowości, wrażliwości i talentu Bronisławy Wajs. Nie wszystkie wcześniej znały jej historię, niektóre widziały film Joanny Kos –Krauze i Krzysztofa Krauze, część gdzieś czytała wiersze. Cieszyły się więc, że dzięki książce Angeliki Kuźniak nie tylko poznały losy zakochanej w przyrodzie cygańskiej poetki, ale mogły Papuszę podziwiać, próbować zrozumieć i ... zachwycić się „Kolczykiem z liścia”.

Klubowa dyskusja była długa i zajmująca, bo i było o czym rozmawiać. Toczyła się wokół kilku wątków: życia Papuszy, jej twórczości, jej powiązań z Jerzym Ficowskim i Julianem Tuwimem,  życia Cyganów,  ich zwyczajów,
i znanych klubowiczom z opowieści rodzinnych cygańskich historii. Rozmawiano także o sposobie przedstawienia historii Papuszy przez Angelikę Kuźniak, o niezaprzeczalnych walorach książki i o sile jej przekazu. I w zasadzie dyskusja nie skończyła się w bibliotece, bo o Papuszy rozmawiano później w domach klubowiczek, a pogłębionej już wiedzy o Cyganach szukano w zbiorach biblioteki.

Statystyki działalności

Wykaz zakupionych ksiażek

Jak założyć lub dołączyć?

KONTAKT

Koordynatorkami wojewódzkimi DKK są:
Danuta Wachulak i Dorota Jankowska
(Dział Metodyki, Analiz i Szkoleń WBP w Łodzi).

tel. 42 663 03 53
42 63 768 35

adres e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Deklaracja dostępności

2011 WiMBP w Łodzi