Wyszukiwanie:

Logowanie:

Realizatorzy:

Recenzje czytelników klubów DKK

Recenzja książki "Wyhoduj sobie wolność"

Recenzja książki Marii Hawranek i Szymona Opryszka „Wyhoduj sobie wolność. Reportaże z Urugwaju”

Autorzy „Wyhoduj sobie wolność” pojechali do Urugwaju, by, jak piszą, „ zajarać dżointa”, a potem narodził się pomysł na książkę. W pisaniu wspomagała ich yerba mate, którą Urugwajczycy piją litrami, termos i tykwa z bombillą to ich nieodłączny atrybut. My na spotkaniu raczyliśmy się zwykłą herbatą i kawą, które nie mają tak wspaniałych właściwości jak napój z dalekiego kraju. Zgodnie przyznaliśmy, że nasza wiedza o Urugwaju nie wykraczała dotąd poza znajomość położenia tego miejsca. Zatem dzięki lekturze dwudziestu dwóch tekstów mogliśmy poznać trochę ten kraj.

Pan Ryszard od razu wskazał na reportaże związane z piłką nożną, fascynacja futbolem jest tam powszechna; „garra charrua” (wojowniczy duch) jest w narodzie, nawet gdy trzeba pogodzić się z porażką. Inni klubowicze, mniej może zainteresowani „świątynią kulistego boga”, mówili o ciekawych tekstach dotyczących laickości państwa, zalegalizowaniu uprawy marihuany, związków partnerskich, adopcji dzieci przez pary jednopłciowe czy przyjmowaniu uchodźców. Urugwaj, liczący zaledwie trzy i pół miliona mieszkańców, wydaje się krajem, gdzie wolność i tolerancja są najważniejsze. Nie zawsze jednak wszystko wygląda tak wspaniale. Są nierówności społeczne, pani Janka zwróciła uwagę na reportaż o ludziach utrzymujących się ze zbierania śmieci. Autorzy rozmawiają z Rosą, która marzy, by jej dzieci nie musiały „pracować w śmieciach”.

Pani Ola z kolei mówiła o reportażu „Nie taki znowu raj”, gdzie poruszono kwestie przyjmowania uchodźców, którzy po pewnym czasie chcieli wyjeżdżać, podglądani wciąż przez Urugwajczyków oczekujących od nich wdzięczności. Przyznała też, że trochę rozczarował ją bardzo krótki tekst „Kraj tłustych krów”, oczekiwałaby tu rozwinięcia tematu. Dla mnie również zastanawiająca jest niewielkich rozmiarów „Błękitna krew”, tekst umieszczony może ze względu na polski akcent.

Niektóre z reportażu wydały nam się znów nieco za długie, zbyt nużące, np. ten o ucieczkach z więzienia czy rozpisany na sceny tekst „Wolni od dymu” o procesie z koncernem Philip Morris. Zainteresowało nas „Dziesięć zasad Lucii”, żony prezydenta Jose Mujici. To reportaż o nim właśnie otwiera książkę i kończy się pytaniem, czy uda się, po kilku nieudanych próbach, przeprowadzić z nim wywiad. Udało się! Ostatni tekst to ciekawa rozmowa z Pepe, z której warto może przytoczyć takie zdanie: „Dla mnie wolność oznacza wolny wybór drogi, która może doprowadzić nas do większego poczucia szczęścia”.

Przyznaliśmy zgodnie, że Urugwaj to ciekawy kraj, zaś Maria Hawranek i Szymon Opryszek chcieli nam go pokazać z różnych stron, odbyli wiele rozmów, odwiedzili swych bohaterów w domach, miejscach pracy, kawiarniach; wysłuchali powierzonych im historii, wsłuchali się w relacje, zanotowali ważne myśli, zacytowali słowa poematów i piosenek. Jednak zabrakło nam w tym zbiorze reportaży pokazujących atrakcje turystyczne tego kraju, opisany przylądek Cabo Polonio raczej nie zachęca do odwiedzenia go, podobnie Montevideo, Melo czy miasteczko Durazno , czyli Brzoskwinia. Może taki był zamysł autorów. Chcieli, by czytelnik zobaczył ich oczyma kraj, gdzie można „wyhodować sobie wolność”. Jak rozumieć ten tytuł? Zachęcamy do lektury!

 

Wiesława Kruszek – Dyskusyjny Klub Książki działający przy Powiatowej Bibliotece Publicznej w Sieradz

 

Recenzja książki "Laska nebeska"

Dla Mariusza Szczygła literatura czeska to jego „laska nebeska”. Znany czechofil kolejny raz proponuje czeskie klimaty w zbiorze felietonów inspirowanych literaturą naszych południowych sąsiadów. Wśród siedemnastu utworów nie mogło oczywiście zabraknąć „Przygód dobrego wojaka Szwejka”, „Śmierci pięknych saren”, „Obsługiwałem angielskiego króla” czy „Pociągów pod specjalnym nadzorem”. Znalazły się jednak i te mniej znane: „Batalion czołgów”, „Krakatit”, „Palacz zwłok”, „Lemoniadowy Joe”.

Oprócz felietonów związanych z czeskimi książkami, które są „improwizacją na ich temat”, w zbiorze znalazły się też inne teksty; zadaniem ich wszystkich jest, jak pisze we wstępie autor, „wprowadzić nas w dobry nastrój”. Ten zaś dodatkowo jest spotęgowany zdjęciami Frantiska Dostala.

Zamysł Szczygła, przynajmniej w odniesieniu do nas, klubowiczów, powiódł się w pełni. Dobrze bawiliśmy się nie tylko przy czytaniu, ale i dyskutowaniu. Niektórzy z nas przywołali swoje doświadczenia związane z pobytami w Czechach, Słowacji czy wcześniejszej Czechosłowacji. Zgodziliśmy się z tezami autora o tym, że nasi sąsiedzi są pogodniejsi niż my, mają do siebie większy dystans, a ich literatura pokazuje „naród czeski z niezbyt chlubnej strony”.

Jej bohaterami są często zwykli, prości ludzie i, jak to bywa zwłaszcza u Hrabala, „towarzystwo pijących piwo”, ludzie zajęci swoim wewnętrznym monologiem. Z kolei dewizą Szwejka jest „przeżyć za każdą cenę”, w „Obsługiwałem angielskiego króla” wyrazi się to zaś złotą zasadą przetrwania: „Nic nie widziałeś, nic nie słyszałeś” i „Wszystko widziałeś i wszystko słyszałeś”.

Pisze nam też Szczygieł o „szwejkowaniu”, którym określa się groteskowe sytuacje czy idiotyczne zachowania; podaje swoją złotą siódemkę literatury wychodkowej (głośny śmiech gwarantowany), przytacza przykłady dwóch różnych tłumaczeń niektórych fragmentów „Kapryśnego lata”, co jest bardzo ciekawym i pouczającym doświadczeniem dla czytelnika. Przyznaje się do swej niechęci przebywania w zadymionych, hałaśliwych, piwnych barach, co skutkowało niemożnością przeprowadzenia wywiadu ze znanym opozycjonistą i literatem Ivanem Martinem Jirousem. Wyjaśnia, dlaczego nie udało mu się porozmawiać z siostrzenicą Kafki.

Pora teraz, by odnieść się jeszcze do ostatniego tekstu, a właściwie dwóch, poświęconych postaci czeskiego geniusza Jary Cimrmana - to m.in. wybitny wynalazca, dramatopisarz, kompozytor, a nawet pionier Internetu. Znają i podziwiają go wszyscy Czesi, ma swoje wystawy, w teatrze grane są jego sztuki,” przyczynił się” w pewien sposób do powstania „Trzech sióstr” Czechowa. Wszystko pięknie, tylko… Jara Cimrman nigdy nie istniał, został wymyślony. Istnieje jednak w głowach Czechów, dla których uwielbienie dla niego to wg autora „Laski nebeskiej” jakaś „forma patriotyzmu”.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na wspomniane już na początku czarno – białe zdjęcia Frantiska Dostala, jest na nich uchwycony „zwyczajny dzień w tym bajkowym mieście, który ma więcej czaru niż piękny sen”. Te słowa z piosenki Vlasty Pruchowej określają wg Szczygła ich klimat, zwyczajność sąsiaduje tu z nieoczekiwanymi zestawieniami dostarczającymi radości. Ich autor, cytowany w książce, uważa, że „bez śmiechu nie ma życia (…) jest naszym oparciem i daje nam przewagę nad głupotą”.

My, klubowicze, podpisujemy się pod tym. Pozostajemy też nieustająco pod wrażeniem czytelnictwa u Czechów, mają pierwsze miejsce w Europie, 80 % społeczeństwa czyta! A jak jest u nas?! Apelujemy zatem i zachęcamy: Czytajmy! Można zacząć od „Laski nebeskiej”.

Wiesława Kruszek z Dyskusyjnego Klubu Książki działającego przy Powiatowej Bibliotece Publicznej w Sieradzu

 

Bańki mydlane-E.Świętek

Książka ta opowiada historie nastoletniej dziewczyny, której życie w krótkim czasie staje się horrorem, ponieważ niepomyślna diagnoza lekarska całkowicie zmienia jej życiowe plany. Nagle jej życie zostaje oparte o ciągłe badania, biopsje, operacje i chemioterapię. Fakt ten sprawia, że ciężko jej odnaleźć się w nowej sytuacji. Większość znajomych powoli zaczyna się od niej odwracać. Pozostaje przy niej najbliższa rodzina, chłopak i przyjaciółka. Tylko dzięki najbliższym znajduje w sobie siłę i nie poddaje się. Podkreślić jednak należy, że choroba sprawia, że na wszystko zaczyna patrzeć całkowicie inaczej i musi podejmować ważne decyzję, które nie są łatwe. Bohaterka znalazła się w strasznej i okrutnej rzeczywistości. Mimo wszystko stara się realizować swoje plany i urzeczywistniać pomysły.

Podsumowując, należy stwierdzić, że jest to krótka, ale bardzo wartościowa książka. Jest to powieść, którą można polecić przede wszystkim młodszej grupie czytelników, a szczególnie osobom chorym, które również znalazły się w podobnej sytuacji. Ogólnie stwierdzić można, że jest to smutna książka, poruszająca temat chorób nowotworowych, odchodzenia oraz umierania.

Recenzja książki "Łódź. Miasto po przejściach"

Książka Wojciecha Góreckiego „Łódź przeżyła katharsis” została wydana w 1998 roku, zawierała teksty pisane i publikowane w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX w. We wznowieniu będącym, jak to określa autor we wstępie, „książką eksperymentem” dodano do nich reportaże Bartosza Józefiaka (młodszego od Góreckiego o 17 lat), uzupełniono niektóre o post scriptum, wreszcie znalazły się i teksty napisane wspólnie przez obu panów.

Powstała książka przyciągająca różową okładką ze zdjęciem bałuckiej kamienicy. W środku już tak różowo nie jest. W starszych reportażach przeważa tematyka związana z nędzą i bezrobociem, z fatalnymi statystykami dotyczącymi zdrowia łodzian, są sylwetki zapomnianych łódzkich polityków i biznesmenów. Zgodnie przyznaliśmy, że po latach te teksty nieco się zestarzały i śledzenie różnych politycznych układanek może być nużące. Dopiski też są często enigmatyczne i niewiele mówiące.

Zdecydowanie lepiej wypadają reportaże z drugiej dekady XXI wieku, choć tej teraźniejszości przydałoby się więcej. Tu dominuje temat rewitalizacji, walki z właścicielami kamienic, katastrof budowlanych, trudnych ludzkich losów. Pojedyncze historie ludzi są chyba podane w nadmiarze i obliczone, jak zauważyła pani Ola, na wzbudzenie współczucia, choć problem jest tu bardziej złożony, bo często sami zainteresowani nie chcą pracować, niszczą zajmowane mieszkania i przyjmują postawę roszczeniową. To także pokazują autorzy i wydaje się, że można by poprzestać na pojedynczych przykładach.

Książka jest podzielona na dziewięć części, każda ma tytuł i reportaże w jej obrębie zdają się być tematycznie powiązane, choć generalnie ma się wrażenie pewnego chaosu i „wrzucania” do zbioru trochę zbędnych tekstów, np. o Józefie Onoszko, „oryginalnym” kandydacie na prezydenta, dawno przebrzmiałej miłosnej historii córki Kerna czy Janusza Baranowskiego i Westy. Chyba można było dokonać „większych cięć”, takie jest nasze, klubowiczów, zgodne odczucie. Czytałoby się wtedy z większym zainteresowaniem, bo tak to trzeba robić dłuższe przerwy, „pić herbatę, pogryzać ciasto”(„Dom dzienny, dom nocny”), bo przez niektóre teksty naprawdę trudno się przedrzeć.

Najbardziej zainteresowała nas historia Michaela Christiana von W. znanego potem Michała Wiśniewskiego, to barwna opowieść pokazująca, jaką magię mógł roztaczać w latach dziewięćdziesiątych ktoś „wyglądający na artystę”, przyjeżdżający z zagranicy, mówiący w obcym języku. Bardzo ciekawa jest rozmowa z Arnoldem Mostowiczem „Przywróćmy pamięć o zamordowanym narodzie żydowskim”. Zwraca uwagę końcowa „Stajnia jednorożców” prezentująca jeden dzień z Hanną Zdanowską, panią prezydent Łodzi, choć może wypadło to nieco „laurkowo”.

Łódź to miasto bliskie nam z racji położenia, uczestniczenia czasem w życiu kulturalnym – wyjazdach do kin, teatrów, na wycieczki czy wystawy, a i zwyczajnie po zakupy. Niektórzy z klubowiczów tam studiowali, inni pracowali. To miasto znane z wielu inicjatyw kulturalnych. Szkoda, że autorzy nie skupili się bardziej na tym, w gruncie rzeczy pozostając trochę w nurcie stereotypów wyrażonych dosadnie w wypowiedzi Bogusława Lindy, że „Łódź to miasto meneli”. A przecież, jak napisał Bartosz Józefiak we wstępie: „W Łodzi dzieje się dokładnie to samo, co w każdym innym polskim mieście”.

Książka duetu reporterskiego zawiązanego chyba tylko na potrzeby tego zbioru (Wojciech Górecki nie mieszka już w Łodzi i zajmuje się Kaukazem i Azją Centralną) jest warta przeczytania, ale trzeba nastawić się na mniej zajmujące teksty i rozciągnąć sobie lekturę w czasie. Potem zaś najlepiej pojechać do tego miasta i pospacerować po ulicy Piotrkowskiej, zajrzeć na tyły niektórych kamienic kryjących czasem interesujące niespodzianki architektoniczne, przysiąść na ławeczce obok Tuwima czy na kuferku Reymonta.

 

Wiesława Kruszek – Dyskusyjny Klub Książki działający przy Powiatowej Bibliotece Publicznej w Sieradzu

Recenzja eseju Olgi Tokarczuk „Palec w soli, czyli krótka historia mojego czytania” z tomu „Czuły narrator”

Czuły narrator” to pierwsza książka Olgi Tokarczuk wydana po otrzymaniu Literackiej Nagrody Nobla. Zawiera dwanaście tekstów, w tym słynną mowę noblowską, od której zbiór wziął tytuł.

Nas, klubowiczów, szczególnie zainteresował esej pochodzący z sympozjum Uniwersytetu Rzeszowskiego pt. „Światy Olgi Tokarczuk” z 2012 roku. Przedstawia on krótką historię czytania przyszłej noblistki. Autorka zaczyna od próby wyjaśnienia „cudu czytania”, choć zaznacza, że nawet psychologowie nie potrafią sobie z tym poradzić. Zastanowiło nas, że owocnie czytać mogą tylko osoby zdrowe psychicznie. Jednocześnie uświadomiliśmy sobie, że faktycznie trudno jest czytać ze zrozumieniem, gdy dopadają nas stres czy chandra.

Autorka podkreśla, że literatura daje nam możliwość uczestniczenia w zabawie, życia życiem innych ludzi, kreowania alternatywnych światów. Daje się zauważyć tendencja czytelników do poszukiwania prawdy, stąd wziął się pewnie ostatnimi laty wielki popyt na reportaże czy biografie, a przecież i tu autorzy mogą „naginać” fakty, przedstawiać swój punkt widzenia. Dla Olgi Tokarczuk najbliższa jest powieść i zachęca do wielokrotnego powrotu do czytania tej samej książki, co pozwala odkrywać ją na nowo. „Książki zmieniają nas” – pisze, ale i zastanawia się, czy i my, czytając, zmieniamy książkę. Opowiada o swoich w tym zakresie doświadczeniach związanych z „Czarodziejską górą”.

Wspomina swoje pierwsze doznania czytelnicze, gdy buszowała między półkami biblioteki, w której pracował jej ojciec. Przyznaje się do swojego uzależnienia od czytania, któremu towarzyszyło lizanie słonych figurek z Wieliczki lub maczanie palca w soli. Po latach odkryła, że tak robią uczniowie w jesziwie studiujący Torę. Zastanawialiśmy się nad tym zwyczajem, bo jednak większość osób w czasie czytania podjada raczej coś słodkiego, a i Olga Tokarczuk w „Domu dziennym, domu nocnym” napisała: „Jaka to rozkosz, jaka słodycz życia – siedzieć w chłodnym domu, pić herbatę, pogryzać ciasto i czytać”.

Noblistka, z wykształcenia psycholożka, przypomina też pierwszą lekturę tekstów Freuda, jego metodę pisarską, to że „szedł za myślą”. Podoba jej się, że wiąże ze sobą rzeczy odległe, pokazuje, że świat można oglądać z różnych punktów widzenia, można też go „interpretować w nieskończoność” i nadawać mu różne sensy. Zgodziliśmy się, że to właśnie jest w prozie Tokarczuk, ta, jak to określiła sama w eseju „Psychologia narratora”, „droniczna perspektywa” pozwalająca widzieć więcej, „z góry” i „spoglądać poprzez czas”. Tak autorka kształtuje swojego narratora, a my mamy tę cudowną możliwość podążania za nim.

Esej o czytelniczych początkach autorki „Ksiąg Jakubowych” dostarczył nam, klubowiczom, wiele radości. Mogliśmy, oprócz dzielenia się swoimi wrażeniami z jego lektury, porozmawiać o potrzebie czytania odczuwanej przez nas nieustająco, o książkach, do których lubimy wracać. Zgodnie podpisujemy się pod ostatnim zdaniem tekstu: „Tak, jesteśmy tu po to, żeby czytać”.

Wiesława Kruszek - Dyskusyjny Klub Książki działający przy Powiatowej Bibliotece Publicznej w Sieradzu

"W blasku diamentów" Anna Davis - recenzja

„W blasku diamentów” Anny Davis, to opisująca gorzko-słodki smak życia towarzyskiego, pulsującego jazzem Londynu lat dwudziestych. Dziennikarka Grace Rutherford ukazuje bogactwo, przepych, romans przepełniony tajemnicą, subtelnością i grzechem. Pisze bez znieczulenia o wszystkim, co może spotkać wyzwoloną kobietę w nocnych klubach. Jedzenie, ubrania, mężczyźni, kobiety są tematem jej felietonów, cieszących się ogromną popularnością. Życie towarzyskie nie stanowi dla niej żadnej tajemnicy, bywa tam, gdzie powinno się bywać i doskonale bawi się wśród londyńskiej śmietanki towarzyskiej.  Pewnego dnia, zupełnie się nie spodziewając, na jej drodze pojawia się tajemniczy mężczyzna - pisarz, a jakby tego było mało, pojawia się drugi, równie przystojny jak poprzedni i równie tajemniczy dziennikarz. W dodatku obu mężczyzn łączy wspólna przeszłość. Grace próbuje bronić się przed budzącymi się uczuciami. Staje przed trudnym wyborem podsycanym przeżyciami z przeszłości. Trudno jest pogrzebać to, co było i wyruszyć ku nowej przygodzie. Chciałaby przeżyć wielką miłość, nie raniąc nikogo po drodze. Po szeregu nieporozumień, Grace w końcu wie czego chce. Uświadamia sobie, że kocha Johna. Pragnie z nim być. Ale czy nie jest za późno? John natomiast wraca do Nowego Jorku. Książka „W blasku diamentów” ma niesamowity klimat. Zadziwiająco mocno działa na wyobraźnię. Wydarzenia zaskakują i zdecydowanie podsycają ciekawość. Powiązania teraźniejszości z dość zawirowaną przeszłością dodają smaku i wprowadzają czytelnika w zupełnie inny świat. Miłość, wielkie emocje, rozterki, szaleństwo, walka rozumu z sercem stają się tematami przewodnimi, w których można zatopić się bez reszty, zapominając o wszystkim, co dookoła, a niebywała atmosfera, wielka moc Londynu udzielają się już od pierwszych stron.

"Gdy zakwitną poziomki" Agnieszka Walczak-Chojecka - recenzja

„Gdy zakwitną poziomki” Agnieszki Walczak-Chojeckiej, to piękna, obyczajowa powieść o pożądaniu, miłości i ogromnej potrzebie macierzyństwa. To powieść o kobiecie, skierowana w głównej mierze do kobiet, poruszająca tematy takie jak – instynkt macierzyński, potrzeba miłości i akceptacji, realizacja własnych pasji i przede wszystkim wielkie poświęcenie, na które gotowa jest każda kobieta. Główną bohaterką jest trzydziestoośmioletnia Karolina, która pracuje jako graficzka i od dłuższego czasu, wraz ze swoim chłopakiem młodym architektem Filipem – stara się o dziecko. Poznajemy ją w niezwykle trudnym dla niej momencie życia. Traci upragnione dziecko, a samoistne poronienie staje się rysą na jej związku z Filipem. Kiedy wszystkie, naturalne sposoby niestety zawodzą, zrozpaczona bohaterka postanawia spróbować innych metod pod postacią inseminacji oraz in vitro. W międzyczasie w życiu Karoliny pojawia się dawna sympatia – czarnooki Milan, który budzi w niej nieoczekiwane pragnienia. Pół Serb, pół Chorwat pojawia się i znika, siejąc spustoszenie w umyśle głównej bohaterki. Na jaw wychodzi także skrywany, rodzinny sekret, który burzy dotychczas znany jej świat. Karolina owładnięta pragnieniem macierzyństwa, musi zmierzyć się z nowymi uczuciami i przede wszystkim z samą sobą. Tak naprawdę można uznać książkę Agnieszki Walczak-Chojeckiej za pisaną przez samo życie, bowiem ono nigdy nie niesie nam samych radości ani samego cierpienia. Jest to powieść niejednoznaczna, której tytuł oraz okładka mogą stwarzać pozory lekkości i banalności, podczas gdy w istocie skrywa ona tematy trudne i bolesne. Na jej kartach odnaleźć swój portret mogą te kobiety, które marzą o dziecku, które mają kłopoty z zajściem w ciążę, a także wszystkie te czytelniczki, które podporządkowują swoje życie jednemu celowi, nieopatrznie tracąc przez to codzienność i drobne, codzienne i piękne chwile.

"Minione chwile" Gabriela Gargaś - recenzja

„Minione chwile” Gabreli Gargaś, to niesamowicie klimatyczna historia, pełna zawirowań i nie dających się przewidzieć wydarzeń, która trzyma w napięciu do samego końca. Główną bohaterką jest trzydziestopięcioletnia Anna. Kobieta ma zranione serce i postanawia wyjechać do Szkocji, by tam dojść do siebie po ogromnym, miłosnym rozczarowaniu. W zapomnieniu o mężczyźnie, który niepoważnie ją potraktował, pomaga jej praca w  posiadłości lady Abigail – bogatej starszej pani, której staje się opiekunką. Pracodawczyni opowiada Annie historię swojego życia. Ta staje się podstawą do książki, którą Ania pragnęła kiedyś napisać. Okazuje się bowiem, że nie tylko Polka stała się ofiarą źle ulokowanego uczucia. Staruszka przenosi się w czasie do roku 1947, kiedy to poznała polskiego oficera - Waldka i zakochała się. Mężczyzna miał problem z powrotem do Polski, gdyż komunistyczny kraj był wrogo nastawiony do oficerów walczących na obczyźnie. A to wszystko na tle szkockich wrzosowisk, wysokich klifów i chłodnego oceanu. Akcja powieści toczy się równolegle we współczesności i latach po II wojnie światowej. Powieść jest ogromnie specyficzną historią kobiet, które musiały uporać się z porzuceniem. Każda na swój sposób walczyła o miłość. Książka jest pełna miłości, nienawiści, bólu samotności i namiętności. Nie brakuje też kłamstwa, tajemnic, zdrady, intryg, samotności, humoru czy łez rozpaczy. Gabriela Gargaś roztacza przed czytelnikami aurę tajemniczości, a opisy różnych szkockich miejsc napawają ciekawością.

"Gargulec" Andrew Davidson - recenzja

„Gargulec” Andrew Davidsona, to debiut pisarski – historia o miłości i namiętności, zbawczej sile cierpienia. Powieść przedstawia historię mężczyzny narkomana i cynika, dla którego nocna jazda samochodem kończy się dla niego katastrofą. Cudem uniknął śmierci w wypadku samochodowym. Trafia do szpitala z rozległymi oparzeniami. Ocknąwszy się ze śpiączki, szczegółowo obmyśla samobójstwo. Życie w potwornie okaleczonym ciele jest dla niego torturą nie do zniesienia. Odmianę w szeregu jednostajnych dni przynoszą odwiedziny Marianne Engel - chorej na schizofrenię rzeźbiarki, która uwalnia z marmuru gargulce i daje im swoje serce. Kobieta twierdzi, że w XIV wieku ich oboje - zakonnicę i najemnika - łączyła namiętność. Z czasem, mężczyzna zaczyna się do niej przywiązywać i odzyskuje motywację do życia, a kobieta pokonuje jego sceptycyzm i postanawia się nim opiekować. „Gargulec” to przepiękna, poruszająca i niebanalna historia miłosna, której liczne odsłony obserwujemy na przestrzeni dziejów, w różnych zakątkach świata, śledząc skomplikowane i tragiczne losy bohaterów odnajdujących się raz po raz w kolejnych inkarnacjach. Dopełnieniem ich losów, a zarazem klamrą spinającą całą opowieść, są dzieje schizofrenicznej rzeźbiarki i poparzonego mężczyzny, rozgrywające się we współczesności i stanowiące zwieńczenie swoistej wędrówki dusz trwającej siedemset lat.

"Siedem lat później" Emilly Giffin - recenzja

Emilly Giffin w powieści „Siedem lat później” porusza temat małżeństwa, wiary, siły i przebaczania, tematy trudne, ale bardzo życiowe. Główni bohaterowie - Tessa i Nick są siedem lat po ślubie. Mają dwójkę dzieci i na pozór uchodzą za szczęśliwą parę. Tessa kocha swoją rodzinę i jest gotowa zrobić dla niej wszystko. Poświęciła karierę, przyjaźnie i oddała się pracy w domu. Nigdy nie winiła swojego męża o to, że zostaje do późna w pracy, nie robi wymówek, kiedy nagle musi opuścić randkę, nie podnosi głosu, kiedy się spóźnia. Kobieta niejednokrotnie pokazuje, jak silną i wytrwałą jest kobietą. Siedem lat może jednak zmienić ludzi. Tessa i Nick nie są już tak młodzi i pełni energii, jak w czasie, gdy się w sobie zakochali. Podczas kolacji z okazji ich rocznicy ślubu Nick odbiera wezwanie do szpitala, w którym pracuje. Wówczas jeszcze nie wiedzą, że ten jeden moment zmieni ich dalsze losy. Tego dnia Nick poznaje Valerie, samotną matkę, która wywraca jego życie do góry nogami. Wystarczył jeden zbieg okoliczności, tragiczne następstwo zdarzeń, chwilowa słabość, aby życie obrało zupełnie inny kierunek niż to, do czego dążyli w zamierzeniach i planach. Historia jest o tyle ciekawa, bo prezentowana jest z dwóch punktów widzenia  - zdradzanej kobiety oraz kobiety, zakochującej się w żonatym mężczyźnie. Nick stara się być lojalny wobec żony, nadal próbując odgrywać dobrego i troskliwego ojca oraz męża, a wobec drugiej czuje fascynację i pożądanie, którego tak bardzo brakuje mu w kontaktach z żoną. Tessa niestety wydaje się być w gorszym położeniu, cóż bowiem może zrobić w sytuacji, kiedy jej mąż zakochał się w innej kobiecie. Valeria natomiast wcale nie czuje się w porządku wobec Tessy oraz uczucia, które rodzi się w jej sercu. Stara się z nim walczyć, bowiem nie chce rozbić czyjegoś małżeństwa oraz pozbawić dwójki dzieci ojca. „Siedem lat później”, to wspaniała mieszanka ludzkich słabości i mocnych stron, szerokiej palety barw uczuć i emocji, gdzie namiętność przeplata się z obojętnością, przyjaźń z nienawiścią, oddanie z niezrozumieniem, a radość ze smutkiem, ponieważ temat zdrady jest trudny zarówno dla mężczyzn jak i kobiet.

"Błogostan" Joanna Bojarska-Opiat - recenzja

„Błogostan” Joanny Bojarskiej-Opiat, to współczesna literatura kobieca nie tylko o miłości i problemach dnia codziennego. To pozycja o uzależnieniach i próbie radzenia sobie z nimi – historia z przesłaniem. Bohaterką książki jest Sylwia Michalak.  Z pozoru wiedzie ona szczęśliwe życie. Ma nową pracę, pełna perspektyw i kochającego chłopaka. Ma to niestety jednak swoje gorsze strony. Szef zalega z wypłacaniem pensji już nie pierwszy raz, a chłopak niezmiennie myśli tylko o imprezach i dobrej zabawie. Tak naprawdę to toksyczna miłość, ciągłe usprawiedliwianie i tłumaczenie zachowań partnera, jego oszustwa i brak obiektywizmu w ocenie własnego związku. Pod wpływem impulsu Sylwia zakłada bloga. Chce dzielić się swoim codziennym życiem z innymi. Zaczyna opisywać na nim wszystko -  relacje z chłopakiem, rozwód rodziców, problemy w pracy. Chce zainteresować odbiorców swoimi wpisami. Początkowo, to tylko forma rozrywki, oderwania od smutnej rzeczywistości. Z czasem blogowanie wciąga dziewczynę coraz bardziej, stając się prawdziwą obsesją, uzależnieniem od Internetu, od wirtualnych przyjaciół. Poszukując akceptacji, tak naprawdę ten wirtualny świat stał się dla Sylwii pułapką i krokiem ku przepaści. „Błogostan”, to niesamowicie wciągająca książka. Skłania do zastanowienia się, czy nasze "życie" w Internecie to jeszcze tylko rozrywka, czy już uzależnienie i w którym momencie ta granica zaczyna się zacierać.

Recenzja książki "Zimowla" Dominiki Słowik

Miasteczko Cukrówka niedaleko Wadowic położone malowniczo w Dolinie Zmornickiej nad rzeką Zmornicą - to właśnie tam zdarzają się cuda „trzy dobrze udokumentowane i dwa kolejne, nieco bardziej wątpliwe”.

W powieści Dominiki Słowik zazębiają się i zachodzą na siebie kolejne opowieści, które przybliża czytelnikowi narratorka, bohaterka zdarzeń z pamiętnego roku 2005 i lat wcześniejszych. Opowiada z perspektywy minionych lat, trudno określić, ilu dokładnie. W każdym razie, gdy Cukrówka była świadkiem niesamowitych i ocierających się o magię wydarzeń, młoda Sarecka była licealistką, przyjaźniła się z Hansem i Miszą. Zamieszkiwała willę swej babki, towarzyszki Sareckiej, wraz z matką pracującą w miejscowym muzeum i ojcem, który z księgowego przeistoczył się w maga Arrevalda.

Zdeklarowana komunistka i działaczka Sarecka zostawiła „babiznę” swej wnuczce i po 1989 roku wyjechała do Ameryki. To niezwykle barwna postać, właścicielka kur – wisieloków, malarka amatorka, twardo stąpająca po ziemi, w przeciwieństwie do swojego zięcia widzącego wciąż oznaki zbliżającej się apokalipsy. Jedną z nich jest śpiew lunatykującej Magdy Dygnar, córki miejscowego biznesmena, korzystającego z usług wróżbiarskich i „firmowych horoskopów” ojca narratorki.

Marek Niedziółka, wróż, nazwany później „baronem dolomitowym” jest dość krytycznie postrzegany przez swoją córkę widzącą w nim „tchórza, konformistę, hipokrytę, apologetę nicości, paranoika, dewota i zwykłego kłamcę”. Jednak to z nim wydaje się być bardziej związana niż z matką stojącą na uboczu dziejących się zdarzeń i realizującą własne, osobne pragnienia i plany, z powodzeniem zresztą.

Barwnych postaci jest w tej obszernej (611 stron) powieści dużo więcej, nie sposób ich tu wszystkich wymienić. Warto może jeszcze wspomnieć Pszczelarza tresującego swe pszczoły czy księdza Wilka - budowniczego przykościelnej wieży – dzwonnicy dwukrotnie przewyższającej kościół, w przeszłości TW „Marszanda”.

Młoda autorka (rocznik 1988) buduje w powieści napięcie w taki sposób, że ma się wrażenie uczestniczenia w wydarzeniach, czuje się narastający niepokój i lęk przed tym, co może się zdarzyć. Mroczna atmosfera spowija okolice nieczynnego zakładu ceramicznego, Szklanego Domu pana Masztalerza, pasieki Pszczelarza, lasu i zarośli nad Zmornicą.

Magia i niesamowitość znikają w końcówce powieści, wiele spraw znajdzie swoje realne wytłumaczenie. Tak najczęściej dzieje się z czymś tajemniczym i niby niewyjaśnianym. Nie przeszkadza to jednak w zanurzeniu się w realizm magiczny „Zimowli”, powieści napisanej pięknym językiem, pokazującej zdarzenia tak, „jak je zapamiętała młoda Sarecka”, dla której „pamięć jest po prostu formą opowieści”.

Wszyscy klubowicze zgodnie chwalili powieść, doceniając różnorodność wątków, przenikanie się opowieści, wyrazistość bohaterów, pokazanie czasów transformacji. Możemy też podpisać się pod zdaniem Dominiki Słowik, która w jednym z wywiadów powiedziała: „Dla mnie Cukrówka to nie obraz prowincji tylko miniaturowa Polska”.

Gorąco polecamy „Zimowlę”, ja zaś także pierwszą powieść jej autorki „Atlas: Doppelganger”. Już w debiucie autorka pokazała świat niczym nieskrępowanej wyobraźni, tęsknoty za przeżywaniem przygód i uczestniczeniem w niesamowitych zdarzeniach. Warto zapamiętać nazwisko tej młodej pisarki.

Wiesława Kruszek

Dyskusyjny Klub Książki przy Powiatowej Bibliotece Publicznej w Sieradzu

"Szamragdowa tablica" Carla Montero - recenzja

Książka hiszpańskiej pisarki Carli Montero pt. „Szmaragdowa tablica”, to głośno reklamowana, pierwsza wydana w Polsce obszerna powieść autorki, w której teraźniejszość splata się z przeszłością – renesansową i wojenną. Akcja toczy się na początku XXI wieku w Madrycie. Główna bohaterka Ana pracuje w Muzeum Prado, prowadzi spokojne życie u boku Konrada, bogatego niemieckiego kolekcjonera dzieł sztuki. Spokój kończy się z chwilą, gdy pewien list napisany podczas drugiej wojny światowej naprowadza Konrada na ślad tajemniczego obrazu „Astrolog” autorstwa Giorgione malarza epoki renesansu. Zaciekawiony i skuszony wielką wartością tego dzieła, Konrad przekonuje Anę, aby rozpoczęła poszukiwania obrazu. Poszukiwania odkrywają przed Aną i współpracującym z nią doktorem Arnoux z Paryża rozgrywającą się w czasach drugiej wojny światowej historię rzekomej posiadaczki obrazu, Sary Bauer, i poszukującego „Astrologa” – na zlecenie samego Hitlera – nazisty Georga von Bergheima. Rozpoczyna się niebezpieczna gra, której konsekwencji oboje się nie spodziewali. „Szmaragdowa Tablica” to nie tylko napisana z rozmachem historia o poszukiwaniu zagadkowego dzieła sztuki, ale i niezwykła opowieść o zakazanej miłości, która zdarzyła się wbrew wszelkim przeciwnościom.

Recenzja książki "Jareminka" Agnieszki Daukszy

Recenzja książki Agnieszki Daukszy „Jaremianka. Biografia”

Na okładce zdjęcie Marii Jaremy zrobione przez, wtedy początkującego, znanego fotografa Tadeusza Rolkego na rok przed śmiercią artystki. Przykuwa uwagę czytelnika, zafascynowało zaś Agnieszkę Daukszę, która pisze o tym we wstępie zatytułowanym „Gdzie jesteś Mario?” Poszukuje jej przez 600 stron biografii, a wraz za nią podąża czytelnik.

To niezwykła podróż od Starego Sambora po Kraków, Paryż, Wenecję. Poznajemy rodzinę Marii, jej liczne rodzeństwo, silną więź, jaka łączyła ją z siostrą bliźniaczką Nuną. Wchodzimy w świat krakowskich artystów, przysłuchujemy się dyskusjom na temat roli sztuki w społeczeństwie. Wędrujemy po Paryżu i Wenecji, przysiadamy na tarasie domu na Woli Justowskiej. Takie wrażenie bezpośredniego uczestnictwa w życiu Jaremianki osiągamy dzięki szczególnemu rodzajowi narracji zastosowanemu przez Daukszę.

Autorka inscenizuje wiele scen na podstawie licznych zapisków Jaremy, listów, rozmów z jej bliskimi. Wyobraża sobie różne sytuacje, które mogły mieć miejsce, próbuje niemalże poczuć obecność Marii, dotykając jej rzeczy, przymierzając jej beret, analizując fotografie. Przygląda się im też czytelnik i widzi nowoczesną, właściwie współczesną kobietę, wyróżniającą się ciekawym strojem i pozą. Ten zewnętrzny wizerunek bardzo dokładnie współgra z poglądami Jaremianki, żyjącej w czasach 1908 – 1958, tworzącej w okresie międzywojennym i powojennym, doświadczającej niezrozumienia dla swojej twórczości, milczącej wobec socrealizmu. Emancypantka, można powiedzieć feministka „jest otwarta na wszelkie różnice, marzy o równym traktowaniu płci i klas, dostępie do edukacji, jednakowych szansach i możliwościach, wolności osobistej”. Dla Marii Jaremy najważniejszą sprawą w życiu jest sztuka, jej podporządkowuje wszystko, rola żony, matki jest jednak na drugim planie. Ceni sobie wolność, nie jest w stanie podporządkować się konwenansom, jest silną osobowością, w relacjach z mężczyznami to ona dyktuje warunki.

Dzięki książce Daukszy możemy poznać tych, których wybrała Jaremianka: Henryka Wicińskiego, Gabriela Gottlieba i Kornela Filipowicza. Ten ostatni pięknie napisał o Marii w opowiadaniu „Fizjologia”: „Twarz Marii, jej oczy patrzące na mnie, jej poruszające się usta, słowa Marii, które słyszę, i jej myśli, które staram się odgadnąć”. Ne jest to łatwe, trudno wniknąć w myśli malarki przebywającej głównie w świecie swoich artystycznych projektów, wypowiadającej się poprzez rzeźby, obrazy, projektowane kostiumy.

Kolorowa wkładka pozwala obejrzeć niektóre reprodukcje, przyjrzeć się mapie miejsc w Krakowie związanych z Jaremianką, zobaczyć drzewo genealogiczne jej rodziny. Biografia Marii Jaremy autorstwa Agnieszki Daukszy pokazuje portret niezwykłej kobiety i artystki, daje wyobrażenie o jej niełatwym życiu przedwcześnie zakończonym. Można mieć nadzieję, że dzięki tej książce Maria Jarema zaistnieje w pamięci wielu osób, bo z pewnością na to zasługuje. Umieszczenie tej pozycji wśród siedmiu nominowanych do Nagrody Nike na pewno zwiększyło to zainteresowanie. W gronie klubowiczów zgodnie uznaliśmy biografię o Jaremiance za jedną z ciekawych, które omawialiśmy i gorąco ją polecamy.

Wiesława Kruszek

DKK przy PBP w Sieradzu

"Jeszcze się kiedyś spotkamy" Magdalena Witkiewicz - recenzja

„Jeszcze się kiedyś spotkamy” Magdaleny Witkiewicz to wzruszająca, opowiadająca o wojnie, wspólnych doświadczeniach i miłości książka obyczajowa, przedstawiająca historię babci i wnuczki. Historia przedstawiona w powieści toczy się dwutorowo - w czasach II wojny światowej oraz współcześnie. Obie przedstawione historie łączy ze sobą więź rodzinna.  Główni bohaterowie Justyna i Michał planują wspólną przyszłość. Po skończeniu studiów chcą się pobrać i zamieszkać w mieszkaniu, które dziewczyna dostała od babci. Marzą o znalezieniu pracy w zawodzie i o powiększeniu rodziny. Wpatrzeni w siebie młodzi żyją jak w bajce do chwili, gdy Michał postanawia wyjechać do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu lepszego jutra. Wpada w złość, ponieważ nie rozumie dlaczego jego ukochana nie zamierza jechać z nim. Justyna czuje się porzucona i osamotniona. Zaczyna wątpić w to, czy mężczyzna kiedykolwiek ją kochał, czy nie szukał przypadkiem pretekstu do ucieczki.  Zamyka się w sobie. Do czasu aż poznaje historię swojej babci Adeli, która zupełnie zmienia jej sposób postrzegania świata. Niegdyś nie liczyło się dla niej to, jakiej narodowości jest ona i jej przyjaciele. Tak właśnie związała się z Frankiem. Kiedy nadeszła wojna, mężczyzna został zmuszony do walki na froncie, ramię w ramię z nieprzyjacielem. Ona natomiast została sama z malutką córeczką i czekała jedynie na wieści od ukochanego męża. Justyna ciągle czeka, aż jej miłość wróci ze Stanów. Mimo, iż i przyjaciółka i matka próbują przemówić jej do rozsądku, że może warto zakończyć ten związek i zacząć w końcu żyć. Ona upiera się przy swoim i z utęsknieniem czeka na powrót Michała. ,,Jeszcze się kiedyś spotkamy" to bardzo piękna powieść o życiowych wyborach i czekaniu. Obie bohaterki to kobiety, które doświadczyło życie. Są one ludzkie, nie boją się popełniać błędów. Czasami może nie być już powrotu, a my, musimy iść dalej.

Recenzja książki "Ości" Ignacego Karpowicza

Recenzja powieści Ignacego Karpowicza „Ości”

Życie wciąż stawia przed nami wiele możliw-ości. Wokół widzimy sporo niegodziw-ości czy podł-ości, a przecież pragniemy mił-ości, rad-ości, wyrozumiał-ości. I tak można by jeszcze oddzielać różne „ości”, szukając drogi interpretacyjnej powieści Karpowicza. Spróbowaliśmy zmierzyć się z tym, spotykając się w pandemicznym czasie, zasłonięci maseczkami i zdezynfekowani płynami.

Zaczęła pani Ola, zwracając uwagę na erudycję autora rozpoczynającego rozdziały różnymi cytatami, m.in. Kazuo Ishiguro,  Thomasa Bernharda, Juliana Barnesa, Margaret Atwood czy rodzimej Anny Janko. Zadaniem czytelnika jest odnalezienie związków tych fragmentów z treścią rozdziałów, co skłania do dużej uważności. Tę łatwo zachować, bo Karpowicz w „Ościach” proponuje zabawę słowami, zaczynając już od pierwszego zdania: ”Autobus wolno stał w korku i niepoprawnym związku frazeologicznym”. Podjęliśmy więc to wyzwanie i zaczęło się czytanie co zabawniejszych fragmentów.

Pamiętając jednakże o tym, że autor nie tylko chce nas rozbawić, pochyliliśmy się również nad głębszą wymową powieści, nad jej bohaterami. To głównie dwie rodziny rozrastające się o nieoczekiwane i dość nietypowe związki i układy. Maria jest żoną Wietnamczyka Kuana, ten zaś występuje jako drag queen i jest związany z Norbertem, który z kolei kocha się w Ninel (anagram słowa Lenin), a jej syn Franek jest kochankiem Mai, żony Szymona zdradzającego ją z Juli. Skomplikowane? Może trochę, ale mamy więcej rozmait-ości. Jest para sympatycznych gejów, Andrzej i Krzyś, matka Mai, pani Cecylia, której w pielgrzymkach towarzyszy z wielką ochotą wnuk – pank. Pani Cecylia nie mieszka od lat z mężem, ale na rozwód się nie zgodziła, jest bardzo religijna.

Jeden z moich ulubionych fragmentów pokazuje właśnie tegoż męża zajmującego wraz ze swym bratem dom będący przyczyną nieustających kłótni i procesów sądowych. Niczym Fredrowscy bohaterowie „w jednym stoją domu”, nie mogąc żadną miarą dogadać się ze sobą, doświadczając „euforycznej nienawiści” i próbując przez dwadzieścia lat eksmitować się nawzajem lub też licząc na śmierć drugiego, co wciąż nie następuje.

Nudzić się w każdym razie nie można, czytając „Ości” i zastanawiając się nad „giętkością szkieletu społecznego” – to cytat z recenzji Przemysława Czaplińskiego, który dokonał dogłębnej analizy powieści Karpowicza, pisząc też o niej jako o „inteligentnej plotce”. Można tu zresztą znaleźć odniesienia do realnych postaci. To jednak wzbudzało pewnie emocje, gdy książka się ukazała, dziś po siedmiu latach raczej niewiele osób o tym pamięta.

Wciąż ukazują się nowe książki, zainteresowanie nimi trwa czasem dłużej, częściej krócej. Debiutują młodzi twórcy mający nadzieję na podbicie rynku czytelniczego, na entuzjastyczne opinie recenzentów, na prestiżowe nagrody literackie. Uda się tylko niektórym. Ignacy Karpowicz wciąż tworzy powieści cieszące się uznaniem, począwszy od debiutanckiego „Niehalo”, przez „Cud”, „Gesty”, „Balladyny i romanse”, po, znakomitą dla mnie, „Sońkę” czy wydaną w 2017 roku „Miłość”.

W gronie klubowiczów uznaliśmy zgodnie „Ości” za powieść godną polecenia, otwartą na różne dalsze ciągi, pokazującą niestandardowe rodziny i ludzi, którzy, dokonując określonych wyborów, nie chcą wtrącania się do ich prywatn-ości. Mimo sporej objęt-ości (469 stron), tu zwróciliśmy uwagę na pewne dłużyzny, warto jednak zmierzyć się z nią. Na pewno dostarczy nam dobrej zabawy, zwróci uwagę na bogactwo naszego języka, na ciekawe połączenia słowne, na frazeologizmy, na nową wersję mitu o Demeter i Korze. Może zastanowimy się nad pojęciem normaln-ości, może nauczy nas wrażliw-ości.

Wiesława Kruszek

DKK przy PBP w Sieradzu

"Zabójca" Maria Nurowska - recenzja

„Zabójca” Marii Nurowskiej to książka, dla której autorka inspirację czerpała z prawdziwych historii, które wydarzyły się na Podhalu. Jest to opowieść o parze bohaterów - Joannie i Adamie, którzy poznają się dość nieoczekiwanie i równie niespodziewanie zaczyna rodzić się między nimi uczucie, którego początkowo oboje nie dopuszczają do głosu. Joanna Padlewska, to młoda dziennikarka jednej z większych polskich gazet, która w pociągu w drodze do Zakopanego spotyka tajemniczego mężczyznę. Zaintrygowana zachowaniem współpasażera kobieta, pod pretekstem pisania reportażu o Polakach, którzy wrócili z Ameryki, postanawia za wszelką cenę poznać historię Adama Madeja. Nie spodziewa się, że historia, jaką opowie jej mężczyzna, może stanowić temat na pierwsze strony gazet. Po dwudziestu latach odsiadki wyszedł on z więzienia o zaostrzonym rygorze – San Quentin, gdzie odbywał karę za popełnienie morderstwa. Joanna szybko przekonuje się, że sprawa Adama nie jest taka prosta, jak się wydaje. Jest ona skomplikowana, przerażająca i niezwykle bolesna. Z czasem dziennikarka zaprzyjaźnia się z mężczyzną, pomaga mu odbudować dom i stopniowo odkrywa, dlaczego trafił do więzienia i co tam przeżył. Adam powierza jej prowadzone przez lata zapiski więzienne, których lektura pozwala jej poznać prawdę o tym wyjątkowym człowieku. Wkrótce Joanna uświadamia sobie, że to, co czuje do Adama, to nie tylko przyjaźń. Niespodziewanie jednak sprawy się komplikują, wydawca Joanny publikuje nieautoryzowany wywiad, a zraniony Adam postanawia zerwać z Joanną wszelkie kontakty. „Zabójca” M. Nurowskiej, to chwytająca za serce opowieść, wzruszająca, ale i też chwilami przerażająca. Historia pełna ludzkich losów, uczuć i emocji. 

Recenzja książki "Drach" Szczepana Twardocha

„Drach” to śląska saga rodziny Magnorów i Gemanderów autorstwa pisarza związanego z tym regionem miejscem urodzenia i zamieszkania. Żernica i Pilchowice to miejsca, jedne z wielu, powieściowej akcji pokazane na mapie znajdującej się w książce. Obok funkcjonujących obecnie nazw są te z przeszłości. Obrazują one burzliwą historię tych ziem, ścieranie się wpływów niemieckich i polskich.

Tym celom służy też wprowadzenie różnych odmian gwary śląskiej i języka niemieckiego. Nie znajdziemy przypisów, sami musimy sobie radzić ze zrozumieniem zdań, choć najczęściej nie ma z tym problemów, bo wynika to z kontekstu.

Kolejna trudność, z którą trzeba się mierzyć podczas czytania, to przemieszanie czasów, każdy rozdział zaczyna się ciągiem dat, czasem odległych o 100 lat. Akcja głównie jednak dotyczy wieku XX; pierwsza i druga wojna światowa, powstania śląskie, codzienne życie mieszkańców Śląska; rodziny Magnorów, ich potomków i sąsiadów.

W tym, z pozoru, chaosie czasów, nazw, zdarzeń jest ktoś, kto wszystko wie, zna losy przeszłe, teraźniejsze i przyszłe, wszystko pamięta i widzi, choć nie zawsze rozumie. To narrator, drach – po śląsku latawiec, ale tu może bardziej w znaczeniu drakan, z gr. bystrooki, potwór, przed którym nikt i nic się nie ukryje. Latawiec to też taki trochę z wyglądu smok, wąż; gdy uważnie przyjrzymy się okładce, to pomiędzy dwoma twarzami dostrzeżemy dwa złączone ze sobą węże. A jednak drach kieruje naszą uwagę raczej ku ziemi nie niebu. Mówi: „Wszyscy ze mnie i we mnie” czy „z daleka czuję ich lekkie rozpuszczone we mnie ciała”.

Ciała swoich towarzyszy ginących pod Verdun i w innych potyczkach pierwszej wojny światowej widzi Josef Magnor, mając „usta pełne rudego błota”. Te przejmujące obrazy okopów, walk z użyciem gazów bojowych zostają w pamięci na długo. Podobnie jak sceny na dziedzińcu szpitala psychiatrycznego, porachunki w Schonwaldzie po zabójstwie Augusta Lomani i wiele innych.

Twardoch przeplata losy bohaterów, dla stworzonego przez niego narratora wszystko jest właściwie „teraz”. Mamy obok siebie zdania: „Josef biegnie dalej. Nikodem śpi na kanapie”. Zdarzenia te dzieli prawie siedemdziesiąt lat, a Nikodem nigdy nie poznał swojego pradziadka i jego tragicznego losu, choć w jakiś sposób prawnuk Josefa podzieli jego los.
Autor podkreśla poprzez postać starego Pindura łączność człowieka z naturą, z ziemią. Pindur mówi ośmioletniemu Zefikowi, że „drzewo, człowiek, sarna, kamień, to samo”. Wszystko przemija, gdzieś w archiwach pozostają nazwiska, których nikt po latach nie łączy z człowiekiem. „Takie je to nasze żywobyci na tyj ziymie”.

Powieść Twardocha to nie jest łatwa i przyjemna lektura, podobnie zresztą jak i jego wcześniejsze, począwszy od debiutanckiego „Wiecznego Grunwaldu” poprzez „Króla” czy „Królestwo”. Trzeba polubić ten rodzaj pisarstwa nieupiększającego rzeczywistości, mówiącego o mrocznych stronach ludzkiej duszy, wydobywającego złe emocje i instynkty, pokazującego, że dobra jest jednak mniej. Ja lubię. „Drach” to wg mnie kolejna ważna i znakomita powieść Szczepana Twardocha. To nie tylko saga śląska, to książka o uniwersalnym przesłaniu, mądra i skłaniająca do refleksji. Trzeba koniecznie ją przeczytać.

Wiesława Kruszek

Dyskusyjny Klub Książki przy Powiatowej Bibliotece Publicznej w Sieradzu

"Paryżanka" Amelie Sobczak-Sabre - recenzja

„Paryżanka” Amelie Sobczk-Sabre to książka, która łączy miłość, marzenia i Paryż, tworząc wspaniałą powieść o życiowej przygodzie w jednym z najpiękniejszych miast świata. Główna bohaterka to młoda, dowcipna, pełna życia i bardzo atrakcyjna polska emigrantka, która oprowadza nas uliczkami Paryża – miasta zakochanych, gdzie się osiedliła. Pracuje jako kelnerka w jednej z paryskich restauracji. W cieniu wieży Eiffla przeżywa wzloty i upadki, radości oraz rozczarowania. W książce poruszane są różnorodne kwestie począwszy od francuskich zwyczajów, miłości, mody, filmu, literatury i jedzenia na historii, polityce, pracy i stosunku do imigrantów skończywszy. Razem z bohaterką odwiedzamy niezwykłe, wprost legendarne miejsca i ulice Paryża. Wszystko zaś zostało porządnie okraszone cynicznym humorem. Po rozstaniu z partnerem, Paryżanka zamieszkuje z przyjaciółką, gdzie następnym jej współlokatorem zostaje pewien pan P., który z czasem staje się jej coraz bliższy. Powieść Amelie Sobczak-Sabre jest lekką, pełną humoru, anegdotek i opowieści o Paryżu książką.

"Okularnik" Katarzyna Bonda - recenzja

„Okularnik” Katarzyny Bondy to druga z czterech zaplanowanych powieści kryminalnych serii – Cztery Żywioły Saszy Załuskiej. Książka, przeplatając śledcze rozgrywki, daje przeżyć wyjątkową przygodę intelektualną i etyczną. Powieść zaskakuje od samego początku. Główna bohaterka Sasza Załuska postanawia wrócić do policji. Zanim jednak to następuje, wyjeżdża na Podlasie, by w spokoju raz na zawsze poukładać swoje życie osobiste. Uczestniczy tam w tradycyjnym białoruskim weselu, gdzie dochodzi do serii tragicznych wydarzeń. Panna młoda, związana z lokalnym przedsiębiorcą, zostaje uprowadzona i znika bez śladu. W tym samym czasie w pobliskich lasach znajdowane są ludzkie szczątki. W każdej z tych tajemniczych i niewyjaśnionych spraw przewija się jedna rzecz – auto mercedes okularnik. Przy okazji wychodzą również na światło dzienne mroczne sekrety mieszkańców miasta związane z przeszłością. W jednej chwili, sielskie miasteczko zamienia się w krwawą arenę porachunków, podczas których odżywają i to z podwójną siłą polsko-białoruskie konflikty. „Okularnik” Katarzyny Bondy to  książka, która doskonale splata wątki kryminalne z emocjonalną wrażliwością i społeczną troską autorki.

Statystyki działalności

Wykaz zakupionych ksiażek

Jak założyć lub dołączyć?

KONTAKT

Koordynatorkami wojewódzkimi DKK są:
Danuta Wachulak i Dorota Jankowska
(Dział Metodyki, Analiz i Szkoleń WBP w Łodzi).

tel. 42 663 03 53
42 63 768 35

adres e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Deklaracja dostępności

2011 WiMBP w Łodzi